Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Stary Wierszownik

Użytkownicy
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Stary Wierszownik

  1. Jakie życie - taka poezja. Przynajmniej w moim przypadku. To taka próba stworzenia sonetu. Dzięki.
  2. Wyobraź sobie, że to jest piosenka, śpiewana przy gitarze, z różnymi chórkami. Och, śpiewało się kiedyś...
  3. Jeśli dobrze kojarzę, nazgul - to jakiś potwór z "Władcy pierścieni"?
  4. Krople deszczu czas leniwie odmierzają. Czas jesienny, szary, mglisty, smutny czas. Dookoła pusto, cicho, jakby w raju. Nie ma ludzi. Mgła otula tylko nas. Cieniem chmur okryta szczelnie jesteś blisko. Mgła przysłania twoje oczy, twoje usta. Chcesz powiedzieć coś, lecz milczysz i to wszystko. I ta przestrzeń wokół nas jest jakaś pusta. Na jesiennej twojej twarzy mokre ślady. Czy ty płaczesz? Czy to krople lecą z góry? Uśmiechając się, rozjaśniasz pejzaż blady. Deszcz ozdabia twe policzki dziećmi chmury. Chociaż wokół wiele chmur zawisło sinych My przeszkody wszystkie wspólnie pokonamy I miłością naszą razem zaświecimy Słońce - to, którego dzisiaj tak szukamy.
  5. W twoim wierszu jesień jest nie tylko szara. Te kolory odbijają sie w mojej duszy.
  6. Wspaniały optymizm! Tak trzymać!
  7. Takie kochanie może być bardzo niebezpieczne
  8. Pierwsza myśl to niepokój Jeśli rysą jest jakaś myśl, to utwór jest intrygujący
  9. Mogę polecieć bardzo wysoko, daleko Ścigać obłoki po niebie płynące Po drodze przejść białej jak mleko Lub gwiazdy dotykać czerwone, gorące Potrafię wodospad zatrzymać wpół drogi I kroplom błyszczącym życie ocalić Mogę najwyższe nawet pokonywać progi Aby cel osiagnąć i sukcesem się pochwalić Potrafię też rozmawiać ze szmerem strumienia Nasycać delikatną pieśnią swoje uszy Porozwieszać wokół dźwięki jak westchnienia I muzykę tworzyć, która serce wzruszy Mogę góry zdobyć wszystkie na Ziemi Rzeki przepłynąć, przejść każdą dolinę Potrafię bez strachu iść drogami ciemnymi I życie swoje oddać w ostatnią godzinę Potrafię jak orzeł poszybować wysoko Przeszłe wydarzenia przypominać sobie Mogę też przepaść przeskoczyć głęboką Ale nie potrafię... nie kochać się w Tobie
  10. Jak drzewo, z wiatrem staje się pochyłe Tak mnie przyginał ciemny koszmar życia Dając mi puchar bólu do wypicia I każąc przeżyć wszystko, co niemiłe Już pogrzebany, prawie, w świecie byłem Kiedy spłynęłaś do mnie z gór radości I nowy klimat w sercu mym zagościł Uznałem dawne smutki za niebyłe Oświetlasz jasno moją krętą drogę Nowy nadając sens memu istnieniu Znów wiele uczuć dziś przeżywać mogę Serce ożywa w martwym już kamieniu I bić dla ciebie nie będzie się wzbraniać Bo jesteś dla mnie źródłem... ZMARTWYCHWSTANIA
  11. Pięknie dziękuję za konstruktywne uwagi, pokrzepiające opinie i trafne wskazówki.
  12. Nie trzeba słów, bo po co słowa? Mogą obrazić, albo zranić. Czy nie jest lepsza czynów mowa? Czyny zastąpić mogą słowa. Milczenie gwiazd, to też jest mowa. To tajemnicze światła drganie Jakże potężna jest wymowa Gwiazd, co nie mówią ani słowa. Gdy coś powiedzieć chcesz od nowa, Czyny uwzględnij w mowy planie. Zastanów się, niech myśli głowa. Czynem zastępuj swoje słowa!
  13. Bardziej jednak Wolę słowa niż spojrzenia Zwłaszcza Gdy dźwięczą miłośnie I niosą Radosne przesłanie Zagłuszają codzienność Umacniają I dają nadzieję Wzrok tylko pyta Jest taki małomówny I zagadkowy Przenika I odbiera radość Przynosi niepokój I niepewność Wiem napewno Wolę słowa Mogą być nawet Napisane
  14. Ot, młodość! Szkoda, że mam to już za sobą. Ale dzięki za przypomnienie.
  15. Ten wiersz czyta się jak piękną... muzykę.
  16. Nie broń się miła Przed słów koralami Każde z nich to kropla radości Która napełnia Kielich naszego szczęścia Niech serce przez usta przemówi A wargi ozdobi perłami Nie wahaj się upiększać słowem Każdej wspólnej sekundy To następna cegiełka Naszej niebotycznej budowli Wstyd niepewność pokonaj Nic nie stracisz na tym A zyskamy oboje Gdy szczytem dotkniemy nieba Nie broń się miła Przed słów strumieniem Bo tego NAM potrzeba
  17. Stary Wierszownik

    ****

    Noc to czas na złożenie płatków dnia, gwiazd oddech spokojny i oczekiwanie złotowłosej jutrzenki Wiersz mi się podoba. Ja dałbym więcej optymizmu.
  18. Ta tęsknota i brak nadziei... Takie bliskie...
  19. Dziś Potłukło mi się lustro I jak teraz dowiem się Czy jestem jeszcze Człowiekiem
  20. Piękne, jesienne przedpołudnie. Lekka mgiełka. Słońce przebija się promieniami przez prawie nagie korony drzew. Gdzieniegdzie napotyka opór nie opadłych jeszcze liści. Jest cicho. Bezwietrznie. Misia – moja suka – idzie przede mną. Wszystko obwąchuje. Rozgląda się. Szuka swoich znajomych towarzyszy. Czasem się zatrzyma. Spojrzy pytającym wzrokiem. Upewnia się, czy idziemy dalej. Czasem patrzy na moje ręce. Sprawdza, czy trzymam kasztana, którego jej zaraz rzucę. Lubi biec z pełną szybkością jej psich łap i dopadać kasztana, często łapiąc go w locie. Słychać szelest liści. Ktoś się zbliża. Znajoma sylwetka. To Patrycja. Znamy się dobrze. - Dzień dobry – mówię. Cisza. Gdy podchodzi bliżej ponawiam pozdrowienie. Żadnej reakcji. Niemożliwe, żeby mnie nie zauważyła. Nikogo tu więcej nie ma. Tylko nas troje. Widocznie była zamyślona. Może ma jakieś problemy. To młoda kobieta. Pewnie chciałaby wyjść za mąż. W organizacji, w jakiej się znalazła, nie może znaleźć odpowiedniego kandydata. A może ma kłopoty ze swoją siostrą? Może pokłóciła się z mamą? Może jest jakaś inna przyczyna… Trochę zaskoczony idę dalej. Misia, zajęta swoimi sprawami, odwiedza kolejne, znajome miejsca. Czasem upoluje sobie jakiś smakołyk, który ktoś wyrzucił z kuchennego okna pobliskiego wieżowca. Jest bardzo niezadowolona, gdy jej się go odbiera. Pewnego razu taka uczta skończyła się wizytą u weterynarza i zaaplikowaniem antybiotyku. Spacerujemy dalej. Bawimy się. W oddali widzę kolejną postać. Też jakby znajoma. Tak, to Danuta. Wspaniała, rozsądna kobieta. Wyjeżdża często do pracy za granicę. Lubię z nią rozmawiać. Pewnie rzuci jakiś ciekawy temat. - Dzień dobry – odezwałem się pierwszy. Spojrzała na mnie. W jej wzroku był jakiś żal, trochę zaskoczenia. Bez słowa jednak przeszła obok. Długo się nie widzieliśmy, ale niemożliwe, żeby mnie zapomniała. No cóż, trudno. Misia zajęta jest gonieniem kaczek, które zebrały się przy fontannie. Wszystkie grupowo pofrunęły do wody. Wyraźnie zaskoczona końcem zabawy podbiegła do stadka gołębi, które przysiadły niedaleko. One również nie chciały się z nią bawić. Całą sytuację uratowała znajoma sąsiadka, której Misia pozwoliła się nawet pogłaskać. Jesteśmy już blisko domu. Ktoś idzie szybkim krokiem. Ja przecież go znam. To Andrzej. Trudno za nim nadążyć. Ciągle się spieszy. Może chociaż on się zatrzyma. - Witaj – próbuję go zagadnąć. Nic z tego. Spojrzał chłodnym, przenikliwym wzrokiem jakby chciał powiedzieć: „kiedyś byłeś nasz, a teraz już nie chcemy cię znać”. Wracamy do domu. Misia zadowolona, ja wręcz przeciwnie. Przygnębił mnie ten spacer. A jeszcze pół roku temu wspólnie realizowaliśmy różne plany. Zwierzaliśmy się sobie z naszych trosk. Trwało to kilkanaście lat, dopóki nie zacząłem samodzielnie myśleć. Oddałem wtedy nadzorcy-przewodniczącemu list, zawierający moją rezygnację i przestałem być świadkiem Jehowy. Usiadłem. Misia wskoczyła obok mnie, na tapczan. Przytuliła się. Spojrzała swoimi dużymi, brązowymi oczami. Wyczytałem w nich: „nie martw się, przecież masz jeszcze mnie”.
  21. Przepraszam za formę kontaktu, ale próba przesłania do Pana wiadomości prywatnej nie powiodła się. Prawdopodobnie ma Pan źle wpisany adres skrzynki. Proszę sprawdzić.
  22. Zazdroszczę Bogu mieszkania a ptakom skrzydeł. I jakie piękne tu powietrze! A niebo jak przesycone słodyczą! Atomy już krzyczą gotowe do startu. Metą będzie okno wszechświata Jak łatwo byłoby rozłożyć ręce niby skrzydła I tak oderwać się od życia, poszybować z tej skały ku następnym, wysokim skałom Jak nieskończenie małe byłyby te wszystkie ważne sprawy. Brak odwagi nie jest przeszkodą. Jedynie - grawitacja.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...