Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Magdalena Kozikowska

Użytkownicy
  • Postów

    26
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Magdalena Kozikowska

  1. Twoja mała, wierna lalka Tak ładnie płakała.. Twoja mała, wierna lalka Tak ładnie płakała.. W każdej z łez, widziała sens W każdych oczach, odrobinę słońca O miłość na podrapanych kolanach prosiła niebiosa prosiła niebiosa W każdym słowie, chciała kochać W każdym człowieku, była ucieczka o miłość na podrapanych kolanach prosiła by dotrwać prosiła by dotrwać Twoja mała, wierna lalka Tak ładnie płakała.. Twoja mała, wierna lalka Tak ładnie płakała.. Choć już umarła, odeszła w kroplach rozpaczy, wciąż jeszcze w sumieniu, możesz zobaczyć, jak płacze..
  2. Czujesz?Czujesz Miła,to co ja? Nawet jeśli.Nie godna jesteś.Tego,nie śmiała. Ty nie wierna,poczciwość twoja nie tędy. Cała,jak sztylet. Krew wylałaś ze mnie całą. Teraz i płacząc, ubolewam młodo, półżywa.Nad Tobą. Ile umiesz jeszcze zabić? Pokaż! Jakaś silna! Jakaś przybrana w oszustwa! Serce nie kołata.Po życiu. Wznoszę z uśmiechem. Nie doczekam u niebios ciebie przecież. Młodo umarłam Módl się abyś choć żyła. Boś Bóg sprawiedliwy podoła.
  3. Nie pojmę tylu na raz słów gestem podłym do mnie mów Otaczaj mnie sarkazmem, chamską nicią wierności Bo ja lubię to lubię specjalnie wpadać w przepaść miłości I choć Bóg każe mnie codziennością złą potrafię tłumić w sobie krzyk Serce sługą jednak bywa sztuczny śmiech, natarczywość chwil Choć aniołem jestem i aniołem tu przybyłam w diabła dla ludzi zmieniam się Nie ucieknę od Ciebie od tak chcę dostać to co od dawna powinieneś mi dać Czuj się teraz uwięziony jesteś w mojej sieci poczuj się zaszczycony do następnych stuleci I choć Bóg każe mnie codziennością złą potrafię tłumić w sobie krzyk Serce sługą jednak bywa sztuczny śmiech, natarczywość chwil Choć aniołem jestem i aniołem tu przybyłam w diabła dla ludzi zmieniam się
  4. Deszcz, dzisiejszy deszcz. Małych kropel śmierć,anioły.. umierają bezwstydnie, nie cicho,tragicznie.. A ja, człowiek może nie mam, duszy? że, nie zauważam.. z deszczem, nie płaczę tak egoistyczny jak wczoraj. Zamknięty w swojej pułapce, szczęśliwej. I dnia, jutrzejszego.. nie oczekuj tonącej mnie, w rozpaczy, przeżywam wszystko inaczej. Nie mówię wolę nie mówić o tym. Będę dalej trwać w znieczulicy, marnej, obojętności, ludzkiej.
  5. Dziś są moje urodziny. Pierwszy świata smak,dar życia. Mimo to, nadzwyczajnie nie czuję się, smutek we mnie mieszka,duszę mą pokrywa żal. Niebo niebieskie, jak wczoraj.. stos uśmiechów, słońce,pogoń ludzka, po drugiej stronie gdzieś tam, łzy. Halo! Ziemio! Dziś są moje urodziny! A może.. nie ma ich? Mało kto wie, składa życzenia.. łatwo człowiekowi, jednak.. zapomnieć.. o marzeniach. A któż z was nigdy nie pragnął? Obyś dniu już nigdy się nie wydarzył. Wolę swoje wspomnienia. [Magdalena K urodzona 26 kwietnia o godzinie 20..]
  6. Eksplozja wiosenna - to Ty Uciążliwe ciśnienia nie domknięte powieki na sen W dobrowolnych poddaniach kierunki umyślne odstępami dni wiecznie długie Słowa tkwią w przełyku ledwo w pracy oddech Jesteś niczym niestrawny ból w odważnych myślach kryjesz się a pretekstem bywa serca nieprzytomny stan Jesteś niczym przystrojone opakowanie na przecenie puste w środku bez możliwości zwrotu Każda nowa pora to nadzieja W każdej z nich twoja twarz Śmieszna rzecz Ale jestem pewna wiem wiem przecież wiem minie to jak wszystko inne Uczuć schron naprawi czas Bylebyś tylko szybko przeminął Bylebyś tylko zaginął jak pies
  7. Pułapką jest moja głowa. Nie radzę Ci się w niej chować i przebywać w warunkach nie odpowiednich dla zdrowia. Na swoją odpowiedzialność, wyzywam cię do opuszczenia tego miejsca. Ref; Mogę przy tobie gryźć się w język, nie jadać, nie wydalać obsesyjnie bać się nędzy. Trwać w przekonaniu że świat będzie lepszy. Na dzień dzisiejszy załamanie psychiczne. Pułapką jest moja głowa. Nie radzę ci z niej wnioskować treści nie odpowiednich dla człowieka. Na swoją odpowiedzialność, wyzywam cię do opuszczenia tego miejsca. Ref; Mogę przy tobie gryźć się w język, nie jadać, nie wydalać obsesyjnie bać się nędzy. Trwać w przekonaniu że świat będzie lepszy. Na dzień dzisiejszy załamanie psychiczne.
  8. Cóż mogę o sobie przedstawić? Jaką mam pracę, dochody finansowe. Czy na głód mam swój własny sposób i czy jeżdżę mercedesem? Słucham punk rocka, metalu reegae, bluesem hipnotyzuję damy. Mam na karku parę dresów, HWDP, JP itp na śniadania. Matko Ziemio to nic, nie przejmuj się, koniec nas, drugą szanse CI da. W nowym świecie, nowy raj, bez gangsterów, ludzkich dusz to dar. Cóż mogę o sobie przedstawić? Czy mam żonę, noszę glany. Czy do celu dochodzę po trupach i czy palę fajki? Słucham punk rocka, metalu reegae, bluesem hipnotyzuję damy. Mam na karku parę dresów, HWDP, JP itp na śniadania. Matko Ziemio to nic, nie przejmuj się, koniec nas, drugą szanse CI da. W nowym świecie, nowy raj, bez gangsterów, ludzkich dusz to dar.
  9. Wszystko się kiedyś kończy, bezpowrotnie mija dzień. Rozchodzą się chmury, wypala się słońce. Trudno spodziewać się snów. A ty ty ty ty, a czy ty masz tak samo jak ja? Czy może w innym wymiarze stąpasz, ślepe oczy masz na miłość. A ty ty ty ty a czy ty masz tak samo jak ja? W garści trzymasz bagaż doświadczeń, z ubogich słów układasz historie. Wszystko się kiedyś kończy. Bezpowrotnie mija dzień. Maj, czerwiec luty, kwiecień, mieszają się miesiące. Przestaje kręcić się ziemia. A ty ty ty ty, a czy ty masz tak samo jak ja? Czy może w innym wymiarze stąpasz, ślepe oczy masz na miłość. A ty ty ty ty a czy ty masz tak samo jak ja? W garści trzymasz bagaż doświadczeń, z ubogich słów układasz historie.
  10. Mutyzm dobiegł końca.Pora napiętnować bycie. Przy okazji orzec trwałość życia. Lata mijają gwałtownie, przez palce trwoni się rzeczywistość. Na współudział czas. Dysponować rozumem to nie choroba. Godnością się przedstawiać, też nie cierpienie. Umiaru granice znać, dał na pewno Bóg. Lecz czy może własnowolny wybór kazał mieć? Z narodzinami trzeba było rzec, że narcystyczny styl przyjmowany, będzie ojcem. Po kościach aż, rozchodzi się współczucie, dystynkcja na co dzień, oczy pełne piękności. A tu takie rozczarowanie, zbezcześcić się aż tak? Nawet panie do towarzystwa nie potrafią. Więc przykro, w bród żalu, gdy człowiekowi panienek nie brak, a sam on beznadziejnie mdły. Beznadziejnie mdły.. wielka szkoda, trudny bal. Ciężki kawał chleba.
  11. Staranuj mnie, proszę jeszcze raz. Po tych wszystkich uczuciach przejedź się spełniony. Uwierzyć znów, recepta na szalone, mocne pulsy. Niebo przed oczyma. Naobiecuj tyle, ile zmieścić możesz w słowach. W każdym trudzie ostrzej dobijaj. Znowu wiedzieć chcę, jak to jest, uwierzyć znów, recepta na szalone, mocne pulsy. Niebo przed oczyma. W Otchłań krok po kroku, gest po geście, myśli grzechem stają się. Czy tak było? Nadal jest? Miłość siostrą wszystkich głupców, każdy zniesie ból. Mógłbyś bez wzroku zrozumieć, bez radości żyć jak ja. Co sił błagać o dni, w których cel rzeczywistością potrafiłby się stać. Po drodze wyśniłbyś tyle ludzkich potrzeb, zamienił mózg w serce. Może i wiesz jak to jest. Może ja już nie wiem. Uwierzyć znów, recepta na szalone, moce pulsy. Niebo przed oczyma. W Otchłań krok po kroku, gest po geście, myśli grzechem stają się. Czy tak było? Nadal jest? Miłość siostrą wszystkich głupców, każdy zniesie ból. każdy zniesie ból.. przeterminowana sama bólem jest"
  12. Depresja na samotne dni świetny lek na rozum zły zły zły świetny lek na lęk lęk lęk którym owijam się, gdy mróz. Senność kiedyś minie, musi minąć. Stopnieje śnieg, przywita mnie wiosna. Odjadą autobusy, szmer tłumów przyćmi słońce. U mnie za miast uśmiechu, depresja depresja depresja. Wróć do mnie, do mnie wróć sam tlen nie zaspokaja potrzeb. Wróć do mnie do mnie wróć, wrażliwość na granicy wyczerpania.
  13. Legionista Paweł,legionista młody wszędzie skargi, ciągłe modły By Bóg łaskawy, wtrącił, zaczął miłości Pawłowi udzielił nad Aszczą. Bo sam wie, w namiotach nie przyjemnie, nie raźnie niewiasta,śliczna jej buźka,musi mieć osobne łaźnie. Kufer, szafkę i.. bambosze! a w fartuszku nawet ze 3 grosze. Ale Paweł biedny,ojciec robotnik, matka służąca Jak zapewnić Jance bóstwa? Słowa,myśli, gesty urocze nie dla tej baby wszystko znaczące. No więc, Paweł, ah Paweł rzuć te pannicę, ona kocha bogactwo, winnice nie twojej miłości dowody, dla niej to tylko nie ważne powody.
  14. Okropnie próżna panna nie czysta, okropnie nudna, panna podwórzna. Na każdej radzie czy spotkaniu w obiedzie, płynną poezją, Panie sąsiedzie, tłuczy nas, namawia, przetrzymuje. Strasznie puszysta, okropnie odziana, w kapeluszu ze słomy - taka wielka dama, aż nam jej szkoda, aż nam jej żal, pali licho! pal! następna rada w mieszkaniu u mnie. Skóra, kozaczki i spódnica w kratkę, przyszła ubrana, wyszła dziwacznie, i chwaląc jak to ona w każdym słowie syna, konwersowała ze mną tak : Janino Janko tyś młoda i schludna, żadna niewiasta Ci się nie równa, więc moja Droga, proszę Cię, wiele uzyskam tylko wyjdź, za mojego Ryśka. Umierałam na połowę, zemdlałam na łeb, krew karetka, a to taki zwykły człowiek, taki z niego powód jest. I leżałam tam przez tygodni dwa, boląca strasznie byłam - ja? okaz zdrowia w każdym calu, udawałam od lat paru. Ale cóż, jak wyjadę ze szpitala, znowu mnie spotka, znowu zamęczy, nie chcę Ryśka, nie chcę próżnej! Wielki Boże, za jakie grzechy, za jakie grzechy?
  15. Piękny, bardzo mi się podoba :) oddaję mu serce :))
  16. Odwiedź ma luba stare miasto, przyjedź do mnie, w dobrym geście. Bądź miła, przyjemna, odziana w ślubną sukienkę. I patrz na mnie, jakbym był twym rycerzem, z bajki czy realia, godnym mężem. Nic nie mów, uśmiechaj się, płacz, zgrzytaj zębami musimy udać, że się wciąż kochamy. Musimy udać że mnie darzysz, a ja po Tobie umarłbym z miłości. Wyjdzie nam, wkońcu jesteś niesamowita, a ja zdradliwym kłamcą bywam często // lub często bywam. (sami wybierzcie, która wersja lepsza)
  17. W autobusie tłok, jak za czas, młodociani pod rękę szli. Wsłuchani w szepty ludzkich mas, mijając rybnego drzwi, spotykali Pana Stanisława, który podśpiewywał im: Taka młoda miłość ślepa i trupia, nie kochaj się dziewko- boś jeszcze za głupia. Nie kochaj się chłopie- boś jeszcze nie wierny, zakpił, oszalał Bóg nie miłosierny. Śmiechy, chichy stary znosił, odpowiedzialność, o łaskę nie prosił. Tłumaczył tylko młodym mieszczanom, by nie igrać z miłością nie dojrzałą. I tak wokoło, gdy zamiatał podwórze, dostrzegał na murze siędzące zakochańce, witał uprzejmie śpiewem i tańcem: Taka młoda miłość ślepa i trupia, nie kochaj się dziewko- boś jeszcze za głupia. Nie kochaj się chłopie- boś jeszcze nie wierny, zakpił, oszalał Bóg nie miłosierny. Stanisław, nawet nie żałował. Przez pewną Helenę sam życie zmarnował, teraz strzeże! Słuchajcie doświadczonego prawdę powierze! A jak widzi,przegląda Heleny pamiątki na szafkach, wciąż mu z gęby płynie ta sama gadka: Taka młoda miłość ślepa i trupia, nie kochaj się dziewko- boś jeszcze za głupia. Nie kochaj się chłopie- boś jeszcze nie wierny, zakpił, oszalał Bóg nie miłosierny.
  18. Tyś jest dla mnie zbyt prosta, porównując do ułamka czy literatury. Po trochu bystra, po trochu ostra. Bezdzietna,bez matury. Odosobniona dama domowa, znajomość ruskiego w dwóch słowach. Na podróżach, do dodatku, nie zapoznana. toż taka tragedia! W dzisiejszych to czasach. Nawet jak szedłem po rynku wczoraj, żebrałaś, zaskoczona wokół kościoła. Własnym czynem rozgoryczona, klękałaś też, na mokrych schodach. Za grosze, które dawali i datki, poświęciłaś godność poczętą od matki, Byle by pasierb, nażarty, wyspany, kolejnej nie wyrządzał rany. Teraz wiem, co ma to znaczyć, gdy wzrokiem badasz ciało nie przydatne. Nie dowierzam, ja nie raczyć, z taką marną, nie przysięgnę przed ołtarzem.
  19. Gdybym wplotła we włosy, kokardkę czerwoną z letnich nocy naszych, mogłabym się chwalić znajomym, minioną ważnością twoich uczuć. I tym, że nie zachwyci mnie już nic. Jeden marny,trudny list od twojej żony, nie doda sił. Uśmiechy pociech, ze śniegiem, na sankach, nie wypomną dawnej walki. Po prostu, gdybyś kiedyś się pojawił w progu domu, i był, kup mi bukiet białych róż, na wspomnienia o słowach, którymi karmiłeś moją duszę- póki żyła.
  20. Muzyka,muzyka. Stara szafa gra. Chiński zegar, przestał tykać, by się wsłuchać- w szlagier dusz. Wszystko wiruje do rytmu, stół się przesuwa,obraz się rusza, tak ostrożnie nas dotyka, muzyka,muzyka. Piękny walc,głęboki walc, dla bogaczy seans serc. Trzeba być człowiekiem,darzyć człowieka, by usłyszeć,jak cudnie pieści uszy, muzyka,muzyka.
  21. Jesteśmy okupowani, na jasnym obszarze, własnej osobowości. By znów po kataklizmie, dostrzec w sobie, plamy złowrogiego nastawienia. By zakopać zbyteczny kawałek, płonącej tolerancji, rzucimy się do gór, rzucimy się do mórz. No.. i byś zaistniał, w pamięci potężnych napastników, ty jak to ty, zbudujesz spadochron z wyrzutów sumienia, by ocalić myśl.. że ja już trwać nie mogę.
  22. Uśmiechasz się do mnie - jak wiosną. Aparat na zębach, brąz dusza jak wiosną. I włosy jak wiosną, ich kolor.. Ta flanelowa koszula, poniszczona ławka, zaciśnięte nasze dłonie mocno - tonełam w nich, kochając. Z daleka widać nasze tulipany.. Mą koniczynę szczęśliwą, twą polanę.. Chwaliłeś wtedy suknie starą, mam ją jeszcze w szafie. Lecz to tylko fotografia.Nie pamiętasz o mnie. Teraz mam siedemdziesiątkę,stary koc, w nogach poniszczoną, twoją książkę.. o miłości zapomnianej.
  23. Piękny wiersz :)
  24. Patrząc w oczy Panu, w świetle budynków starych, mogę powiedzieć, czy krzyknąć: Ja kocham Pana. Lecz wolę mą tulący śnieg, nie ochłodzi moich łez, tak tak Bo oczy mi się pocą od wielu nocy, Gdy o panu myśleć muszę. Tak więc, tu i teraz, oddalę się, odejdę. Ale niech Pan nie przerywa! Całując ją w usta, jest Pan.. taki czuły. Takiego ja Pana, nie śniłam..
  25. Lalka, na linach zazdrości i dumy uwieszona, zaczyna wierzyć w głębszy sens świata istnienia. Pośród porcelanowych rówieśników twarzy zadufanych, z trudem nie słychanym. Jej pożar myśli, im dokucza że są sztuczne i bez życia, mające miny zazdrością pokrytę, wiejące żalem włosy uniesione, nad niebo którego nie znają. Mała Monaliza, pewny pretekst do zabójstwa
×
×
  • Dodaj nową pozycję...