Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Krystyna Es

Użytkownicy
  • Postów

    119
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Krystyna Es

  1. Dziękuję :)
  2. O mglisto-słonecznym poranku smakuję ciszę. Dorzucam do niej szczyptami pliszki ogonkiem machanie, furkot jaskółek nad głową i mew kwilenie żałosne. Do tego jeszcze dodaję chwilowe pianie koguta, krowy ryczenie z oddali. Na koniec odrobina poszumu morskich fal. O rety! Nagły gwar rozmów popsuł wyborny ten smak.
  3. Palce szybko stukają w klawisze, Zamiast pieścić ciała zakamarki, ślą w świat słowa, zazwyczaj szeptane Czułym głosem do uszu kochanki. W odpowiedzi, na ekranie widoczne, Pseudo jęki miłosnej ekstazy Które, wobec szerokiej publiki Brzmią jak zwykłe wulgarne wyrazy. Podnieceni tą banałów wymianą Tak brutalnie wyrwanych z kontekstu uczuć, woni, ciał ciepła, bliskości, W samotności wkrótce szczytują Obcy sobie amatorzy cyber-seksu.
  4. Lubię te klimaty, a wiersz bardzo mi się podoba. Jakbym słuchała spiewu górali. Gratuluję!
  5. Znieść nie mogąc tej tęsknoty nieustannej do Alicji - swojej żony ukochanej, zapakował Pan Jeremi starannie - swój sakwojaż, po czym ruszył drogą w nieznane. Choć sakwojaż bardzo duży - z trudem zmieścił właściciela wyobraźnię przeogromną, humor lekki acz w gatunku najprzedniejszym, słowa rzadkie, których ludzie już nie pomną. Nam na ziemi pozostawił swe piosenki, teksty książek i Kabaret Starszych Panów, w swej dobroci licząc na to, że choć trochę tym pocieszy zdruzgotane serca swoich fanów. Teraz pewnie obejmuje już Alicję i serdecznie wita swego Przyjaciela, by za moment pożartować sobie z Dudkiem i posłuchać, jak Kalina znowu śpiewa. A gdy w końcu sobą się nacieszą, to usiądą potem zgodnie, pospołu aby stworzyć - tym razem w niebiosach, cud Kabaret - Dwóch Starszych Aniołów. Wiersz powstał tuż po śmierci Jeremiego Przybory.
  6. Hymnem swą miłość chciałabym oddać, Hymnem - swe uwielbienie Dla Tatr, co na me powitanie Włożyły tak piękne odzienie. W suknię zieloną się wystroiły, Grającą tysiącem odcieni, Zdobną gałęzi świerkowych koronką, Wśród których rosa się mieni. Szczyty swe w chmurny woal przybrały Zerkając wpierw przezeń nieśmiało, Nagle błysnęły słonecznym uśmiechem Jakby je coś radowało. Głazy wymyte, puszysta trawa I wycinanka paproci, Tam jaskier żółty, tu rdest różowy, A wszystko w słońcu się złoci. Kosówka w górę pręży gałęzie I chwyta w nie deszczu kropelki Z chmury rozdartej o grań Kościelca, Na szczęście otwór niewielki. Głazy przepiękne – szare, różowe, Śliskie – więc stąpam z ostrożna. Staw Czarny dziś wysrebrzony deszczem Że szczytów w nim ujrzeć nie można. Powietrze Tatr pachnie jak nigdzie na świecie Tak świeżo, wilgotnie, świerkowo. Uderza do głowy, wzmaga serca bicie Że chcę wciąż tu wracać na nowo. Granie tatrzańskie ciągle te same, A przecież co chwila inne, Zwykle przyjazne, łagodne w słońcu, Śmiertelnie mogą być niegościnne. Hymnem swą miłość chciałabym oddać, Hymnem swe uwielbienie Lecz brak mi na to słów odpowiednich, Przepięknych rymów, porównań trafnych - warsztat mój mało jest biegły. Tę wielką miłość wyrażam zatem Błękitnych oczu zachwytem, Rytmem oddechu, mięśni zmęczeniem, Gdy pnę się mozolnie ku szczytom
  7. Podoba mi się. Bardzo obrazowe. I wcale nie chwalę w ramach rewanżu za pochwałę mojego haiku, tylko z autentycznego podziwu. To już bociany odlatują? Smutne :( Pozdrawiam.
  8. To tylko zwykłe drzewa, w zwyczajnym, szarym mieście, a pod dachami domów już dawno ludzie śpią, jak co noc światła latarń żółtawym świecą blaskiem, wiatr goni ciężkie chmury, tylko zwyczajna noc. I nagle - trudno słowa odnaleźć, bo ich nie ma i żaden geniusz pędzla nie byłby w stanie też choć cząstkę tego piękna, które wypełnia oczy, utrwalić, gdy to wszystko przysypał świeży śnieg.
  9. Oczy moje przygaszone codziennością zalśnią jeszcze dawnym blaskiem czasami, gdy wspominam mroźne niebo tatrzańskie ogromnymi obwieszone gwiazdami. O ich blask zazdrosny śnieg migotał, szczyty stały nieme, zasłuchane w doskonałą ciszę nocy wokół patrząc w niebo klejnotami obsypane.
  10. Na kolejne urodziny Dostałam od życia Czapkę niewidkę. Powoli Staję się Niewidzialna
  11. Oczy - pochmurne i ponure Rozbłysną na jego widok. Usta - zesznurowane Uwolnią ku niemu uśmiech. Ciało - jak pąk stulone Rozkwitnie w jego dłoniach. Dusza - już bez okowów tęsknoty Znowu nauczy się pragnąć. Tylko czy serce, czy serce Raz jeszcze zechce zaufać?
  12. Dziękuję za komentarz i cieszę się, że jeszcze komuś oprócz mnie się podobają :) Niestety nie umiem komponować, choć kocham muzykę. Domyślam się w Tobie miłośniczki Tatr, skoro ten wiersz do Ciebie przemówił. Pozdrawiam.
  13. Jeszcze rzucić się w jakąś przygodę, Jeszcze poczuć, że ciało mam młode, Znów się unieść na skrzydłach beztroski, Wzbudzić w sercu zachwyt światem boski, Śmiać się głośno, serdecznie i szczerze, Mieć pomysłów mnóstwo i zamierzeń, W męskim wzroku ujrzeć pożądanie, Ze swobodą odpowiedzieć na nie, Przyszłość ujrzeć pełną możliwości I nie poddać się dręczącej wątpliwości, Że w mym wieku jeszcze jestem w stanie To osiągnąć – bez Twojego cudu, Panie.
  14. Biała ławica w oceanie przestrzeni. Stadko gołębi.
  15. Wpadnę do Ciebie kiedy indziej przeczytam to potem tamto obejrzę w wolnej chwili mówiłaś Niestety nie mam teraz czasu na spacer odpoczynek wizytę u lekarza Wtem nie ma żadnego potem ani kiedy indziej Skończył się czas Pozostał tylko deszcz wymieszany ze łzami na naszych twarzach Czy tylko taki sposób znałaś aby powiedzieć NIE zachłannemu światu?
  16. Wypełniła mi się dusza zielonością, Ciszą, pięknem, wonią ziół wszelakich, Z tej radości podśpiewuje sobie Naśladując w tym tatrzańskie ptaki. Jak skarb cenny to z sobą zabiorę, Zawekuję w pokładach pamięci, Gdy dopadną mnie zimowe tęsknoty Słoik wspomnień mogę sobie odkręcić.
  17. Dziekuję za podpowiedź. Rzeczywiście brzmiałoby lepiej. Tylko w końcu nie wiem, czy trzeba się trzymać ilości sylab w poszczególnych wersach (5-7-5), żeby było haiku, czy nie? Pozdrawiam
  18. Wschodzące słońce zapala na źdźbłach trawy żarówki rosy
  19. Pośród szarzyzny I zimowej pluchy Wpadł nagle do mnie Lecz tylko na chwilę Gość pospolity Acz mile widziany Całkiem niezwykły W posępnej scenerii: Zwyczajny osioł Z długimi uszami Skubiący kępki Suchej, greckiej trawy Na zboczu wzgórza Spalonego słońcem
×
×
  • Dodaj nową pozycję...