Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Danuta Kurczewicz

Użytkownicy
  • Postów

    44
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Danuta Kurczewicz

  1. Wieżowiec ma przeciążony kręgosłup, na szynach odpoczywa wypadający kręg. Lewostronne skrzywienie, prawostronny pochył, na biodrach zahipnotyzowana wrażliwość jeszcze piersiowe zatyczki - pomiędzy wdech wydech się skraca. Zwielokrotnione kręgi wrosły w trawnik i łudzą się, że byt po zieleni chodzi. Tak naprawdę osteoporoza zżera piony kominowe, powyżej szyi, oczu piaskownica, jedyne miejsce godne kontemplacyj.
  2. Dziękuję Alinko - przeżuwanie dzieciństwa może być całkiem przyjemne... pozdrawiam Dziękuję Marku - moja "językowa wyobraźnia" po Twoim komentarzu, zamyślona, często nie wie czy wolno jej wokół tematu krążyć, czy nie przestraszy wiersza... pozdrawiam Dziękuję Nata - śnij... i jeszcze... pozdrawiam
  3. czerwony aksamit nogi złączone, przed siebie wzrok język łaskocze kolana mnogością słów papugi na wysięgnikach orzechy w miodzie bruno śmieje się gdy nie wiem... sklepy cynamonowe? magia przejścia po rzeczywistości półsennie skrojonym obrazem, który zawieszając się na stożkowatym cieniu, odwraca perspektywę (dorosłe przeżuwanie dzieciństwa) z kwaśną głową, posuwistym ruchem niczym troczki od kalesonów... karakan ma ciało adeli biały odwłok tak przyciąga zmysły, że pod czernią zwalistych emocji, manekinów przerośniętych formą i subiektów ogłupiałych z przesytu bel materiałów jest miotaczem ognia przepastne przestrzenie szaf... "nie odpowiadam za swoje sny", "nie odpowiadam..." powtarza józef n.
  4. Tysiącem piegów opalone w zębatych ruchach fal nad kożuchem głębiny życie z ilości kamieni odczytuje skazę dnia i ślizga się na bursztynowym różańcu Tysiącem zapachów karmione w śliniankach pierwszego kroku zużytych parawanach zasolonego wczoraj w dwuznacznej pozie czeka na nagość dostępu słowa zakotwiczonego jak glony rizoidami do podłoża - serca bezkresnej toni Rozgrzane w potrzebie jutra tłumi przypływy nietrafione odpływy na wieczną tułaczkę skazane miłością w piachu rzeźbi witraże szczęścia i czeka na falę wschodem słońca poczochraną rozstawione nogi napęczniałego brzegu
  5. Dziękuję wszystkim i z osobna, za poczytanie, komentarze, ogólny ogląd i podpowiedzi. "...Poetką "białą" - Oxyvia J. - piszę bo lubię, rymy również, ale rzadko publikuję, a "poetka" to takie dziwne słowo. "...wiele takich udanych utworów" - Janusz Ork - och chciałoby się chciało... "wątpliwości" - Ela Ale - tak, spacer wzdłuż morza, zatopić lub złowić wątpliwości. "twoje, twoja" - Biała Lokomotywa - zastanawiałam się i doszłam do wniosku, że bez... to nie będzie dwuznaczność tylko zapętlenie. "cztery pierwsze zwrotki..." - Dawid Rt - pięknie, to więcej niż połowę "morza". "Ale w końcu co odpłynie przypłynąć musi..." - Miet Dlugolecki - tak, zdecydowanie tak. "...nych" - Popsuty - ja to czuję, ale pomysłu zabrakło. "...do tego mam niecałe 15 minut spacerkiem" - Marek Dziekan - zazdroszczę, ja przez całą Polskę (po przekątnej). "sypki raczej jest piasek" - Cmentarny Motyl - racja, dlatego pisać w ten sposób to oczywistość, a "świt" - mgła gęsta i sypka (zanurzeni jak w mące - niezbędna do życia, ale ciężkostrawna). Cieszy mnie bardzo, że tyle komentarzy pod moim "morzem", do którego wracam i w realu i we wspomnieniach. Serdeczne dzięki - Danuta
  6. garbate fale twojego tańca pod baldachimem promieni słońca i myślisz sobie, że jesteś mędrcem, że z rybich łusek zbudujesz arkę. rzeźbisz kanały spojrzeń: na skórze piasku, twarzach kamieni, by ciągnąć zwały spraw wypłukanych, splunięć w bojaźni rzuconych. i wierzysz w siłę naprzemiennej fali, rozmycie trzasków, ogarnięcie pustki, moce glonów - co odpłynie przypłynąć musi. miałkie jak słowo kiedy myśl zgarbiona, jest twoje ramię gdy trzymasz się brzegu. sypka, jak świt w mące otoczony, jest twoja przyjaźń, gdy wdycham opary. garbate fale rozmyte jutrem, chwycą się pod boki i przetańczymy logikę istnienia, dwóch ciał pod ciężarem - muszla i bursztyn - zasoby nasze.
  7. sen na węzgłowiu fali poszumem myśli o rybie łuski jak sercem dzwoni patrzysz oczyma wzburzonego bałwana - płyniesz nie to wirowanie w maślanym kremie zastgłej młodości lukier babki dnia codziennego zanurz się pod realność moją gdzie dojrzewają owoce morza otarte o rafę koralową wspólnego zbioru szlak - popłyńmy słonym jachtem w senną głębię morskiego sadu
  8. iks igrek długość drogi oblicza się ilością wspólnych niewiadomych nawierzchnie wyrównuje potęgą do potęgi dążeń jak wykolei się suma nas iloczyn spadnie niżej stóp wpadniemy w ciąg matematyczny - skończony
  9. umówimy się na schodach półpiętra - piękne drzwi - piękne twarze - piękna rozpacz - miejsce piękne umówimy się na szybko - bez nas - jeden przycisk - jeden gest - jedna żyła - popłynęło pięknie zapalimy wszystkie enter - niech się staje - świeci zamysł - świeci sztuka - kosmos świeci - ziemi brak w mikroklimacie internetowym rozkłada się pamięć prosta - nośnikowa kamienieje - przepięknie
  10. ten zapach pomiędzy kwiatem a łodygą (zwiędnięty) w wazonie stoi szmaragdem podpiera w serwetę wpatrzony liczy niedoprasowania na stole ślimak ślimaczy kolor zza ucha płatka pełzając rozpoznaniem długości drogi od niego uczyć powinny się zmysły szczególnie oko by w panikę nie wpadło - kropla to nie ulewa
  11. kiedy wyjmuję z gniazd ptaki układam na płycie - miasto śpi pisklęta tulą się do moich kolan a ja wyrywam piórka ten mech jeszcze niezastygły odwłoki żalu gniazd jeszcze ciepłych zawieszone w chmurach jak łodzie na przestrzeni sumień gdzie płonie ognisko niepokoju a ja zbieram gałęzie na następne gniazda pod oknem miasto umarłych - miasto śni
  12. dziekuję Egzegeta - oczywiście orty - nic nie tłumaczy szybkiego pisania - sory pozdrawiam
  13. Jak te drzewa nie mają pomysłu. Puste słowa i ramion przeciążone gesty. Nie do twarzy im w czysto-brudnych otulinach - gobelin przysypany. Prowadniki sięgają światła niebieskiego, liście w rozrodczości kołyszą biodrami, pęcznieją kolory (to było). Milknie wzrok, ktoś ogłasza przetarg na cytrynę, podróżnik zajmuje się białkowaniem (wpadł z ulicy na herbatę - gości dni kilka). Jak te drzewa podjadają smalec (spiżarniane zasoby). Zjełczała gruboskórna warstwa na porowate mięśnie, a one jak koty, byle się napchać, zdążyć... Brzuchami po ziemi i asfaltowej skóry trzask. Gdzie znaleźć podwalinę dobrej roboty by usiąść, zapachnieć zimową pot-pourri.
  14. a, rybkę - złotą - chciałbyś mieć? zbędny kij i nie musisz "gapić się w spławik" "a puenta to już totalny odlot" - właśnie tak - "...dłonie które szukają" dziękuję pozdrawiam serdecznie
  15. dałeś mi rybę - złotą na spinning brała wymiar jak trzydzieści zbliżeń nocy i dni odpowiednia długość by przyglądać się łuskom - złotym okaz taki ostrzy smak na następne ktoś powiedział - "wysuszona starczy na porcje lat złotych, diamentowych..." ...pragnę twoich połowów o oczach śmiejących się dłoniach które szukają...
  16. dziękuję Pathe, że wpadłaś... , chińska kultura - "Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz" - Lisa See pozdrawiam
  17. opowiesz mi o śródstopiu jak pękały dzienne sprawy o miłości "złotych lilii" ja przeczytam rozdział z biblii samo dobro o człowieku (przemyciłem całą prawdę) potem razem lecz osobno rozsypiemy ryż wzdłuż ramion pałeczkami - w cmentarzysku książek odnajdziemy siebie
  18. na pięćdziesiątym piętrze podchmurne wysiadanie godowy taniec drzew po uśmiechem jemioły w zieleń jedwabiu przystrojone talie brązu obcasem stukoty podskórne w konarach żył pulsowanie linią papilarną pożółkłego liścia ptaki statyści w nawarstwieniach czasu rzucają pod nogi zaśniedziały miedziak - resztki słońca
  19. Jutro odpłynę znaną ci rzeką albo wpadnę w nurt krok wcześniej Na białej tafli rozmażesz spojrzenie - patykiem pamiętaj tam rosną nenufary (z ciała nimfy zmarłej z miłości do Herkulesa) woda musi być niewinnie-czysta a twoje łzy Zawsze widziałem w nich szarość z nutką nieznanych mi glonów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...