Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mieczysław_Borys

Użytkownicy
  • Postów

    701
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Mieczysław_Borys

  1. Pośród rozległego krajobrazu
    Wypatruję dnia wczorajszego,
    Tęskniąc do tego obrazu,
    Którego znam jako pierwszego.

    Jakoś mi na duszy inaczej,
    Niż to bywało jeszcze wczoraj.
    Powiem prawdę, smutno raczej -
    I jak z tym weź się uporaj?

    Natura piękniejsza, niżby za dziecka,
    A jednak, coś tu nie gra?
    Już wiem, tę zmianę zrobiła ucieczka,
    Która za młodu za obłudnym światem [po]biegła.

    Dzisiaj z tragicznym życia bagażem na karku,
    Już nie dam się tak omamić.
    Zostanę dozgonnie tutaj, na tym barku,
    Aby porę młodzieńczą zapomnieniem stłumić.

    Chcę żyć tutaj, gdzie jest moje macierze,
    Spozierać na te ścieżki, łąki, pola...
    Dom rodzinny, który w ciągłej wierze,
    Przy mnie zawsze, obojętnie jaka ze mną będzie dola.
    https://photos.google.com/photo/AF1QipMzSBoq6oZyJ_zLFgQcBkqn7f6Q7W4l_tTuk_IX

    Tam, gdzie nasze korzenie -
    Tam jest nasz dom.
    Nie zmieni żadne wierzenie,
    Choćby o innym miejscu
    napisałoby się wierszy tom.

  2. Żar z nieba się leje,
    A że dzisiaj są takie dzieje,
    To ludzie jak "flamingi" nad wodę lecą
    Wystawiając dupy i cycki.
    Leżą na piasku lub trawie na brzuchu, plecach,
    Słońce zmienia karnację skóry.
    A że słońce to nie życie, tylko rak,
    Nie myślą o tym i tak.
    Upał jak seks nie powstrzyma popędu
    Do wody do wody.

    Sierpień 2015

  3. Imienin, to już od dawna dawien nie obchodzą,
    raz że zapomniałem, co to balowanie,
    a po drugie, że na imieninach pije się alkohol.

    Dobrze mi tak jest z tym -
    na jutro głowa lekka i zdrowa.
    Na dzisiaj upijam się wierszem Twym i swym -
    i tak co dnia następnego od nowa.

    Lepiej pisać wiersze, niż wpaść w alkoholizm -
    i dusza ma radość, i kac nie męczy,
    i rozum przytomny.

  4. Ja w swoich wierszach dużo piszę o Bogu i przywołuję Boga... A zatem nie napisze,
    że nie ma Boga. Uważam, że Bóg jest tylko nie wtrąca się w ludzkie sprawy.
    Ale Ciebie rozumiem i przytoczę piosenkę Ryska Rydla:
    https://www.youtube.com/watch?v=1Ugzemr-GmI

    Pozdrawiam

  5. Na górze "Pawły".

    Na dole "Gawły".

    Na górze tupią!...

    Na dole klepią!...

    Mija dzień, miesiąc, rok.

    Oni choć z przerwami, co krok:
    jeden, dziesięć, sto, tysiąc.

    Mogę tylko przysiąc,
    że to prawda absolutna,
    że to sprawa smutna,
    że to stres!

    A im "jazz".
    Im zabawa w chowanego...

    Co im z tego,
    że nam pokuta.

    Im tylko, by z buta -
    po "niebie" nad głową -
    uganiać się jak za namową.

    I tak dzień, miesiąc, rok.

    Nam dzień, miesiąc, rok szok!

    Z rana jednej bieganka,
    po południu i wieczorem we dwie chowanka...

    We trzy, cztery, pięć,
    gdy przyjdzie przywitanka*.

    Jak pojąć, że to możliwe u dziewczynek?

    Przedtem myślałem, że gorszy jest synek,
    niż jedna, druga, trzecia, czwarta, pięć córek.
    Do tego towarzystwa jeszcze owczy burek.

    I tak rok, dwa, trzy, cztery.

    A na nas w myślach wypinają cztery litery?!

    Kiedy to się skończy?

    Czy jak u obu rodziców rozum się złączy?

    Czy jak córki porosną i przestaną
    po "niebie" biegać - wtedy może pójdą pod sosnę?

    O zgrozę, jeszcze do tego na zmianę
    z dołu "Antki"* na kowadle klepią!...
    Poszerzając już i tak boleści ranę...

    I czy w pokoju, kuchni usiadłem,
    dują młotkiem w stół, w kowadło!
    Aż na duszy z niepokoju zbladło.
    Jakby za mało tego było, szlifują, piłują,
    gwintują i znów młotkiem w stół, kowadło dują!...

    I tak przyszło się żyć pomiędzy młotem,
    a kowadłem, toć nie do pozazdroszczenia!

    A Urzędy na to wypinają dupę z doniesienia.

    Objaśnienie: przywitanka* - autor wiersza miał na myśli,
    jak do tych dziewczynek "nad niebem" przyjdą sąsiadki dziewczynki.
    "Antki"* - robotnicy S.M.

  6. Dziękuję Marlett za czytanie i doradczy wpis. Tak to prawda, że nie staram się pisać skrótami myślowymi i metaforą,
    a nad zasadnie rozpisuję się. Jakoś taki już jestem i gdy już stosuję skróty myślowe i metafory, to pokrótce zapominam
    i znów szeroko rozpisuję się. To nie jest wytłumaczenie się, ale piszę z przypadku, a nie z wybory i choć wiele podkształciłem się
    w tym zakresie, to jednak mimo to brakuje mi ciągle tego o czym Pani przytacza we wpisach pod wierszami.
    Ale przecież człowiek uczy się przez całe życie - w tym moja pociecha na przyszłość. No chyba, że jej nie będę miał,
    to już trudno. Słońcem podlaskim pozdrawiam i telepatycznie mocno uściskam. Mietko


  7. Kiedy przylegnie siostra do siostry
    I przywlecze swoje potomstwo,
    Wtedy wchodzą, jak czołg do domu
    Z hukiem tupotu, jak na balu country,
    Co by takich oddźwięków nie życzyć nikomu.
    Pies ich obskakuje i gna po pokoju,
    A potomstwa 2x2 ledwo się rozbiorą,
    Już szykują swoje hordy do boju.
    Aż i tym, którym przykro wtem niejednym się zwierzyć,
    Jak "nad niebem" jest niespokojnie,
    Bowiem wola potomstwa jest samowolą.
    My dwie siostry gadką zajęte upojnie,
    Potomstwa niechaj robią to co wolą:
    Biegi, chowanki, rolki, skakanki, gumy
    I co w głowie do sumy.
    A wy "pod niebem" znoście tam, frajerzy,
    Nasze sielanki, że potomstwa biegają.
    My dwie siostry mową sobie zajęte...
    Że co, jak u nas słychać,
    Że jak to, u tamtych też słychać?
    Potomki mają same się wychowywać,
    Bo my dwie siostry nie z tych,
    Które potomstwem, jak inne matki się zajmujemy
    I nie dom z "nad nieba" uczynimy,
    A boisko, gdzie się mieszka.
    Nam to zwisa, choć nie wisi,
    Co "pod niebem" powiedzą,
    Że tutaj nie ludzie, a świnie mieszkają,
    Którzy innym są uciążliwą krzywdą?!
    To nic, że do tego dochodzi dnia każdego,
    O każdej porze i w chwili tej!
    Nam to nie przeszkadza i nie zwisa.

  8. Witajcie! Moje miasteczko,
    które jest ukryte w środku puszczy
    zaprasza Was z wycieczką
    do tej tak pięknej zielonej gąszczy.

    Każdemu coś się znajdzie
    bez względu na wiek.
    Nikt niezadowolony nie odjedzie,
    uradowany zostanie każdy człek.

    Są tutaj ludzie o dobrym sercu
    gościnni przybyszom spoza Podlasia.
    Ugoszczą Was jak w przyjaznym kobiercu
    tak jak tylko podlaskim zwyczajem da się.

    Mamy też tutaj oczko wodne
    otoczone puszczy bujną zielenią.
    Dni gorące robią się nawet chłodne,
    ptaszęta w ciągłym śpiewaniu nie lenią się.

    Zastosuj zasadę: Cudzego nie chwal, a poznaj swoje!
    Toć piękne jest nasze Podlasie jak brylantu owal,
    co przekonasz się jak zadziwi oczy Twoje.

    Zatem turysto przybywaj do nas,
    nie myśl o Egipcie, gdzie już dawno wymarł las,
    a i faraonowie leżą od wieków w krypcie.
    https://photos.google.com/photo/AF1QipMiqj2TcFYAsYpetFwINcz07-asILPMHFQ4tBU-

    https://photos.google.com/photo/AF1QipMK34mZ959v9su669KdSPJOdpW3fipt4uLoiH6R

    https://photos.google.com/photo/AF1QipO5LBKjwsrNl-3RteA0Fy35N9T9ZEKTCQ7Vx6df

    https://photos.google.com/photo/AF1QipOvqq0r3TaxEfZuP2PcVc9vqBMEhWoiabxuSSf5

    https://photos.google.com/photo/AF1QipNKD7oOQL7PZpCYXX3nCbYJIiS5AKtrlzurOGXs

    https://photos.google.com/photo/AF1QipM8oH7rKLTPGj1E8fjP51nCtXuknK74w6QxsxB-

    https://photos.google.com/photo/AF1QipNO63femQ5aehZjZuZ2xSyBuBm9k1ALmUMEADMN

    https://photos.google.com/photo/AF1QipM5_H7BbzUmvzA3EFEz-vML97Mr4A8wNADPB3ui

    https://photos.google.com/photo/AF1QipNCuMi1TRrAL3r_HZAmHYS5OtD2VKWHpL75SXPh

    https://photos.google.com/photo/AF1QipNS6m-PO68TSje7m1Y9YtD5MEknf9eGE7FlRWoR

    https://www.youtube.com/watch?v=RU1rbsLB8co

    https://www.youtube.com/watch?v=dinNu2H72MA&list=PLJ9ALM2bfitw_0BfjaaZw7GFsRy9kS9bH

    https://www.youtube.com/watch?v=qCTmn2sPOio

    Czarna Białostocka w otulinie Puszczy Knyszyńskiej - Podlasie

  9. Czy to wiosna, lato, jesień,
    puszcza urzeka swoim spokojem
    i harmonią Natury Przyrody.

    Jest tutaj tyle wesołego ptactwa:
    wróble, sikorki, dzięcioły, sójki, kaczki
    i jerzyki furgają po niebie,
    czego nie mogłem zobaczyć na Śląsku.

    Żyć tutaj tylko romantycznym poetom
    i wzbogacać wrażliwe usposobienie do żywego świata,
    bo puszcza zielona, w niej śpiewający ptak jeden i drugi.

    To nie miasto z betonu i stali,
    w którym ze świtem tramwaje wyją,
    biegnąc po szynach na złączach stukając kołami.

    A tutaj raj na ziemi,
    bo nie słychać tego ludzkiego
    żywiołu nawet ze snami.

    Dobrze jest tutaj.
    https://photos.google.com/photo/AF1QipN79bFCdeF8A2h3wyybJX7j7iGyYrTqSBCR3DOQ

  10. @Marlett - Dzień dobry Pani Marlett. Z ukłonem całuję Pani dłonie. Dziękuję za czytanie i wpis.
    Z tego, co ja zauważyłem, zajmując się wierszowaniem, że inteligentni ludzie nie piszą o sobie,
    skrzętnie to ukrywając przede innymi ludźmi. A raczej bardziej są otwarci na siebie ludzie prości.
    Do nich należę i ja. A zatem dużo piszę o sobie.
    Chce Pani żebym pisał nie o sobie tylko o innych ludziach, o wesołych sąsiadach
    lub wrednej sąsiadce, [ a miałem taką ] o listonoszu, o Pani sklepowej, o weselu na wsi,
    o straży pożarnej. Dobrze. Na początek polecam Pani:


    "WESELE", Ty i ja

    Dzień kwietniowy z porankiem Świąt Wielkanocnych,
    Idziesz przez łąki, łuskając złocistymi bucikami źdźbła trawy,
    Słabo jeszcze kiełkującej, lecz dość na tyle, by po nocnej wilgoci
    Strącać z kiełek krople porankowej chłodnej rosy.
    Ujrzawszy Cię jeszcze z oddali -
    Nagle we mnie uczuć wszystkich zagrały organy.
    A gdy spostrzegłem blaski słonecznych promieni
    Na sukni brązowozłocistej, od razu pomyślałem,
    Że już nic we mnie się nie odmieni,
    Będę Cię kochał, aż do staro złotej późnej życia jesieni...
    I zanim doszłaś do mnie, już umysłu moje sensory
    Na wskroś miło z uczuciem z Tobą się przywitały,
    Jak nigdy do żadnej panny do tej pory.
    Z wysmukłą sylwetką coraz rychlej się zbliżałaś,
    Długimi nogami mieniąc suknię falami
    W blasku promieni słońca wiosennego.
    W tej chwili, jak nigdy za żadną panną oniemiałem z piękna Twojego.
    A gdy wstąpiłaś na miedzę, nieośmielony ruszyłem ku Tobie,
    Przeszyty wzruszeniem i dreszczem namiętności,
    Jak nigdy dotąd w sobie, bo przecież mam wziąć Cię
    W ramiona zbliżonej naszej miłości.
    Na przywitanie buziaka mi dałaś
    I w tym podzieliłaś się ze mną wzruszeniami,
    Tak jak założyłaś, tak jak chciałaś i tak jak czułaś.
    Poczułem się wzruszony, jak nigdy dotąd,
    Skoro ujrzeć takiej Panny nie mogąc dotąd.
    Za ręce jak dzieci my się pobrali
    I do stołu weselnego z miłosnym uśmiechem udali.
    Weselną przekąskę spożywać goście
    I my nie inaczej do stołu przysiedli,
    Bo to przecież podlaski zwyczaj jest taki:
    Zanim nowożeńcy przed Bogiem do ołtarza
    Po zaślubiny na wieczną miłość przysięgę złożyć mieli,
    Tymczasem weselni goście jadło i samogon spożywają,
    Śpiewając podlaskie weselne przyśpiewki parze młodej...
    Do tego orkiestra weselne kawałki przygrywa...
    Każdemu z osobna w duszy melodia jest żywa...
    Wiejskie kobiety białoruskie piosenki wyśpiewują...
    Pannie młodej świetlaną przyszłość malują...
    U Panny młodej ze wzruszeń łez co niemiara,
    Bo już czas ruszać do Bożego Domu po zaślubiny!
    A zatem Panny młodej rodzic: ojciec, matka,
    Klęknąć młodym przed obrazem Matki Boskiej kazali!
    - Dzieci, my tutaj przed wami, ojciec i matka,
    Błogosławimy was oboje, żeby w życiu
    Na waszej nowej drodze dobrze się żyło i powodziło...
    Po czym krzyż przybliżył, pocałować młodym jest miło.

    W dniu zaślubin młody po Pannę młodą nie musiał przybyć,
    Przybył z dalekiego świata wraz z Panną młodą i najbliższymi
    Z jego rodziny, już dni parę temu.

    W podwórzu koniom i powozom wiara,
    Taka jak na Podlasiu jest tradycja stara.
    Konie aż się rwą w zaprzęgu,
    Już chcą pędzić w drogę na potęgę.
    Nowożeńcy w drogę do weselnego powozu zasiadają,
    A rodzic jeden i drugi na drogę błogosławiąc
    Krucyfiksem ku młodej parze przywiedli!
    Siedzenia w podlaskie kapy, kilimki ubrane.
    Konie sokólskie masywne, jak tury z podwórka z kopyt rwą silnie,
    W kolorowe wstążki, serpentyny, dzwonki ubrane,
    Łbami niecierpliwie w prawo i lewo wodzą i potrząsają...
    I ja z Tobą w jednym z wozów, tymczasem trzymam Cię pilnie.
    Powozy weselne z podwórza w drogę do kościoła odprawione,
    Przez wieś weselny korowód pędzi do dziesięciu furmanek,
    W ten jeszcze wielkanocny przedpołudniowy poranek.
    Opuszczając wieś, smuga kurzu przetacza się przez gościniec.
    A gdy weselny korowód wjechał w wieś Achrymowce
    I gdy po ulicznym bruku spod kopyt końskich,
    Jak u szermierzy w walce ze zgrzytem szabel,
    Dźwięk po wsi echem się rozszedł!
    Kto weselny korowód usłyszał i zobaczył,
    Każdy kto żyw i na nogach móc chodzić, czy to z podwórza,
    Czy z domostw w pośpiechu z zainteresowaniem i wiejskiego
    Od stuleci przez pokolenia nabytego obyczaju,
    Podąża do przyulicznego płotu lub i na ławkę siada,
    Kto pod domem ma zrobioną, z ciekawością patrzy
    Na urok wesela do kościoła podążający, jakobyś na cud jakiś,
    Co by można było oczyma bez końca spozierać...
    A kiedy z gościńca w wieś kościelną wjechano,
    Która dźwięczną nosi nazwę: Zalesie,
    Spod końskich podkuł zgrzyt żelaza z kamieniem,
    Niczym z krzesiwa iskry na bruk się posypały...
    Po czym z kamiennej drogi konie skręcić już trzeba
    I w mury kościelne wszystkimi weselnymi powozami wjechać.
    Nowożeńcom w obowiązku już nadszedł czas
    Spowiedzią rozliczyć się z sumieniem przed wstąpieniem
    Z czystą duszą w związek małżeński na wieki.
    Wziąć pod rękę Pan młody Pannę młodą
    I prowadzić do ołtarza po błogosławieństwo Boże,
    Złote pierścienie on jej, ona jemy na palec założyć
    Na czas ziemskiego życia - na dole i nie dole.
    A ksiądz w obecności świadków zebranych
    I Boga związek małżeński potwierdzić!
    W koście wzdłuż przejścia weselną młodzieżą wszyscy stoimy,
    Z białych głów Panien, kolorowych swetrów
    I sukien wonne zapachy raz po raz
    Wdychać my kawalerzy chcemy i lubimy...
    Jedwabem, bawełną, stylonem błyszcząc i złocąc Panny się mienią,
    Jak w kolorach gotyckich witraże kościelnych okien.
    Ach, jak pięknie być młodym: w oczach jezior odcienie,
    W sercu natchnienie i wzruszenie, w duszy westchnień co niemiara.
    Romantyka...
    Ślub przed gośćmi weselnymi, księdzem i Bogiem został zawarty
    I w nowożeństwie młoda para od ołtarza
    W nową drogę życia zaczyna podążać...
    Pod Domem Bożym, nowożeńcom życzenia składamy,
    Niektórzy i kwiatami obdarowują.
    Na foto z błyskiem lamp dla potomności też ujmują.
    A Ci, którzy powozami zarządzają, krzyknęli:
    "Na powozy zasiadać!"
    Ruch gości weselnych i głos między wozami rozbiega...
    Weselne konie na uprzęży w kolorowych serpentynach,
    Papierowych wstążkach i z dzwonkami przy uzdach potrząsają łbami,
    Tupią w miejscu kopytami, są gotowe już do drogi
    Zawieść wszystkich gości w weselne progi.
    Popędzają, popędzają woźnice, popędzają konie,
    Konie biegną jak oszalałe, a drogi sześć wiorst.
    W powozach pisk łożysk i skrzyp w drabiniastych siedzeniach.
    Muzykant rżnie "kazaczok"* - lgnie melodia w weselnym tonie...
    Pannie młodej na wietrze welon, jak serpentyna faluje
    I na pole i na łąkę zapach perfum niesie wiatr,
    A wraz z łąką wymieszały się zapachy woni,
    Aż z tego pyrchają wszystkie konie.
    Od śpiewu i muzyki bocian w popłochu do lotu się zerwał.
    Przy drodze nawet i ssaki, pędraki, ślimaki z powitaniem wypełzły.
    Jest tego wszystkiego co niemiara: Ty i ja, wesele - ślub i konie,
    Śpiew, muzyka, przyroda i niezapomnienie.
    A jeszcze ku temu zmogła się miłość moja -
    I jak ogień tak z czystego serca do Ciebie płonie...
    Gościńcem już podróż się kończy,
    Spod końskich kopyt żwirem obrzucać powozy dobiegło.
    I w tym z gościńca do wsi na kamienną drogę powóz za powozem,
    Jak z pędem wiru, woźnice pędzą konie.
    Wieś cała w ruchu i w żywiole weselem poczęta!
    Widać już, że we wsi na środku ulicy,
    Mężczyźni po służąc stołem kuchennym, jako bramą weselną,
    Jak twierdzy przejazdu rozpoczynają grodzić!
    Dzieci na wskroś przy bramie drogę zaległy,
    Oczekując obrzuceniem z korowodu weselnego cukierkami.
    Konie pędzące z całym weselnym ekwipunkiem,
    Bramiarze* bez trudu zatrzymać zdołali!
    Tymczasem ze wszystkich powozów gradem cukierek,
    Jak z nieba manną goście weselni po dzieciach obrzucili.
    Dzieci w biegu łapiąc cukierki i zbierając je się rozbiegły,
    W głośnym gwarze i chaotycznych ruchach zbierają.
    Konie zatrzymaniem spłoszone, niecierpliwie łbami kręcą
    I kiwają, aż do oswojenia powoźnicy przywrócili.
    Od bramy weselnej kilka mężczyzn do powozu weselnego
    Ku młodym z wiązanką kwiatów podeszli wręczając im,
    Po tym do stołu przy bramie młodych zaprosili.
    Pan młody z Panną młodą, jak w obyczaju podlaskim bywa,
    Z radością i uśmiechem chętnie podeszli.
    Najzuchwalszy bramiarz na nową drogę życia życzenia złożył,
    Chlebem i solą i po kielichu wódką poczęstował.
    W zamian Pan młody i swat wódki skrzynką bramiarzy obdarowali.
    Po czym jeden z bramiarzy krzyknął:
    "Pić przez sobotę i niedzielę wystarczy".
    Następnie stół bramy weselnej z drogi odwlekli,
    Rękoma, jechać dalej weselu znak dali!
    W tym czasie młodzi do powozu weselnego zasiąść zdążyli.
    Na koniach uprząż, jak w gitarze struny napięte,
    W drogę rwą się konie, rwą się w kopytach
    I z pianą w pysku jest w nich wielka siła!
    Szarpią konie, szarpią powozami,
    Aż powozy w drzewie drabiniastym trzeszczą!
    Woźnice popędzają konie, popędzają przez wieś weselną
    I z tym samym zgrzytem podkuł po kamieniach
    Rozsypują iskry, jak przedtem we wsi kościelnej.
    Na ulicy kury gdacząc, kaczki kwaczą, gęsi gęgają,
    Indyki gulgoczą i jak z podmuchem huraganu z ulicy zmiatają.
    Już woźnice biorą konie skrętem w podwórze weselne,
    A w tym czasie Pan myśliwy od zajęcy, dzików, kaczek,
    Jak ze strzelby nie wypali! Wystrzał huknął!
    Po wsi i krzakach echo, jak grzmot się rozbiegło!
    [ Aż gołębie strachem z dachu w niebo kolorową falą zbić się wzmogły ]
    Oznajmiając, że już gotów być rodzicom w progu domu
    Chlebem i solą i kielichem wódki dzieci powitać!
    Po czym w przywitaniu życzeń co niemiara:
    http://www.youtube.com/watch?v=JQkhJSFgpjs
    - Dużo zdrowia, pół tuzina dzieci, chleba
    I pieniędzy niech wam w worek, jak najwięcej wleci...
    Bądźcie szczęśliwe na nowej drodze życia nasze dzieci.
    Ze wzruszeniem para młoda po kąsku chleba ułamała
    I go w soli pomaczała, a na pokrzepienie,
    Aż do dna po kielichu wódki w gardło wlała.
    [ I już umknęło czy na szczęście, czy kielichy szkłem,
    jak grochem ze schodów stopniem się posypały? ]
    Po czym młody młodą pod kolana i ramiona z animuszem złapał
    [ A ciężarna była i choć w niczym nie ujmując,
    bo to dzisiaj przecież i w zwyczaju takim. ]
    I niesie Ją, aż do stołu z radości mając sił w nadmiarze,
    I przysiedli z Bogiem i w katolickiej wierze.
    Jadła, picia jest bez liku - piją, jedzą,
    Jak bywało i jest weselem na Podlasiu.
    A do tego jeszcze muzykanci melodie weselne przygrywają...
    Goście, jak za króla Sasa, pasy popuszczają - ulgą miejsca brzuchom robią,
    W tym Ty i ja prze szczęśliwa para udział bierzemy.
    ...Kiedyś może synom, córkom, wnukom
    Z laska w ręku z wielką dozą opowiemy?
    - Rozmiłował ja się w Tobie!
    Zapach chleba z pieca wiejskiego, mięsa z pończoch,
    Kiełbas z kijów, bigosu z kapusty z ogródka,
    Piwa z konewki, samogonu ze schowek,
    Jak gorycz z ognia po łyknięciu w gardle duszę pali!
    Niczym wszystko to, jak do Ciebie czuję ja:
    Miłość, wzruszenie, podnietę, wzdychnięcie...
    Po czym westchnień co niemiara...
    Pod stołem, wiążę z Tobą nogi "bluszczem"
    W ukryciu przed uśmiechem innych.
    Uczuć gorąc dreszczem biegną,
    Na nic myśli, na nic mowa,
    Jak już w sercu stworzył się miłosny ogień,
    To na zawsze w duszy żarem płonie...
    Zatem biorę w uścisk delikatne Twoje dłonie,
    Aż z uczucia i podniety drgnął mi puls w przeponie!
    Gdybym dziś już wiedział, że będziesz moją życia Panią,
    Niósłbym przedwiośnia kwiaty Tobie,
    Jak żaden mąż, który nie przyniósł jeszcze żadnej żonie!
    Sporo już czasu przy stołach upłynęło,
    Zatem brzuchy pełne, w głowach mętlik;
    Jeden nuci, druga śpiewa, dom cały huczy, dudni od wesela!
    Czasem gdzieś tam po kątach, panna chłopcu,
    Chłopiec pannie do ucha zapewne czułe słówka szepce,
    Skoro miłośnie tulą się ku sobie?
    A tu znowu bliżej, mową chłop chłopu nie przepuści,
    Wtem powiadając: "Zboża jare już posiałem."
    Drugi jemu odpowiada: "A ja Zosię zasiałem."
    Śmiechu jest co niemiara - jeden parsknął, drugi kichnął
    I po kątach śmiech w młodzieży się rozbiegł,
    Bo to i w głowie wódka i bimber zrobił mętlik!
    Stare dziadki pojedzone, fajki już zaczęli kurzyć,
    Zatem znak już jest taki, wszyscy wszystkiego mają dosyć:
    Jadła, picia, mowy, żartów, śmiechów
    I brak tylko tańców do weselnych pośpiechów.
    A tymczasem pan młody, jak od stołu się nie zerwie,
    Krzyknął! - Do weselnych tu zebranych mówię:
    Czas potańczyć, ludzie, ruszajmy w dom zabawy!
    Oto biorę Pannę młodą - już jest moją żoną.
    Wy! Do młodzieży mówię, chłopiec pannę,
    Panna chłopca, niech do tańca nogi gonią,
    Bo tam już jest tyle na zabawie ludu.
    Z całej okolicy młodzież przyszła.
    Tu weselna, tam obca, to nie ważne,
    W tańcu się wymiesza i dziewczyna każda
    Będzie mieć do tańca chłopca "Miecia".

    Na zabawie w tańcu: muzyka tak wolno płynie romantycznie,
    Że w tanecznej przytulance, swoje krótkie włosy
    Wkładam w długie Twoje włosy.
    Czuję zapach mięty, jakoby z łąki
    Mleczowym pyłkiem były osypane.
    Tak są wonne Twoje włosy i Ty sama,
    Że aż w przetokach nosa z zapachu oniemiałem.
    I choć muzyka głośno gra,
    Tylko szelest w uszach i podnietę w sercu czuję.
    Oddech raz po raz piersią Twoją
    Na pierś moją kładziesz - czuję,
    Jakby z Twoich włosów w len spocząć do snu miałem.
    I choć z natury uwielbiałem panny o włosach blond,
    Toć teraz w Twoich szatyn włosach
    I w Tobie na zabój się miłuję...
    Ucho moje do ucha Twego przytulać pozwalasz;
    Słychać łykań śliny, i w szepcie cichym:
    - Jesteś mój jedyny miły!
    Ach, jak pięknie jest,
    Tobie miło, dla mnie miło:
    Pierś do piersi styka,
    Serce do serca tyka...
    Noga w nogę jest włożona,
    Brzuch do brzucha przytulony -
    Moda taka tańczyć jest.
    Ach, jak miło. Ach, jak miło...
    Tańczyć dalej, dalej tańczyć trzeba w tę melodię:
    Carlos Santana - "Samba Pa Ti"
    http://www.youtube.com/watch?v=j5AUm_xaE9A

    Rod Stewart - "Sailing"
    http://www.youtube.com/watch?v=34jZePnMQNQ

    Joe Dassin - "Et Si Tu N'Existait Pas"
    http://www.youtube.com/watch?v=eZf3d_bj7MI

    JOE DASSIN - "A TOI"
    https://www.youtube.com/watch?v=RHxTxLINLUw

    I SANTO CALIFORNIA TORNERO
    http://www.youtube.com/watch?v=oNajJDtgZXU

    Drupi - "Piccola e fragile"
    http://www.youtube.com/watch?v=OOnyg5oLwic

    Umberto Tozzi - "Tu"
    https://www.youtube.com/watch?v=VIiwTipJXkw

    Oraz najmilszą piosenkę mojemu uchu szlagier Omegi,
    Herbie - "Dziewczyna o perłowych włosach" [ po polsku ]
    http://www.youtube.com/watch?v=oXP215kjpEw

    Co za miło. Ach, jak miło...
    Nogi tańczą, jak po gąbce -
    Ruchy pełzną niczym wolną falą,
    Dalej i dalej prawie wszyscy w tańcu
    Ze zboża falą, z ruchem lasu
    Tańczmy dalej, dalej tańczyć...
    Ach, jak miło. Ach, jak miło
    W przytulance z Tobą jest...
    A że nie całkiem tańcem człowiek żyje,
    Trzeba wyjść na podwórze, zwietrzyć ciało, puścić dymka.
    Widzę, tutaj para w ślinę daje!
    A tam jeszcze dalej wódka w porywczość młodzieniaszków zmogła;
    Tak po pysku sobie za coś mocno biją,
    Że aż psy z łańcuchów szarpią, ujadają!
    Noc kwietniowa, ziąb marcowy, dreszczem ciało już przeszyte.
    - Miła moja! Na rozgrzewkę pocałuję Cię i kwita!
    Tyś nie chłopiec, wstydzić się nie masz czego.
    W całkowitą obojętność wpadłaś!
    Myślę sobie, że w cichym i wstydliwym szepcie powiedziałaś:
    - Całuj Mietku, Mietku całuj, Całuj Mietku!
    Rozgrzej dreszcze, zbudź odwagę,
    Nadaj sercu dużą tego wagę.
    Pomyślałem i tak zrobię:
    Już całuję usta Twoje - czuję miętę,
    Niczym z setki odmian różnych kwiatów...
    I tak myślę: tyś jedyna miła moja!
    Lico do lico już przykładam - pluszem, aksamitem są ujęte,
    Sercu memu w tej podniecie nie jest pojęte,
    Że aż tak uczucie moje Tobą jest objęte -
    Całą duszą miłość we mnie jest namiętna.
    Drgawki mam z podniety.
    I choć już wypiłem ze dwie sety,
    To i tak jak na trzeźwo mnie porusza.
    W Tobie jest nie inaczej,
    Widzę to jak całuję Cię, raczej.
    - Chodźmy na zabawę - tańczmy,
    Jak inne chłopcy i dziewczęta!

    Na zabawie cała sala tańczy z nami:
    Starzy, młodzi, swoi, obcy, wszyscy w tańcu wymieszani.
    Jedni tańczą w rytm orkiestry:
    Tupią, skaczą, krzyczą, gwiżdżą...
    Drudzy, którym nie rytm tańca jest im ważny,
    W przytulance skupić się zmogli - lepsze im dotyk ciała,
    Bo już wkrótce skończy się zabawa!
    Swat weselny ogłoszenie zacząć począł i rzekł:
    - Drodzy Goście, późna pora!
    Czas już zabawę kończyć, zapraszam na wieczerzę,
    Po niej dary młodym zebrać trzeba będzie do wora!
    A tu po tym, jakiś dryblas z weselem niezwiązany,
    Ogłoszenia nie chce przyjąć do wiadomości!
    Wszczął bójkę!
    Kobiety krzyczą: - Oj, mój Boże, rany!
    Łoskot bójki wzdłuż i wszerz rozbiegł się sali!
    Światło zgasił ktoś!
    A w tym nawet swój swojego wali!
    Gdy już światło zapalił ktoś, widno stało się.
    Matka Panny młodej wrzasku narobiła!
    A to, że bojowe z niej babsko jest,
    Winnych po kątach porozstawiała i im pyski poobijała!
    O tak: ręką prawą, lewą ciach, ciach, ciach,
    Aż po sali poszło takie, jakby: trach, trach, trach.
    Przez czas krótki ciszą sala zamarła,
    Po czym ostatnie tańce zabawy zostały zapowiedziane!
    Na moją prośbę i zamówienie raz jeszcze utwór melodii
    Carlosa Santany - "Samba Pa'Ti", Roda Stewarta - "Sailing",
    Joe Dessina - "N'existais pas" i "A tio",
    I Santo California - "Tornero", Drupi - "Piccola e fragile"
    I dynamiczny Umberto Tozzi - "Tu".
    Oraz na koniec ulubiona i najmilsza moja Omega -
    "The Girl With The Pearl's Hair".
    Po tej tak pięknej i czułej muzyce do bójki zapał
    Już został na dobre wygaszony i nawet zapomniany.
    Tym taniec i zabawa dobiegła końca.

    Bawiący się rozeszli w obie strony;
    Obcy do wsi sąsiednich, skąd przyszli.
    Weselni do domu weselnego powrócili
    I do stołów zastawionych ostatnim jadłem zasiedli:
    Jedni jedzą, drudzy piją, są i tacy, co już i fajczą.
    Jeszcze inni w rozmowie się rozwodzą:
    Słowo w słowo mowa poszła...
    A że brzuchy najedzone, głowy upojone,
    To i do całego weselnego ludu mowa doszła,
    Jak świadek od Pana młodego rzekł do weselnych:
    - Drodzy Goście! Już wesele kończyć pora!
    Z nocy dzień na dobre już się zrobił
    I w oborach zwierzęta do obrządku głodem stoją!
    Oto biorę ten weselny talerz złoty i poproszę,
    Kto móc groszem na pieluchy młodym obdarować?
    Ten w nagrodę od orkiestry, jaki zechce kawałek sobie może życzyć.
    A że u mnie czas nie jest nagły,
    To opiszę, kto co do nucenia wybrał:
    Jedni melodie biorą, jak w modzie leci -
    Staropolskie i Podlaskie weselne przyśpiewki
    I za to, co w ich guście jest, przyzwoity pieniążek kładą.
    Drudzy bardziej wymagający i trudniejsze kawałki zamawiają,
    Nie do końca wszystkim znane między innymi jak:
    Janusza Laskowskiego - "Żółty jesienny liść",
    Czerwonych Gitar - "Płoną góry, płoną lasy, Kwiaty we włosach",
    "Biały miś" popularny i przez wszystkich śpiewany.
    Tym niemniej o mojej miłej i o sobie pamiętać muszę,
    Jak już do wyboru ku nam doszło.
    Położyłem pewną sumę na talerzyk złoty, godnie
    I zażyczyłem melodię nie każdemu,
    A mnie i mojej ukochanej znaną:
    Jacka Lecha - "Dwadzieścia lat, a może mniej".
    Orkiestra instrumenty i siebie do zagrania przygotowała -
    Muzyka poszła w eter, wzruszająco tak, aż dreszcze przeszyły mnie -
    I ciągle wzruszająco na wskroś przemierzają mnie...:

    "
    DWADZIEŚCIA LAT A MOŻE MNIEJ

    Dwadzieścia lat, a może mniej
    Nie miałem prawie nic,
    A chciałem Jej darować świat
    I czarno białe dni rozłożyć
    Na paletę barw.

    Mówiłem, jeśli chcesz
    Zabiorę Cię daleko stąd.
    Ze sobą tylko być.
    Gorące serca dwoje rąk.

    Dwadzieścia lat, a może mniej
    Wirował w oczach słońca pył.
    Dwadzieścia lat, a może mniej
    Świat brałem taki, jaki był.

    Dwadzieścia lat uczyłem się dopiero żyć.
    Dwadzieścia lat, a może mniej
    Nie miałem prawie nić.
    Nie miałem prawie nić,
    A chciałem Jej darować świat.
    Rozmienić każdą myśl
    Na cienie nocy światła dnia.
    Ściemniała listów biel.
    Ktoś inny zabrał Ją gdzieś stąd.
    To było dawno, wiem
    I wiem już nawet gdzie tkwi błąd.

    Dwadzieścia lat, a może mniej
    Wirował w oczach słońca pył.
    Dwadzieścia lat, a może mniej
    Świat brałem taki, jaki był.

    Dwadzieścia lat, a może mniej,
    Uczyłem się dopiero żyć.
    Dwadzieścia lat, a może mniej
    Nie miałem prawie nic.
    Dwadzieścia lat, a może mniej
    Uczyłem się dopiero żyć.
    Dwadzieścia lat, a może mniej
    Nie miałem prawie nic. "

    - A mogę Ci tylko serce dać.

    Oniemiałe z wrażenia tą melodią i słowami piosenki.
    Zapewne i moja ukochana w swą duszę wzruszająco piosenkę przyjęła.
    Po czym z uśmiechem i rumieńcem na twarzy,
    Miło patrząc na mnie, dowód mi na to daje!
    Gdy melodia i do Jej duszy wejść zechciała!
    Patrząc na mnie, że wyborem trafić mogłem,
    To co na czasie modne i w duszy Pannie
    Z uwielbieniem i uczuciem przystaje godnie.
    Wzięła spod stołu rękę moją i przywiodła
    Ku westchnieniu swoim, powiedziawszy:
    - Mietku, jesteś mój!
    Ja chcę być Twoją!
    Toć, ja Ci na to:
    - Miła moja! Serce moje! Ukochana moja!
    Kwiecie mój! Wiosno moja! Słońce moje! Panno moja!
    Za Twój uśmiech. Za Twe rumiane lica.
    Za Twój mieniąc w szatyn warkocz włosów,
    Kiedyś jak mi na to zezwolisz i go w naturze
    Na natury łonie polnych kwiatów rozłożyć będziesz chciała?
    Po tym oto klęknę przed Tobą i położę duszę moją na nie.
    I w ten romantyczny uczuć zdarzeń powiem:
    - Był taniec ujmujący, jak już o tym wiemy.
    Na duszy i w pamięci nosić to będziemy...
    Jesteś mi tak miła z dobrocią swoją, na wskroś ze mną się dzieliłaś...
    Usta całować Twe i lico do lica w dotyku przytulać pozwalałaś...
    W objęciach naszych dusz - dusza moja do Twej duszy przylegała...
    A teraz moja mowa wierszem ku Tobie będzie się rozpoczynała:
    - Pośród wesela ze wschodu wiatr poranny miłą wieść nam przywiał,
    Żeś Ty, jak żadna dotąd z najmocniejszym upragnieniem jesteś moją miłą!
    Od dzisiaj tylko z Tobą rozmawiać będę miło,
    Skoro Ty żeś pozwoliłaś złożyć usta moje -
    W szepcie słów najgorętszych uczuć na serce Twoje.
    Jesteś dla mnie darem Bożym.
    Będziesz dla mnie żoną moją, jak przysięgę złożym!?
    Kocham Ciebie myślą, mową, sercem, duszą i natchnieniem...
    Idąc, biegnąc bez względu, gdzie ja jestem, będę,
    Nadaremnie będą dla mnie inne panny.
    Ja żem gotów nosić w sercu swoim
    I w szepcie powtarzać słowo imieniem Twoim...
    [ Lecz je ująć w prozie epizodu, jak dar Boży,
    Nie wiem czy na dziś byś zechciała?
    Może niezbyt do opowieści w rejestr
    Teraz dobra chwila być o nas miła?
    A i upłynęło lat ze trzy dekady...
    Zatem i czas nieraz biedą nosa natarł! ]
    Tymże czas zbierania upominków na pieluchy
    I z przekazaniem młodym dobiegł końca,
    A została tylko po tym chwila ekscytująca.
    Żeś my w tym weselnym obrządku udział brali
    I w piosence: Jacka Lecha - "Dwadzieścia lat,
    a może mniej", śpiewając, cały dom rozweselili...
    Są już dary na pieluchy w prezencie młodym.
    Są rumieńce na Twej twarzy!
    Łapiesz oddech - ziewasz.
    Ja Ci na to:
    - Nie przespana noc w sen się kojarzy.
    Dobądź, miła moja, jeszcze trochę.
    Pójdę z Tobą, którędyś wolisz, poprzez pola, łąki -
    Na wprost lub przez wiochę i gościńcem dalej.
    Wszędzie tam, gdzie tylko zechcesz.
    Zgiełk sił jeszcze w sobie zdobądź!
    Już czas darzyć młodym!
    Swat głos podniósł w donośnym krzyku - mową już obwieszcza:
    - Weselni Goście! Czas już nadszedł podziękować Wam
    Za obecność uczestnikiem i też świadkiem
    W tej dzisiejszej uroczystości weselnej.
    Oto w tej tak pięknej chwili sądzonej przez Boga,
    Było parze młodej wstąpić w związek małżeński,
    Zatem jak obrządek jest przez nas ludzi wymyślony
    I od zarania wieków praktykowany.
    Więc już zacznijmy obdarowywać parę młodą,
    Czym kto może w banknotach i w towarze,
    Żeby młodej parze na start samy
    Nie świeciło im się w kieszeniach pustkami.
    I w łożu żeby przykrywać siebie mogli pierzynami.
    Do podarków rodzice pierwsi przystąpili - zwyczaj jest taki:
    Banknoty w dużych nominałach młodym w podarku ślubnym na ręce złożyli.
    Przy uścisku rąk i ucałowaniu podlaskim zwyczajem, ojciec szepnął:
    - Później koń i krowa będzie!
    Przy tym muzykanci grają z wiejskim obyczajem.
    Darzyć wszyscy kto weselny będą:
    Kładą młodym "Waryńskiego, Dąbrowskiego, Kościuszkę"*.
    Kto z pokrewieństwem bliższy i bogatszy, złoto kładą.
    Wszystko widać, jak na dłoni.
    W koperty chować tutaj nie ma mody, skoro zwyczaj jest taki.
    W materiale i w przedmiotach inni podarki zaczęli znosić:
    Firanki, płótna, dywany, kapy i kilimki,
    Żelazka, sztućce, szklanki, talerze, garnki
    I życzenia na kartce upominków w rymki...
    W tym gdzieś w środku i ja z Tobą udział bierzemy.
    Ty żeś hojność w złoto-szlachetnym materiale położyła.
    Ja żem zgodnie godność w pieniężnych nominałach podarowałem,
    Po czym słów kilka życzeń złożyliśmy,
    Żeby w szczęściu i bogactwie młodej parze się żyło.
    Toż już i wtem wesela dobiegł koniec!
    Tylko młody podziękować ku mikrofonie podszedł:
    - Dziękujemy wraz z młodą, Państwu weselnym gościom,
    Za dary weselne, spędzony czas weselny z Wami.
    Idźcie z Bogiem w dom ku swoim włościom,
    Iż już my teraz na zasłużony odpoczynek się udamy.
    Orkiestra już całkiem grać przestała.
    Gość po gościu już się rozszedł.
    Dom weselny został opuszczony,
    Tylko kto z weselnej rodziny zeszli uprzątnąć stoły i ławy.

    Tymczasem jeszcze we mnie jedno zadanie stoi!
    Wziąć Cię, miła moja, ukochana moja za rękę lub pod ramię
    I idąc z Tobą pod dom Twój, dusza moja na wskroś się dwoi.
    Toć jesteś miłą moją - upojeniem serca mego...
    Rozpoczynam drogę z Tobą dla uciechy duszy
    I serca, nie na żadną mękę.
    Ty żeś jesteś muzą moją, jak poranek kwietniowy
    W blasku słońca porannych promieni
    I w otuleniu z nocnych mgieł pościeli.
    Idę z Tobą gościńcem złotym, na prawo łąki
    Ubrane w żółty mlecz kwietniowy.
    Na lewo, krzyż przydrożny stoi - na nim Jezus z męki!
    - Pobłogosławi nas, zanim pocałuję Cię i po tym,
    Kiedy z gościńca wejdę z Tobą w dróżkę sadem złotym.
    W nim dom Twój stoi, z komina dym już się wydobywa,
    Do gajeczka zmożoną falą się kładzie,
    Jak poranna mgła po tym starym sadzie...
    Powiedziałbym:
    - Gdyby nie zmęczenie i noc nieprzespana,
    Położyłbym się tu z Tobą, w tym życiodajnym sadzie.
    Lecz choćbyś i tak chciała, powiedziałabyś:
    - Mietku, to jest nieroztropne,
    Przysiąść o poranku na kwietniowej ziemi,
    Choćbym i twej ochocie uległa!
    - Toć nic kochanie!
    Nie ubędzie mnie w tym względzie.
    Czas otworem przed nami stoi,
    Iż nam co dopiero miłość się zbiegła.
    Wszystko jest przed nami - spotkania,
    Które ku sobie nas zbliży i pozwoli
    Jedno drugie kochać jeszcze milej!
    Spojrzenie na siebie - które zmrużeniem powiek zgodę oznajmi,
    Żeś my w sobie, jak nikt dotąd zakochani!
    ...Pocałunek - za którym w bezwładność,
    Jak w otchłań uniesienia duchowego -
    Jak w próżnię ulotną nas poniesie...
    W objęcie ramion z których, jak z dwóch jednostek -
    W jedną się utworzymy i na zawsze połączymy.
    A w tym przez plotki ludzie nas pożenią!
    Zanim my sami siebie pożenimy?
    - Daj pocałunka, kochanie na rozstanie
    I idź już do domu, spocząć po długim weselu!
    Tam już czeka na Ciebie utęsknione posłanie,
    Chłodne co prawda jeszcze i wilgotne,
    Ale kto wie kiedyś, gdy przeznaczenie, ksiądz i Bóg nas połączy?
    Wtedy na zawsze wszystko będzie można między nami.
    - Cześć!
    - Cześć!
    Kochanie.
    Bądź dziewczyną z moich marzeń...
    http://www.youtube.com/watch?v=md-KZTSeP4o

    Objaśnienia: gościniec* - żwirowa droga, używanym określeniem na Podlasiu.
    kazaczok* - piosenka rosyjska w tamtych latach moda była na Podlasiu.
    bramiarz* - jeden z mężczyzn od bramy weselnej.
    darzyć* - mówiąc językiem podlaskim - wręczać prezenty młodym.
    Waryńskiego, Dąbrowskiego, Kościuszkę* - nominały banknotów funkcjonujące w czasie wydarzenia.

    Wiersz z 1988 roku. Mysłowice
    Dokończony i zrekonstruowany w marcu 2008 roku. Czarna Białostocka - Podlasie

    [ Wielkanoc 1976 ] OKTEIM EINYCUL

    Mam nadzieję, że nie zanudziłem. Dziękuję i serdecznie po podlasku pozdrawiam. Mietko


  11. * * *

    Moje wiersze są mego życia bogactwem.
    Pozbawienie mnie tego, stanę się
    pustym i mało wartościowym.


    * * *

    Aby zapełnić pustkę czasu,
    którego mam w nadmiarze,
    piszę wiersze...


    * * *

    Urodziłem się i wychowałem w chłopskiej rodzinie
    na Podlasiu tam, gdzie "diabeł mówi dobranoc".
    Ale z tego powodu nie żyję w kpinie,
    bo przecież wiersze piszę na noc...


    * * *

    Wielu rzeczy z życia
    Skromny los mnie omija,
    Więc to uwielbiam, co uszło do niebycia,
    W nim radość moja, skoro niczyja.


    * * *

    Gdybym słowami mógł tak wypowiedzieć,
    Jak czuje z górnictwa zbladłym ciałem i sercem,
    Mógłbyś w wiele wiele więcej o mnie wiedzieć,
    Biorąc mnie za wzór wierszowym kobiercem.


    Do losu


    Losie, nie nękaj mnie sobą,
    bądź mną, a nie ja tobą.
    Zamień się ze mną na los,
    taki na dziś prośby mam głos!?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...