Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

tad45

Użytkownicy
  • Postów

    84
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez tad45

  1. kiedyś miałem wszystko dom i rodzinę psa i ogród pracę i dostatek teraz zapomniany przez przyjaciół z którymi piwo piłem w karty grałem wspominam minione chwile ocieram łezkę w oku codziennie rozpoczynając wedrówkę przeszłości ku przyszlosci z nory urządzonej pod kartonami a w niej krzyż drewniany czajnik blaszany kubek popękany kot przybłęda wcześnie zaczynam od dużych śmietników by nikt mnie nie wyprzedził nie zabrał wczesniej wyrzuconych skarbów zdatnych do zjedzenia nadgryzionych nadgnitych a oczy nabierają blasku od tych rarytasów uśmiech rozkwita na nieogolonej twarzy pooranej bruzdami niepowodzeń i porażek zdeptanych ambicji marzeń z dziecinstwa dobrze że nie pada nikogo nie obchodzę ja Pan swojego życia nie Pan tylko zwyczajnie Śmieć 01.02.06/wiedeń
  2. dziekuje,przepraszam za literowke pozdrawiam
  3. pytany nie odpowiem innym razem gadulstwem zasłonię niekompetencję zadawanych pytań ile liter w zdaniu tyle kwiatów na rabacie kolorowych pachnących rozrośniętych dziko jak myśli zdziczałe krążące kosmosem wokół semafory pytań stoją na baczność gotowe na sygnał zawiadującego dlaczego trawa zielona kamień twardy i zimny drzewo okrągłe i pruchnieje woda mokra i płynna ile włosów na głowie tyle niejasności dziennych elementarza nie dali do oglądania poszukując odkrywałem nagość kobiety uśmiech obrazu namalowanego skład chemiczny alfabetu pieprzówką przyprawionego wszystko znajdowałem co tylko chciałem i mogłem nawet las do góry nogami posadzony na wodzie same zjadliwe białe kruki nic nie dadzą bez pomyślunku a gdzie on się podział muśle ż taki zapis bardzie by tu pasował, pozdrawiam miło
  4. oczywiscie ,dziekuje,pozdrawiam.
  5. pytany nie odpowiem innym razem gadulstwem zasłonię niekompetencję zadawanych pytań ile liter w zdaniu tyle kwiatów na rabacie kolorowych pachnących rozrośniętych dziko jak myśli zdziczałe krążące kosmosem wokół semafory pytań stoją na baczność gotowe na sygnał zawiadującego dlaczego trawa zielona kamień twardy i zimny drzewo okrągłe i pruchnieje woda mokra i płynna ile włosów na głowie tyle niejasności dziennych elementarza nie dali do oglądania poszukując odkrywałem nagość kobiety uśmiech obrazu namalowanego skład chemiczny alfabetu pieprzówką przyprawionego wszystko znajdowałem co tylko chciałem i mogłem nawet las do góry nogami posadzony na wodzie same zjadliwe białe kruki nic nie dadzą bez pomyślunku a gdzie on się podział 24.03.06/Wiedeń
  6. rzewnie oglądam moją starą fiszkę z gruby dawne to były czasy skompliowane napisy i liczby każdego piętnastego kasa otwarta dawali to się brało i tak więcej by nie dali życie było spokojniutkie jak wody toń jeziora o świcie skarpety były pełne i ciepłe trzydzieści lat minęło jak w morde strzelił skarpety ciągle dziurawe fiszek nie dają bo kas nie ma zdziwieniem oglądam wyciąg własnym oczom nie dowierzam że dali to fakt nie do ukrycia toż to nie starczy na pokrycia tych dziur w skarpetach nowych jeziorowość bagnem sie stała 23.03.06/Wiedeń
  7. wejdę na dach uważając żeby spaść z wysoka podziwem zaskoczony widokiem obeznanym nieznane szczegóły dostrzegę brudy pozbieram zjadając ze smakiem ostrości dymow kominowych zawróci mi w głowie że sobie powiem jaki ja wielki jak wysoko zaszedłem drabina za krótka na line sie wespnę do nieba będe się drapał węzły mi pomogą bez stołków i stolów zasiąde na tronie władców bo każdy to może skine rękom na drobnych pyszałków co za mną iść chcieli drabine im zabrałem ryczke zostawiłem klęcznik podłożyłem do spowiedzi zapraszając ze smiechem rozgrzesze i spadne z piedestału władzy na bruk brudny zaśmiecony stając się ziarnkiem pyłu do innych podobnym 22.03.06/Wiedeń
  8. dziekuje p.Stanisławo za czas mi poświęcony i za korekte pozdrawiam cieplutko
  9. malowaniem pędzlem na niebie zaczynam dzień pochmurny jak nocne życie zdziczałe kłębiaste plamy pociemniałe od smutku lub gniewnych myśli brak słonecznych przebłysków poprzez skołtumione warstwy nagromadzonego rozczarowania gromadzonego przez dzieje perły łez bogów nierówno opadają nam na życiorys tak pokręcony jak korzeń drzewa wisielców-mandragory opuszczony w swojej samotności namiętnie tłuke pięścią-pędzlem w niebiańskie płótno rozpięte mniemam że tylko dla mnie duchem się stanę w doczesności mieszając jaskrawość z ponurością pomiędzy ciemnymi plamami wytworu dziwnego w swoim kształcie wieczornych barw nie dojrze w slepocie doczesnej bom ubogi ani malarz pokojowych landszaftów ani kreślarz prognoz stereotypowych 21.03.06/Wiedeń
  10. dziekuje serdecznie
  11. poczuje sie kiedyś lepiej ostatnio często nie czuje się najlepiej.... poczuję się lepiej w jesionce może być jesionowa albo lipowa nie dbam o siebie i źle się czuję poczytam bajke na dobranoc w łeb walne jakimś garkiem mam juz iść spaćc czy wiersze to odczucia myśli jak jest odpowiedzi pytaniem na pytanie większość to moje myśli jest w nich wiele sprzeczności gdzie w nich jestem ja zresztą to tylko moje odczucia wiem jak mało obiektywny jestem mi chodzi o moje odczucia wydawało mi się że się lepiej znam a nie znam chyba jednak ktoś mnie czymś zdenerwował... nieraz komentarz jest dobitny ale idzie przeżyc nie biore to do siebie nie może innym razem nie interesują mnie opinie innych ja mam swoje zdanie wiele z moich wierszy mi sie podoba nie wszystkie a niektóre wręcz mnie zaskakują to i tak duzo w niektórych nie widze siebie a kogoś obcego albo ja się nie znam zbyt dobrze napisałem kiedyś że nie jestem obiektywny w ocenie wierszy nikt nie jest obiektywny nieprawda prawda jeśli czytam wiersz nieznany to albo się podoba albo nie cokolwiek czytając jak mi się spodoba już nie będe obiektywny zaczne tylko czytać pierwsze słowa zaczne się utożsamiać z tekstem już nie będe obiektywny odnajde tam coś swojego to z obiektywnej oceny nici obiektywnej oceny wartości słów ile warte są moje słowa pisane wierszem na ile są prawdziwe ktoś mi ostatnio powiedział że mamw sercu lód a co mam w sercu krew mi potrzeba ciepła i wspólnych rozmów nie mowie w cudzysłowiu ani z podtekstem chce tulić się i rozmawiać o wszystkim czemu zawsze pisze czego ja chce zapomniając o Bożym świecie takie jest moje wyobrażenie takie są moje myśli ubierane w różne słowa miłe czy nie miłe proste czy zawiłe pisać czy nie pisać oto jest pytanie 14.03.06/Wiedeń
  12. kto potrafi adorować piękną kobiete na kolanach adorujemy w kościele nasze świętości a czy kobieta jest aż taka swiętoscią czy może tak zawrócić w głowie że nic nie istnieje ponad nią samą uwiedzie swoją urodą swoimi zmysłami czarownymi by potem chełpić się tym że potrafi każdego owinąć wołół paluszka nie robiąc nic sobie z uczuć adoratorów z ich marzeń i snów traktując adoracje jako rodzaj sportu czy zabawy adoratorzy adorując wyglądają często śmiesznie jak clowni przedmiot porządania i adoracji jest jak drzewo rozrośnięte wyciągające swoje konary na wszystkie strony do każdego o aplauz i owacje klakierskie mimo że nieraz smutek przeraził by przenikliwych obserwatorów dostrzegli by łzy płynące po policzkach zaciśnięte usta i smutne spojrzenie 18.03.06/Wiedeń
  13. piękna pani gdzie się schowałaś przed nami gdzie się podziewasz czekamy na ciebie wszyscy duzi i mali słonecznymi dłońmi pogłaszcz nasze głowy promykami nadzieji rozświetlij lica rozgrzej nasze serca i uśmiechy bukietami kwiatów na klombach o jasnych i ciepłych barwach chętnie zdejmiemy zimowe szaty czując twoje ciepło dość już ponurości zimy znamy twe imiona wiosenna pani czy to marzanna topiona w wodzie czy to pierwiosnek na łące czy wiele innych piękności otwieraj nam codzień 17.03.06/Wiedeń
  14. oczywiscie że pobawie się metaforami ,dziekuje i pozdrawiam
  15. dziekuje za uwagi,serdecznie pozdrawiam,właśnie chodziło mi o to żeby zaakcentować "wiatr"
  16. wiesz...tak mi coś mówiło że nie da się takiej wiedźmy zapomnieć wiatr wrócił i w głowie ci juz przewrócił tak jakby ale tak inaczej ale jest tak i dobrze przyjaciółko moja przecież masz go kochaj i bądż kochana o tak to takie niezwykłe niesamowite i nie do wiary a jednak... jednak miałem rację ty masz wiatr we włosach i wiatr w duszy i sercu i może to jest to kwiat zakwita i więdnie wiatr jest zawsze nigdy nie ucichnie zawsze będzie wiał powiewał raz mocniej raz słabiej jest jak namiętność rośnie i maleje kwiat tylko zakwitnie a zaraz zaczyna więdnać lubisz powiew wiatru czuć na swojej twarzy każdy kwiat to lubi kochasz wiatr róża to czy inny kwiat nieważne twój wiatr wiatr jest życiodajny i radosny orzeżwiający ożywiający o tak zapach kwiatu zanika szybko zanim sie odrodzi czas pójdzie z wiatrem dalej to ciepły wiatr... kwiat zacznie w środku zimy kwitnąć kochaj wiatr bo on jest dla ciebie a ty dla niego żeby tylko był żeby już nigdy nie ucichł on ci da ciepło promieni słonecznych on ci da wilgoc porannej rosy wiatr wieje zawsze 15.01.06/ wien
  17. mych liter złożonych rząd tylko gdzie one są wiesz chyba nie stąd przeszła mi myśl przez głowę jednym uchem weszła drugim wyszła moim oczom znowu wrócił blask jest taki wiatr... ty mnie uszczęśliwiasz cieszę się że mogę z tobą rozmawiać wyciągasz mnie z ruchomych piasków jestem pewny ze twój wiatr wrócił i znowu ci w główce zawrócił twój wiatr przekroczył próg stał się znowu sobą bo odrzucił lęk myśl sobie co tylko chcesz co ci twoja dusza powie serce podpowie wyobraźnia wymyśli oczy wypatrzą odchodzisz niepewna wracasz stęskniona żeby znowu iść skłócona sama z soba tęsknisz kochasz nie wiesz o tym szminke mi podajesz na tacy 14.03.06/Wiedeń
  18. dziekuje , oczywiscie ze cudzyslow, pozdrawiam milo
  19. była cicha i piękna jak wiosna żyła prosto zwyczajnie świtem patrzyła gdzie iść na spacer czy na łąke czy pod las aleją kasztanową nie chodzimy już dawno wszyscy razem iglaki wyrosły duże i ładne nikt takich nie ma na ulicy dzika róża znowu odrosła wyrosła tak jak lipa scięta do połowy gdzie byłem jak mnie nie było muzyki słuchałem samotnie wiosny przemijały jedna za drugą lato przeszło niespostrzeżenie jesień nadchodzi powoli statecznie ciepło z kominka będzie zimne 12.03.06/Wiedeń
  20. przydał by się jakiś deszcz a może wiersz o deszczu czy też deszczowa piosenka w rytmie wiersza powolna wiosenny śnieg a właściwie zimowy deszcz sypie i sypie już znowu piaskarki wyjechały nabijać godziny na licznikach pusto wszędzie głucho wszędzie a ja idę w zamieć sam deptając własne ślady które zaraz będą zmiecione zasypane świeżym puchem drzewa jeszcze pąków nie pusciły choć kwiaty pewnie by chciały wyjrzeć na świat ucieszyć oko przechodnia opatulonego futrem groteska zimowego widowiska pomiędzy budynkami wiatrzysko gwizda przesypujac świeży puch śnieżny zasypując dopiero odśnieżona ulice 14.03.06/Wiedeń
  21. slicznie dziekuje,to jest dopiero napisane,sam musze go przetrawic,wiem ze jestem gadulcem,zmiany beda na 100%. pozdrawiam Weroniko tad
  22. odłożyłaś słuchawkę i tyle cię było poleciałaś sobie znajomymi ścieżkami za zswoimi sprawami mówiąc pośpiesznie że później zadzwonisz jak znajdziesz czas znowu zostałem sam z myślami wpatrzony bezmyślnie w okno na świat czym się zająć tego nie wiem wyczekiwać na oklaski albo telefon spacer przewiduje jak słońce zajdzie spanie jak zając pod miedzą a może następne gotowanie w kuchni czy w szpargałach będzie lepsze dużo tego znowu rachunki rozliczenia za niebo zakryte za słońce schowane za wodę zużytą do zmywania brudów za prąd wypalany niepotrzebnie chyba jednak spać można bez opłat morfeusz jeszcze opłat nie pobiera wena poszła sobie na spacer sama zostały tylko przywary i nałogi 13.03.06/Wiedeń
  23. Witam i przepraszam za literowki: miało być 3 dni a już szesnasty rok słyszę czarnych ptaków krakanie spacery coraz dłuższe nie przyjechałaś znowu ja przyjadę zajrzę w zeszyt bo to pierwsze wypiję czarną aromatyczną nad ranem poczuję zmęczenie odchodzące z ciepłotą wanny zasne czy w letarg wpadne na na długość papierosa wijąca droga z umykającymi cieniami już dobiega kresu gonitwa kamienna autostrada wyłożona można deptac już do następnego telefonu mówiłaś że zadzwonisz rano cisza była nieznośnie męcząca poświata oświetli mi drogę kręta zawiłościami codziennymi znowu będziesz radosna kwiaty nie zdążą zwiędnąć bo ich nie lubisz tak powinno byc,3 dni miala byc wycieczka a trwa 16 lat,dlugosc papierosa=krotkie spanie pozdrawiam
  24. dziekuje pozdrawiam
  25. miało być 3 dni a już szesnasty rok słysze czarnych pyaków krakanie spacery coraz dłuższe nie przyjechałas znowu ja przyjade zajrze w zeszyt bo to pierwsze wypije czarną aromatyczną nad ranem poczuje zmęczenie odchodzące z ciepłlota wanny zasne czy w letarg wpadne na na długość papierosa wijąca droga z umykającymi cieniami już dobiega kresu gonitwa kamienna autostrada wyłożona można deptac już do nastepnego telefonu mowiłaś ze zadzwonisz rano cisza była nieznośnie męcząca poświata oświetli mi drogę kręta zawiłościami codziennymi znowu będziesz radosna kwiaty nie zdążą zwiędnąć bo ich nie lubisz 12.03.06/Wiedeń
×
×
  • Dodaj nową pozycję...