Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Barbara Jaskóła

Użytkownicy
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Barbara Jaskóła

  1. Pani Grażynko, dziękuję. Nie, to nie jest o maniakalnym duchownym lecz tekst o moim ukochanym poecie. Dziękuję za poczytanie. Pozdrawiam ciepło :)
  2. wyznaczył drogę młotkiem uderzenie nie bolało na tyle żeby upaść z dwóch twarzy wybrał jedną oderwaną od przykościelnej madonny teraz w kieszeni nosi ją wszędzie jak Kalliope rylec i tablicę znalazł się w pierwszym stadium choroby ludzkiej namiętności antidotum - porcelanowy talerzyk zdobiony i kruchy liryczny poeto nie mogłeś mieć zimnego serca skoro wprowadziłeś do domu obłąkaną na obraz i podobieństwo
  3. Super, wróciłam tutaj po 3 latach i proszę, miło czytać, ale Ty już wiesz, że lubię Twoją poetykę. Buziaki :*
  4. Dziękuję, cieszy, że się podobał :). Pozdrawiam. P.S. Nie było mnie tu kilka lat, fajnie wrócić :)
  5. dobija stukot gwoździ do trumny szykuję wykrochmaloną pościel w szklance dwie pigułki na przeczyszczenie świata oraz spłycony oddech by nikogo nie zbudzić ułożone w krąg kamienie trzy zdrowaśki - akt błagania na czas do okna pukają gałęzie dźwięczna dziewiąta symfonia tonacja C dur zbyt wcześnie przynosisz chryzantemy wstążka zwiewnie dobija się do ud lulajże w cukrowej miłości pogodziłam się z samotnością lepiej nie będzie
  6. wyrywam struny roztrzaskuję gryf o kruche wapienne skały budzą wstręt zasypałam duszę otworu rezonansowego drobinkami białego lodu już spadły układam chwyty w melodię na zakurzonym niebie grzeszną kostką pieszczę nici samotności prostota mysli ciąży na sumieniu srebrzyste klucze nie naciągają już błogiego szczęścia odciśnięte koniuszki palców wędrujace wiecznie po gryfie w piękacy ból przywołuja spokój dziecko w pokoju swego bezpieczeństwa głośno woła mamo zagraj jeszcze raz moją ulubioną kołysankę
  7. we śnie pragnienie budzi zastygłe serce dotyka pieści kolejna antyrama wulkan kobieta w czerni wieszasz ją ponad ciemność gwiazd zakazana czysta szybuje nad szarymi oczami pokuszenie silniejsze żądza upija spokój niebyt
  8. nie mogę wstać on nogi przybił do bezwładu nie mogę się wspiąć wjeżdżam na kołach egzystencji po horyzont koniec po drodze mijam obrazy przeszłości ludzi co kąpią we łzach grzechy siebie w bluźnierczych słowach zabijam prawdę nie czuję dłoni zbroczone krwią pchają mój ciężar im bliżej celu tym ciemniej ciszej coś daje płomień może matka zaniesie do światła gdzie nie ma fotela z kołami są łąki w lekkość zamieniają obciążone od bólu ciało płynę po nich nad głową dłoń matki warkocz plecie z długich włosów nie odwracam się wjeżdżam na kołach swej egzystencji wolniej zatrzymuje nieruchomy fotel upadam twarz tonie w niemocy nic się nie zmieniło kalectwo tułaczką po ziemi trwam w nim bezpowrotnie w podróży donikąd
×
×
  • Dodaj nową pozycję...