Andrzej_Kosinski
-
Postów
43 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Andrzej_Kosinski
-
-
Szumi zboże, Słońce świeci
Bawią się na polu dzieci
Na podwórku piesek bury,
Dziarsko dziobią ziarno kury
Choć podobne wszystkie kwoki
Jak na niebie dwa obłoki
Jednak w każdej kurzej głowie
Niestworzonych myśli mrowie:
Jedna kurka - ta pstrokata -
W swych marzeniach ciągle lata!
Chce jak orły i jak kruki
Nad chmurami kreślić łuki
Druga kurka - czarna cała -
Bardzo chętnie by śpiewała
Jak słowiki i skowronki
Chce świergolić całe dzionki!
Trzecia kurka (ta ma bzika!)
Myśli, że jest miss kurnika
Drepcze gdacząc: "Która? która?
Ma ładniejszy dziób i pióra?"
Czwarta zaś, na inne kury,
Nieustannie patrzy z góry
Na najwyższej siedzi grzędzie
I opowieść swoją przędzie:
"Kwoki, kokoszki i kurczaki!
Jakże żałosne są z was ptaki!
Dziobiąc wciąż ziarno, brodząc w kupie
Pędzicie swe żywoty głupie!"
"Ko, ko, ko!" - Na to inne kury -
"Złaź no z tej grzędy, pleciesz bzdury!
Twój los to kurnik i marzenia,
Resztki z obiadu do zjedzenia..."
"Biada Wam, biada!" - słychać z grzędy
"Żałosne popełniacie błędy!
W Każdym z was geny drapieżnika
Marna hałastro spod kurnika...
Drób wciąż rozdrabnia się na drobne,
Żywoty kur - sobie podobne -
Lecz są na szczęście przodków kości
Zaświadczające o wielkości!
Kura - potomkiem dinozaura!
Potęgi nas otacza aura
Bo były niegdyś takie czasy,
Gdy ziemię porastały lasy
Gdzie trzymetrowe drapieżniki
Pędziły żywot krwawy, dziki
Olbrzymie gady z wielką szczęką
Były postarchem i udręką
Aż meteoryt spadł na ziemię
Wytępił owo smocze plemię
Gady karlały i marniały,
Zmienił oblicze świat nasz cały...
I co jest przemian tych wynikiem?
Dziś nazywamy to kurnikiem.
Marny to widok: nędzna zgraja
Co tylko śpi i znosi jaja."
Lecz kurki nie słuchają wcale:
Zawzięcie dziobią wciąż robale
W kurniku czują sie smokami
I nie przejmują sie bzdurami.0 -
@Andrzej_Kosinski
Można i tak do tego podejśc... jezeli coś zrobiłem nie bardzo udanie ( wnioskując zTwojej reakcji) to chyba przejście z metaforyki świata przyrody w analogię z atawistyczną, agresywną i drapieżną naturą ludzkiego gatunku, która ma bardzo głębokie, ewolucyjne korzenie. Ale to tylko jeden z wielu punktów widzenia. Kwestia chwili i nasroju :-)0 -
Nie da się ukryć, że bezczelnie pozyczyłem kilka metafor od jednego wielkiego polskiego poety i jednego niemieckiego filozofa. Zapożyczenie jest aż tak oczywiste, ze nikt chyba nie posadzi mnie o plagiat. Uznałem po prostu że to bedzie najlepsza trampolina dla błądzących po mojej glowie myśli..
0 -
Pamiętaj
Że kiedy patrzysz głęboko w otchłań
Otchłań jednocześnie gapi się w głąb ciebie
Uważaj
Byś walcząc z potworami
Sam nie stał się jednym z nich
W tłumie swych braci
zachowaj czujność
Polagaj na swym wewnętrznym głosie
Tak łatwo jest dać się porwać rwącej rzece
Utracić na zawsze
Kryształową pewność
Przejrzystą aż na wskroś
Klarowność źródeł
Daleko niosą mętne rzeki
Unikaj płycizn gdzie krążą ławice
Pamiętaj
Jakże często ostracyzm umacnia wspólnotę
jezeli zaś pragniesz bezpieczeństwa
Pewności i poparcia większości
Bądź zawsze gotów by wywszydzić
Napiętnować
Wziąć od czasu do czasu udział w publicznym kamienowaniu
W ukrzyżowanku na deser
W zwyczajnym poobiednim rytuale
cementującym więzi miedzyludzkie
Wytrzeszczaj więc czujnie
Swe krwawe gały
A kiedy napotkasz obcego
Malowanego ptaka
Wtedy śmiało
bez względu na wszystko
Pierwszy rzuć kamieniem
Zdobędziesz poklask u swych braci
Podpisz się pod skargą na zbyt głośnego sąsiada
Tak miło jest patrzeć na toczącą się głowę
Nie
Nie dla sadystycznej rozkoszy
Lecz z ulgą
Ta głowa mogła przecież
Nalezeć do Ciebie
A przecież tak mało brakowało
Czasami wcle nie jest konieczny
Heroiczny akt
Krzyk protestu
Gest Kozakiewicza
czasami wystarczy tylko
Że się odwrócisz
Dwuznacznie chrząkniesz
Spojrzysz w złym kierunku
Okażesz litość ofierze linczu
Wtedy ty się szykuj
Pamiętaj
W tej grze
Krzeseł zawsze będzie mniej
Od pragnących wygodnie usiąść0 -
Najbardziej majestatycznym przejawem jesieni
Są dla mnie
pająki
Spasione
Obżarte
Nasycone nadwyżką letniego urodzaju
Pijane od fermentującego światła
Bezwstydne tuczniki
Testujące co wieczór
Wytrzymałość
Barokowych girland
Śmiercionośnych koronek
Pułapek których finezja oszałamia ofiary
Zwisają ciężko i nieprzyzwoicie
W swoich włochatych garniturach
Jeszcze zanim Kapłan Żądło
Połączy na wieczność
Kruchą naiwną
Zachwyconą welonem Wybrankę
Z chorobliwą otyłością Pana Młodego
W
Małżeński węzeł
Nie
Nie węzeł
Łańcuch
Pokarmowy
Nie sposób obserwować ich splecionych
W konwulsyjnym tańcu tej konsumpcji poślubnej
I nie pomyśleć
O kamieniu ciśniętym w niebo
Przez podnieconego skutecznością przemocy
Małpoluda
O wojnie
Aleksandra z Persami
Rzymian z Grekami
Boga Jedynego z Bogiem Jedynym
Systemu sprawiedliwego z systemem sprawiedliwym
O machinach oblężniczych
O kruszących się murach
Nie sposób
Nie poczuć zapachu prochu
Nie usłyszeć jęku stali penetrowanej przez stal
A wszystko to na płótnie
O żywej pulsującej fakturze
Na płótnie splecionym ze spulchnionej gleby
Z fermentującego światła
I z gnijących liści
Malowanym kroplą krwi
Utoczoną
Przez zachłanne
Pajęcze żądło
Pokrytym
Werniksem
Pajęczyny
02.10.130 -
Gołębie
To już do siebie mają ludzie,
Że nawet gdy nie żyją w brudzie
To towarzyszą im istoty
Powodujące wciąż kłopoty
Mam tu na myśli: pluskwy, mole
Te muchy łażące po stole,
Szczury, komary, myszy, kleszcze...
Mógłbym wymieniać długo jeszcze...
Lecz ja opiszę tu gatunek
Powodujący mój frasunek:
Bo można się doszukać głębi
W żywotach dworcowych gołębi.
Zdawałoby się – zwykłe ptaki.
Bo co też robi gołąb taki?
Tutaj podfrunie, tam podskoczy
Rzadko przyciąga ludzkie oczy.
Wędruje między peronami
Zajęty głównie okruszkami,
Czasem złośliwie napaskudzi
(Właśnie dlatego wkurwia ludzi)
Zwykle uchodzi więc za plagę...
Lecz nie zasłużył na zniewagę!
Bo wiecie, co jest wzniosłe, śliczne?
Gołębi życie erotyczne...
Bo w stadzie dworcowych gołębi
Tak wiele emocji się kłebi!
Gdy w tańcu odwiecznym natury
Gołębie ruszają w konkury...
Samiczki mają piękne piórka
Nie jak gołębice z podwórka
Powabne, czyściutkie, błyszczące
Pachnące jak kwiaty na łące
Samczyki zaś prężą postury:
Hej, który z nas lepszy, no który?
Więc piersi dumnie napinają
I na samiczki wciąż zerkają
Lecz odwraca się gołębica
Nie, ta sztuczka jej nie zachwyca
„Nie wzrusza mnie twoje gruchanie,
Postaraj się bardziej, kochanie”
Wzlatuje, siada pod dachem
Samczyka kusi zapachem
Ten dziubkiem skrzydełka pucuje
Już go to nie interesuje...
Wszak dworzec jest pełen okruszków
Snickersów, bułek, paluszków
Nie myśli więc niech gołębica
Że aż tak bardzo zachwyca...
Lecz jakże tak żyć bez dziubka,
Tak kusi gołębia stópka...
Gołąbek ten więc, daję słowo
Zagrucha tam wkrótce na nowo.
Widzicie jak pełne jest głębi
Życie dworcowych gołębi
(Tu zadam pytanie niewinne:
Czy ludzkie życie jest inne?)0 -
refleksje właśnie miały być w tym wierszu najwazniejsze, nawet jeżeli trącące truizmem.. jeszcze jestem winien jedno wyjasnienie: że codzinnie w pracy mam do czynienia z koleją (nie, nie jestem ministrem transportu), stąd ta metafora podrózy pociągiem, jakby nie było dośc wyswiechtana, ale dla mnie osobiście głęboko uzasadniona.
0 -
Podoba mi się - zarówno forma jak i poczucie humoru :-)
0 -
Ożywczy spadnie deszcz, podniesie się poziom mórz i oceanów (efekt globalnego ocieplenia serc) a Arka pełna odkrywców wreszcie bedzie mogła dopłynąć na kraniec świata... Pozdrawiam, fajny wiersz
0 -
Tu każdy gdzieś się spieszy, każdy dokądś pędzi
W nurcie miejskiego życia, z dala od krawędzi
W chłodnym tchnieniu peronów omszałych banałem
Równym krokiem przesuwa się ciało za ciałem.
Parasolki, spódniczki, płaszcze, okulary
Wirują w ludzkim tłumie, a ten dworzec stary
Oczami setek kamer, okien i żarówek
W milczeniu obserwuje pęd człowieczych mrówek
I wie, że upływ czasu niczego nie zmienia
I że zawsze tak będą gnały pokolenia:
W tym rytmie dni i nocy, śniadań i kolacji,
Zna etapy podróży i zna nazwy stacji.
Na stacji "Dzieciństwo" - naiwny zachwyt światem:
Bałwan i sanki zimą, oranżada latem.
Hulajnogi, skakanki i strzelanie z procy,
Wpatrywanie sie w Księżyc aż do późnej nocy,
Bieganie na bosaka, łowienie ryb w stawie
Jak gdyby cały Kosmos służyć miał zabawie!
A pociąg się nie spieszy, powoli sie toczy,
By mogły pięknem świata nacieszyć się oczy...
Oto następna stacja - stacja "Dojrzewanie".
Stąd dziewczynki odjadą jako piękne panie
I choć chłopcom natura poskąpi urody
To urosną im mięśnie, wąsy oraz brody.
Cudownie przemienieni w mężczyzn i w kobiety
Odkryją siebie na nowo i nowe podniety,
Nowe gry i zabawy, tańce i hulanki
Zastąpią hulajnogi, proce i skakanki...
Tutaj pociąg przyspiesza, można wypaść z trasy
Za oknem, oprócz łączek - mroczne, gęste lasy,
Gdzie czai się niepewność i trudne pytania:
O sens życia, cel życia, potrzebę kochania,
O głód nowych doświadczeń, o wolność, marzenia,
Jednoczesną potęgę i kruchość istnienia...
Etap burzy hormonów, buntu i nauki,
Czas planów, ideałów, poezji i sztuki...
A od tego wszystkiego aż w głowie się miesza!
Chwyćcie mocno za poręcz, pociąg znów przyspiesza!
Znów zmienił się krajobraz: to kraj "Dorosłości"
Widokiem gór potężnych wita swoich gości.
Szczyty pieniędzy, władzy, seksu i ambicji
I morze alkoholu - nie ma prohibicji.
Po pracy jest zabawa, korzystanie z życia,
Bo przecież tyle mamy jeszcze do odkrycia!
Wspinamy się na szczyty swoich możliwości
Nie bacząc na siniaki i stłuczone kosci
Szablę ściskając w dłoni wyruszamy w boje
Budujemy imperium, walczymy o swoje
Zdobywając sztandary smutku i radości
Coraz częściej myślimy jednak o przyszłości:
Pojawiają się dzieci, mężowie i żony,
A pociąg znów przyspiesza, gna już jak szalony...
"Starość" - kolejna stacja na trasie pociągu.
Proszę zamknąć już okna i nie stać w przeciągu,
Proszę usiąść w fotelach, mocno zapiąć pasy
I w komforcie wspominać minione już czasy;
Gruby koc na kolanach i herbata z miodem
Pomogą nam się zmierzyć z tym jesiennym chłodem...
W marzeniach i wspomnieniach wciąż jesteśmy młodzi,
Pociąg gna już na oślep, lecz to nic nie szkodzi,
Choć nie widać już wiele przez zamglone szyby
My wiemy, że ta podróż nie była na niby,
Że żyliśmy naprawdę i mając wspomnienia
Mozemy się uśmiechać i nie ma znaczenia,
Że oto ten nasz pociąg zbliża się do celu
I z donośnym stukotem wjeżdża do tunelu...0 -
Ręce wzniesione do góry
Usta proszące o krew
Słowa bijące o serce
Strach- miłość- nienawiść- gniew
Tu biały a tam czarny
Tu pionek a tam król
Lasu sztandarów szum
Szaleństwo, oręża szczęk
Tłumu strasznego wrzask
Euforia, ból i lęk
Krzyki, butelki i dymy
Walka, wystrzały, śpiew
Lecz wreszcie koniec!
Nie żyje król!
Z doskoku dopadł go pion
-„Dziękuję, to dla was, bracia”
- I nowa dupa na tron
Znów ręce wzniesione do góry
Znów usta proszące o krew
Znów słowa bijące o serce
Znów-
-Strach
-Miłość
- Nienawiść
-Gniew0 -
„Dwie masz przed sobą drogi- mówiła mu proroczo- albo ciche i długie życie w ojczystej krainie, albo żywot pełen blasku i chwały, ale krótki.”
-przepowiednia Tetydy dotycząca losów Achillesa, gdy wahał się on czy wziąć udział w wojnie trojańskiej.(wg. T. Zielińskiego)
Szept Tetydy
Odbija się echem przez wieki
Najwyraźniej słyszą go
Serca zajęcze
Synowie przeznaczenia
Nie potrzebują przepowiedni
I bez nich wsiadają na statek do Troi
Odważnie lustrują bezkres przygody
Nie wahają się
Nie płaczą przy pożegnaniu
Cyniczni mordercy miękkiego łoża
Lecz zajęcze serca szaleją z niepokoju
Na strzępy drą bilety tramwajowe
Palą gazety
Łamią okulary
Zrzucają z balkonów telewizory
Krepują codzienność krawatem
A koniec jest zawsze taki:
Biegną z walizkami nad brzeg rzeki
Wpatrzeni w wodę płynącą ku morzu
Czekają na greckie okręty
Po kilku godzinach wracają
Do biletów
Okularów
Gazet
Telewizorów
Krawata
Aż znowu szept Tetydy
Nabierze mocy syreniego śpiewu.0 -
Kusisz mnie, Muzo, swoim ciałem
Ochoczo więc twą skórę pieszczę
I choć już wszystko z siebie dałem,
Ty szepczesz drżąca: „jeszcze…, jeszcze…”
Ale poczekaj, moja miła!
Poeta nie jest lowelasem,
By nasza miłość płodna była,
Musisz mi dać odpocząć czasem!
Wieniec laurowy zdejmij z czoła,
Ubierz się jakoś przyzwoicie
(Bo musisz wiedzieć, że dokoła
Trwa mało poetyckie życie)
Przestań się mądrzyć i marudzić,
No, nie patrz na mnie wciąż tak krzywo
I zamiast znów Parnasem łudzić,
Lepiej do sklepu skocz po piwo.
Nie będę, Muzo, twym podnóżkiem
Poeta nie jest pantoflarzem!
Nie myśl, że mnie zniewolisz łóżkiem
(Choć jestem twórcą z krótkim stażem).
Jeżeli masz być, ma Erato,
Ulgą i wsparciem dla poety,
Co powiesz moja droga na to,
By czasem wyprać mi skarpety???
Od dzisiaj zmieniasz swe maniery,
Koniec z rozkapryszoną damą!
W przeciwnym razie, do cholery,
Zostawię cię maleńka samą!
Nie myśl, że nie dam sobie rady,
Wiele się muz po świecie włóczy!
Od dzisiaj robisz mi obiady,
Może to życia cię nauczy!
Płaczesz….? No cicho bądź już, cicho…
Wiem…,wiem, że mnie poniosło nieco
Jakieś mnie podpuściło licho,
By szargać dumę twą kobiecą.
Przepraszam! Głupiec ze mnie, głupiec
Nie smuć się dłużej już, kochanie…
Chcesz? Mogę jakieś ciasto upiec,
Do łóżka przynieść ci śniadanie…???
Obetrzyj łzy… aż przykro patrzeć…
Nie wiem, co do łba mi strzeliło
Postaraj się w pamięci zatrzeć
Me słowa, jakby ich nie było…
Co mówisz?! Chcesz się wyprowadzić?
Lepszego szukać chcesz poety?
A ja mam sobie sam poradzić?
I jak tu liczyć na kobiety…0 -
Zawsze miałem dużo watpliwości co do tego wiersza... ale nie dajmy się ponieść fali politycznej poprawności... Czuję się Polakiem, wiem, przez co przeszedł mój naród. A jako że mam ciagoty socjologiczne (czy moze raczej: socjo - techniczne), zawsze fascynowała mnie tematyka genezy państwa i społeczeństwa totalitarnego. Jezeli historia faktycznie jest "nauczycielką życia" , jak mawiał (a raczej pisywał) Herodot, to mam nadzieję, że będziemy w stanie z tej ponurej opowiesci która miała miejsce ponad 60 lat temu wysnuć jakies pouczające wnioski i że pozwoli nam to uniknac pewnych błędów, pomoze nam stac się lepszym społeczeństwem...
Ale chyba za bardzo idealizuję...
pozdrawiam
AK0 -
Dedykuję Erice Steinbach- przewodniczącej Niemieckiego Związku Wypędzonych.
Na początku był Bismarck i wskrzeszenie mocy;
Austrię i Francję deptał krok germańskiej nacji,
Cwałowała Walkiria, kiedy szliśmy w nocy
Wraz z Żelaznym Kanclerzem, pewni swoich racji.
A tuż potem się zjawił wszechwładny myśliciel
I próbował odnaleźć wśród nas nadczłowieka;
Nie przypuszczał, że wkrótce nadejdzie zbawiciel
I że morzem się stanie jego myśli rzeka.
Wielka Wojna… nadzieja, krew, okopy, krzyki…
Lecz dobił nas cios w plecy (łza się w oku kręci)
W Wersalu na tor boczny wielkiej polityki
Zepchnęli nas zwycięzcy- niech będą przeklęci!
Potem Weimar, niestety- państwo upodlone
Okrojone granice, farsa demokracji
Kanclerz, Reichstag, prezydent- to władze spalone,
Tylko cesarz jest godzien przewodzić tej nacji!
Wtedy ON się pojawił, większy od kaisera,
Wskrzeszał sny i marzenia, mówił o wolności
Niemiec słuchał i widział, jak Wersal umiera,
Rosła duma z blond włosów, z świętej aryjskości.
Kiedy stał w Norymberdze, jak kapłan narodu,
Błogosławił Germanię wyciągniętą ręką,
Mówił, że świat oczyści z żydowskiego smrodu
I że przyszłość zabłyśnie niemiecką jutrzenką.
Mieszczuch nie był filistrem, a rolnik wieśniakiem.
Nieważne, kto był księciem, robotnikiem, klechą,
Gdy swastyka się stała niemieckości znakiem,
A wspólnota rasowa- najwznioślejszą cechą.
Życie stało się wiecem- łopotały flagi,
W rytmie wojskowych marszy kroczył naród cały ,
A trzask obcasów o bruk dodawał odwagi.
Rzesza była gigantem; świat stawał się mały
Gdy nadszedł czas właściwy, -ON nas poprowadził;
Budował „deutsche ordnung” i tworzył historię,
Lecz naród był niegodny i führera zdradził,
Przegrał walkę o przestrzeń, zatracił swą glorię.
Ja z nim byłem do końca, wnusiu mój kochany
I wierzę, że opatrzność Niemców nie opuści
A nasz naród wyleczy swe wojenne rany,
I zapłacą za swoje żydowscy oszuści.
Więc musisz być wciąż czujny, mój mały Hermanie;
Słuchaj uważnie tego, co ci mówi dziadek,
Bo jeszcze czas zwycięstwa dla Niemców nastanie,
A wtedy już ruszymy do przodu- bez wpadek!
I nie słuchaj tych głupot, które mówią w szkole
Ci Żydzi, komuniści, te kłamliwe szuje,
Bo nadejdzie Wiktoria, odwrócą się role
I znów aryjska rasa zemstę przyszykuje!
Ci, co mówią inaczej, nic nie rozumieją!
Lecz z nimi także kiedyś zrobimy porządek
I przepadną, zmiecieni dziejową zawieją,
Kiedy staną pod ścianą ustawieni w rządek!
Krzyknij: „Sieg heil!”, mój mały, na chwałę przeszłości
Wiedz, że wiara w zwycięstwo z wszystkiego rozgrzesza
Więc w nie uwierz nareszcie, zabij wątpliwości
Tylko jedno się liczy:
„NARÓD!!!
FŰHRER!!!
RZESZA!!!”0 -
Znam Wisłę nie tylko z widzenia
To stara ma koleżanka
Od lat dwudziestu mi mówi:
„cześć, stary!”- Każdego ranka.
A nocą pojawia się Księżyc
I baje o swych podróżach;
Rozlewa blask swój maślany
Po oknach i po kałużach.
Tuż za nim już drżą gwiazdozbiory
( Co zrobić - takie wrażliwe…),
Klepię wiec w ramię Oriona
I wtulam się we Lwią grzywę.
Gdy czasem pojawia się burza,
By spokój rozbić taranem,
Ja zbieram jej błyskawice
W swe serce rozkołatane.
Ale najlepiej znam ciszę-
Z nią nie ma poufałości
Więc milczę cały w pokorze,
Gdy tylko w sercu zagości.0 -
a może powienien je potargać ten wiatr??? (odrobina potargania nigdy nikomu jeszcze nie zaszkodziła ;-)
0 -
Oj podoba mi się ten wiersz, myślałem że poeci nawiązujący do klasyki (przez duze K.) to gatunek wymierający. Dodałeś mi odwagi, Panie Kolego, niedługo wrzucę kilka wierszy totalnie(feee...), przytłaczająco klasycyzujących;-)
pozdr.
AK0 -
Ach, kochajmy braci mniejszych ;-)
przepraszam, nie chce być błędnie zrozumiany, mrówka obchodzi mnie tyle co figura retoryczna, nie popadajmy w ekologiczne ogłupienie (pozdrawiam wszystkich myśliwych- najzupełniej serio).0 -
Dziękuję bardzo za komentarz.
A mrówka to (może i trochę wyświechtany) symbol małości człowieka w porównaniu z Wszechświatem... A "krnąbrna" jest dla mnie mrówka z tej przyczyny, że nie mogę zrozumieć, jak będąc ogniwem tak skomplikowanego układu (powiedzmy: "społecznego", chociaż entomolodzy pewnie wtrącą tu swoje trzy grosze) nie rodzi się w takiej mrówce (zarażonej CHOCIAŻBY śladowym bakcylem indywidualizmu) żar irracjonalnego buntu. Amen.0 -
pewnego dnia uchylą się drzwi i świat rozbłyśnie feerią świateł ... a ONA zjawi się by ustami wymalowanymi karmazynem przegryźć namiętnie korniszona ...
0 -
Hmmm... interesująca perspektywa...
A nie jesteś przypadkiem konserwa(n)tystą???0 -
Wstęgą wśród gór rozpiętą przebiega ma droga;
Po bokach: ból, i radość; szczęście oraz trwoga.
Ku niebu rwą się sny me do skał przytroczone;
Potoki w dół spływają, unosząc łzy słone.
Nie boję się tej drogi, wiem jedno - iść muszę.
Strumieni bieg zatrzymam i skały w proch skruszę,
Gdy sen mnie zmorzy- usnę, z kamieniem pod głową,
A ranek znów mnie porwie,naprzód, drogą nową.
Nie znam kresu tej ścieżki, nie widzę jej końca.
Wiem tylko, że iść będę, póki starcza słońca,
Dopóki gwiazd wystarcza, sił w nogach i chęci,
Dopóki serce bije i ziemia się kreci.
Nie wypatruję celu, celem jest wędrówka.
Brnę więc naprzód, uparta, krnąbrna ludzka mrówka.
W co wierzę? W dal, w horyzont, w przestrzeń nieskończoną,
W nowe piękno ukryte za nieba zasłoną…0 -
Choroba duszy w erze plastiku:
Produkcja marzeń, pragnień bez liku
Bo każdy żąda, bo każdy wierzy,
Że świat jest jego, że się należy.
Na własnym szczeblu już nikt nie stoi
Chyba, że zlecieć niżej się boi.
Inni uparcie pną się na górę,
Licząc na hossę i koniunkturę .
Konsumpcja w domu, konsumpcja w pracy;
Zawsze najlepsze są kąski z tacy:
Papka jest smaczna i lekkostrawna,
Tę papkę wszyscy już żrą od dawna.
Seks dla rozrywki, dla zmiany stanu
Daje odetchnąć pani i panu,
Miłość dodatkiem jest, a nie celem:
Szminką na usta, na włosy żelem
Trzeba mieć wszystko: Już!!! Teraz!!! Szybko!!!
Daj forsy, banku, daj dupy, rybko!
Nie mogę czekać, przegrany czeka
Wyścig wychowa cię na człowieka.
Podglądaj innych i ucz się życia,
Wszak świat nasz nie ma nic do ukrycia!
W telewizorze, w multikolorze,
Medium skutecznie twój mózg zaorze…0
parapetówa
w Wiersze gotowe
Opublikowano
fajny reportartarz :)