Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

martin_homme

Użytkownicy
  • Postów

    83
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez martin_homme

  1. chapeau bas:) podr
  2. Gdy już nie czuję niczego leże bezwładny jak głaz ty mnie pytasz śmiało dlaczego zrobiłeś to siódmy raz Nie jestem winny traktowania które smakuje jak rak zrobiłaś bo chciałaś tak niczym ofiara urwistego zbłąkania (Kochanie pragnie wytrwałości ciebie czeka bez istnienia w wymiarze innej nicości czekać na dnie zapomnienia) To własnie czarny ja.
  3. Wyszedłem poza ramy. Dziś. Mała rozmowa z Małą. Starcza spojrzenia na krótką chwilę jak oddechu w oceanie. Podniesie w duchu kolejny przypływ, w sam raz na brzeg ocknienia.
  4. Synteza która brzmi jak oliwa wiecznie spływająca w ognisko nocy dwóch kochanków parzystego cienia z policzeniem każdego szczegółu nocy na twarzy pięknej duch nie może istnieć w nas to zbyt odległe w zamyśle pozostając jak ciało rozciągnięte znad okręgu życia tworzony zasięg niby perfekcja czerwonymi liniami ramion gładzimy smak na sam koniec do mistycznie i obrazoburczo ujętej formy zespolenia
  5. Rozważam w sobie trwożliwie i radość moja kruchością obrasta nieistniejącą wiecznością chwili najkrótszej o ile mnie to przyszywa niebu z dłoni bezbłędnie zanurzony w krzyku tajemniczo i obcesowo predestynowany to co w nim nagie życie z każdym wyjściem i przyjściem z całą rozciągłością fal powiek bezbrzeżnym pytaniem najobłędniej w sercu duszy jestem
  6. Książka jak Twoje policzki kawałek tortu jak białe uda lukier delikatnie smukły pudding najlepszy pośród zamkniętych brwi bukiet tulipanów krzesło z róży i dwie głodne dłonie splecione jak wiklina rzucone jak czereśnie na półmisku kawałki potarganych ubrań i Ty, Ty cała!
  7. dzięki, nie ma to jak miejskie autobusowe klimaty... pozdr
  8. Błędnym wzrokiem po szybie autobusu nie czekam aż komuś miejsca ustąpie za dużo tłoku, miękkiego puchu w oczach zdeptanych słów w nadymanych policzkach bukoliczne nosy jak strome piargi wtykające nos między zagięcia marynarki czapki jak zgnite kępki traw na głowie i przykejone tandetne miny z recyklingu potoki płyną z kontaktu wzrokowego naszych małych podróżnych rozmyślań potoki zanieczyszczonych mysli załajdaczonych grzeczności i podstępów dlaczego uwaga ogniskuje się na moim ciasnym ruchomym kawałku dążenia do niewinnej chęci byle przed siebie mimowolnie popychany słowo daję
  9. Rozciąga się bardzo daleko jak nić pajęcza wielkoluda choć ja i moje małe sprawy przecisnąć się przez fibry nie rozdarte tak trywialnie w głąb sumienia w zamkniętym ruchu zegara już myślą brudne łuki kreślę i sięgam po ogień rozkład niczym pierwotna erozja poprzez wszystkie warstwy niczym strefy miejskie sięgam rozdartego kawałka potem już zostaje zaczajony pod księżycem blady smak rozdarty z którego cieknie strużka na ziemię 28.07.2012
  10. dzięki, będę jeszcze myślał nad nie tylko pierwszymi dwoma zwrotkami swoją drogą - dla mnie niepodjęte wyzwanie to większa aktywność w komentarzach wierszy innych pozdr martin
  11. Nie rozgladaj się, oczy mam na tobie bez ustanku klei się w nich miodem przyciąga jak magnes bluźnierczy moja dłoń twoich bioder skroń sedno kochania nie istnieje bez nas a potem za granicą jest już wyobraźnia gdzie dotyka cząstka wspólna siódmej jaźni słowa zakończyły podróż przerwane w pół znad głębiny rozkosznego owocowania bez nad wyraz śmiałych ruchów rozsądku zdobywamy kolejne punkty graniczne
  12. cieszę się że podoba, czasami intuicja podpowiada rozumienie, właściwie to jest trochę o natchnieniu, którego logikę czasami trudno ogarnąć, a wiersz poddałem rygorystycznej obróbce, więc nie jest też ślepym wytworem natchnienia pozdr Martin
  13. pożądani goście przychodzą późno najcenniejsi zostawiają tylko w skrzynce umysłu kilka cennych słów przecież nie na próżno w temacie męczyć krzywy wzrok pod kocem chować wstyd własnej męki nie metodycznego dogorywania liryki ależ skąd, wszystko do czasu rzecze dumnie pan nieogarnięty jak noc rozpasana, a rozpakowawszy z czarnej pieczęci gołębia zastygły pyta czy nie przybłęda albo oszukany jak list pusty o złą wiadomość z nieba łatwo nabić świątecznego guza a potem pisać jak nietrzeźwy
  14. Rozdarte jak płomień twoje ciało Świadek moich czerwonych dłoni i rzucona w poprzek tunika światła nie mogąca znieść żaru krwi patrz, dotrwaliśmy do ostatniej nocnej iskry teraz już tylko życie będzie się rodzić teraz już tylko słychać płacz narodzin z łona zstępuje mocna jak słońce radość
  15. rozmawiamy o profanacji wieczornej kawy z której rano wróżyć będziemy i śmiać się rozmawiamy o zaległym dniu do przeżycia popadając w skrajności ideologów rozmawiamy, choć pada co drugie słowo pomiędzy nami jak kier albo trefl rozmawiamy bezpretensjonalnie burzliwie jak w czasie długich dryfów na szkwale rozmawiamy, kradnąc treść ze sadów nocnych słów, niedojrzałych przed świtem rozmawiamy już nie upojeni, zgaszeni w sen i czuwanie, nieodnalezieni co drugie słowo, zwyczajnie patrząc na ciebie, a ty w myśli mnie nie widzisz jak wtapiam się w twe dalekie tło
  16. Dziękuje skromnie, aczkolwiek to był lekki eksperyment, dlatego też nie dopracowany, i nie mam za złe poprawiania. By napisać coś dobrego, trzeba dużo pisać i długo:) propozycje przyjmuje, tylko zawsze mam wątpliwość czy to jeszcze będzie mój wiersz;) pozdrawiam Martin
  17. napiszę tak byś zrodziła żonkile w samym sercu miasta o północy w czerwonym zakątku bez pomocy wydała owoc niczym złocista bulwa napiszę do wielkiej bieli twojej skóry z małości istoty suchej jak runo która chce dotknąć święte wrota morze nie chce falować spokojnie ty dotykasz piasku mojej skóry pustynia ze słowa ożywia ciało
  18. Pisz moją dłonią jak za dni młodych a oddam ci usta i oczy żywe cuda , które wyrastają na dnie skrzywdzonej jak bezmiar wyobraźni życie piękne jeszcze chowam i czekam na kilka chwil zwątpienia które zetkną wierzchołki istnień wrażliwe na bukiet uniesień krwi dzień chory na rozszczepione światło przywróci snu iskrę większą niż świat nim rozsypią się grudki włosów i cieni duszy która pragnie zstąpienia przyjdź jak zwabienie najdroższe pośród zaschniętych cierni i ziaren piołunu zagwieżdż mimo bólu ziemi jałowej ziarnem spichlerze i oczy strumieni
  19. długość promieni zimy czyni ze słońca polarną dłoń drzewa zacierają barwy powietrze osnute parą a w żyłach kostki lodu pośród skręconych jak wydmy ulicach, szare dni głodne stąpają po wystawach gościnie na tym bruku który goi blizny niestrawnego rymu głębokiego potu - nadchodzi bez serca, noc biała powódź z bólu
  20. Dziękuje za notkę, wiersz nie warty wiele uwagi, ale i tak się cieszę, tym bardziej za plusa pozdrawiam martin
  21. przesuwanie się chmur płyniemy w deszczowy pałac schronienie od widzialnych łez nie patrz gdy zaświeci rozzłoszczony strumień straconych złudzeń za oknem idą lata i lasy pełne burz A ty głowę do księżyca jak do czoła złóż które znużenie zamyka w granicie nocy
  22. Czyż byłem latarnią morską że mnie zauważyłaś stopy całe w falach podnosiłem Cię jak tytanic Nie zatoniesz ze mną, jutro przypływ może zabarwi wszystko inaczej, w zatoce odciętej od morza lubię jak jesteś lazurowa Słońce miałaś w dłoniach, świetliste łuski w oczach wodę, słoną, słodką ziarna piasku tętniły życiem nie odpływaj za daleko, nie tym razem
  23. jestem mężczyzną urodzonym w żadnym szpitalu podtapia wichura sen kto mnie trzymał pierwszy bóg mój daleki, niemy nie liczę ziaren jak par oczu które pomalowane dnem morza witraż mi się kojarzył i asfalt czerwony do ciebie kolana były czymś zapomnianym z kruchego marmuru, zapleśniały patrzę w noc zdejmując skórę, złudzenia i grozę
  24. Eh voila, może to bardziej przypomina wiersz, i chociaż odrobinę poezji, która i tak nie ma ram ani jednej jedynej formy, którą można by uznać za poprawną, na szczęście;) pozdrawiam martin
  25. Tak, chciałem przekazać coś z tego co czuje, ale i tak nie jest to wyrażone w pełnym świetle, a może to tylko maska którą przybrałem na pisanie tego wiersza, która potem znika albo rozpływa się po zapisaniu wersów. Wiem, że warsztat nie jest dobry, mam tylko wątki, które chciałbym lepiej rozwinąć.Jeżeli jest jakaś sugestia co do wersów, będę za nie wdzięczny. Choć myślę, że taka niesprecyzowana forma, bardzo "wolnego" wiersza, oddaje trochę zamieszanie w duszy po stracie kogoś, trudno zobaczyć świat poukładany kiedy zabraknie jednego puzzla albo cegły, czasami konstrukcja wytrzyma a czasami runie. pozdrawiam martin
×
×
  • Dodaj nową pozycję...