spojrzenie w pewną trudność z daleka
kiedyś bardzo dbało o przyszłość
wczoraj złamało się na rozstajach piękna
bezdźwięk kołysał niechęć do życia
uwikłał się w rany w samej wyobraźni
nie dał siły aby podnieść ciało
kąsała cisza jak gryzione jabłko
gdy głodny człowiek nędzniał
tracąc przychylność pewnych ust
powietrze stało się ciężkie i złe
okrążyło rejon przygnębienia
dopełniło treść wydarzeń
potoki końca były za płytkie
gałąź kompletnie nadłamana
zużyta innymi szczęśliwcami
słońce o poranku okazało się czarne
nie kreowało nowych kształtów
typowało constans w prognozie pogody
cała narracja w rodzaju nijakim
skreśla kolejne dni w kalendarzu
przełącza kolejne kanały tv
kuleje pamięć o pani dorocie
nie ma siły by ręce zadrżały
by głowę o nie podeprzeć