Pęka piekielna klepsydra szkarłatna
żądląc niemrawo kwiecistą słodkość
poniewczasie złudną, ot plugawy dreszcz.
Kukurydziany płyn łechcący gardziel
zaprzyjaźniam z senną strzykawką
i karmię korzenie, tak, trucizną.
Złudnych nadziei starty proch
wiesza na szubienicy delectatio morosa
a drzwi skrzypią rdzawą glebą.
Odgarniam kruchą pajęczynę, już czas,
tępy strzał prosto w mózg.
W oddali głuchy klekot hajstry.