Ten strach przed metalowym
i zimnym przedmiotem.
Liczę do dziesięciu
i lekko zamykam powieki.
Wspomnienia zostają.
-Czy Pani mnie słyszy?
Walczę jak mogę by nie oddać się
w ostatni sen normalności.
Nie pamiętam.
Chyba nie miałam szans.
By choć na chwilę spojrzeć
na nie zmieniający się świat.
Czułam.
Bolało w podświadomości...
Pięć godzin to chwile
gdy pomyślę o latach.
Bez cząstki samej siebie.
Nie wypełnisz tego
udawaną troską.
Twoją twórczość dzielę dziś
na połowę.
Słowa.
Dotyk na ciele.
Indywidualna i wyróżniona
przez ciebie.
Dni nasze
tak rozkoszne.
Ta pozostawiona czerwona pieczęć
śni mi się po nocach.
Ten kolor nigdy nie pasował
do mojej sukienki.
Z lekka
wbijam metalową, kształtną
na swój sposób.
Pozwala przecinać
na dwa kawałki, kawałki na dwa.
Smak i zapach
mała rozkosz.
W głębi słodkość miękkich owoców.
Kończąca się przyjemność.
Wraz z nią rodzi się
myśl powrotu
do chwili.