
Maja Skowron
Użytkownicy-
Postów
62 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Maja Skowron
-
Walentynkowe reminiscencje
Maja Skowron odpowiedział(a) na Bogdan Jabłoński utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Takie rekolekcje bywają odjazdowy duchowym hardcorem. Nie wiem o czym w sumie ten felieton? -
Listy do Ciebie
Maja Skowron odpowiedział(a) na Maja Skowron utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
01.08. 1999 r Miałam dobry sen. Łąka kwiatów aż po błękit. My w korowodzie tańca pośród gitar, wierzbowych fujarek i świętego śpiewu. Dałeś mi zielone szkiełko z potłuczonej butelki. Leżąc w trawie, patrzeliśmy przez nie w słońce, które buchnęło tęczą nieziemskich barw. Zieleń w snach dobrze mi wróży. Szalone, dzikie serca, gotowe pójść na koniec świata. Zachłanni - braliśmy życie garściami, jak dzieci pierwsze truskawki. Chcieliśmy być słońcem lub choćby stanąć z nim twarzą w twarz. Promieniować miłością i stać się nią. Czyste twarze i dłonie, bo myte rosą. Aniołowie w niebieskich dżinsach, ze skrzydłami z kraciastej flaneli. Autostopem w podróży na wieczną gapę. Byle do nieba, byle zdążyć przed trzydziestką . Koraliki uwodziły barwami jak marzenia, co nigdy nie miały się ziścić. Naiwni i bezbronni jak pisklęta. Za dnia, niczym oczy cherubinów, chroniły nas chabry we włosach. Nocą - ciepłe iskierki gwiazd, otulające pachnące stogi siana. Przez dno strzykawek bezwstydnie zaglądaliśmy w oczy Boga i jak Ikar upadaliśmy rażeni słońcem. Czasem, ludzie, przemykający ulicami pośród zgiełku dnia zatrzymują się nagle - nie wiedząc dlaczego - patrzą w górę, słyszą gitary i śpiew. To dusze pozostawione w mlecznych barach, na placach, chodnikach, piwnicach proszą o modlitwę. Zatrzymało mnie święte szkiełko od Ciebie. Jest słońce. Jest Bóg. Jest dobrze. I tak już będzie do końca. Dziękuje Ci Majka -
2011: [powrót tytanów] - Listy
Maja Skowron odpowiedział(a) na Sanestis_Hombre utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Nie nie chodzi że do dupy bo czyta się fajnie, tylko dobrze by było znaleźć do tego jakiś klucz i ogólny sens - jak dla mnie. Oględnie mówiąc pomysł - ale ja nie jestem żadna alfa ani omega. -
2011: [powrót tytanów] - Listy
Maja Skowron odpowiedział(a) na Sanestis_Hombre utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
kurcze nie wiem. za pierwszym czytaniem o.k. ale... -
2011 (powrót tytanów) - Ania z Betonowego Wzgórza
Maja Skowron odpowiedział(a) na MARCEPAN 30 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Fajne ale trzeba by jeszcze dopracować trochę. :) -
Dziękuję :)
-
mit o śmierci królowej balu
Maja Skowron odpowiedział(a) na Tali Maciej utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Wciągnął mnie ten tekst ale zostawiłabym tylko to: Mit królowej balu jest historią o młodości, o dojrzewaniu, o smakowaniu życia. Niejednokrotnie zatracaniu się w nim, ale również odkrywaniu nowego siebie. Pisałem wtedy felieton o uzależnieniach i trafił mi się przypadek interesujący, aczkolwiek beznadziejny. Na pierwszy rzut oka, nikt by nie przypuszczał, że ten młody człowiek, ma już ustaloną datę śmierci. Podczas spotkań krzywił się nieznośnie, choroba pożerała nawet najmniejszy uśmiech na jego twarzy. Często odcinał się od rzeczywistości, zapałał papierosa. Na pytania musiałem czekać, długimi chwilami niezręcznego milczenia. Dopiero gdy się poznaliśmy, zrozumiałem. Miał na oko ćwierćwiecze a bagaż doświadczeń osoby sędziwej. Był niczym kostka Rubika, której nie mogłem poukładać, był puzzlami w których ciągle pojawiały się nowe fragmenty. Był tajemnicą, stawał się legendą, tworzył o sobie mit. Czasem aby kogoś naprawdę poznać, trzeba wejść w jego skórę, oddychać tym samym powietrzem, poznać logikę myślenia, strukturę zachowań, relacje na otaczający świat. Takie było moje zadanie. Z jednej strony, chciałem jak najlepiej napisać felieton, a z drugiej Lucjan (nie mylić z Luckiem moim wyimaginowanym przyjacielem z dzieciństwa) pokazał mi inne spojrzenie na świat, stał się moją fascynacją, stworzył nowy rozdział w moim życiu. Poznałem go w Krakowie w klubie Jazz rock Cafe. Był piątkowy wieczór, rynek tętnił życiem, lawina turystów w połączeniu z imprezującymi studentami tworzyła straszliwą wybuchową mieszankę. Knajpy pękały w szwach i jednym z niewielu miejsc, gdzie można się było wkomponować, był właśnie wspomniany wyżej lokal. Miejsce specyficzne, dobrane do specyficznego odbiorcy. Ostra muzyka odstraszała wymizdżone blondyny, a co lepsze odstraszała łysych mięśniaków. Gęsta zawiesina dymu tytoniowego wykruszała mięczaków. Tak więc w knajpie zostawali największe pojeby, ekscentrycy i takie osobniki jak Lucjan. Ale zanim odsłonię robęk tajemnicy o młodym malarzu. Muszę nakreślić czytelnikowi fakty bez których opowiadana historia była by tylko manekinem. Muszę wpierw naszkicować kręgosłup, naciągnąć skórę, stworzyć ręce, nogi, nakreślić rysy, kształty, przyprawić o barwy, zapachy. Aby czytelnik miał to podane jak na tacy własnej wyobraźni. Mit królowej balu powstał spontanicznie, tak jak Newtonowska teoria względności po uderzeniu jabłkiem w głowę, tak i w tym przypadku, był to strzał w czaszkę, może nie tak dosłowny ale równie skuteczny. *** Królowa Balu : osobnik płci żeńskiej Uroda : nietuzinkowa Cechy szczególne : płomienie w oczach. Pasja. Delikatność, frywolność. Osoba wzbudzająca zachwyt jak i pożądanie, typ samotnika, nietykalna, ucieleśnienie anioła z nutką diablicy. Na każdej imprezie wybieraliśmy wraz z Jackiem nową królową balu, kobietę, która długimi godzinami potrafiła zatracać się w tańcu, a jednocześnie nie dała się wyzwolić ze szponów muzyki. Odosobniona nie zamieniała z nikim nawet najkrótszego zdania, oczy często miała zamknięte, płynęła po nutach melodii, można powiedzieć rozpływała się na językach gapiów. Aż pewnego dnia... Przez jakiś czas, udało mi się wykrzesać materiał na zaledwie kilka stron. Felieton nie zapowiadał się rewelacyjnie, kilka suchych faktów, jakieś nazwiska, coś na kształt wspomnień. Zapowiadało się istną klapą, a wieść o jego nagłej śmierci, niczym grom z jasnego nieba przekreśliła moją ambicjonalną wenę. Byłem rozgoryczony. Człowiek stworzył religie aby w jak najbardziej wysublimowany sposób wytłumaczyć sobie śmierć. Żyjemy i umieramy, przez wieki żyliśmy i umieraliśmy i umierać będziemy, powtarzał ksiądz Malinowski. Żyj dobrze, a życie wieczne cię czeka. Żyj według prawideł, inaczej czeluście, inaczej cierpienie. Tyle lat katechezy, tyle razy ksiądz Malinowski, a ja dalej nie znałem odpowiedzi. I pewnie nigdy bym się nie dowiedział, gdyby nie paczka, którą niespodziewanie dostałem. Było już tydzień po pogrzebie młodego malarza, materiał na felieton wylądowały w koszu. Nagle wszystko się zmieniło, dostałem paczkę. W środku był pamiętnik. Jestem autystycznym gadułą, mówię to co chcecie usłyszeć, nic nie mówię, nigdy jeszcze nic nie powiedziałem... W przeddzień mojej pierwszej zdrady kobieta mojego życia, była oceanem spokojnym. Spokój wewnętrzny wypracowała dzięki ćwiczeniom oddechowym na kursie jogi ( nawiasem mówiąc miała czym oddychać). - zamknij oczy, policz do dziesięciu , wdech wydech, wdech wydech – Studiowałem wtedy na akademii sztuk pięknych i wcale nie było tak pięknie, choć miałem fach w ręku, miałem opinie najszybszego pędzla na roku, niestety problem był z nauką. Jak się człowiekowi nie chce, to nawet wół go do książki nie zaciągnie. Kobietę mojego życia poznałem na drugim roku studiów na zajęciach z rysunku.. W każdy poniedziałek o ósmej rano malowaliśmy akty, normalnie kto by pomyślał, żeby machać ołówkiem o tak wczesnej porze, kto by pomyślał żeby wstawać o tak wczesnej porze, kto by w ogóle pomyślał. Malarz potrzebuje natchnienia, a o ósmej nad ranem natchnienia z reguły jest lipą ( i nie mówię tu o drzewie) malarz potrzebuje alkoholu, nie mówię oczywiście, że każdy malarz potrzebuje , ale „ja” byłem typem artysty pijącego. Po drugim kielichu natchnienie wzbierało do granic, po trzecim było jak balon, a po flaszce miałem dwa obrazy skończone. Tak więc sięganie po kielich o ósmej nad ranem nie wchodziło w grę(choć zdarzały się wyjątki). Nieszczęsne poniedziałkowe zajęcia z rysunku były katorgą, katorgą nie do przeżycia, katorgą nad katorgami. Z reguły malowaliśmy spoconych grubasów, albo pomarszczone panie, była co prawda jedna chuda, ale ta zaś miała tak wystające żebra, że aż strach było patrzeć. Aż tu w pewien zimowy nieszczęsny poniedziałek pojawiła się. Dziewczyna się rozpłaszczyła i usadowiła wygodnie na stole. Masakra! Jak tu machać ołówkiem, jak tu w ogóle machać ołówkiem, gdy leży przed tobą cud i patrzy ślicznymi czarnymi oczętami. Każdy ślad zostawiony na kartce chciałem skonsumować . Jak to w ogóle możliwe, jest środek zimy, jest szaro buro i ponuro, a tu leży przed tobą kobieta z opalenizną mulatki. Wszyscy bladzi, panowie co prawda dostali rumieńców, ale i tak nie odróżniali się od kartki papieru. Masakra! Zajęcia minęły jak z bicza strzelił, dziewczyna znikła w mgnieniu oka, a ja pozostałem jeszcze długo z opadnięto szczeną. Można by rzec, miłość od pierwszego wejrzenia, tak to na pewno było to. Każdy kolejny nieszczęsny poniedziałek stał się wymarzonym poniedziałkiem, a każda kolejna niedziela wydłużała się w nieskończoność. W przed dzień mojej pierwszej zdrady, z kobietą mojego życia obchodziliśmy trzecią rocznicę, miało być romantycznie... piątek wrzątek początek Spotkałem nową kobietę, można by rzec , kolejna miłość od pierwszego wejrzenia. Hardcorowa Wiola, blondyna odpalająca szluga za szlugiem. Przeciwieństwo. Studentka. Moja nie studiowała, Nowa miała za sobą rozbieraną sesję dla brukowca w dziedzinie gazet egzotycznych, oraz koronę królowej mokrego podkoszulka. Moja nie miała sesji i nie wygrała żadnej korony. W przeddzień mojej pierwszej zdrady, jubileusz rocznicy, niestety. Zmiana planów. Odbyła się całonocna eskapada szlakiem krakowskich barów. Wróciłem nad ranem. Ze światopoglądem odwróconym do góry nogami. Hardcorowa Wiola ściągała mi sen z powiek, a ja tylko myślałem aby zdjąć Wioli podkoszulek, Całe dnie myślałem tylko o zdejmowaniu. I nawet w sytuacjach gdy aktualna kobieta mojego życia, miała zdjęte to i owo. Myśl o zdjęciu bluzeczki Wioli była silniejsza. Tak silna, iż cel bluzeczkowy został zrealizowany. Świat legł w gruzach, kobieta mojego życia zniszczyła wszystkie akty, które dla niej namalowałem, trzasnęła drzwiami. Było co prawda jeszcze kilka listów. Na które rzetelnie nie odpisałem. Przy pierwszej zdradzie człowiek traci fragment siebie, nagle wszystkie słowa, czyny, gesty są brudne: - mam brudne ręce kochanie, wyrzuty sumienia, wyrzuciłem w niepamięć, choć wspominam z uśmiechem. Mam brudne oczy a ty, tak czyste spojrzenie na świat. W perspektywie białości, pomięte ślady nocy. Mam brudny język i krótsze nogi, choć coraz dalej do bliskości - powtarzałem przed lustrem. Hardcorowa Wiola wprowadziła mnie w meandry sztuki miłosnej, jej mokry podkoszulek był stale zdejmowany, Kamasutra jest ubogą lekturą. A Czego człowiek nie wymyślił? znikła w piątek papieros kawa wrzątek na końca początek brak kilku drobnych w portfelu drobnych wielu (słów) pewnie na fajki Gdy ktoś cię zostawia, człowiekowi się zawsze wydaje , iż został oszukany. Odtwarza poprzednie noce, analizuje co robił, co powiedział, szuka rozwiązania, choć czasem lepiej nie zadawać pytań, zwłaszcza przed lustrem.. Machnąłem kilka obrazów o Hardcorowej Wioli, na każdy była coraz to brzydsza. Na ostatnim była w paskudnym swetrze, było by dla to niej nie do niej policzkiem w twarz. Hardcorowa Wiola miała fioła na punkcie swoich piersi, tak więc nie było mowy o jakimkolwiek swetrze, musiał być dekolt, musiało być zwiewnie, prześwitując. Pełna premedytacja namalowania swetra była mentalnym zwycięstwem. Półroczna szkoła seksualna, jednym słowem- Ego rośnie, a opory, jak opary rozwiewają wątpliwości. Ale oczywiście nie jestem żadnym autorytetem. -
Nie ma takiego słowa? To od dziś już jest :) Myślę, że go brakuje w słowniku...
-
Wiem. To nie fer. Wybrałam najwyższe krzesło w pokoju. W dodatku za stołem przy ścianie. Zburzyłam twój plan. Chciałeś abyśmy siedzieli w miękkich fotelach. Czekałeś z niecierpliwością już od wczoraj. Poznaję po równo ułożonej serwecie pod lampą, stojącą idealnie na środku stolika. Ale jestem ci wdzięczna, że nie wtłaczasz mnie do nich na siłę. Moja fotelowa fobia i Twoja - przed podawaniem ręki. Wzięłam także ze sobą Gośkę. Jej pseudointelektualny słowotok wprawia cię w irytację, nie mniej niż tandetne kolczyki w kształcie kół. Po krótkiej chwili przestajesz jej słuchać. Chyba nawet jesteś wdzięczny, że ją wzięłam. Ona gada, a nam to pozwala prowadzić cichy dialog bez skrępowania. Drżącymi dłońmi skubiesz serwetę, a ja w tym jednym geście bezwstydnie odczytuję cały Twój świat - przerażającą samotność, lęk przed bliskością . Garbisz się pod ciężarem napotkanych ludzi i światów. Wychudzone ręce i wystające łopatki – życie malarza wysusza jak narkotyk. Wciąż kochasz Gabrielę. Oboje mamy nadzieję, że wróci. Oboje też wiemy, że tak się nie stanie. Obrączka na twoim palcu jak gołąb w ciasnej klatce na Rambli w Barcelonie. Patrzysz w podłogę, wiem, że teraz o niej myślisz. Jest piękna i ma tę pewność siebie, której ci trzeba jak powietrza. Między nami może jakiś fajny seks wchodziłby w grę. Ale po co nam to? Skończyłyby się nasze powietrzne rozmowy. Okruchy nieba już tu. W ułamkach sekundy łapiemy wzrok. Ileż można patrzeć w słońce? Rozumiem co znaczy przestąpić próg, gdy nogi z ołowiu. Wyjść na świat, który dawniej był dla nas nieskończoną przygodą. Biegaliśmy po dachach kamienic, śmiejąc się do gwiazd. Sami nie wiemy, w którym momencie stał się on dla nas udręką. W której chwili zabito w nas ptaka w locie. Gośka tokuje o Twoim ogromnym talencie. Oboje wiemy co znaczy nieść ten ból, żyć jak bez skóry, gdy nawet dotyk boli.... Oboje też wiemy, co znaczy dotknąć nieba i trwać w niestającej tęsknocie za nim. Odpowiadasz powoli, głębokim głosem na jej pytania, uśmiecham się w myślach, bo znam na nie odpowiedź zanim zdążysz się odezwać. Spoglądasz na mnie ukradkiem. Wiesz, że wiem. Nikt się nie domyśla co czujemy. Nagrody, wywiady, a my marzymy o jednym. Być tam.... Na odchodnym podaję ci rękę. Po chwili wahania wyciągasz do mnie swoją. W uścisku dłoni rodzi się niebo..
-
Jakoś wszystkim coś to zdanie nie leży. Nie jestem uparciuchem, a to tylko tekścik przecież, więc usunę. Dzięki za radę
-
Wielki dzięki za rady, bo raczkuję, choc mam chyba fajny pomysł na resztę....
-
zatęsknij za mną
Maja Skowron odpowiedział(a) na seweryna żuryńska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
nastrojowy, ciekawy wiersz... -
poezja musi poczekać
Maja Skowron odpowiedział(a) na Judyt utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
lekko, miło się czyta -
Luśka ( nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło )
Maja Skowron odpowiedział(a) na Sam jeden utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
dobrze się czyta. Wciąga. -
Diana była jedną z tych feralnych istot, które wyklęte są od poczęcia. W łonie matki była pasożytem; dręczącym każdą cząstkę, każdy nerw i każdą myśl noszącego ją ciała. Okoliczności nie sprzyjały usunięciu ciąży. Dylematy natury, „co powiedzą ludzie”, oraz tchórzostwo sprawiły, że dziewczynka mimo wszystko przyszła na świat... Jest jeszcze jednak aborcja emocjonalna, rozłożona na lata. W sterylnym - chirurgiczną czystością - blokowym mieszkaniu. Podskórna nienawiść niczym skalpel zabijała w niej życie dzień po dniu... Dziewczynka próbowała tulić zimny świat małymi, pulchnymi i ciepłymi rączkami, jednak dla jej matki oznaczały one jedno: sterty śmierdzących pieluch. Zanim zaczęła rozumieć sens jadowitych słów czuła ich znaczenie. Kabel od żelazka, którym matka ją biła, zwykle za bałagan, był w czarno–białe prążki. Kiedy wpadała w szał, dziewczynka kuliła się bez ruchu na łóżku, ze wzrokiem utkwionym w sufit - szybko się nauczyła, że nie wolno płakać, bo łzy tylko rozwścieczają matkę. To, że tego bałaganu tak naprawdę nigdy nie było, zrozumiała po latach. To był po prostu jeden z tych domów, gdzie czułość, zamiast dzieciom okazuje się meblom, dywanom, czy podłogom, głaszcząc je wciąż i wciąż. Miłość natomiast, zastępuje się poświęceniem. Ciągłe wyrzuty matki, że „musi harować na bachora”, sprawiały, że dziewczynka poczucie winy niemal wdychała z powietrzem i przełykała z każdym kęsem. Pewnie dlatego nigdy nie lubiła jeść, tak samo, jak nie lubiła siebie. Jednak Diana kochała matkę. Miłość jest tym, co łączy nas z rzeczywistością, dlatego dziecko prędzej znienawidzi siebie, niż matkę.
-
Stara Baśka od Kanałów
Maja Skowron odpowiedział(a) na Maja Skowron utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
A tak ??? Pewnego dnia, gdy żebrała - Śnieżnoskrzydły Ptak przysiadł na zabłoconej gazecie, spojrzał beznadziei w oczy i uwił gniazdo z piór anioła. Tuliła go dłońmi, spierzchniętymi chłodem ludzi. Karmiła resztkami, z dworcowego baru. Poiła wodą z kałuż, odbijającą pogardę. czasem poczęstowała papierosem... Wybawił ją - gdy wołała napadnięta w bramie. Krew na śnieżnobiałym skrzydle - odkupienie win. -
Poeker
Maja Skowron odpowiedział(a) na cezary_dacyszyn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
no, no uhmmm nawet, nawet -
gabinet cieni
Maja Skowron odpowiedział(a) na jacek skraba utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
o matko. Trochę tu poczytałam i coraz bardziej boli mnie głowa. Na dziś finito. ufff -
i jak tu wycierać buty
Maja Skowron odpowiedział(a) na Marusia aganiok utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
a myślenie ze swej natury jest swobodne... ojej ojej tyle pozytywnych komentarzy nad takim banałem... -
i jak tu wycierać buty
Maja Skowron odpowiedział(a) na Marusia aganiok utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
ojej, ojej przymus bycia w związku??? któż to Cię tak przymusza. biedactwo. -
popołudniowy uśmiech
Maja Skowron odpowiedział(a) na Nino utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jak to nie wiadomo o co chodzi? Mam dokładnie to samo i ten wiersz chyba jako jedyny z tych które dziś tu przeczytałam rozumiem. Być może przydałoby się poprawić co nieco... szczególnie ostatnią zwrotkę ale na pewno wiadomo o co chodzi. -
ptasie mleczko
Maja Skowron odpowiedział(a) na Biała Lokomotywa utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wszyscy tak och i ach... mnie też by wypadało, ale cóż... -
głęboko, zgrabnie, poruszająco. Wiersz na pewno nie ma: nadmiaru metafor. udało Ci się uniknąć wielu błędów hehe
-
Niedogadanie
Maja Skowron odpowiedział(a) na Agnieszka_Horodyska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
szczerze :) -
Dialog wewnętrzny VI
Maja Skowron odpowiedział(a) na były__premier utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
trudne to dla mnie