Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Michał_Witold_Danecki

Użytkownicy
  • Postów

    48
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Michał_Witold_Danecki

  1. Chłodny cień bocznej nawy od świata odgrodził, przytulone do ściany wytarte nagrobki. Opuszczony przez Stwórcę i ludzi dom boży, toczył cichy monolog o sprawach istotnych. Pogubiły się barwy okiennych witraży, żeglowały po murach, znikały wśród kolumn. Promień słońca był przy nich, ciepły, niewyraźny, i przemykał ostrożnie nie wadząc nikomu. Cienkonogie pająki mieszkają dziś w stallach, na klęcznikach posiwiał spłowiały aksamit. Świec wygasłych w lichtarzach już nikt nie zapala. Kiedy pusto dokoła, dla kogo je palić? Pochylił się nad Pietą święty Piotr brodaty i patrzył nieruchomo, lecz nie bez ironii, że to nie łzy Chrystusa zastygły przed laty, ale wosku kropelka na gotyckiej dłoni. Dzień się kończył powoli, wrócił półmrok martwy. Łuki sklepień pogasił i ceglane ściany, by grać na szachownicy kamiennej posadzki niekończącą się partię - zawsze z sobą samym.
  2. Wiersze to istoty żyworodne. Mają swojego twórcę, ale na tym koniec, bo zaczynają żyć własnym życiem. Niektóre giną szybko, inne pozostają. Ale żaden utwór nie potrzebuje psa-przewodnika w postaci autora, który by go bronił, albo nawet objaśniał. Niech się broni sam, jeżeli potrafi. Pięknie dziękuję za wszystkie oceny, uwagi i wpisy: Stanisławowi Praweckiemu, Mirosławowi Niewierszynowi, Leszkowi Nordowi, Pomyłkowi Stokrotnemu, Alicji Wysockiej, Goliardowi Serdecznie pozdrawiam
  3. Niezmiernie się cieszę, że spodobał się Państwu "Topielec". Trochę zaczynam mu zazdrościć. Dziękuję: M. Krzywakowi, Pomyłkowi Stokrotnemu, Annie Para, Nacie Kruk i serdecznie pozdrawiam
  4. Dziękuję za zainteresowanie moimi wierszami, panie Dariuszu. Jako użytkownik, ma Pan prawo zajrzeć do danych autora. Tam podałem adres strony internetowej. Co do "mewy", to spotyka się je także nad jeziorem, które było inspiracją wiersza. To jezioro leży prawie w środku Polski Serdecznie pozdrawiam
  5. Coś w moim "klimacie". Byłby to też dobry materiał na wiersz tradycyjny. Pozdrawiam Michał Witold Gajda
  6. Takie "marudzenie"jest potrzebne, panie Macieju. Dzięki temu autor nabiera dystansu do własnych utworów. Pozdrawiam serdecznie Mocno pozdrawiam pana Michała, mojego imiennika i dziękuję za miły komentarz.
  7. Przepraszam, że odpowiadam z pewnym opóźnieniem, ale mam pewne problemy z dostępem do internetu. Mam nadzieję - przejściowe. "Topielec" to część cyklu "Ostrów", który powoli nabiera kształtu. Bardzo Państwu dziękuję za miłe słowa i pochlebne komentarze. Serdecznie pozdrawiam: Alinę Służewską, Jacka Suchowicza, Bajaderę, Marię Bard Do zobaczenia (a właściwie - do poczytania) Michał Witold Danecki
  8. Pojawił się przy brzegu, gdy na dzień się miało, opuchnięty i nagi, wypluty przez wodę. Okrywała go rzęsa, jak zielony całun. Rozmawiały z nim mewy, jego dusza - z Bogiem. Zostało jedno oko, a drugi oczodół już zwabił ciemną treścią łapczywe robactwo. Kąsało się o smaczny ochłap między sobą, połyskując we wnętrzu ożywioną warstwą. Usta wciąż rozchylone w bolesnym zdumieniu, jakby chciały dokończyć w pół urwane zdanie. Wyjawić sekret nocy, zdradzić każdy szczegół - czego szukał na wyspie i jak umarł na niej. Nierozważnie tam bywać po zachodzie słońca, łatwo w gąszczu zabłądzić i drogę pomylić. Złe wychodzi z ciemności. Dusi. W topiel strąca i zostawia jak pieczęć, znak szponów na szyi. Ciemna woda ukryła wszystkie ślady zbrodni. Ptaki znowu śpiewają, cicho szumią drzewa. Tylko ciało zostało po igraszkach wodnic, którego na bezludziu nie ma kto pogrzebać.
  9. To prawda. Tematyka i forma wiersza daleko odbiegają od zainteresowań większości (ewentualnych) Czytelników. Mam tego świadomość, ale nic nie poradzę. Stworzyłem go dla przyjemności i - przyznaję - miałem dużą frajdę podczas pisania. Stanowi część większego cyklu, w którym przyjąłem taką właśnie konwencję, dostosowując ją do, przesiąkniętej dziewiętnastowiecznym romantyzmem, tematyki. Dlatego, wydaje się demode, bo jest demode w istocie. Z wyrazami szacunku Michał Witold Danecki
  10. Ziemia jeszcze pamięta dźwięki dawnej mowy, starszej, niż wszystkie lasy dźwigane na plecach. Dla niej ognie nocami na bagnach roznieca i błądzące po kępach ciche głosy łowi. Dziś pozbyła się miotu. Pośród zwiędłych liści urna w słońcu, lecz jeszcze okryta jej potem, pogubione kropelki sieją iskry złote - zapleciony naszyjnik celtyckiej księżniczki. Stoi, wolno szarzejąc, gładka, jak grot włóczni. Gdy mieszkała pod dębem, chłonęła tę ziemię wśród ponurych torfowisk, pod płaskim kamieniem, Wielka Matka śpiewała o wieczorach smutnych. Wzdychał dąb zakochany, który teraz drzemie, leśne klany słuchały. W owe ciemne noce przechodziły zwierzęta przez gęste paprocie. Z ornamentu wychodził niedźwiedź, wąż i jeleń. Smukłe sosny mierzyły do tarczy księżyca, jak bojowe oszczepy i miecze brązowe. Ale wódz nie zawoła, echo nie odpowie, nie powróży krwią jeńców, jak każe obyczaj. Już uciekło, Złe Oko, w gąszcz wilczej jagody. Tylko pień schorowany, schylił cielsko głuche, potarł korą o menhir swym bezpłodnym brzuchem, jednak żadnej legendy nigdy nie urodzi. Runy zaklęć wyblakną. Nie postraszy magią obnażona w gablocie pustego muzeum, ożywiana na wiosnę upartą nadzieją, że znów gaje zaszumią i zakwitnie jabłoń.
  11. Dziękuję, Bernadetto1! Dziękuję, Ianie! Będę o Was pamiętał. Mocno pozdrawiam
  12. Panie Ianie Duma! Niekiedy i takie miejsca miewają swoją posępną urodę. Na pewno jednak najlepiej je omijać. Ale ciągle jeszcze łatwo napotkać. Serdecznie pozdrawiam
  13. Szanowni Państwo! Jestem bardzo wdzięczny za poświęcony przez Was czas temu wierszowi. Opublikowany utwór wydany jest zawsze na łaskę i niełaskę ewentualnych Czytelników. Takie ich zbójeckie prawo. Ten oczywisty fakt przyjmuję z pokorą. Bowiem wszelkie uwagi i komentarze stanowią dla mnie niezmiernie ważne źródło informacji i bardzo często skłaniają do zrewidowania dotychczasowej koncepcji utworu. Każdy utwór jest żywy tak długo, jak długo autor uważa go za niedokończony, niegotowy i w jakiś sposób niedoskonały. Kiedy to następuje, wówczas wiersz staje się martwy jak łacina. Teraz jednak autor go opublikował i wiersz musi bronić się sam. To żyworodne stworzenia. Z wyrazami szacunku Michał Witold Danecki P.S. Tego wiersza Wł. Broniewskiego nie czytałem. Przypuszczam, że podobnie jak Pan, Panie Adamie, mojego. Mimo, że mój jest znacznie krótszy.
  14. Jesienne targowisko, gdzie z szarą godziną powraca brudny deszczyk rzucany w kałuże ręką wiatru co nagle znad miasta nadpłynął i ujrzawszy to miejsce, chce zostać na dłużej. Tam okna starych ruder półmrok okrył lekko, zarzygane chodniki straszą chude dzieci, tata siedzi przy stole z mateczką- butelką. Wódka leci do szklanki i czas z wódką leci Niedobre tu wieczory zatruwane sadzą. W brudnej szklance herbata słodzona oszczędnie, głosy zrzędów po kątach - bo nic nie poradzą, psów rozmowy z ciemnością i księżyc, gdy więdnie. Rynny biją się z wodą mętną jak pomyje, która spływa bełkocząc szemrane pacierze, razem z wiatrem pijanym, co nad placem wyje. Lepiej omiń to miejsce, jeśli je dostrzeżesz.
  15. Potrzebna mi była tylko zachęta. Dziękuję i pozdrawiam
  16. I co dwie głowy, to nie jedna. Dziękuję i pozdrawiam
  17. Miła(y) dzie wuszko! Jak to mówią w reklamie - "dwa w jednym". I to, i to nieco uwiera. Sprawa musi dojrzeć, jeszcze pomyślę. Bo przecież w każdej chwili mogę zmienić ten wers na np: "w szczerbate mury za księżym ogrodem". Dziękuję za zainteresowanie i serdecznie pozdrawiam
  18. Panie Henryku! Takie miasteczka są wszędzie. Czasami i w nas samych. Przesyłam serdeczne pozdrowienia
  19. Panie Waldemarze! Niezwykle się cieszę z tak pochlebnego zdania o tym wierszu. Istotnie, bałem się "przesłodzenia" i stąd ten trywialny "smród". Może rzeczywiście powinienem odstąpić od wprowadzenia takiego dysonansu. Serdecznie pozdrawiam
  20. Pani Leokadio! Bardzo dziękuję za niezwykle miły komentarz, zapewne nieco na wyrost. Przesyłam serdeczne pozdrowienia
  21. Bardzo dziękuję za czytanie i miłe słowa. Naturalnie, że chodziło o wywołanie określonego nastroju, może o coś jeszcze. Serdecznie pozdrawiam
  22. Dziękuję za czytanie i uwagi. Pochylę się jeszcze nad tym fragmencikiem. Z pozdrowieniami
  23. Gdzieś bywa zieleń, w rzekach woda świeża, ale nie tutaj. W takim śpiącym mieście wąskie uliczki wolno wiatr przemierza i tylko czasem deska w płocie westchnie. Siedząc na ławce można siebie słuchać, patrzeć na liście ostów tak zetlałe, że przy dotknięciu pryska chmura sucha, biała jak niebo, zawsze nazbyt białe. Mirażem cienia mamią suche drzewa, zwid psa pogania niewidoczne ptaki. W takim miasteczku żaden nie zaśpiewa i wiatr się czołga anemiczny jakiś. Nikt nie zagląda przy takiej pogodzie w szare zaułki wyjaśnione żarem, w szczerbate mury za księżym ogrodem, pożółkłe łąki za zamkniętym barem. Tak niedaleko. Tam piaszczyste wzgórza, gdzie się wychyla tylko niebo lniane, słychać pomruki, jak waruje burza i huk pociągu, który tu nie stanie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...