outer_rim
Użytkownicy-
Postów
29 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez outer_rim
-
@Waldemar_Talar_Talar dzięki!
-
@Kapistrat Niewiadomski Dziękuję
-
z gałęzi zwisały totemy nie powinno cię tu być ale czy ja tu jestem? przecież nie ma tu nikogo woń żywicy przypominała: tak pachnie czas i tak pachnie człowiek z nim pogodzony drzewa mchy mogiły potokiem płynące stare siły to inny swiat musisz wstrzymać oddech strzeliste wieże świerków przebijały pajęczynę mgły oto ona - brama bez drzwi ciemność w której może być wszystko na progu zakołatało serce pora wnieść cały swój bagaż zawołałem jaskinie odpowiedziały zostaw to wszystko za sobą
-
stał uśmiechnięty spokojny obecny jego dłoń na klamce otwartych drzwi jakbyśmy wciąż mieli wybór mówił: wyjdźmy razem usiądźmy na ławce pokażę ci lato spytał: pamiętasz Kołobrzeg? chcę mieć z tobą zdjęcie polaroid błysnął jak niepewna przyszłość pamięć dotyk na płynnej tafli lustra kurz wolno opadających wspomnień woda która już nie wróci do gór
-
Rozdarte dżinsy kilka butelek po piwie a między nimi coś straconego Chłód sączył się z księżyca na jego nogach pustynia gęsiej skórki stałem obok przez tysiąc lat Ognisko dogasło ależ byliśmy głodni ależ byliśmy głodni
-
Dzięki, miłego!
-
czym jesteś jeśli nie świątynią? ramiona kolumnada język hostia twarz ołtarz niczym ornat zrzuci mury ten w którego nie trzeba wierzyć przygasi żyrandole oczu przez kielich dłoni po oraz ostatni przepłynie święte wino słychać w nawach echo moich kroków w tobie nie czułem wcześniej tej pustki tak cicho potrafi być bez modlitwy
-
Brzegiem morza szli czarodzieje Siedziałem na trawiastej wydmie i nie byłem pewien czy mnie spostrzegli To z resztą bez różnicy Nie trzeba patrzeć żeby wiedzieć Pamiętam dźwięk lekko rozkołysanego we mnie dzwonka Który wtedy oznaczał zazdrość i poruszany wiatrem dzwonił raz po raz Zazdrościłem czarodziejom ich spokoju Niemal nieśmiertelnego – Spokoju graniczącego z panowaniem Gdyby spokój był insygnią byłby berłem w rękach czarodziejów Dokąd szli czarodzieje pozostaje mi tylko zgadywać Jakąś bramą musieli się tu dostać więc jakąś bramą muszą opuścić to dziwne miejsce Wiele miejsc byłoby pięknych Gdybyśmy byli pewni że nic poza nimi nie istnieje Tak samo jest z czarodziejami Ale trawę w której siedzę i mnie zabija ta sama siła W przeciwnym razie poszedłbym z czarodziejami Szedłbym pograniczem które zawłaszcza sobie fala i którego nie chce oddać piach Dobrze wiedzieć że w jednej chwili można odejść płynąc Być tak blisko zatracenia co ratunku Falochron lodołamacz przeznaczenia Pot płynący z czoła skóra koloru sepii Słońce za plecami zamykało czas Brzegiem morza szli czarodzieje
-
gdy przychodził robiło się ciemno wysysał ksenon z mojej głowy zamykało się światło oczu zdawał się być taki wysoki jakby wypełniający płuca hel dumnie unosił jego pierś palce sprawnej ręki nagle tak niezdarne bo on był jak rtęć
-
w szkle jej spojrzenia odbijało się zdjęcie trzymane w drgającym statywie dłoni oczy przeszywały fotografię rozpruwały kliszę powielały obraz w sepii tęczówek twarz ujęta migawką powiek rzut znajomych brył w ciemnię umysłu
-
gdy wywołasz mnie w ciemni pokażę ci świat który chciałaś we mnie uwiecznić ukażę się powoli osadzę się nefrytem na twych strachliwych ustach nikt już nie odejdzie ze stanu nieważkości moich długich nocy
-
nie wyjdzie nie z niej tym razem ten kojący, kojący księżyc
-
Czy znalazłeś pokój głuchy trębaczu? Czy w głuszy twojego umysłu scena otwiera się gromkimi brawami bezdźwięcznych dłoni? Czy kurtyna rozsuwa się z kłującym piskiem karniszy, który nigdy nie dobiega do ciebie po metalowej szynie? Czy zgiełk światła dochodzący z reflektorów brzęczy pod szeroko rozpostartymi powiekami? Czy muzyka, którą tworzysz, ma tak na prawdę swój koniec i nad urwiskiem zmysłu ustaje melodia? Bileterka cicho komplementuje występ. Sprzątaczka wyszeptuje coś nad wiadrem wody. We foyer milcząca ekscytacja. Stary słuch karmi się zapasem świętego spokoju. Żywotny wzrok w podnieceniu obserwuje jak na drgającym statywie wiatr przerzuca nieskończone nuty.
-
zmierzch w przestrzeni stała i ciemna nieważkość brak wołania o pomoc
-
zaczynam się odwracać choć nie jak klepsydra która wraca do własnego znajomego początku ani jak kartka papieru po której nie sposób poznać że się odwróciła a i też nie tak jak matka ku dziecku w moim odwroceniu nie ma radości nie ma łaski ani przebaczenia nie ma w nim nawet dwóch osób odwracam się jak przy zwierciadle od samego siebie
-
martwe lalki mają tą samą skazę białkową w źle wykalibrowanych oczach, zaćmionych, pełnych mętnej celulozy tą samą nieruchomość zupełnie jakby zrodziła je jedna matka - lalka klekocząca lalki przybyły z pomiędzy zaciekłych szydeł osadzonych w kościstych rękach i po drucie wyrywały swe ciało szpuli nauczyły się chodzić, przełamując paraliż plastiku, waląc twardą piętą o parkiet nieliczne jeszcze uwieszone na sznurach z dratwy przeszywających stawy - łożyska lalki w swej modzie przełamują tradycyjny szyk - owinięte starą zasłoną zajmują ważne miejsce na skrzyniach
-
i wartościowa uwaga! dzięki :)
-
ładne
-
o poranku się rodzę przeganiam senną mgłę pierwszy raz wstaję na nogi gdzieś w południe uczę się życia płacę za swoje błędy w kasie supermarketu po południu na działce uprawiam miłość i sieję spokój zaczynam się garbić chodzę o lasce potem siwieję gdy słońce i moje ciśnienie zaczynają opadać kiedy nadchodzi noc umieram z pilotem w ręku wędruję w stronę światła wciąż włączonego odbiornika
-
biło od niego przyjemne ciepło nie żar, ani nie gorączka po prostu nie czułem zimna niósł mnie, potem ułożył na ziemni wyśniłem sobie tą prostą prawdę bez porzuceń i powrotów czas między nami, mijają kilometry droga nie staje się łatwiejsza tarcza zegara słabiej odbija ciosy ty - o którym nie powinienem wiedzieć stoję w cieniu każdej wieści o tobie powstrzymuję ruch, zachowuję ruch
-
Dzięki Magda :) uwagi od Ciebie zawsze mile widziane, tym bardziej Twoje wiersze! Pozdrawiam!
-
nie ma zegarów żadne ramię nie wskaże odpowiedniej pory jakie tworzywo da jej miarę i skalę podziwiam tykanie jego uparte staranie by dać wyraz nieskończoności odchodzimy bez dźwięku bez przeskoku o centymetr nigdy w zegara trybie rozkazującym
-
jest cisza, nikt nie woła nikt nie pyta prawda wisi na stryczku
-
No tak, bo domeną wiersza są logika i sens ;] mam nadzieję, że ironia wyczuwalna...
-
to jeszcze bardzo daleko jeszcze nawet połowy nie widać minęło niewiele czasu nic jeszcze nie wyczuwam gdybym czuł to w kościach pewnie nadeszłoby to jutro to jakaś pomyłka - ja, tu i teraz ktoś mnie wymusił albo zażądał no i tak jestem - w czasie, bez miejsca nic nie dam, nikomu nie życzę bezsensu, istnienia nie da się powstrzymać