Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

anna iska

Użytkownicy
  • Postów

    79
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez anna iska

  1. kamienie u szyi garść wyrzutów co w prezencie od ciebie schowałam do kieszeni -niech się nie włóczą po nocy z chleba naszego powszedniego zostały mi dwie kromki -posmarowałam je śmiechem może spróbujesz? do rana zeschnie czerwoną kredką obrysowałam kieliszki i zabroniłam się napełniać -same nie powinny spożywać a ty flamastrem bo trwały kreślisz grymas na odbitych ustach
  2. kamienie u szyi i garść wymówek co w prezencie schowałam do kieszeni niech się nie włóczą po nocy dwie kromki chleba -powszedniego posmarowałam szerokim uśmiechem i oddaję w terminie dołożę kielich czerwonej ironii jak odsetki a ty flamastrem bo trwały rysujesz grymas zamiast radości
  3. no tak nie znam się aż tak dalece na pisaniu ale czy to wiersz? chyba jakieś wewnętrzne debaty na podstawie których możnaby może coś maznąć ale jak pisałam to moje subiektywne odczucie pozdrawiam anka
  4. bardzo konkretnie napisane tylko nie brdzo wiem co to turgoru więc jeśli możesz to rzuć definicję wiersz dla mnie jest ok.pozdrawiam anka
  5. dzięki dzie wuszko wkurza mnie że nie umiem się wgryżć w tytuł bo chciałam w nawiasku wpisać poprawnie i nie da rady pozdrawiam
  6. nie mógł to być pacierz od paciorka znam ortografię spokojnie więc bład był zamierzony jednak żeby nie siać zgorszenia to chyba muszę poprawić i nie mogę popraawić bo nie umiem wejść w tytuł
  7. nie może być inne tylko schematyczne brak mi doświadczenia praktycznego z tego typu używkami pozdrawiam
  8. bardzo mi się podoba "lewa ręka do mieszania węglem" i "różowy kolor ale nie ten od okularów" jak to mówią trzeba też myśleć nie tylko czytać coś w moim guście pozdrawiam anka
  9. no tak pewnie masz rację gdyby go rozbić na strofy i uprościć trochę niektóre określenia choćiażby ten nieszczęsny tramwaj i nazwać go uczuciem które jakoś się z piersi nie wyrwało pewnie łatwiejszy byłby odbiór tylko nie do końca jestem pewna czy chodziło mi o coś łatwego i przyjemnego dla oka nad haosem myśli popracuję jeszcze dziękuję i pozdrawiam anka
  10. nie chodziło mi o prawdziwy nałóg to miało być o człowieku uzależnionym od życia łan maku- to w pewnym sensie życie być może źle to ujęłam tramwaj zwany pożądaniem to jakby przemijanie słowem chodzi o kurczowe trzymanie się życia pozdrawiam
  11. tunel ciemnością oddycha to nic-podpierasz się niemocą posadzka obserwuje jak ugięty kolejnym latem dni strąkami z poszarzałych źrenic odpychasz a one patrzą wytrwale by nie zobaczyć jutra łan maku w klepsydrze czasu zasadzisz gdyby głód nim ruszy machina i naawet tramwaj zwany pożądaniem osiadł na szynach
  12. gdzieś mnie mija bardzo ostro nieugiętą salwą słów brzękiem kluczy na obręczy krzyczy:stój! cóż oglądam się za siebie jakiś facet wilcza twarz jednostajnym przyśpieszeniem kręci czas liczę strony w księdze zdarzeń jednej kartki znowu brak kim jest człowiek ze stoperem czy go znam? samiec alfa w stadzie lat
  13. popieram żadnego obcinania warkoczy a tak serio P.Stefanie to ten wiersz jest oazą spokoju udzielił mi się ten klimat żeby jeszcze mieć długie włosy hmm..pozdrawiam piękne to było
  14. więc zacznę od pocątku nie komentuję innych wierszy bowiem nie sądzę abym wiedziała coś na temat pisania zwyczajnie nie mam śmiałości - kurczę zabrzmiało to trochę dziwnie jak nastoltka. Pani Izo-oczywiście że przyda się pani opinia każdego kto pisze i może podpowiedzieć jak robić to lepiej zdaję sobie że nie będe poczytnym poetą do tego trzeba trochę więcej niż chęć Panie Stefanie pan mi zawsze humor poprawi dziekuje
  15. czy ktoś może mi podać adres portalu gdzie można zasięgnąć konstruktywnej opinii naa temat własnych pisadeł wszędzie tylko towarzystwa wzajemnej adoracji
  16. Aniele...Stróżu mój... wyrzekam się twej opieki i przekazuję na znak pokoju -spójrz-stoi sam bezbronny twój brat miał go chronić to mało! uproś twarde płyty betonowych chodników aby nadal się przed nim kładły ...zawsze przy nim stój... niech wypastowany parkiet cyklinuje klepki cichym zaproszeniem do codziennego stąpania a stare okno na świat oszkli się różnobarwnym kryształem ...wieczór we dnie w nocy... oblecz sterylną pościel w sen proroczy razową kolację obróć w marcepan szarą armię płynącą w pośpiechu po niebie przywołaj do porządku rozkazując by przefarbowała mundury i wpuściła wiosnę -biedaczka czeka za drzwiami ...strzeż duszy najpierw ciała jego i nie prowadz do żywota nie dziś nie jutro... Amen
  17. Aniele...Stróżu mój wyrzekam się twej opieki i przekazuję na znak pokoju -spójrz-stoi bezbronny twoj brat miał go chronić to mało! uproś twarde kafle betonowych chodników by nadal się przed nim kładły ...zawsze przy nim stój... niech wypastowany parkiet cyklinuje klepki cichym zaproszeniem do codziennego stąpania a stare okno na świat oszkli się różnobarwnym kryształem ...wieczór we dnie w nocy... oblecz sterylną pościel w sen proroczy razową kolację obróć w marcepan i szarą armię płynącą w pośpiechu po niebie przywołaj do porządku rozkazując by odsłoniła zasłony i wpuściła wiosnę- -biedaczka czeka za drzwiami ...strzeż duszy ciała i nie prowadż do żywota nie dziś nie jutro... Amen
  18. oczywiscie postaram się zastąpić jaki dzięki
  19. godz.7.05 na lewą stronę ubrałeś mnie życie kieszenie z drobnych wyzbyłeś i pchasz do przodu kopniakiem w zadek a przecież ty mnie stworzyłeś utkałeś korale i wbiłeś na szyję tarnina pięknie wygląda nie boli też bardziej gdy znikasz z szeregu jak smarkacz się chowasz po kątach trochę przydługie jesteś me życie tak od śniadnia w starym fotelu przede mną i za mną pod łóżkiem za szafą tak się pałętasz bez celu
  20. Zesztywniała baletnica na okrągłej scenie sama bez przerwy się kręci nieruchome oczy wyciągnięte ręce to jej przeznaczenie koronkowa dama na trzy wirująca jej spojrzenia walc nie ozłoci choć w ognistą sambę przechodzi muzyka ta w kółeczko podrygująca Nakręcana panienka nowoczesna sterowana pilotem zawrót głowy w tańcu ją czeka życiowej ironii nikt nie nosi na rękach
  21. dziękuję za opinię pozdrwiam
  22. wczoraj czekałam zadumane drzwi oliwiły zwiasy drewniana podłoga odnawiła skrzypiące deski spoglądając na kaflowy piec w gościnnym pokoju co ogrzewał się własną ciekawością wczoraj wygrane w karty spojrzenie dobijało się do pękniętego lustra w którym ekran pamięci lubieżnej krzyczał niemym kinem do kasjera co nie posidał biletów wczoraj obietnicą miało mrugać dwoje oczu a natrętne palce szzykowały się do ostatniego tanga z dala od Paryża czarne koronki falowały w niknącym świetle przepalającej się żarówki poczekam na wczoraj-jutro
  23. no nie wiem coś tam poprawiłam ale szczerze mówiąc jeszcze mi coś nie leży
  24. pewnie masz rację sznuję każdą opinię ,wolę taką niż jakieś tam " piękny zwiewny"lubię konstruktywne wypowiedzi.pozdrawiam
  25. witm również piszę znowu po latach przerwy wiec czasem z czymś przesadzam czekam na propozycje zmiany
×
×
  • Dodaj nową pozycję...