Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'świt' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o poezja.org
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 6 wyników

  1. Deonix_

    Świ(s)t

    nad ranem między zimą a wiosną wisi słońce pod horyzontem i niebo jeszcze się nie szkli czworokąty i punkty świateł wydzielają strefy komfortu sen gęsty ciepły i ciężki pozwala czuć się bezpiecznym i nagle dźwięk zimny odrywa ścianę tynk pościel bieli jak śniegi ciepłe ciało ze snu wyrwane blednie tężeje śledzi nie-pokój rozwarty na oścież źrenice szerokie i drżące nie mogą znieść widoku światła
  2. Otwieram oczy, widzę jak siada na krawędzi łóżka, ściąga piżamę. W lustrze na drzwiach szafy odbija się to, czego nie widziałbym leżąc za nią. Pochylona, szuka na podłodze biustonosza, który musiała upuścić tam wieczorem. Podniosła, rozprostowała go sobie na kolanach. Zapięła z przodu, przekręciła zręcznie dookoła, aż wskoczył na miejsce. Uniosła się, żeby założyć resztę. — Masz cudowną pupcię — wyszeptałem. — Naprawdę? — odszepnęła, celowo opieszałym ruchem wkładając majtki. — Jeszcze takiej nie widziałem. — Pewnie nie widziałeś wiele. — Owszem. Dopóki nie poznałem ciebie. Jeszcze raz rzucę okiem, żebym mógł o niej myśleć, tęsknić będąc daleko stąd, czekać kiedy znowu ją zobaczę. Życie jest piękne.
  3. Aminanimator

    wschodzące Słońce

    wschodzące Słońce cała szarość poranka umyka w cienie
  4. kwintesencja

    4:00

    Odchodzę o czwartej nad ranem Aleją krokami nietkniętą Gdzieniegdzie godziny utratne W zmarniałych objęciach wciąż więdną Wciąż myśli do boju niezdatne W marazmie poczęły się pławić Nim stłamszą mnie dziennym hałasem Wprost w ciszę wyrywam się z klatki Odchodzę o czwartej nad ranem
  5. tą porą gdy grzyby rosną rozchyl mnie mocno zwilż żelem własnym wniknij w otwór ciasny a kiedy rozprężona się ocknę zobaczysz stojące słońce połóż mi wtedy pokornie na piersiach głowę a ja gałęziami odszukam skrywany pod kołdrą dołek i wsunę doń boży paznokieć
  6. Srebrne księżyca medaliony Muskają me bezsenne wargi. Sił nie mam wyrzec słowa skargi, Ni by przed Słowem bić pokłony. Rozwarte usta lecz bez mowy Smakują wciąż powietrze parne, Które bezczelne i bezkarne Zanosi dźwięki mi do głowy. Jakaż muzyka gra nad ranem! W uszach dzwoneczki cicho dźwięczą, Wraz z kropli rosy fortepianem, Za struny mając nić pajęczą. I w dźwiękach tylu, w tylu głosach Jednego nawet nie ma słowa. Nie jest potrzebna ludzka mowa, By mówić o nabrzmiałych kłosach, By mówić o tęczówkach piwnych, O niezdobytych górskich szczytach, O czystym świecie lat dziecinnych, O prawdzie co jest w sercu skryta. W szarości nocy czekam świtu I już na słowa się nie silę, Smakuję wolno każdą chwilę, Dając się nieść pieśni zachwytu- To do orkiestry tuż za oknem Dołączył wdzięczny wokalista. I głosem jasnym, tonem lotnym, Rozchodzi się melodia czysta. W tym ptasim śpiewie słyszę zdanie, Które jak refren się powtarza. Wciąż szepcze w ludzkich serc ołtarzach: Dzięki za życie! Dzięki, Panie! Że są początki, są i końce- Koncertu nikt już nie usłyszy. Czekam skupiony w świętej ciszy- Nad horyzontem wschodzi słońce.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...