Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

martin_homme

Użytkownicy
  • Postów

    83
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez martin_homme

  1. Oczywiście że "tęsknię" ;) Merci Ania
  2. Dziękuje Aniu za okupiony snem komentarz, tak się zastanawiałem czy wiersz się nadaje do opublikowania, ale w końcu to warsztat, więc czemu nie. Mam nadzieje, że te stylistyczne usterki to głównie inwersja..., pewnie płonną. Miło, że zahaczasz o moje wiersze. pozdrawiam martin
  3. Poruszyłaś głowę Posypało się znienacka sto maków Ścieżka deszczowa z tobą Na niebie tysiąc znaków Że aż chce się moknąć Ktoś ma czerwony dywan A my My mamy złotych liści Całe mnóstwo Do stąpania, do zbierania Co tylko fortunę przebiera W kolor przemyślnych figli I powraca snując nuty Pijanego wędrowcy Oj, gdybym cię nie spotkał starszy byłbym łzami nie byłoby jasności którą ptaki przelatują na mojej prostej drodze pod rzecznymi kamieniami jak pod stuletnim dębem szukałbym Ciebie z obłędu, nie bez paniki że ciebie gdzieś mi ukradli szczęście gwiazd poruszyłbym na sklepieniu na wieść o twoim imieniu Czy coś jeszcze Że tęsknię Nie, noc dokończy I pochłonie dzieła
  4. Witam, dla mnie Twój wiersz ma lekko erotyczne zabarwienie, nawet może nie lekko, gdyż jest tam wiele ciekawych choć nie tak oczywistych aluzji.Pierwsza część to dla mnie poszukiwanie miejsca godnego, jakkolwiek to brzmi, bezpiecznego, gdzie można się schronić od krępującej obecności świata techniki, który mam wrażenie jest jakby intruzem w intymnej sferze przeżyć.Trochę się z tym identyfikuje, dlatego łatwiej mi być może odczytać Twój wiersz.Czy Ty(to pytanie oczywiście do podmiotu lirycznego wiersza) czasem nie chcesz igrać z adresatem, może wyrwać go z jakiegoś duchowego letargu, za pomocą wyzywającego pytania retorycznego, skłonienia do refleksji nad cielesnością ? Wiersz mi się podoba, ale osobiście czegoś mi brakuje, albo inaczej - chciałbym głębszego dotyku słowem. Podskórnie czuję że forma mogła by być bardziej przemawiająca. Ale ogólnie bardzo pozytywnie. pozdrawiam martin
  5. W wersji pierwotnej miało być "powszednie";) A co do tych ostatnich wersów, pobrzękują tandetnie i bez treści, więc tez idą do skasowania i sformułowania na nowo dzięki pozdrawiam martin
  6. Rozdaję krew nie jestem świętokradcą patrzę tylko w życie z przejęciem Może chciałbym mocniej zaciskać tętnice i żyły także ręce czyste, brudne i powszednie chciałbym nie dosięgać nawet gwiazd a otworzyć dłoni niewolę z których wyleci ptak ***
  7. Wtłaczają w żyły odpowiedzialność a te napuchnięte odkrywają nagość sumień dotkniętych klęską i budzimy się jak z mokrego snu cali we krwi najświeższej czynu dokonanego, i już zaraz na stosie pragnień gorejemy Znów zorze ambicji trofeów, złotych grani stargani złudzeniami że dobrzy lepsi, ale nie daj Boże tacy sami...
  8. Jest to dla mnie tak pesymistyczny wiersz, że aż mi się podoba.Właśnie wróciłem z gór, których wątek jest w Twoim wierszu, i myślę sobie jak one we mnie "zarosły świeżością". Moim zdaniem Twój wiersz jest o zachowaniu części siły natury w sobie, która bierze się z jej intensywnego doświadczenia.Piękna tęsknota do dzikości, do odrzucenia monotonności i niechcianej części ja, z której może się narodzić coś nowego, ciekawego i pełniejszego życiem.A jakiż inny przykład do tego niż wieczna zieloność lasów i nieprzemożny potencjał gór. pozdrawiam Martin
  9. Jesteś wszystkim i jedynym słodkim brzemieniem i czerpakiem pełnym wody na moje pragnienie szaty to komnaty do których wczołguje się namiętnie i promiennie jak wody wirze malachitowym ulegam źrenicom twoim półksiężyc w oknie kiwa się rumiany to znak że już pora długich i obłędnych zaplatań i harf obu-ramiennych To chwila wina obfitego na koniuszkach szafiru i dolinach ciała naszego Wracam nieustannie do źródła pragnień jak zwrócona głowa do erotycznego słońca występu na skraju horyzontu Zioła aromatyczne przybierają wyraz przekorny wraz z tobą
  10. Myślę, że Twój wiersz jest odważny w swej wymowie, tak go odbieram,i bezpośredni bardzo.Adresat tak bliski, a jednak raniący.Czyż nie jesteśmy źli gdy ktoś przykłada nam maskę, podkłada innym kalkę nas samych?Nie można nie czuć nienawiści...A jednak, co zrobić z nią, kiedy ten ktoś przychodzi pod wieczór by poprosić na nowo o kawałek przebaczenia, o dłoń, która ukoi napięte i zmęczone okaleczaniem ciało... Wszystko dobre, co kończy się dobrze jak Twój wiersz. pozdrawiam martin
  11. hm, może ładnie, chciałbym jednak żeby było bardziej dramatyczne, poruszające. Trzeba trochę popracować nad tym. Podoba mi się to słowo- "hemoglobinaidalny" (swoją drogą nie wiem czy takie słowo istnieje w słowniku, a jak nie - gratuluje neologizmu) które brzmi jakby zawierało w sobie istotę życia, o którą ta walka się właśnie toczy, esencję bytu, która w ostateczności nie zostanie zatruta a tymczasem dzięki za komentarz martin
  12. Życzenia do wszystkich razem, ale odebrałem to tak osobiście, że nie omieszkam i indywidualnie podziękować za nie...dziękuje zatem Aniu, i życzę jak najrozkoszniejszego delektowania się smakołykami koszyka i tych Świąt! pozdrawiam Marcin
  13. w niepowszednią noc, kiedy tętnice gwiazd pulsują wyrasta ciemność na poranek i źrenice gęste listowie spada błękitnie bez tchu a suche badyle strzelają świstem po niebie długa, długa droga na horyzoncie biegnie wzdłuż żył i krwi ciała nadzieją dogorywa w oczodole w samym centrum wszechświata to nie o zmartwychwstaniu to o śmierci, która żegna się z przeznaczeniem
  14. Dzięki za kawałek Twojego zdania na ten temat.Ciekawe jest to co piszesz.Rozumiem, że skłaniasz się raczej ku takiej wizji natchnienia, która pociąga odpowiedzialność w formie dobrego warsztatu wykończeniowego.I pewnie tak powinno być. Chyba jestem jeszcze trochę zbyt naiwny, bo siedzi we mnie wiara że w w chwilach natchnienia wychodzi z nas to co najpiękniejsze, i być może lepiej tego nie ruszać, bo coś zdeformuję, ujmie jakieś piękno.Cenię logikę i poprawność, ale może i w natchnieniu bez włożenia w ramy obróbki, jest jakaś wartość, przyciągająca moc - a może nie.Z drugiej strony sam się krzywię, jak czytam coś co ktoś pisał w jakiejś ekstazie, a na "trzeźwo" się nie da tego ugryźć... Te małe, przelotne chwile, o których pisałaś, pozwalają mi się podłączyć pod strumień poezji,natchnienia, który płynie w osobach o "wrażliwszej" wrażliwości.Cenię je sobie tym bardziej, że smak ich tak szybko przemija.Na szczęście zostaje dłuto słowa, by choć w części zatrzymać ich piękno... Pozdrawiam serdecznie Anno:) Martin
  15. Dziękuje od serca Anno za zauważenie, i sugestie co do literówek. Czasami zastanawiam się od czego zależy powodzenie w pisaniu wiersza.Wydaje mi się że natchnienie jest tak kruche.Im bardziej je chcę okiełznać czy kontrolować, tym bardziej wymyka się i odchodzi... Może dlatego, czasami, najlepsze rzeczy rodzą się wtedy, gdy choć odrobinę kołysze się umysł jak na morzu, czy to ze zmęczenia dniem, czy przesycenia złem, puszczając wodze fantazji.;) pozdrawiam Martin
  16. Gdybyśmy słowa nie zamienili ręce splatałyby się nadal W powiekach chowałbym Cię jak krajobraz drogi albo jak pozytywki melodii słuchał nadstawiając ucha Kiedy tak po prostu dłoń przesłoniła mi twarz słońce zaszło nostalgicznie myślałem, że umrę przecierałem oczy ale to nie był poranek widziałem Cię znowu uśmiech mignął jak jaskółka dwa kąciki, dwa płomienie w źrenicach, które tliły się ciepłymi wieczorami Posmutniałem w oddali gdybyśmy się nie spotkali
  17. Przychodził gdy wszystkie zabawki zamieniały się w złoto Najcenniejszy kruszec drgał we mnie Gwiazdy wszystkie spadały jakby strącone ciężkie, pomięte Spod dywanu płynęła strużka bólu, pod książkami chował się strach Pewnych dni wycinanki zawisły w mej pamięci ot, właśnie tak przeszło kilka lat...
  18. nie będzie już wiersza żadnego ale będzie poezja dnia minionego będzie wspomnień kalka jak zwiewna kobiety halka taniec już nie rzuca wyzwań a niebo zapomniało dlań światła zastępów bez cienia do widzenia rzuca znad ramienia Posmutniały gałązki jemioły pomiędzy nimi ja goły fala niedostępności zlewa zgłoski o imieniu ewa kobiety, poety, rety skrzypią miłosne kastaniety a kroki bluszczem splątane prowadzą w zakwitłą ranę...
  19. Dziękuje za dosadny komentarz, a niech to diabli- masz rację- otworzyłaś mi oczy na inwersję, i choć też ma swój urok, to jednak w umiarze:) Aż się poczułem z innej ery. Jeszcze raz dzięki za inne, odkrywcze spojrzenie na parę moich linijek. pozdrawiam ciepło martin Ps.Nic tak nie dodaje natchnienia jak zakochanie;)
  20. Wiersz cały składam na Twoje usta, klejnoty Ostatnie gwiazdy rzuciły cień na blask cnoty Zakochani powłóczystymi krokami w dal bezbrzeżną dryfujemy Gdzie woda słońcem karminowym gdzie ptak wielkim słowem proroczym gdzie ręka Twoja masztem burtą, rufą, i żaglem całym Prowadź gdzie oczy nie widziały żadnego zachodu czułych pląsów ani godzin zajadle szczęścia spijających Lilio, Róży Ozdobo, Przebiśniegu najpiękniejszy niespodziewany darze Pojawiłaś się z wiosenną porą na szczęście moje, o Tobie pijany marzę...
  21. Takich wierszy pełne garście jak kiście zerwanych czereśni z baśni tysiąca i jednej nocy wyrzucają na śmierć krukom po co stąpać jak kaleki gdy można polecieć w głąb, sen daleki odgarniam wspomnień mary czary, szuwary i dzikie chmary tak mnie kusi to wszystko w małym moim leśnym ustroniu Życie dzięcioła, podglądam przez dziuplę, roztrwaniam na choroby tajne zioła jak ścieżki śmierci zagubione są moje myśli przetrzebione I tak piszę z duszą na ramieniu aż do urwania wątku choć wiem, że to nie ja który zaczął od początku...
  22. Nie pisałbym, gdyby powietrze dało mi tak banalnie oddychać a wzrokiem mógł tylko patrzeć nie pisałbym gdyby słońce ponagliło swoje wstawanie i zamiast nocy miałbym dnia czuwanie a gwiazdy, perły złote układały ścieżkę na dywanie kim bym był wtenczas mój Panie nie pisałbym gdyby na skraju tego gaju gdzie dusza moja się udaje były tylko półki kwadratowe liczb krocie, i przygnębiające jak jesienna słota starocie...
  23. Poezjo, kobieto tajemnicza Lilio, musnęłaś mnie delikatnie a ja przystanąłem w mej wędrówce tak lubię się przypatrywać Twoim wielkim oczom jaskiniom pożądania i wiedzy Głowa Twoja obróciła się jakby od zrywu wiatru ziemia zadrżała, a Twoje czarne bujne włosy obmyły zmęczone me źrenice Usta Twoje, jak soki żywiczne pić chcę z nich, dzikie krynice rozsławić w tajemnicy zaczarowane Twe spojrzenia rubinowe światło wzejdzie zamiast słońca, to Ty Zrób krok w moją stronę, zrobię setki, tysiące i się pokłonię...
  24. Nie rozumiem tych słów co lśnią jak firmament brudne moje ręce czarne jak atrament splądrują po niebie nie powołane moje dłonie składają się razem...
  25. Ktoś cię zatrzymuje słowami ktoś nie pozwala ci żyć bezsensownie ktoś raptownie nakłada ci sztandary Musisz nieść musisz głowę wznieść musisz to przejść Korowód parszywy chwyta za szyje spływa deszczem barwa polska i zasmucili się, że to nie bolszewicka parszywa pozytywka Płyną tłumy kolorowe płyną szumy gradowe podążają za prądem do głębin cienia do spozierajacymi ciemnością oczami kusiciela do jego gniazda gdzie się nie umiera... 23.XI.2010
×
×
  • Dodaj nową pozycję...