Drogi zegarmistrzu
dajesz wolną rękę.
By człowiek zrozumiał
Czego tak naprawdę chce
By wrócił sam-bez przymusu.
Z tego samego powodu
Patrząc przez palce
Na krzywdy dzieci.
Miażdżysz poręcz tronu,
Milczysz- pozwalasz na ból.
Lecz gdy pęknie już ostatnia nić
I łza spłynie ze świętego policzka
Upadając z nieba jak deszcz.
Przebudzi życie, przebudzi sny.
Koniec trudu, koniec mgły.