za
cofane liczniki kopyta
albo pięści otwarcie
szczęk
arena podrzuca
z dołu do
góry
raz kopyta raz
pięści kopyta pięści
kopyta
przeciągły ryk
b r a w o
brawo brawo brawo bisuje
żonglerka podbija
w(rz)ątek
nie pęka
ale
cy(r)k
(lekko sk(r)uszony)
oto prawda
w sercu oczy
i ręce
dotykają mówią
po prostu
okruszek marzeń
podrzuca ale
na zawsze zatrzyma za
dręczy ziemia
niebo
kładzie kości
na stół
trzy zapałki - słońce
gwiazdy księżyc
nigdy nie gasną
czasem
kolejno wychodzą po
angielsku z braku
laku pozostaje
sztuczne
nie
chcę
w naturalnym
z(g)asnąć
ulotność mgiełka
szare drobinki niczym
puste koperty
unieś unieś wietrze
wysoko wysoko
i wszystko zrzuć
pod stopy słońcu
niechaj
z popiołu (po)wstanie
my
jak Hirosima
z Nagasaki