oni wszyscy to mają - sen i rakiety, a u stóp
pucybut pracuje nad kolejnym mitem. przeminęły
bezwietrznie pistolety, dzikie konie
poskręcały nogi na indiańskich płaszczach,
nawet melonik wturlał się w mgłę,
gdzie Rick pożegna Ilsę.
tylko xanadou wciąż odstrasza tablicą, przypomina echo,
które poległo w piecu z pączkiem róży. przyszły faraon
odszedł zimą z gwarancją kąpieli w cashu. między falami
szukał przyjaciół, kolejne kolumny na pierwszą stronę.
z żoną miał wejść w biały dom, a została mu śpiewaczka
wyciągnięta z łóżka wprost w kapcie
przegranej kampanii. po niej straszy niedokończona opera
i słowa, bo wystarczyło kochać by dostać wszystko prócz miłości.
ameryka do dziś opłakuje Kane'a i nie wierzy,
że ponadsny są bardziej samotne od chleba w slumsach.