Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Michał_Witold_Danecki

Użytkownicy
  • Postów

    48
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Michał_Witold_Danecki

  1. Prawda. Wierszyk stary, bardzo stary. Lekko stuknęło mu ćwierć wieku. Ale nie o to chodzi. Wybaczcie, proszę, ten figiel, ale to jest moja odpowiedź na ostatnie posty pod "Panią w czarnej sukni". Serdecznie pozdrawiam - na pożegnanie Michał Witold Danecki
  2. Matowa matnia stali to matecznik Wielkiego Tkacza Mostu czyha napięty blady ambulans czmychnął strzeż się przechodniu zdwojone lustrem wody zewrą się rdzawe szczęki świateł głodnego miasta
  3. Prawie się wzruszyłem, Maestro. Dlaczego miałby Pan, Maestro, odbywać męczące wojaże aż do Paryża? Po co przepłacać u Tiffany'ego? Czy nie lepiej dokonać stosownych zakupów na straganie we Włochach? Tam, Maestro, jest dużo taniej chińszczyzny i w wielkim wyborze. Serdecznie pozdrawiam Michał Witold Danecki
  4. Dziękuję i cieszę się, że mogłem sprawić odrobinę przyjemności, Dzie wuszko. Serdecznie pozdrawiam
  5. Stary Kredensie, jak to miło, że jest tutaj jeszcze jeden czeladnik, oprócz mnie. Serdecznie pozdrawiam! Panie Andrzeju! Owa lekkość, to efekt wysiłku, który jest źródłem mojej satysfakcji z pisania. Serdecznie pozdrawiam! Michał Witold Gajda
  6. Szanowni Państwo! Piszę od wielu lat, dla przyjemności, jaką jest zaspokajanie potrzeb nałogu. Kwalifikuję się więc, do Klubu AA (Anonimowych Autorów). Uzależnienie powoduje, że szukam podobnych sobie i, niekiedy, odnajduję. Z tym większą uwagą wczytuję się w Wasze głosy oraz komentarze, na temat, z rzadka w tym miejscu umieszczanych przeze mnie, utworów. No bo, czy jest lepszy sposób, by czeladnik mógł się czegoś nauczyć? Do podziękowań dołączam Świąteczne Życzenia dla: p. Marii Bard p. Kufelka p. Stanisława Praweckiego p. Starego Kredensa Michał Witold Gajda
  7. Dziękuję, Panie Malarzu, bo kolory i faktura słów, stawiają niekiedy opór większy, niż farby. Pani Bernadetto1, zaręczam, że nie zawsze piszę w takiej tonacji. Nie zawsze rymowane i nie zawsze, wiersze. Chociaż, podobno, każdy autor, pisze przez całe życie jeden utwór. Może to prawda? Serdecznie pozdrawiam Michał Witold Gajda
  8. Już blisko do wieczora. Światło dnia powoli zasychało na szybach warstewką emalii. Rosły cienie, a słońce nie chciało już palić, odpłynęło znad domów i ulicznych dolin. Chmury spięte ze sobą niedbałą fastrygą, lekki wiatr od zachodu za widnokrąg gonił; kurz się lepił do twarzy i spoconych dłoni w rozpalonym powietrzu, bo upał nie minął. Brzegi jutra daleko, jeszcze noc nie przyszła. Już niedługo się zjawi w czarnej krynolinie, żeby gwiazdy i księżyc w ciemnych włosach przynieść i malować ich blaskiem na oknach i liściach. Jeszcze trochę poczekaj, wyjdziesz na werandę. Ona stanie tuż obok w gwiaździstej koronie i szepnie ci do ucha, byś pamiętał o niej, a kiedy tylko zechcesz, zawsze ją odnajdziesz. Przecież, kiedyś na pewno weźmie cię ze sobą, otulona ciemnością. Wesprzesz ją ramieniem. Polecicie nad miastem, które cicho drzemie i tymi, którzy z wami odejść stąd nie mogą.
  9. Dzień wolno zdychał. Deszcz spłukiwał sadzę z brudnego nieba na śmierdzące miasto, gdy wicher walcząc z przedwiosenną astmą - biczował drzewa, skurczone i nagie. Ciemność zaczęła panować nad wszystkim, z pękniętej chmury chłodna noc wyciekła. Wiatr dał jej bukiet kolorowych reklam, nowych burdeli i domów modlitwy. To noc ostatnia, bliski Armagedon. Marcowe koty nie wiedzą o niczym. Lecz ktoś na górze przecież zaczął liczyć, badaczy śmieci i Pisma Świętego.
  10. Dziękuję Państwu za Wasze uwagi, spostrzeżenia i komentarze. Daliście mi materiał do przemyśleń. Pozdrawiam: Panią Piegowatą, Pana Inocentego Prędkiego oraz Pana Mirosława Niewierszyna Daliście mi materiał do przemyśleń natury ogólnej. Serdecznie pozdrawiam Michał Witold Danecki /i]
  11. Niebo wyschło - spękane, jak ślad po kałuży ; wrony wściekle się kłócą w knajackiej grypserze. Wszystko wokół zmęczone, kalekie, nieświeże; zanurzone w półmroku, który trwa tu dłużej. Dzieciom o starych twarzach, nawykłym do bójek, znudziły się zabawy w seryjnych morderców; teraz siedzą na schodach, licząc do dziesięciu - chmury, kapsle i cegły - dalej nikt nie umie. Wdowiec z piętra przystanął, nie trzeźwieje nigdy; jego pamięć, jak kurtka, do podszewki zdarta. Chwieje się i studiuje pismem Leonarda, odbite w brudnej szybie, zardzewiałe szyldy. W zakamarkach podwórza zatacza się echo ptasich wrzasków i kurew śmiejących się w bramie. Widać, mają na działkę, więc bawią się same i radują, przyznaną im dzisiaj dyspensą. Szczury chodzą niespiesznie w kipiącym śmietniku, kotów nie ma, bo zdechły już po siedem razy. Zawirował pióropusz poszarpanych gazet, i zniknął ponad murem, szybując donikąd. Starzec siedząc przy oknie, mrużył blade oczy, jakby czekał, aż sięgnie go wieczna amnestia. Mógłby być na wolności, gdyby tylko zechciał, wejść na wąski parapet i swobodnie skoczyć.
  12. Poczytałem. Przemyślałem. Zgadzam się z Państwem. Nie zawsze świeci słońce nad głową. Serdecznie pozdrawiam: Pana Mariusza Sukmanowskiego, Pana Pomyłka Stokrotnego, Pana Mirosława Niewierszyna, Panią Natę Kruk Z wyrazami szacunku Michał Witold Danecki
  13. Dziękuję za wszystkie uwagi oraz komentarze. To dla mnie cenne wskazówki. Serdecznie pozdrawiam Michał Witold Danecki
  14. Na dnie ciepłej zatoki starej Aleksandrii, ciemnym lesie, gdzie rosną doryckie kolumny, wśród leżących posągów porzuconej armii; śnią helleńskie legendy - o przyjściu - powtórnym. Słońce topi się w morzu jak czerwony kamień, ciągnie błękit w głębiny, do łąki podobne. Czarna Nut już nad wszystkim objęła władanie. Idzie suche powietrze, jej pustynny oddech. Minarety zamilkły. Proste stalagmity, zajaśniały przy świetle lampy Alladyna. Lecz to księżyc, jak rachmistrz, palcem gwiazdy liczy; drugą ręką, za cumy, boską barkę trzyma. Ale Re jest daleko, na pewno nie przyjdzie. Nieruchomo wpatrzony w latarnię Syriusza, będzie marzył, czekając na dobrą Izydę. Wiatr z Południa uciszył - nic się nie porusza. Tylko czas, na kamieniach opuszczonych świątyń, pisze wielką kronikę Kraju Czarnej Ziemi, bez pośpiechu. Wie dobrze, że dotąd nie skończy, póki starzy bogowie nie zasną zmęczeni
  15. Jestem Państwu wdzięczny za wszystkie komentarze, uwagi i spostrzeżenia. Zawsze uważnie je czytam. Bardzo dziękuję: Mormonowi, Alunie, Mithotynowi, Bernadecie1 Byłemu Premierowi z pozdrowieniami Michał Witold Danecki
  16. Dziękuję Panie Marku! Wszystkie Liryczne Łobuzy to fajne chłopy! Serdecznie pozdrawiam
  17. Tak chciałbym spotkać siebie z drugiej strony lustra. Wyciągnąłem już ręce ku śliskiej powierzchni, lecz zniknęły w ciemności rozchylonych ustach, wciąż gotowych przemówić przy pierwszym dotknięciu. Przepadłem w gęstej nocy, mrok wyssał powietrze, na strunach drżących nerwów strach grał pianissimo. Przylgnąłem do zwierciadła - po tej stronie jestem, konturem w kroplach potu, ściganą zwierzyną. Zastygłem w niemej czerni jak skurczony robak, ukryty wewnątrz ciała, czujny nieustannie - tam poczekam , aż przyjdzie wielobarwna zorza, przekonam się w jej blasku, czy jestem naprawdę.
  18. Szanowni Państwo! Dziękuję za czytanie, wszystkie uwagi i komentarze: Mefisto35, Pomyłkowi Stokrotnemu, Staremu Kredensowi Byłemu Premierowi. To tylko konwencja. Rzeczywiście, pisuję także wiersze "białe" i "wolne". Ten cykl był przypisany' takiej właśnie, mickiewiczowskiej formie. Serdecznie pozdrawiam Michał Witold Gajda
  19. Otoczone wikliną, wśród splątanych łodyg stoi drzewo nad brzegiem. Schyliło się ciężko, ale liśćmi nie mąci nieruchomej wody, by nie zbudzić drzemiących w ciemnej toni dziewcząt. Każda włosy ma długie, śliskie jak skrzek żabi. Jasne ciało – nie mlecznej, ale trupiej bieli. Piękne nie dla rozkoszy, lecz by mężczyzn wabić i zabierać ze sobą, a na dnie łup dzielić. Niewidzialne, gdy zechcą, szepczą obietnice, szyje chłopców muskając delikatnym chłodem. Tylko oczy bez źrenic szpecą twarze śliczne, które zawsze już będą nieziemskie i młode. Powstały z woli mocy panującej w czerni. Tam, wśród śmierci i gnicia, gdzie przydenny osad, ulepione z ciał zmarłych i z soków bagiennych, urodziły się nimfy o zielonych włosach. Zło zabrało im dusze i ukradło przeszłość. Czasem w snach do nich wraca i w mglistych obrazach . A u każdej na ciele, jak blizna bolesna, wypalona przez ciemność, dawnych cierpień skaza. Jedna ślad ma od noża, sprzedana na hańbę. Druga, żyły spuchnięte, pokłute igłami. Tamta, usta ma jeszcze trucizną przeżarte. Innej, pręga po sznurze tnie szyi aksamit. Tylko czasem o świcie, gdy od mgły jest biało, przysiadają na brzegu pod zgarbionym drzewem. Milczą, a na ich twarzach ślady łez zostają. Lecz dlaczego płynęły, żadna przecież nie wie.
  20. Panie mefisto35 Panie Hubertk Dziękuję za Wasz czas poświęcony temu wierszowi i uwagi. Na temat wierszy tradycyjnych mam swoje zdanie, ale nie uważam, żeby to był złom. Niewątpliwie, napisanie takiego utworu wymaga od autora dużej dyscypliny i pewnych umiejętności. Serdecznie pozdrawiam Michał Witold Danecki
  21. Ujmujący i zabawny, rzekłbym sarmacki ten wiersz - piosenka. Z wielką przyjemnością. Serdecznie pozdrawiam Michał Witold Danecki
  22. Dziękuję za czytanie, wszystkie komentarze oraz uwagi: Panu Jackowi Aleksandrowi Mateuszowi Sojanowi, Pani Nacie Kruk, Pani Wawrzynek, Panu Mefisto35, Panu Andrzejowi Baryczowi. Serdecznie pozdrawiam Michał Witold Danecki P.S. Rzeczywiście, muszę przemyśleć jeszcze raz, sprawę niektórych rymów.
  23. Panie Mithotyn! Panie Marku! Dziękuję Wam za czytanie, uwagi i komentarze. Niekiedy zapoznaję się z opiniami z pewnym "poślizgiem", ale zawsze starannie je czytam. Stanowią dla mnie drogowskaz. Z wyrazami szacunku i pozdrowieniami Michał Witold Danecki
  24. Panie Marku! Myślę, że ja też jestem [u]Lirycznym Łobuzem[/u] Pozdrawiam Michał Witold Danecki
  25. Pani Agato! Panie Samuelu! Z wielkim opóźnieniem, ale szczerze i serdecznie pozdrawiam, dziękując za przychylny odbiór utworu i miłe słowa. Michał Witold Danecki
×
×
  • Dodaj nową pozycję...