Skostniałe dłonie studzą kieszenie
Pusta ulica otula się mgłami.
Brzask zamiata resztki nocy nad nami.
Teraz wszystko stało się milczeniem.
Przejrzysta tablica. Kilka liter i wydech.
Twoje imię znika z wilgotnej szyby.
Wieczność na niby.
Dalej nie idę.
Każdy dzień jest ostatni.
Jakie słowo napisałem?
Niewyraźne całe..
Sens wyrwał się z matni.
Serce załopotało i ucichło.
Nie pamiętam dokładnie twarzy.
Sprzedałem resztę marzeń
I straciłem wszystko.
Dzień otrząsa się z nocy.
Ktoś był kiedyś przy mnie,
Jakieś miał chyba imię,
Nie pamiętam nawet głosu.
Silniki, ruch, ludzie, gwar, hałasy.
Nadal siedzę na przystanku i czekam.
Nie wiem na co, ale nie narzekam.
Takie czasy.
Napisałem wiadomość na ulotce z kosza.
"czekałem do końca."
Noc jest jak śmierć wędrująca.
Nie czyta ogłoszeń.
Zabrali mnie następnej nocy.
Oddech odjechał ostatnim autobusem.
Nareszcie łkać nie muszę,
Tylko wciąż pamiętam Twoje oczy.