Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

hania szelka

Użytkownicy
  • Postów

    43
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez hania szelka

  1. siedzę na krześle i podobnie jak koleżanka nabieram w usta wina... mimo to wiersz nie poruszył
  2. kieliszek coraz cięższy ja pełniejsza on płytszy zupełnie nie pojmujesz symetrii myśli która cię tu przywiodła bo widzisz z kobietami tak już jest piękne nogi czy oczy to nie pępek świata hamuj się bo przypominasz głupca zgadzam się profesorze nie łamiemy norm moralnych w końcu zdaję tu etykę to wiem uczyłam się
  3. - Halo? - ... - Ach, to Ty... - Musimy się spotkać. - Tak. - Porozmawiać. - Dobrze. - Będę u Ciebie za 2 godziny. - ... - Dobrze? - Czekam – odłożyła słuchawkę nie czekając na odpowiedź. Poczuła ciepło w sercu, że R. pierwszy przełamał milczenie. Przyszedł punktualnie, nastawiła wodę na herbatę. Usiadł pod oknem i wbił wzrok w podłogę. - Nie mogę... – powiedział po chwili łamiącym głosem i wybiegł z mieszkania. Zatrzymała go krzykiem. Wrócił. - Chodź do mnie, porozmawiamy – powiedziała spokojniej i zaprowadziła go do swojego pokoju. – Przytul się, nie wstydź się, nie ma czego – szeptała na przemian. - Kocham Cię. - Wiem. Wiem skarbie, też Cię kocham. - Ale nie tak, kocham Cię jako kobietę – odsunął się od niej i spojrzał jej w oczy. – Kocham, rozumiesz? Płakali cicho i spokojnie, razem było im łatwiej, zawsze. - Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Straciłam Cię? - Nie, nie wiem... - Co z Moniką? – Na to pytanie z niechęcią odwrócił głowę. – Nie mówmy teraz o niej. - A kiedy? Musimy przecież... - ... - Wiem, że ją kochasz, macie dziecko. - To nie sprawiedliwe - Nie będę Twoją kochanką, zapomnij o tym. Nie pozwolę traktować się jak „ta druga”. - Oczywiście, że tak nie będzie! - Więc, jak? – ukrył twarz w dłoniach. Przyniosła herbatę. – Pij. Zaraz do tego wrócimy. Przesiedzieli razem całą noc. Próbowali znaleźć złoty środek. Nad ranem zasnęli nie mając żadnych pomysłów i nadziei na przyszłość.
  4. Usiadła pod ścianą i czekała. R. przyszedł dokładnie o 21.45. tak, jak jej obiecał. Zamknęła oczy i przycisnęła je do kolan. - No, wstawaj – powiedział ochryple. - Jeszcze nie – odparła spokojnie stłumionym głosem. R. podszedł do okna, wiedział, że póki nie będzie chciała nic nie osiągnie. Czekał. Po kilku minutach zaczęła dzwonić jego komórka. Lekko zirytowany poinformował rozmówcę, że nie ma w tej chwili dla niego czasu i wyłączył telefon. Podniosła głowę i szepnęła: już. R. podobało się, gdy prosiła, żeby jej pomógł. Czuł się ważny, potrzebny. Wiedział, że jest w jakimś sensie od niego zależna, bardzo podobało mu się to uczucie. Przed północą wyszedł na palcach z pokoju i zamknął drzwi. Spała. Lubił patrzeć na nią właśnie wtedy, gdy śpi. Nareszcie oddychała spokojnie, równomiernie. Napawał się tą chwilą. Bardzo rzadko czuł się wykorzystywany, częściej odbierał to jako rolę opiekuna, którym stał się dla niej zupełnie naturalnie. Niedługo po tym wieczorze znów się spotkali. Tym razem czekała na niego w łazience. Siedziała na brzegu wanny w samej bieliźnie. Już dawno przestała czuć przed nim wstyd. Miała wrażenie, że i tak wobec wiedzy, jaką o niej posiada, jest dla niego naga. R. wszedł i bez słowa zaczął szykować kąpiel. Nie czekał na to, co mu powie. Była mu za to ogromnie wdzięczna. Po chwili łazienkę wypełniła jaśminowa para. R. wyszedł do kuchni po wino i kieliszki. Wrócił, gdy zanurzała się w pianie. Momentami czuła wyrzuty sumienia, że tak absolutnie go absorbuje sobą. Ma przecież swoje życie, rodzinę. Zastanawiała się, jak tłumaczy się żonie. Tak naprawdę wcale nie chciała tego wiedzieć, dlatego też R. nigdy o tym nie wspominał. Jakoś to będzie – powiedział jej kiedyś, gdy sądziła, że teraz już na pewno koniec z ich znajomością, po raz kolejny. Jednak wracali. R. twierdził, że są sobie przeznaczeni, że musieli na siebie trafić, bo inaczej czuliby pustkę. Łącząca ich przyjaźń jest zbyt silna, by dać się zapomnieć i odłożyć na półkę. Pewnego razu zapragnęła by się z nią kochał. Wtuliła się i zastanawiała jak mu o tym powiedzieć. R. od razu wyczuł, że jest podniecona. Często w takich chwilach musiał się hamować, nie mógł posunąć się dalej, niż sobie obiecali. Zresztą teraz miał żonę, dziecko. Nie mógł. Wyczuła jego wahanie. Szepnęła: tylko ten jeden raz. Dopiero następnego dnia zrozumiała, jak wielki błąd popełnili. Przekroczyli granicę, której dotąd dokładnie strzegli. Chciała sobie powiedzieć – trudno – lecz nie potrafiła. Wiedziała, że już nic nie wróci i nie będzie takie, jak przedtem. Cały długi tydzień milczeli do siebie. R. wyjątkowo tęsknił do jej oczu, ale bał się w nie spojrzeć po tym, co się stało. Wreszcie postawił wszystko na jedną kartę, zadzwonił do niej.
  5. dziękuję bardzo za opinie, prozowane to to, wiem... ale cieszę się, że coś jednak w sobie ma :) pocięte już jest, więc zostawię i może kiedyś przetworzę na prozę.
  6. Sprawdziłabym się jako dziwka, uwielbiam tę grę. Nadal byś twierdził, że jestem aniołem? Element ryzyka jest taki kuszący... Nie odwracaj oczu tylko słuchaj. Nic nie szkodzi, że nikt nie potrafi mnie kochać. Ja kocham. To wystarczy. Uszczęśliwiałabym innych, siebie i zarabiała na tym. Czy to nie cudownie proste? Och jakie wyrzuty sumienia, jakie cierpienie? Widziałeś mnie kiedyś cierpiącą? Ale tak naprawdę. Widzisz, nietykalność jest na tyle bolesna, że muszę ją zabić. Będzie mi dobrze, nie martw się. Kiedyś śniłam o nas, wiesz? Byliśmy tacy szczęśliwi... wybudziły mnie mdłości. Nie denerwuj się, ja uwielbiam koty, będzie mi z nimi naprawdę dobrze za parę lat. Oszaleję trochę bardziej, ale niewiele to zmieni. Nie myśl, że nie chcę, ja po prostu wiem, nie znajdę go. Potrafię liczyć, więc nie kłam, że to normalne. Sto lat temu umarłabym ze wstydu. Dopóki lustra będą łaskawe nie potłukę ich, spokojnie, mamy czas, jeszcze. Wyjeżdżasz? Nie obchodzi mnie to. Zawsze byłeś dalej mnie niż bliżej. Kraj, jak każdy inny, tylko pamiętaj, że Cię wychował. Ma piękne krainy. Wspaniałych ludzi. Tak, widocznie tylko Ty spotykasz na swojej drodze niemiłe, wredne i zepsute jednostki! Chciałabym móc spokojnie powiedzieć, nie czekam. Kiedyś tak powiem.
  7. dziękuję bardzo pathe i John za komentarze :) i nigdzie nie uciekam, póki co :) czekam na wiosnę
  8. dziękuję bardzo za komentarze :) zapis winnyświat był początkowo łączny, ale chciałam podkreślić, może niesłusznie cieszę się, że coś jednak zdołało przykuć uwagę :)
  9. wzdycham niefortunnie blisko czujesz prędzej niż słyszysz co myślę smutne oczy i ręce nie pojmujesz tej chmurności czasami mam ochotę przegryźć sobie żyły uwolnić krążący syf i uciec z siebie daleko w i n n y ś w i a t kiedyś kiedyś kiedyś co roku to samo i ani dnia bliżej słowa pięknie koją duszę ale bliskość... tak wiem kiedyś
  10. Dziękuję wszystkim za opinie. bezcelna - bezcelowa, bez celu, sensu
  11. nie potrafię i nie chcę jestem bezcelna tęcza w oku bieleje szumię z morzem o innych rybach rozbijam sny o kry wolę wywrócić świat słońcem do brzucha
  12. dziekuję bardzo za komentarze :)
  13. Dziękuję za komentarze. Przyznaję, że całość pachnie banałem, ale starałam się ująć wszystko w jakieś świeższe ramy. Mały Książę to pseudonim osoby istniejącej, nie chciałam zmieniać bo pasuje idealnie :) Poprawię kilka nadmienionych drobiazgów. pozdrawiam ciepło
  14. Mój Mały Książę powiedział dziś bardzo zdecydowanymi gestami bym nareszcie dorosła. Napotkał moje zadziwione spojrzenie, ale nie raczył mu odpowiedzieć. Szeptał chyba: „już czas”. Wróciłam w swój ulubiony kąt pod parapetem, tuż koło fiołków, nieopodal lampy i czekałam. Wrócił skandalicznie późnym wieczorem. Wymęczonym wzrokiem ledwo mnie musnął. Próbował się gęsto tłumaczyć tylko chwilę, w następną ostentacyjnie podniosłam rękę na znak milczenia. Skulona w kłębek mimo najszczerszych chęci nie przespałam tej nocy a (nie wiedzieć czemu) on przeciwnie. Postanowiłam nie ułatwiać, dla odmiany. Większość czasu spędzałam u siebie nie dając powodu do zainteresowania. Widziałam po lekko nerwowych ruchach, że stokroć bardziej wolałby moje warczenie i złość. Obojętność zawsze budzi wątpliwości, ze szczególnym natężeniem u mojego Małego Księcia. Wyjątkowo nie do śmiechu i dumy było mi, gdy raz wyszedł. I nie wrócił. Miał rację, pięknieję ocierając ostatnie łzy. Kłujemy się dalej. To dziwne jak szybko człowiek się adaptuje do nowych warunków. Nie dopuszczam myśli, że tak już pozostanie. Spanikowana w środku nocy wstaję zasiać obok fiołków nadzieję, wspaniale kwitnie na wiosnę, zieleni się zimą, wesprze nas. Odliczam kolejną pełnię pytaniem „już?” Obijam się w swoim małym terrarium, wszystko inne już przerobione do znudzenia. Wyjdę. Dziwnie. Zgiełk okropny, przed tym ostrzegał. Wysyłam uśmiechy. Dziwne – nie wracają. Opowiadał, że tak bywa. Przysiądę i obejrzę zabawy parkowe, fantastyczna pogoda na spacerowanie i piaskowe babki. Nikt? Rodzi się we mnie poczucie, że miał rację. Dziwne. Wróciłam, ale zastałam zimno. Uchyliłam szybę by nałapać ostatnich promieni na wieczór. Bez niego są wyjątkowo uporczywe. Jeszcze kilka dni i rozsadzam nadzieję. Przyszedł list, zupełnie bezuczuciowy. Bał się splamić charakter. Lepiej gdybym założyła swoje okulary, ale Mały Książę twierdził, że skrzywiają mi rzeczywisty obraz świata. Czytam bez. Znów rachunki. Śniłam absolutnie bajkowo! Morze. Pojadę, tam są zatopione odpowiedzi. Piaskowy brzeg przeszłam zupełnie czysto, a tyle opowiadał o degradacji środowiska. Siadam i otwieram się. Morze liznęło mi kolano na znak akceptacji - kontakt nawiązany. Komplementuję, ale wydaje się niewrażliwe, idę do źródła. Wygładziło się zupełnie i milczy, jakbym czymś uraziła. Wchodzę po ostatnią deskę - ciągnę za języki. Milczy jak zaklęte! Wycieczka piękna, acz nieskuteczna. Wita oblodzona klamka. Tak nie może dłużej być. Dzwonię. Jeszcze milczy, gra niedostępnego. Budzę celowo, żeby trzeźwo myślał jak do mnie mówi. Chrząkam subtelnie by nie zaczynać wprost, ale wiem, że od przejścia do rzeczy dzielą mnie sekundy. Łaskawie stwierdza, że słucha. Rozwijam się. Nie wiem, czy rozumiesz, chcę. Na tym koniec, przekazuję mu wodze. Myśli. Parzę herbatę. Myśli. Dramatycznie ziewam, ale i to na nic. Upiera się, że myśli. Wątpię. Zapukał dwukrotnie, dla pewności. Wchodzi, rozgląda się zupełnie jakby nie poznawał. Siada gdzie miał zwyczaj. Stawiam między nami wina. Zaczyna się unosić, że coś sugeruję, kiedy ja tylko chciałam wspólnie smakować. Przed północą plączemy języki w warkocze i jest jaśniej, pewniej. Najbardziej lubię poranki przesiąknięte ciepłem. Oddycham swobodniej, gdy się uśmiecha. Mój Mały Książę może nie podlewa wszystkiego co zasadziłam, ale to ceni. Kolejne dni roziskrzały nam oczy. Nocami zaczął stwierdzać, że dorosłam. Do dziś dźwięczy mi w uszach. „Dojrzeliśmy do tego, by zacząć żyć bez siebie.”
×
×
  • Dodaj nową pozycję...