zamknięty w pracochłonnej muszelce
bursztynowy ślimak z bursztynowym sercem
pośród traw ze srebra i bixbitów
ornamenty żęte rytem dawnych mitów
czy mosiężne róże leżąc wśród kamienia
płatki których chwila nie odmienia
kolce zimne co nie kłuja wcale
choć mijają nieskończenie
najpierw wrześnie potem maje
kłącza cisz gdzie daty mianem
mogło przywrzeć warg spotkanie
cielesności kruchość tętni
wciąż czekając niecierpliwie
księżycowej pełni