Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

miki033

Użytkownicy
  • Postów

    85
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez miki033

  1. Tylko w mroku płomyk świeczki Znaczy więcej niż Zygmunt z koroną. W pogoni za szczęściem nie jeden Nie spogląda na prawo i lewo. Marność w kontaktach towarzyskich, Aby siedzieć w fotelu przy biurku Zanużonym w solidnym stosie książek, Wykształcenie, praca, poziom życia Drogą do życiowego meczu którego Nagrodą jest papier przesłaniający słońce. Chcę ciemności, bo tylko w niej cieszę się ze swojego ognia.
  2. Tylko w mroku płomyk świeczki Znaczy więcej niż Zygmunt z koroną. W pogoni za szczęściem niejeden Nie spoglądał na prawo i lewo, Marność w kontaktach towarzyskich, Aby siedzieć w fotelu przy biurku Zanużonym w solidnym stosie książek Wykształcenie, praca, poziom życia Oto cele i na świata tronie papier. Chcę ciemności, bo tylko w niej cieszę się ze swojego ognia.
  3. Jeszcze chwila, spadnie styczniowy deszcz, Powietrze z zmarzłych ust łączy się w grzejącą parę. Nie potrzeba słów, spojrzenia mówią wszystko, Mgła, w której widzę tylko Gwiazdę. Droga na szczyt zbyt stroma, Mżawki kropla zgasiła płomień. Na bezludnej wyspie nie ma mgły Dziś, już tylko się mijamy.
  4. Styczniowy deszcz tworzy sople na gałęziach drzew, Powietrze z zmarzłych ust łączy się w grzejącą parę. Nie potrzeba słów, spojrzenia mówią wszystko, Mgła, w której widzę tylko Gwiazdę. Droga na szczyt zbyt stroma, Mżawki kropla zgasiła płomień. Na bezludnej wyspie nie ma mgły Dziś, już tylko się mijamy.
  5. Nikt nie pamięta jak zaczyna się sinusoida Długa lub krótka, ale każda inna, pogoda, To co za oknem - chmury, burza, mżawka, Czasem słoneczny dzień, ciepło i błogi wiatr, Którego nie widzisz, a czujesz na poliku, Z nim idzie srogi mróz, potem piękna zieleń. Droga, z którą pokrzyżują się miliony innych I własna trasa, oraz różny punkt docelowy, Rzeka płynie chowając w sobie płatki róż. Wciąż budowany dom, w którym malujący się Niespotykany obraz, brzmiący złoty album. Lecz rzucony kamień w końcu upada, Nastaje sen, wieczny, już bez snów, Nie narzeka się na dawną bezsenność. Więc, wiesz teraz?
  6. Nikt nie pamięta jak zaczyna się ta sinusoida Długa lub krótka, ale każda inna jak pogoda, To co za oknem - chmury, burza, czy deszcz, Czasem słoneczny dzień, ciepło i błogi wiatr, Którego nie widzisz, a i tak czujesz na poliku, Z nim idzie srogi mróz, potem piękna zieleń. Droga, z którą pokrzyżują się miliony innych I własna trasa, jak i różny punkt docelowy, Tak rzeka płynie chowając w sobie płatki róż. Wciąż budowany dom, w którym malujący się Nieustannie obraz, niczym tworzony album. Lecz jak rzucony kamień, w końcu upada, Nastaje sen, wieczny, lecz już bez snów, Nie narzeka się już na dawną bezsenność. Więc, wiesz już?
  7. Mrok zapanował, już dawno Czas słonecznego światła minął, Demon bezsenności natchnął, A deszcz zabrał ogień zniczom. A ja siedzę w fotelu znów, Pisany wiersz prawie jak Bóg, W dłoni pióro, na stole kartka, Z lustrem wciąż trwa walka, Jak włoski strajk wszystko zwolniło Każda godzina zamieniła się z chwilą. Wolność, kiedy nikt już nie czeka Odgłos powietrza zastępuje człowieka. Atmosfera wypełniająca cztery ściany, Inaczej patrzy się na dzienne sprawy Gdy za plecami straszą nieudane plany. Położyć się? I tak nie zasnę, Brak snu dostałem na kolację, Samotność w bezsenności To chyba nie oznaka miłości.
  8. Szyba już dawno pokryta lodem Siedzę i już się nie śmieję Siedzę, w pustym pokoju bez wyjścia Otoczony watahą dzikich luster Zamknięte w lęku oczęta Nikt nie mówi, nikt nie oddycha Podróżuję, choć w miejscu Sam, od zawsze sam Głuche dźwięki i podmorskie szczyty Wskazówka stoi na pół Jak półerekcja i noga bez stopy Bez bladego cienia księżyca Nieskończona ciekawa księga I brak pomysłu na zakończenie Białe wypukłe tabletki to nie to Kolejny punkt przewijanej taśmy Biegnącej do wschodu słońca Kiedy wreszcie przyjdzie sen?
  9. Przezroczysty kolor pokerowej karty, Impuls słodko-kwaśnej białej lawy I wielkiej kuli wpuszczającej nikłą część, Gdy z wulkanu białość spływa do doliny Dosięgając bezzwrotnego punktu. Mała objętość zgnilizny pączkuje Jak drożdżówka ukochanej babci, Dziewięć, dziewiątka - wątpliwe szczęście Kres nadchodzi, początek apokalipsy, I jest, zwyczajnie jest. Dwa worki we wnętrzu wypełniają się, Pierwszy odgłos bardzo mrukliwy Nie podobny do wyobrażeń, Cudze chudości kije i drągi Dotykające delikatnej aksamitności. Pierwszy moment jak pierwsza łza, Czystość, która sama się ubrudzi, Nie okiełznając jedynego celu misji Mijając, mijąc jak samochód autostradę Przechodząc szybko przez korytarz.
  10. Jak woda bez ognia Dzień bez nocy Wieczność bez chwili Rozkoszne błędy nicości Pędzą krople na szybie Pomagając sile ciężkości Smutek powoduje radość Nie poznasz dojrzałego smaku czegoś Nie zaznając jego przeciwności.
  11. Niebo, takie błękitne i bezchmurne Rzeka, taka przezroczysta i płynąca do celu Drzewo, takie duże i kwieciste Jezioro, takie głębokie i pozostające w miejscu Góra, taka wysoka i potężna Słońce, tak wysoko i promienne Wiatr, niewidzialny a wyczuwalny Woda, podtrzymująca życie Jedzenie, dające siłę Wszystko prawdziwe.
  12. Spójrz, odwróci wzrok Dotknij, oparzy Poczuj, zatruje Nadstaw ucho, zabierze Powiedź, nie usłyszy Posmakuj, obrzydzi. Śnij, przyniesie senny Styks Myśl, zapomni Proś, odrzuci Uśmiechnij się, wyśmieje Miłuj, znienawidzi. Wysoko, dla niej nisko W raju, w piekle Biel, a czerń Ocean, tam pustynia Słońce, chmura. Godność, której nie ma Okrzyk, który znika Szczęście, które się kruszy Dwa słowa, które minęły Dusza, która zbłądziła. "Co teraz zrobisz?" "Nic już nie zmienię Zbitej szyby nie poskładam".
  13. W otchłani jak czarna dziura, a ty wciąż na górze Unikając grzmotów chciałbym zaczaić się w burzowej chmurze Dostać się do Ciebie to me marzenie Z dnia na dzień czekam na jego spełnienie Wytłumacz, sam mi powiedź Dlaczego tę drogą chcę pobiec? Najlepiej sam tutaj zejdź, tu się zbliż Zdejmij z mych pleców ten srogi grzechów krzyż Stąd zabierz i pokieruj w górę Proszę, okiełznaj ludzką naturę Zmyj brud wewnętrzności jak woda czyści ciało Zejdź, bo nie wiem czy jutro wstanie rano Dodaj swoich skrzydeł mądrości Spraw aby dotknęły ostatnich kropel krwi i kości Chwyć za ramię i choćby siłą odsuń od ogrodów zła Daj spojrzeć swoimi oczyma, to sprawa nagła Zobaczyć gdzie dobro mija się z grzechem Nie chcę aby wszystko odbywało się z szerokim echem Spotkać się z Tobą to jedyna potrzeba Niepokonany los woła o pomstę do Twojego nieba Już, chodź, nie chcę już czekać, tu nie ma już miejsca Przychodząc, dotknij i pozbaw bicia serca Odchodząc, słuchając Twego słowa To dla mnie jedyna, najpiękniejsza nagroda.
  14. Oki, już poprawione, dziękuję za zwrócenie uwagi.
  15. Spijając nektar życia, oddając się przyjemnościom Nie myśleć o obowiązkach Żyć chwilą, tylko tą miłą Bawić się życiem, nie myśląc o konsekwencjach Miłość? Myśleć, gdy tęsknota panuje Pomagać, gdy nadchodzi cierpienie Ufać, gdy nic pewnego Rozumieć, gdy nie można zrozumieć Być, gdy niczego nie ma Miłość.
  16. Nie podobają mi się rymy składające się z czasowników, gdyby nie to wiersz uznałbym za dobry, szczególnie ostatnia strofa może się bardzo podobać :) pozdrowienia
  17. Taedium vitae to sentencja łacińska, oznaczająca wstręt do życia :) pozdrawiam
  18. Chcę być, a zarazem nie być. Chcę odejść, a jednocześnie zostać. Nie potrafię tak żyć i nie potrafię żyć inaczej. Chcę wszystko zostawić, niczego nie tracąc. Nie potrafię niczego zrozumieć, rozumiejąc wszystko. Nie próbuję tego ogarnąć, ogarniająć wszystko. Jestem już tak blisko, a jeszcze tak daleko Śmieję się, a przez uśmiech płaczę Wspinam się wysoko, dotykając nieustannie dna Czuję oddech anioła, wydychającego powietrze z domu zła Wstaję w słoneczną noc, zasypiam w czarny dzień Wchodzę na strych, a wychodzę w piwnicy Płynę z rzeką, spoczywając w jeziorze Mówię srebrem, milcząc złotem Patrzę w przód, widząc tył Ochładzam się na równiku, opalając się na biegunie Ciałem wciaż młody, duchem już z brodą Czas szybko ucieka, a jednak płynie wolno Czujący czystą miłość, raniąc brudną nienawiścią Miłując życie, czując taedium vitae.
  19. Zapomniałem, niczego już nie pamiętam Wszystko odeszło, już nie cierpię Już nie boli, już wszystko dobrze Już nie płaczę, już się nie przejmuję Wciąż się oszukuję...
  20. Jest jak pory roku Wiosną rodzi się, kwitnie Latem jest już dojrzała, rozwinięta Jesienią przekwita, opada Zimą wydaje się że umiera Lecz zawsze pozostawia jakieś nasiennie w sobie Nadchodzi wiosna, ona znów rozkwita Znów okazuje się piękna Jest jak czas Była od zawsze i zawsze trwać będzie Gdy jest czysta jak biała chusta Gdy jest prawdziwa.
  21. To słońce, świecące na niebie Świeci, niesłabnąc Rozświetla drogę, wskazuje ją Daje życie, daje ciepło Bez niego nie ma istnienia Daje wszystko co może Nie oczekuje niczego w zamian.
  22. Chcę być, a zarazem nie być. Chcę odejść, a jednocześnie zostać. Nie potrafię tak żyć i nie potrafię żyć inaczej. Chcę wszystko zostawić, niczego nie tracąc. Nie potrafię niczego zrozumieć, rozumiejąc wszystko. Nie próbuję tego ogarnąć, ogarniająć wszystko. Przełamany na pół, czujący tylko ból.
  23. Bardzo ciekawy tekst, pomimo że mówi o rozstaniu, które jest z teguły smutne i bolesne, to ma pewien akcent optymistyczny.
  24. Deszcz, chłód, chmury na niebie To wszystko skierowane jest do Ciebie To co przeżywam w tym momencie To coś gorszego niż wypadek na zakręcie W moich myślach ciągle jesteś Ty To przez Ciebie wciąż płyną łzy Miłości wspomnienia, chwile zapomnienia Co nie zabije, to wzmocni Ale czy ludzie okażą się pomocni? Dlaczego zapomnieć nie potrafię tych chwil? Dlaczego życie pędzi jak szybki Bill? Co dziś mam robić, gdy odszedł sens mego życia? Nie potrafię zapomnieć, nawet podczas spożycia. Po prostu odeszłaś, nie pożegnałaś się Choć tyle czasu minęło, wciąż kocham Cię Na niebie byłaś najjaśniejszą z gwiazd Dlaczego dziś nie ma już nas? Dlaczego zapomnieć nie potrafię tych chwil? Dlaczego życie pędzi jak szybki Bill? Co dziś mam robić, gdy odszedł sens mego życia? Nie potrafię zapomnieć, nawet podczas spożycia. Jesteś dla mnie tak ważna A twoja miłość nigdy nie była poważna Nawet nie wiem co teraz u Ciebie Co z Tobą się dzieje Dzisiaj zostały już tylko skręty i wódka To choć trochę pomaga w smutkach Życie jak stan po kokainie Z czasem minie Lecz bez Ciebie już Na mym stole wciąż dziewięć róż Kwiaty czerwieni, przeszłość różnymi barwami się mieni U Ciebie żar namiętności nigdy nie zmienił się w kwiat prawdziwej miłości W sercu mam miłość i nienawiść Czuję również zazdrość i zawiść... Dlaczego zapomnieć nie potrafię tych chwil? Dlaczego życie pędzi jak szybki Bill? Co dziś mam robić, gdy odszedł sens mego życia? Nie potrafię zapomnieć, nawet podczas spożycia. Mógłbym zapomnieć, ale pamięć dobrą mam Możesz dalej mówić na mnie cham W samotnośći, życie traci na godności Mówią, że cierpliwym zostanie wynagrodzone A ja czekam jak wrócisz i nadal płonę Byliśmy razem i być razem mieliśmy Dlaczego na rozstaju dróg w innym kierunku poszliśmy? Dlaczego nigdy nie miałaś na mnie czasu? Dlaczego byłem w Twoim życiu tylko chwilą? Teraźniejszości żadne przyjemności nie umilą Dlaczego zapomnieć nie potrafię tych chwil? Dlaczego życie pędzi jak szybki Bill? Co dziś mam robić, gdy odszedł sens mego życia? Nie potrafię zapomnieć, nawet podczas spożycia. Ściągam kolejnego bucha Wdycham dym w płuca Tylko to mi zostało Gdy życie wraz z Tobą sens mi zabrało...
  25. Mnie bynajmniej chodziło o ukazanie tego że nie wszystko, co na pierwszy rzut oka wydaje się piękne takie jest, ukazaniu że pozory mylą. Aczkolwiek, każdy może zinterpretować ten wiersz jak chce.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...