Widząc swój obraz przez zaburzoną percepcję
Klaruje się wgląd przez mgliste spojrzenie
Kierunkując sygnał odbierany w soczewce
Nie mogę rozpoznać dawnego siebie
Wzbudzając wciąż we mnie wrażenia odmienne
Chcę dostrzec to co dla wielu tajemne
Dotrzeć do złoża co ciągle niezmienne
Chowanego u wielu tak codziennie chętnie
Odkrywam na nowo prawdę co uśpiona drzemie
Czekała cierpliwie na przebudzenie
By w chwilę ulecieć w zapomnienie
Skutki brzemienne rodzące zwątpienie
Dają mi jej łączeniem długie złudzenie
Tworzące ułamek całości nie kompletnej
Cień tego co jest najświętsze, żywe i bolesne