Czarnymi ulicami
Czołgają się w błocie
Jęczący, skomlący
Ludzie bez głów.
Własnymi cieniami
Opatuleni,
Wstać nie mogący
Ze swoich snów.
Szarymi kredkami
Pomalowani,
Przed siebie patrzący
W Księżyca nów.
Oliwnymi skrzydłami
Leci ponad nimi
Gołąb niosący
Strzałę bezboleści.
Lecz zamiast w górę
Patrzą na swe stopy
W cieniu Kruka
Wróżby złych wieści.
By się wyzwolić,
Cierpienia zakończyć
Jedynie potrzebne
Uniesienie głowy.
Lecz nie mogą
Tego wykonać,
Bo im przeszkadza
Obcej wielbienie mowy.
Kai, 2016 r.