Ja jestem słońcem.
Ty jesteś słońcem.
Mieszkamy w odległych galaktykach.
Dzieli nas przerażająca odległość.
Oboje świecimy nad wszystkimi.
Może już kiedyś się spotkaliśmy?
A może dopiero się spotkamy?
Może będziemy wspólnymi
Tworzącymi jedność słońcami?
Może zrozumiemy durne błędy z przeszłości?
A może do końca zostaniemy sami?
Może nigdy nie zabłyśniemy nad innymi, bladymi gwiazdami?
Będziemy się łudzić, kochając innego,
I w innych słońcach
Dopatrywać się jedynego?
Lecz nadejdzie czas,
Kiedy w końcu spojrzymy w swe oczy.
Nadejdzie czas,
Kiedy miłość nas zjednoczy.
I kilka rzeczy już wiemy:
On jest słońcem.
I ona.
Miłość ich złączy dopiero po czasie.
Bo szukając miłości wszędzie, gdzie da się
Tracimy szansę na odnalezienie jedynej,
Realnej, prawdziwej.
Z mnóstwem łez i uśmiechów.
Z mnóstwem cierpienia i szczęścia.
Bo serca nasze wyręcza
Ten zbędny rozum.
Wiemy jedno:
Ona jest słońcem.
I on.
Tak daleko mają do siebie.
Tak bardzo są sobie bliscy.