Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'krytyka literacka' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 4 wyniki

  1. Zalecenie odgórne Witku! Ileż ty maili przysłałeś do mnie z prośbą: – Rysiu, rzuć okiem na ten wiersz. I odpisywałem, a było moich opinii sporo, większość pozytywnych. Pamiętam, choćby tę: – Wiersz, na najwyższych diapazonach mojego uznania i radości – znakomity, wzruszający. Puenta bardzo zlakonizowana – dlatego mocna. Wiersz rąbnął nawet mnie, acz przywykłem do poetyckości i wszelkiego rodzaju "liryczenia". To jeden z najlepszych twoich liryków. Gratuluję. Teraz z perspektywy wysokości nad wysokościami, gdzie wszystko ma inne wartości, mówię: – Piszesz dobrze, ale stać cię na lepsze. Wiem, że nie zawsze towarzyszy ci zapał twórczy, dlatego radzę: – Poczytaj trochę dobrej poezji, jak to nie poskutkuje, usiądź w parku pod tą rozłożystą lipą i pomedytuj, jeśli i to nie da efektu, spróbuj czegoś mocniejszego. Trzymaj się – Ryszard. 24-29.10.2023 Wiktor Mazurkiewicz
  2. Choć tekst niniejszy w żadnym wypadku nie rości sobie jakichkolwiek pretensji do miana tekstu ściśle naukowego, jednak według subiektywnej oceny autorki szkicu, gdyby ująć go w muzyczne ramy, wówczas można by zaliczyć go do etiud, ponieważ właśnie ten rodzaj utworu w pełni odzwierciedla kreatywny wizerunek Anny Kamieńskiej. Ponadto warto zaakcentować i ten fakt, że w całej Biblii, której A. Kamieńska przez długie lata była wierną czytelniczką a także tłumaczką, wszelkie w niej zamieszczone imiona czy nazwy własne zawsze zawierają profetyczno charakterologiczne przesłanki. W przypadku analizowanego imienia Anna jest to imię wielce szlachetne, melodyjne i zarazem uniwersalne. To o nim napisał cudowną łacińską fraszkę nasz największy Pan Jan Kochanowski: Lubię to imię, które równe brzmienie, Chocia sposób czytania tak i wspak odmienię (tłum. Julian Ejsmond) natomiast Jan Parandowski w ofiarowanej Annie Iwaszkiewiczowej laurce po swojemu, czyli mistrzowsko opowiedział jego genezę: "Imię Pani urodziło się na Wschodzie w godzinie mitów i czarów, łącząc w swoim brzmieniu początek i kres, jak wąż w pierścień zwinięty, symbol wieczności; odzywało się w zaklęciach magicznych w rośne, księżycowe noce. Nosiła je siostra Dydony, bogini fenicka, która pod stopami heksametrów Eneidy utraciła swą boskość. W przedłacińskiej Italii to imię tajemnicze szło z prądem rzek, póki nie wpłynęło w strumień Czasu: Rok Nieustający, Anna[1] Perenna. Bóstwo bez wizerunków i świątyń oczekiwało swoich wyznawców w odwiecznym gaju nad Tybrem w porze pierwszej zieleni wiosennej. I znów powróciło na Wschód, skąd ścieżkami Galilei dotarło do wielkiej drogi, którą garść rybaków ruszyła na podbój świata. Na kształt gemmy antycznej w średniowiecznym relikwiarzu jej prastare imię wprawiono w aureolę Świętych Pańskich. Dzwoniło ono po łukach dziedzińców klasztornych[2], pod sklepieniami zamków książęcych, wreszcie pachnące kadzidłem, ciężkie od krwi i złota spadło na nasze pola[3] i odżyło na nich w chłodzie letnich wieczorów i poranków - lekkie, dźwięczne, z przekornym przydechem, jak kwiat maku na szorstkiej szypułce. Któregoś dnia zerwano je dla Pani. W dniu św. Anny 1941..."[4] Powracając wszak do ujętego w tytule tematu, w tym miejscu autorka szkicu posłuży się swym wcześniejszym tekstem pt. Magia kobiecości[5], w którym usiłowała sporządzić charakterologiczny portret nieodżałowanej pamięci poetki Anny Kamieńskiej, gdzie Anna Kamieńska: kobieta oraz Anna Kamieńska, czyli poetka to zdaniem autorki szkicu, kwintesencja typowej polskiej kobiecości. Ewentualnie: rodzimej pani- baby, istoty nie mniej niezniszczalnej niż wyrastający spod betonowej wylewki, chwast. W świetle lektury wybranych utworów poetki, A. Kamieńska jest niewiastą łagodną i impulsywną, upartą a jednocześnie ustępliwą, niezrównaną znawczynią ludzkich zachowań i człowieczej fizjognomiki. Łatwowierną, lecz o ścisłym, dociekliwym umyśle, która w strofach wiersza Jak się ubieram na wiosnę opowiada czytelnikowi: Ubieram się w strój , w jakim chodzi się do niewidomych, siadam tak obok starych aktorek umazanych szminką nie jestem nawet osobą, kimś, w kim można się kochać, nawet kimś , do kogo się mówi: koleżanko, pani czy żono (...) Ubieram się w strój zalecony, żeby nie było nadziei na radość, która mogłaby minąć wcześniej, na smutek, który by mnie uczynił szlachetniejszą niż jestem. Nawet broszkę - twoją czułość skryłam pod kołnierzem. Gdy spróbuje się przeanalizować przytoczony fragment, być może niejeden zwróci uwagę na swoisty solidaryzm oraz solidarność poetki z każdą, podobną doń kobietą: zwyczajną, buro szarą poczwarką, która w momencie najbardziej nieoczekiwanym przeistacza się w kobiecego, o jedwabistych, szafirowo rubinowych skrzydłach, motyla bowiem Anna Kamieńska niezmiennie potrafi cieszyć się swym codziennym, miłością wypełnionym, życiem. A kiedy w wiekuistą ciszę odejdzie ten jej najdroższy, wówczas Anna niby nocny ptak nadaremno przywoływać go będzie z płonną nadzieją na to najkrótsze z krótkich, spotkanie. Bywa też, że uczuciowość Anny potrafi ją przemienić we wzorową matkę: Zaśnij w kropli bursztynowej, luli, garsteczko powietrza. (...) Zaśnij w ostrej igle szronu, luli w lodu kolebeczce i w chorą z miłości oblubienicę: Czy warto żyć? Zapytała. Jak to? Przecież ziemia jest gorąca od macierzanki. I jeszcze strumienie biegną z gór. Choć nie jest to takie pewne... Nie na długo zresztą potrwa miłosne zauroczenie Anny, ponieważ przygodne namiętności są jej raczej obce. Kobiecość Anny nie pogubi się też w odnajdywaniu prawdy cudzego serca, bowiem nieodmiennie kieruje się ona mądrością serca własnego. Jej inteligencja potrafi być refleksyjna, konkluzje roztropne, a mijające lata płyną nurtem szeroko rozlanej rzeki nizinnej. Stosunkowo mocnej kondycji fizycznej, cierpi bezobjawowo, odchodząc nagle i niepostrzeżenie: Za twoją dobrą wolą, którąś w domu swoim Zawżdy okazywała, Anno, gościom twoim, Za dobrą myśl i one ućciwe biesiady Godna byś przetrwać była trzystoletnie dziady. Ale nam tych rozkoszy sroga śmierć zaźrzała, A ciebie prawie z naszych rąk nagle porwała. I chodzisz teraz brzegiem niepamiętnej wody, A my nieszczęścia płaczem i swej znacznej szkody. [Jan Kochanowski: Nagrobek Annie] pozostawiwszy po sobie pustkę i zachodem prześwietlone powietrze. [1] Przypuszczalnie Autor powinszowań umyślnie nie przypomniał Solenizantce, że imię jej również da się skojarzyć z innymi podobnymi doń słowami łacińskimi typu: anicula (stara baba, czyli babka) albo: anilis (pogardliwie: babski). [2] Por.: ciemny głos dziewczyny / wznosi się jak cyprys / pod sklepieniem z bursztynu (Janusz St. Pasierb: święta Anna krzyżowców. W: doświadczanie ziemi, Kraków 1989, s. 28). [3] Por.: To imię przybyło z bardzo daleka, / A ma smak naszego chleba i mleka. / Jak malwa jest lub dziewanna: / Anna. (Ludwik Jerzy Kern: Anna. W: Księga imion. Warszawa 1975, s.23). [4] Irena Parandowska: Dzień Jana. Warszawa 1983, s.147 [5] Echo Krakowa nr 74 / 1993, s. 10Edytowane przez abirecka dnia 26.07.2019 09:47
  3. Ciuchen ciuchen! Domen domen! J! Ni kr b g ni m.
  4. Nie jak w Horace'a McCoya: „Czyż nie dobija się koni?”, Lecz czytelników tomami – grzbiet grzbietu centymetry goni? ... [1] Podobno: „Poezja umarła!” – wieszczy pan publicysta, Kanały z piosenkami przeczą, że teza oczywista... [2] Gdyby...? źle, bo choć łatwo dialog na stron sześćset może powstać, [3] „Płytka paplanina [...] zabija intelekt zamiast go wyostrzać [...]”; [4] Gdy w wierszu poeta zwięźle zacząć i skończyć myśl musi, Więc ją czytelnik wnet przejrzy! – w duchu pochwali lub zdusi. [5] [6] [1] Czasami jest to bardzo cenne, np.: gdy bierzemy do ręki grubą encyklopedię, podręcznik, słownik lub spisanie dziejów czegokolwiek, to możemy wstępnie sądzić po tejże grubości, że prawdopodobnie zawierają tą informację, której właśnie szukamy. Kiedy jednak „Faust” Goethego jest 5 razy cieńszy od powieści daleko uboższej w treści, to przynajmniej ja zaczynam podejrzewać niecne zamiary autora. Rzecz jest jednak „zaraźliwa” (w cudzysłowie), jak postawicie cienką książkę między grubymi tomiszczami, to jej na półce w księgarni nie widać, więc: Co ze sprzedażą? Lecz problem da się ominąć, po prostu sami napiszemy tomiszcze, ergo przez naśladownictwo zaraźliwa! [2] Piosenka, (z pewnością w dzisiejszych czasach nie dotyczy to wszystkich piosenek, bo niektóre mają treść tak skąpą lub ordynarną, że się nie kwalifikują; ale w dość wielu przypadkach) jest wierszem do muzyki. [3] Sześćset stron brzmi a i wygląda na półce imponująco, tyle, że wystarczająco często owo sześćset stron składa się w większości z dialogów typu „on powiedział – ona powiedziała”, toczonych dla objętości, bo niczego nie wnoszą nie tylko do biegu akcji, ale nawet nie kwalifikują się jako dygresja z przemyśleniami autora. [4] Clive Staples Lewis „The Screwtape Letters” w przekładzie Stanisława Pietraszko pt. „Listy starego diabła do młodego”, wyd. Media Rodzina, (Nb. 1,4 cm szerokości grzbietu!), List 11, str. 74-75: „Lecz płytka paplanina jest ze wszystkiego najlepsza. Przede wszystkim jest bardzo ekonomiczna. Tylko człowiek inteligentny może ukuć żart na temat cnoty, lub w ogóle na jakikolwiek inny temat, natomiast każdy może nauczyć się paplać o cnocie jako o czymś zabawnym. […] Tysiąc mil dzieli ją od radości; zabija intelekt zamiast go wyostrzać, a między tymi, którzy ja praktykują, nie wywołuje uczuć wzajemnego przywiązania.” [5] Co oznacza, że jest to forma treningu umysłu dostępna osobom nawet bardzo zajętym, gdy lektura 600 stron niekoniecznie. [6] Wreszcie skoro forma wiersza w zupełności może być formą krótką, to może służyć w ćwiczeniu nieletnich i niedoświadczonych o talentach literackich w ich stosowaniu i rozwijaniu. Obok opowiadania, natomiast nie powieści. Nawet gdyby z większości takich literaci nie wyrośli, to od czasu do czasu coś skrobną, przez co unikniemy kpin postaci: „Polacy nie gęsi, iż swój język mają” Lecz prócz Rejów do ku** i chu*** używają... Ilustracja: Stanisław Wyspiański (1869–1907) „Apollo razi grotami pomoru”, 1897.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...