Wyszli; czy to ludzie są czy skorupy?
Zbłąkana imitacja wolnej woli
wylewa się gdzieś spod groty Norylska
uśmierzona od bólu lękiem Syberii
Nieczuła Bałtyjska mowa noc woła,
najbliższa nam a dziką azją spod gwiazd,
otulona w karimatę, pustką
europejskich oczu mdłych krwawą duszą
Tej samej linii świata, blask Hiszpanii
i najstarszej ostęp mroku Europy,
gdzie z wież minaretu, śmierć śpiewają
Kijowa pustynne Derbentu stropy
Wreszcie jastrzębie oczy głębi wschodu;
ściągają się z wysp na polowanie
dzieci Ratmanowa, łupiąc swą godność
łupem niepoznanej im dotąd muszli [klozetowej]
Tak jest gdy warchoł, niegodny Nerona
Zapragnie swoje schody zdobić z głów
i patrzeć na ogień z oddali
Lejąc wodę swych ust na młyny wschodu