trwam w prześwicie przedwiosny,
w przerwie przed kolejną
ulicą prymitywnych konfliktów
i banalnych konsumpcji
moje zielone źrenice tępo wpatrzone
w jasne lica nocnego słońca,
w okółkowych pieczęciach
i błahym pięknie
następny chleb
niestrawiony z kolejnymi
w tych samych żołądkach
prymitywnych stworzeń
ułamki sekund
liczone skąpymi ludźmi
w przestrachu kolejnej wojny
wpiły się w szarość.