Widzę, że nie bez powodu mówi się u nas o kimś,
że udaje Greka.
Choć z drugiej strony, przykazanie, ETYKA,
nakazuje szanować drugiego,- każdego człowieka,
widząc w nim obraz Boga.
A jeśli ten, przez samouszanowanie nie szanuje innych?
To, jeśli przez taki szacunek, dajmy na to, coś się stanie?
To zapytasz o etykę?
Nie. O to, - kto jest winny.
Grek nigdy nie był dobrym marynarzem, chyba, że się mylę.
Nie grek odkrył przylądek Horn, brzegi Ameryki, Antyle.
Grek pasał tragos i kozy na skalistych wysepkach egejskiej sadzawki.
Starożytnym bogom budował świątynie, z marmuru wykuwał pomniki.
Na bazie stawiał kolumnę i na zasadzie huśtawki tworzył zręby filoz.
I tyle.
Sokrates twierdził, wypasając kozy,
że praktycy winni utrzymywać fantastów i leni,
gdyż taki układ gwarancją rozwoju.
Że wolna myśl od spraw przyziemnych, cokolwiek może nasz świat zmienić.*
I aż - tyle.
A Chrystus?
*Metaforyczne nieco, odniesienie do wywodu Sokratesa, w jego procesie, w którym głównym zarzutem było oskarżenie o psucie młodzieży. Jaki ostatecznie wyrok zapadł? - wiemy. Wiemy również, że mógł być inny, ale filozof nie pozostawił sędziom wyboru.