Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rybowicz

Użytkownicy
  • Postów

    53
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Rybowicz

  1. tak, pamiętam... ta ulica nie miała nawet nazwy bo i po co zostawiłem tam coś więcej niż tylko kapelusz w tym starym barze już nie podają piwa nikt nie gra na zakurzonym saksofonie ale nie wszystko się zmieniło stoły wciąż wyciera ta sama kelnerka
  2. poezja to przemiana krwi w atrament poezja to poczucie łączności poezja to tworzenie pięknych zdań poezja prowadzi od znanego ku nieznanemu a Ty, co myślisz o poezji?
  3. chciałbym poznać poetę takiego prawdziwego takiego który pisze wiersze
  4. słowa jak liście spadają na głowę zaczepione ogonkiem o włosy szumią nad wrzącym kotłem z myśli tak ciężko każdy szept każdy promień parszywego słońca każda nuta zza ściany przeciwko mnie ugotowany dostrzegam na białej karcie pierwszą literę alfabetu
  5. Nigdy nie będę Matką Polką Nie przemycę wiary w zdrowe – chore idee Nie wdzieję pokutnych szat Wyblakły obraz Penelopy już dawno pogryzły mole Oto ja westalka mikrofalówki Pomiędzy jednym a drugim sukcesem rozmawiam Odgrzej jedzenie Wyprowadź psa Pa Całuję mocno kartką ukrzyżowaną na drzwiach lodówki A na pożółkłej fotografii babka Marianna z czułością patrzy na nas Taka ciepła
  6. kiedy patrzę na świat widzę to samo co Ty ludzie przynoszą sobie same przykrości wszystko jest takie jasne i prawdziwe teraz zmiany wiszą w powietrzu ale ja już nie mogę widzieć tego co Ty próbuję zasnąć ale nie mogę zgubiłem wszystkie klucze niczego już nie odkryję to droga bez powrotu nie mogę dłużej czekać wszyscy się kochają i ranią mówisz, że przez dym widać wyraźniej później obracasz to w żart powiedz mi co widzisz powiedz co jest ze mną nie tak
  7. magazyny zakurzonych obrazów starych pierścionków z zimnego palca składnice skamieniałych uczuć zabitych fleszem jednej sekundy pakamery strachu składziki książek deptaki wierszy wpisanych w mury wykopaliska zakurzonych pamiątek wisiorków zdjętych z nieruchomej piersi bulwary dedykacji zatopionych w starych skrzyniach zbiorniki tajemnic pokrytych pyłem pojemniki wspomnień trotuary myśli na ostatnim piętrze ciemnej kamienicy
  8. tak, pamiętam... ta ulica nie miała nawet nazwy bo i po co zostawiłem tam coś więcej niż tylko kapelusz w tym starym barze już nie podają piwa nikt nie gra na zakurzonym saksofonie ale nie wszystko się zmieniło stoły wciąż wyciera ta sama kelnerka
  9. ta mgła towarzyszy mi każdego dnia znad kawy, herbaty jest inna zupełnie różna niepowtarzalna pachnie dalekim krajem historią, przygodą aż nagle wylewa się na książkę
  10. Poeta nie ma łatwego życia można by nawet rzec, że los poety jest przeklęty. Poeta budzi się rano z drzazgą w głowie i przez cały dzień zmaga się z bólem podejmując mniej lub bardziej udane próby wydobycia tej drzazgi. Kiedy już mu się to uda ktoś zaprosi go na wieczór poetycki on te swoje wiersze przeczyta po czym zostanie skrytykowany i nawytyka mu się błędy warsztatowe. Ale gdy on umrze i ktoś znowu sięgnie po jego poezje to wtedy ją doceni ale będzie już na to za późno. Tak, czasami tak właśnie jest, że jest już za późno.
  11. Gdyby to był mój ostatni wiersz to napisałbym go inaczej miałby jakiś temat przesłanie pewnie rozliczyłbym swoje życie każdy dzień wydarzenie wzlot i upadek wspomniałbym te wszystkie wiersze z których byłem zadowolony o tych gorszych bym nie pisał bo już mi się nie podobają dużo miejsca poświęciłbym Herbertowi Miłosza w ogóle bym nie wymienił dla niego zabrakłoby miejsca nabluzgałbym sobie na wszystkich na wszystkich oszustów intelektualnych! ale to nie jest mój ostatni wiersz mam dopiero dwadzieścia jeden lat jeszcze wiele przede mną
  12. Gdyby to był mój ostatni wiersz to napisałbym go inaczej miałby jakiś temat przesłanie pewnie rozliczyłbym swoje życie każdy dzień wydarzenie wzlot i upadek wspomniałbym te wszystkie wiersze z których byłem zadowolony o tych gorszych bym nie pisał bo już mi się nie podobają dużo miejsca poświęciłbym Herbertowi Miłosza w ogóle bym nie wymienił dla niego zabrakłoby miejsca nabluzgałbym sobie na wszystkich na wszystkich oszustów intelektualnych! ale to nie jest mój ostatni wiersz mam dopiero dwadzieścia jeden lat jeszcze wiele przede mną
  13. Dziękuję :)
  14. Bo jest jeszcze przecież inna materia! Ta, z której zbudowane są nasze sny, promienie słońca... I odbicie w lustrze zdziwione, niepewne, z której strony jesteśmy my prawdziwi... I nasze marzenia.
  15. Bo jest jeszcze przecież inna materia! Ta, z której zbudowane są nasze sny, promienie słońca... I odbicie w lustrze zdziwione, niepewne, z której strony jesteśmy my prawdziwi... I nasze marzenia.
  16. Niestety wiersz bardzo słaby. Mizerny pomysł i rymy nie dość, że przedszkolne to jeszcze na siłę.
  17. pisał przeciętne wiersze nie szanował słowa obrzucał gównem innych obsceniczny i obrazoburczy taki to był – poeta dziś znowu wraca moda na grafomaństwo to dobrze przynajmniej jest jakaś poezja która się wyróżnia
  18. pisał przeciętne wiersze nie szanował słowa obrzucał gównem innych obsceniczny i obrazoburczy taki to był – poeta dziś znowu wraca moda na grafomaństwo to dobrze przynajmniej jest jakaś poezja która się wyróżnia
  19. To kraj grobów, grobowców. Tu zaduszki jak rok długi, od wieków. Tu każda data to data rzezi. Bo rzezią jest na równi - zwycięstwo i klęska. Tu znicze płoną wiecznie, tu tylko pamięć nie umiera, tu sztafeta nie kończąca się apeli poległych. Tu w spadku otrzymuje się groby bohaterów. Tu kronika rodzinna to almanach klepsydr. Tu strefa śmierci cyklicznej, nieubłaganie konsekwentnej. Tu krzyży, krzyży drewnianych jest nawet więcej niż drzew. Tu nie kończący się nigdy taniec śmierci szalonej. Tu ciągle krew i łzy, do dziś. To kraj grobowców i grobów. To cmentarna kraina cmentarzy. To kraj, gdzie wieńców ofiarę składa się codziennie. To mój kraj.
  20. To kraj grobów, grobowców. Tu zaduszki jak rok długi, od wieków. Tu każda data to data rzezi. Bo rzezią jest na równi - zwycięstwo i klęska. Tu znicze płoną wiecznie, tu tylko pamięć nie umiera, tu sztafeta nie kończąca się apeli poległych. Tu w spadku otrzymuje się groby bohaterów. Tu kronika rodzinna to almanach klepsydr. Tu strefa śmierci cyklicznej, nieubłaganie konsekwentnej. Tu krzyży, krzyży drewnianych jest nawet więcej niż drzew. Tu nie kończący się nigdy taniec śmierci szalonej. Tu ciągle krew i łzy, do dziś. To kraj grobowców i grobów. To cmentarna kraina cmentarzy. To kraj, gdzie wieńców ofiarę składa się codziennie. To mój kraj.
  21. Najtrudniej umrzeć pierwszy raz. Później umierać można stale. Anioł śmierci zamieni cię w słup soli i odleci a ty już do końca będziesz tęsknił za jego powrotem. Och, jakże nudne stały się te codzienne próby śmierci: zapadanie w sen. Nie myślę już o tym. Tak długo roześmiany będę spacerował tymi niekończącymi się ulicami życia, aż Ktoś niespodziewanie i bezszelestnie zajdzie mnie od tyłu i wetknie bezboleśnie pod lewą łopatkę niewidzialny, długi i skuteczny nóż. To będzie moja ostatnia śmierć.
  22. Najtrudniej umrzeć pierwszy raz. Później umierać można stale. Anioł śmierci zamieni cię w słup soli i odleci a ty już do końca będziesz tęsknił za jego powrotem. Och, jakże nudne stały się te codzienne próby śmierci: zapadanie w sen. Nie myślę już o tym. Tak długo roześmiany będę spacerował tymi niekończącymi się ulicami życia, aż Ktoś niespodziewanie i bezszelestnie zajdzie mnie od tyłu i wetknie bezboleśnie pod lewą łopatkę niewidzialny, długi i skuteczny nóż. To będzie moja ostatnia śmierć.
  23. Jeszcze stawiasz zaciekły opór, czterdziestoletnia. Za wszelką cenę nie dać się wygryźć z młodości. Coraz ci trudniej wtłoczyć się w amerykańskie dżinsy. Maseczki i kosmetyki z trudem zastępują młodą skórę. Barwniki nie działają wiecznie. Aż przychodzi dzień, że kapitulujesz. Stajesz rano przed lustrem, blada. Badasz palcami swoje policzki i postanawiasz nagle nie robić od dziś makijażu. Być może płaczesz wtedy patrząc martwo na białą flagę swojej twarzy.
  24. Jeszcze stawiasz zaciekły opór, czterdziestoletnia. Za wszelką cenę nie dać się wygryźć z młodości. Coraz ci trudniej wtłoczyć się w amerykańskie dżinsy. Maseczki i kosmetyki z trudem zastępują młodą skórę. Barwniki nie działają wiecznie. Aż przychodzi dzień, że kapitulujesz. Stajesz rano przed lustrem, blada. Badasz palcami swoje policzki i postanawiasz nagle nie robić od dziś makijażu. Być może płaczesz wtedy patrząc martwo na białą flagę swojej twarzy.
  25. wkoło się słyszy - ten wiersz jest o niczym o tym wierszu nikt nie może tak powiedzieć bo to prawda
×
×
  • Dodaj nową pozycję...