Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Andrzej_Kosinski

Użytkownicy
  • Postów

    43
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Andrzej_Kosinski

  1. Szumi zboże, Słońce świeci Bawią się na polu dzieci Na podwórku piesek bury, Dziarsko dziobią ziarno kury Choć podobne wszystkie kwoki Jak na niebie dwa obłoki Jednak w każdej kurzej głowie Niestworzonych myśli mrowie: Jedna kurka - ta pstrokata - W swych marzeniach ciągle lata! Chce jak orły i jak kruki Nad chmurami kreślić łuki Druga kurka - czarna cała - Bardzo chętnie by śpiewała Jak słowiki i skowronki Chce świergolić całe dzionki! Trzecia kurka (ta ma bzika!) Myśli, że jest miss kurnika Drepcze gdacząc: "Która? która? Ma ładniejszy dziób i pióra?" Czwarta zaś, na inne kury, Nieustannie patrzy z góry Na najwyższej siedzi grzędzie I opowieść swoją przędzie: "Kwoki, kokoszki i kurczaki! Jakże żałosne są z was ptaki! Dziobiąc wciąż ziarno, brodząc w kupie Pędzicie swe żywoty głupie!" "Ko, ko, ko!" - Na to inne kury - "Złaź no z tej grzędy, pleciesz bzdury! Twój los to kurnik i marzenia, Resztki z obiadu do zjedzenia..." "Biada Wam, biada!" - słychać z grzędy "Żałosne popełniacie błędy! W Każdym z was geny drapieżnika Marna hałastro spod kurnika... Drób wciąż rozdrabnia się na drobne, Żywoty kur - sobie podobne - Lecz są na szczęście przodków kości Zaświadczające o wielkości! Kura - potomkiem dinozaura! Potęgi nas otacza aura Bo były niegdyś takie czasy, Gdy ziemię porastały lasy Gdzie trzymetrowe drapieżniki Pędziły żywot krwawy, dziki Olbrzymie gady z wielką szczęką Były postarchem i udręką Aż meteoryt spadł na ziemię Wytępił owo smocze plemię Gady karlały i marniały, Zmienił oblicze świat nasz cały... I co jest przemian tych wynikiem? Dziś nazywamy to kurnikiem. Marny to widok: nędzna zgraja Co tylko śpi i znosi jaja." Lecz kurki nie słuchają wcale: Zawzięcie dziobią wciąż robale W kurniku czują sie smokami I nie przejmują sie bzdurami.
  2. @Andrzej_Kosinski Można i tak do tego podejśc... jezeli coś zrobiłem nie bardzo udanie ( wnioskując zTwojej reakcji) to chyba przejście z metaforyki świata przyrody w analogię z atawistyczną, agresywną i drapieżną naturą ludzkiego gatunku, która ma bardzo głębokie, ewolucyjne korzenie. Ale to tylko jeden z wielu punktów widzenia. Kwestia chwili i nasroju :-)
  3. Nie da się ukryć, że bezczelnie pozyczyłem kilka metafor od jednego wielkiego polskiego poety i jednego niemieckiego filozofa. Zapożyczenie jest aż tak oczywiste, ze nikt chyba nie posadzi mnie o plagiat. Uznałem po prostu że to bedzie najlepsza trampolina dla błądzących po mojej glowie myśli..
  4. Pamiętaj Że kiedy patrzysz głęboko w otchłań Otchłań jednocześnie gapi się w głąb ciebie Uważaj Byś walcząc z potworami Sam nie stał się jednym z nich W tłumie swych braci zachowaj czujność Polagaj na swym wewnętrznym głosie Tak łatwo jest dać się porwać rwącej rzece Utracić na zawsze Kryształową pewność Przejrzystą aż na wskroś Klarowność źródeł Daleko niosą mętne rzeki Unikaj płycizn gdzie krążą ławice Pamiętaj Jakże często ostracyzm umacnia wspólnotę jezeli zaś pragniesz bezpieczeństwa Pewności i poparcia większości Bądź zawsze gotów by wywszydzić Napiętnować Wziąć od czasu do czasu udział w publicznym kamienowaniu W ukrzyżowanku na deser W zwyczajnym poobiednim rytuale cementującym więzi miedzyludzkie Wytrzeszczaj więc czujnie Swe krwawe gały A kiedy napotkasz obcego Malowanego ptaka Wtedy śmiało bez względu na wszystko Pierwszy rzuć kamieniem Zdobędziesz poklask u swych braci Podpisz się pod skargą na zbyt głośnego sąsiada Tak miło jest patrzeć na toczącą się głowę Nie Nie dla sadystycznej rozkoszy Lecz z ulgą Ta głowa mogła przecież Nalezeć do Ciebie A przecież tak mało brakowało Czasami wcle nie jest konieczny Heroiczny akt Krzyk protestu Gest Kozakiewicza czasami wystarczy tylko Że się odwrócisz Dwuznacznie chrząkniesz Spojrzysz w złym kierunku Okażesz litość ofierze linczu Wtedy ty się szykuj Pamiętaj W tej grze Krzeseł zawsze będzie mniej Od pragnących wygodnie usiąść
  5. Najbardziej majestatycznym przejawem jesieni Są dla mnie pająki Spasione Obżarte Nasycone nadwyżką letniego urodzaju Pijane od fermentującego światła Bezwstydne tuczniki Testujące co wieczór Wytrzymałość Barokowych girland Śmiercionośnych koronek Pułapek których finezja oszałamia ofiary Zwisają ciężko i nieprzyzwoicie W swoich włochatych garniturach Jeszcze zanim Kapłan Żądło Połączy na wieczność Kruchą naiwną Zachwyconą welonem Wybrankę Z chorobliwą otyłością Pana Młodego W Małżeński węzeł Nie Nie węzeł Łańcuch Pokarmowy Nie sposób obserwować ich splecionych W konwulsyjnym tańcu tej konsumpcji poślubnej I nie pomyśleć O kamieniu ciśniętym w niebo Przez podnieconego skutecznością przemocy Małpoluda O wojnie Aleksandra z Persami Rzymian z Grekami Boga Jedynego z Bogiem Jedynym Systemu sprawiedliwego z systemem sprawiedliwym O machinach oblężniczych O kruszących się murach Nie sposób Nie poczuć zapachu prochu Nie usłyszeć jęku stali penetrowanej przez stal A wszystko to na płótnie O żywej pulsującej fakturze Na płótnie splecionym ze spulchnionej gleby Z fermentującego światła I z gnijących liści Malowanym kroplą krwi Utoczoną Przez zachłanne Pajęcze żądło Pokrytym Werniksem Pajęczyny 02.10.13
  6. Gołębie To już do siebie mają ludzie, Że nawet gdy nie żyją w brudzie To towarzyszą im istoty Powodujące wciąż kłopoty Mam tu na myśli: pluskwy, mole Te muchy łażące po stole, Szczury, komary, myszy, kleszcze... Mógłbym wymieniać długo jeszcze... Lecz ja opiszę tu gatunek Powodujący mój frasunek: Bo można się doszukać głębi W żywotach dworcowych gołębi. Zdawałoby się – zwykłe ptaki. Bo co też robi gołąb taki? Tutaj podfrunie, tam podskoczy Rzadko przyciąga ludzkie oczy. Wędruje między peronami Zajęty głównie okruszkami, Czasem złośliwie napaskudzi (Właśnie dlatego wkurwia ludzi) Zwykle uchodzi więc za plagę... Lecz nie zasłużył na zniewagę! Bo wiecie, co jest wzniosłe, śliczne? Gołębi życie erotyczne... Bo w stadzie dworcowych gołębi Tak wiele emocji się kłebi! Gdy w tańcu odwiecznym natury Gołębie ruszają w konkury... Samiczki mają piękne piórka Nie jak gołębice z podwórka Powabne, czyściutkie, błyszczące Pachnące jak kwiaty na łące Samczyki zaś prężą postury: Hej, który z nas lepszy, no który? Więc piersi dumnie napinają I na samiczki wciąż zerkają Lecz odwraca się gołębica Nie, ta sztuczka jej nie zachwyca „Nie wzrusza mnie twoje gruchanie, Postaraj się bardziej, kochanie” Wzlatuje, siada pod dachem Samczyka kusi zapachem Ten dziubkiem skrzydełka pucuje Już go to nie interesuje... Wszak dworzec jest pełen okruszków Snickersów, bułek, paluszków Nie myśli więc niech gołębica Że aż tak bardzo zachwyca... Lecz jakże tak żyć bez dziubka, Tak kusi gołębia stópka... Gołąbek ten więc, daję słowo Zagrucha tam wkrótce na nowo. Widzicie jak pełne jest głębi Życie dworcowych gołębi (Tu zadam pytanie niewinne: Czy ludzkie życie jest inne?)
  7. refleksje właśnie miały być w tym wierszu najwazniejsze, nawet jeżeli trącące truizmem.. jeszcze jestem winien jedno wyjasnienie: że codzinnie w pracy mam do czynienia z koleją (nie, nie jestem ministrem transportu), stąd ta metafora podrózy pociągiem, jakby nie było dośc wyswiechtana, ale dla mnie osobiście głęboko uzasadniona.
  8. Podoba mi się - zarówno forma jak i poczucie humoru :-)
  9. Ożywczy spadnie deszcz, podniesie się poziom mórz i oceanów (efekt globalnego ocieplenia serc) a Arka pełna odkrywców wreszcie bedzie mogła dopłynąć na kraniec świata... Pozdrawiam, fajny wiersz
  10. Tu każdy gdzieś się spieszy, każdy dokądś pędzi W nurcie miejskiego życia, z dala od krawędzi W chłodnym tchnieniu peronów omszałych banałem Równym krokiem przesuwa się ciało za ciałem. Parasolki, spódniczki, płaszcze, okulary Wirują w ludzkim tłumie, a ten dworzec stary Oczami setek kamer, okien i żarówek W milczeniu obserwuje pęd człowieczych mrówek I wie, że upływ czasu niczego nie zmienia I że zawsze tak będą gnały pokolenia: W tym rytmie dni i nocy, śniadań i kolacji, Zna etapy podróży i zna nazwy stacji. Na stacji "Dzieciństwo" - naiwny zachwyt światem: Bałwan i sanki zimą, oranżada latem. Hulajnogi, skakanki i strzelanie z procy, Wpatrywanie sie w Księżyc aż do późnej nocy, Bieganie na bosaka, łowienie ryb w stawie Jak gdyby cały Kosmos służyć miał zabawie! A pociąg się nie spieszy, powoli sie toczy, By mogły pięknem świata nacieszyć się oczy... Oto następna stacja - stacja "Dojrzewanie". Stąd dziewczynki odjadą jako piękne panie I choć chłopcom natura poskąpi urody To urosną im mięśnie, wąsy oraz brody. Cudownie przemienieni w mężczyzn i w kobiety Odkryją siebie na nowo i nowe podniety, Nowe gry i zabawy, tańce i hulanki Zastąpią hulajnogi, proce i skakanki... Tutaj pociąg przyspiesza, można wypaść z trasy Za oknem, oprócz łączek - mroczne, gęste lasy, Gdzie czai się niepewność i trudne pytania: O sens życia, cel życia, potrzebę kochania, O głód nowych doświadczeń, o wolność, marzenia, Jednoczesną potęgę i kruchość istnienia... Etap burzy hormonów, buntu i nauki, Czas planów, ideałów, poezji i sztuki... A od tego wszystkiego aż w głowie się miesza! Chwyćcie mocno za poręcz, pociąg znów przyspiesza! Znów zmienił się krajobraz: to kraj "Dorosłości" Widokiem gór potężnych wita swoich gości. Szczyty pieniędzy, władzy, seksu i ambicji I morze alkoholu - nie ma prohibicji. Po pracy jest zabawa, korzystanie z życia, Bo przecież tyle mamy jeszcze do odkrycia! Wspinamy się na szczyty swoich możliwości Nie bacząc na siniaki i stłuczone kosci Szablę ściskając w dłoni wyruszamy w boje Budujemy imperium, walczymy o swoje Zdobywając sztandary smutku i radości Coraz częściej myślimy jednak o przyszłości: Pojawiają się dzieci, mężowie i żony, A pociąg znów przyspiesza, gna już jak szalony... "Starość" - kolejna stacja na trasie pociągu. Proszę zamknąć już okna i nie stać w przeciągu, Proszę usiąść w fotelach, mocno zapiąć pasy I w komforcie wspominać minione już czasy; Gruby koc na kolanach i herbata z miodem Pomogą nam się zmierzyć z tym jesiennym chłodem... W marzeniach i wspomnieniach wciąż jesteśmy młodzi, Pociąg gna już na oślep, lecz to nic nie szkodzi, Choć nie widać już wiele przez zamglone szyby My wiemy, że ta podróż nie była na niby, Że żyliśmy naprawdę i mając wspomnienia Mozemy się uśmiechać i nie ma znaczenia, Że oto ten nasz pociąg zbliża się do celu I z donośnym stukotem wjeżdża do tunelu...
  11. Ręce wzniesione do góry Usta proszące o krew Słowa bijące o serce Strach- miłość- nienawiść- gniew Tu biały a tam czarny Tu pionek a tam król Lasu sztandarów szum Szaleństwo, oręża szczęk Tłumu strasznego wrzask Euforia, ból i lęk Krzyki, butelki i dymy Walka, wystrzały, śpiew Lecz wreszcie koniec! Nie żyje król! Z doskoku dopadł go pion -„Dziękuję, to dla was, bracia” - I nowa dupa na tron Znów ręce wzniesione do góry Znów usta proszące o krew Znów słowa bijące o serce Znów- -Strach -Miłość - Nienawiść -Gniew
  12. „Dwie masz przed sobą drogi- mówiła mu proroczo- albo ciche i długie życie w ojczystej krainie, albo żywot pełen blasku i chwały, ale krótki.” -przepowiednia Tetydy dotycząca losów Achillesa, gdy wahał się on czy wziąć udział w wojnie trojańskiej.(wg. T. Zielińskiego) Szept Tetydy Odbija się echem przez wieki Najwyraźniej słyszą go Serca zajęcze Synowie przeznaczenia Nie potrzebują przepowiedni I bez nich wsiadają na statek do Troi Odważnie lustrują bezkres przygody Nie wahają się Nie płaczą przy pożegnaniu Cyniczni mordercy miękkiego łoża Lecz zajęcze serca szaleją z niepokoju Na strzępy drą bilety tramwajowe Palą gazety Łamią okulary Zrzucają z balkonów telewizory Krepują codzienność krawatem A koniec jest zawsze taki: Biegną z walizkami nad brzeg rzeki Wpatrzeni w wodę płynącą ku morzu Czekają na greckie okręty Po kilku godzinach wracają Do biletów Okularów Gazet Telewizorów Krawata Aż znowu szept Tetydy Nabierze mocy syreniego śpiewu.
  13. Kusisz mnie, Muzo, swoim ciałem Ochoczo więc twą skórę pieszczę I choć już wszystko z siebie dałem, Ty szepczesz drżąca: „jeszcze…, jeszcze…” Ale poczekaj, moja miła! Poeta nie jest lowelasem, By nasza miłość płodna była, Musisz mi dać odpocząć czasem! Wieniec laurowy zdejmij z czoła, Ubierz się jakoś przyzwoicie (Bo musisz wiedzieć, że dokoła Trwa mało poetyckie życie) Przestań się mądrzyć i marudzić, No, nie patrz na mnie wciąż tak krzywo I zamiast znów Parnasem łudzić, Lepiej do sklepu skocz po piwo. Nie będę, Muzo, twym podnóżkiem Poeta nie jest pantoflarzem! Nie myśl, że mnie zniewolisz łóżkiem (Choć jestem twórcą z krótkim stażem). Jeżeli masz być, ma Erato, Ulgą i wsparciem dla poety, Co powiesz moja droga na to, By czasem wyprać mi skarpety??? Od dzisiaj zmieniasz swe maniery, Koniec z rozkapryszoną damą! W przeciwnym razie, do cholery, Zostawię cię maleńka samą! Nie myśl, że nie dam sobie rady, Wiele się muz po świecie włóczy! Od dzisiaj robisz mi obiady, Może to życia cię nauczy! Płaczesz….? No cicho bądź już, cicho… Wiem…,wiem, że mnie poniosło nieco Jakieś mnie podpuściło licho, By szargać dumę twą kobiecą. Przepraszam! Głupiec ze mnie, głupiec Nie smuć się dłużej już, kochanie… Chcesz? Mogę jakieś ciasto upiec, Do łóżka przynieść ci śniadanie…??? Obetrzyj łzy… aż przykro patrzeć… Nie wiem, co do łba mi strzeliło Postaraj się w pamięci zatrzeć Me słowa, jakby ich nie było… Co mówisz?! Chcesz się wyprowadzić? Lepszego szukać chcesz poety? A ja mam sobie sam poradzić? I jak tu liczyć na kobiety…
  14. Zawsze miałem dużo watpliwości co do tego wiersza... ale nie dajmy się ponieść fali politycznej poprawności... Czuję się Polakiem, wiem, przez co przeszedł mój naród. A jako że mam ciagoty socjologiczne (czy moze raczej: socjo - techniczne), zawsze fascynowała mnie tematyka genezy państwa i społeczeństwa totalitarnego. Jezeli historia faktycznie jest "nauczycielką życia" , jak mawiał (a raczej pisywał) Herodot, to mam nadzieję, że będziemy w stanie z tej ponurej opowiesci która miała miejsce ponad 60 lat temu wysnuć jakies pouczające wnioski i że pozwoli nam to uniknac pewnych błędów, pomoze nam stac się lepszym społeczeństwem... Ale chyba za bardzo idealizuję... pozdrawiam AK
  15. Dedykuję Erice Steinbach- przewodniczącej Niemieckiego Związku Wypędzonych. Na początku był Bismarck i wskrzeszenie mocy; Austrię i Francję deptał krok germańskiej nacji, Cwałowała Walkiria, kiedy szliśmy w nocy Wraz z Żelaznym Kanclerzem, pewni swoich racji. A tuż potem się zjawił wszechwładny myśliciel I próbował odnaleźć wśród nas nadczłowieka; Nie przypuszczał, że wkrótce nadejdzie zbawiciel I że morzem się stanie jego myśli rzeka. Wielka Wojna… nadzieja, krew, okopy, krzyki… Lecz dobił nas cios w plecy (łza się w oku kręci) W Wersalu na tor boczny wielkiej polityki Zepchnęli nas zwycięzcy- niech będą przeklęci! Potem Weimar, niestety- państwo upodlone Okrojone granice, farsa demokracji Kanclerz, Reichstag, prezydent- to władze spalone, Tylko cesarz jest godzien przewodzić tej nacji! Wtedy ON się pojawił, większy od kaisera, Wskrzeszał sny i marzenia, mówił o wolności Niemiec słuchał i widział, jak Wersal umiera, Rosła duma z blond włosów, z świętej aryjskości. Kiedy stał w Norymberdze, jak kapłan narodu, Błogosławił Germanię wyciągniętą ręką, Mówił, że świat oczyści z żydowskiego smrodu I że przyszłość zabłyśnie niemiecką jutrzenką. Mieszczuch nie był filistrem, a rolnik wieśniakiem. Nieważne, kto był księciem, robotnikiem, klechą, Gdy swastyka się stała niemieckości znakiem, A wspólnota rasowa- najwznioślejszą cechą. Życie stało się wiecem- łopotały flagi, W rytmie wojskowych marszy kroczył naród cały , A trzask obcasów o bruk dodawał odwagi. Rzesza była gigantem; świat stawał się mały Gdy nadszedł czas właściwy, -ON nas poprowadził; Budował „deutsche ordnung” i tworzył historię, Lecz naród był niegodny i führera zdradził, Przegrał walkę o przestrzeń, zatracił swą glorię. Ja z nim byłem do końca, wnusiu mój kochany I wierzę, że opatrzność Niemców nie opuści A nasz naród wyleczy swe wojenne rany, I zapłacą za swoje żydowscy oszuści. Więc musisz być wciąż czujny, mój mały Hermanie; Słuchaj uważnie tego, co ci mówi dziadek, Bo jeszcze czas zwycięstwa dla Niemców nastanie, A wtedy już ruszymy do przodu- bez wpadek! I nie słuchaj tych głupot, które mówią w szkole Ci Żydzi, komuniści, te kłamliwe szuje, Bo nadejdzie Wiktoria, odwrócą się role I znów aryjska rasa zemstę przyszykuje! Ci, co mówią inaczej, nic nie rozumieją! Lecz z nimi także kiedyś zrobimy porządek I przepadną, zmiecieni dziejową zawieją, Kiedy staną pod ścianą ustawieni w rządek! Krzyknij: „Sieg heil!”, mój mały, na chwałę przeszłości Wiedz, że wiara w zwycięstwo z wszystkiego rozgrzesza Więc w nie uwierz nareszcie, zabij wątpliwości Tylko jedno się liczy: „NARÓD!!! FŰHRER!!! RZESZA!!!”
  16. Znam Wisłę nie tylko z widzenia To stara ma koleżanka Od lat dwudziestu mi mówi: „cześć, stary!”- Każdego ranka. A nocą pojawia się Księżyc I baje o swych podróżach; Rozlewa blask swój maślany Po oknach i po kałużach. Tuż za nim już drżą gwiazdozbiory ( Co zrobić - takie wrażliwe…), Klepię wiec w ramię Oriona I wtulam się we Lwią grzywę. Gdy czasem pojawia się burza, By spokój rozbić taranem, Ja zbieram jej błyskawice W swe serce rozkołatane. Ale najlepiej znam ciszę- Z nią nie ma poufałości Więc milczę cały w pokorze, Gdy tylko w sercu zagości.
  17. a może powienien je potargać ten wiatr??? (odrobina potargania nigdy nikomu jeszcze nie zaszkodziła ;-)
  18. Oj podoba mi się ten wiersz, myślałem że poeci nawiązujący do klasyki (przez duze K.) to gatunek wymierający. Dodałeś mi odwagi, Panie Kolego, niedługo wrzucę kilka wierszy totalnie(feee...), przytłaczająco klasycyzujących;-) pozdr. AK
  19. Ach, kochajmy braci mniejszych ;-) przepraszam, nie chce być błędnie zrozumiany, mrówka obchodzi mnie tyle co figura retoryczna, nie popadajmy w ekologiczne ogłupienie (pozdrawiam wszystkich myśliwych- najzupełniej serio).
  20. Dziękuję bardzo za komentarz. A mrówka to (może i trochę wyświechtany) symbol małości człowieka w porównaniu z Wszechświatem... A "krnąbrna" jest dla mnie mrówka z tej przyczyny, że nie mogę zrozumieć, jak będąc ogniwem tak skomplikowanego układu (powiedzmy: "społecznego", chociaż entomolodzy pewnie wtrącą tu swoje trzy grosze) nie rodzi się w takiej mrówce (zarażonej CHOCIAŻBY śladowym bakcylem indywidualizmu) żar irracjonalnego buntu. Amen.
  21. pewnego dnia uchylą się drzwi i świat rozbłyśnie feerią świateł ... a ONA zjawi się by ustami wymalowanymi karmazynem przegryźć namiętnie korniszona ...
  22. Hmmm... interesująca perspektywa... A nie jesteś przypadkiem konserwa(n)tystą???
  23. Wstęgą wśród gór rozpiętą przebiega ma droga; Po bokach: ból, i radość; szczęście oraz trwoga. Ku niebu rwą się sny me do skał przytroczone; Potoki w dół spływają, unosząc łzy słone. Nie boję się tej drogi, wiem jedno - iść muszę. Strumieni bieg zatrzymam i skały w proch skruszę, Gdy sen mnie zmorzy- usnę, z kamieniem pod głową, A ranek znów mnie porwie,naprzód, drogą nową. Nie znam kresu tej ścieżki, nie widzę jej końca. Wiem tylko, że iść będę, póki starcza słońca, Dopóki gwiazd wystarcza, sił w nogach i chęci, Dopóki serce bije i ziemia się kreci. Nie wypatruję celu, celem jest wędrówka. Brnę więc naprzód, uparta, krnąbrna ludzka mrówka. W co wierzę? W dal, w horyzont, w przestrzeń nieskończoną, W nowe piękno ukryte za nieba zasłoną…
  24. Choroba duszy w erze plastiku: Produkcja marzeń, pragnień bez liku Bo każdy żąda, bo każdy wierzy, Że świat jest jego, że się należy. Na własnym szczeblu już nikt nie stoi Chyba, że zlecieć niżej się boi. Inni uparcie pną się na górę, Licząc na hossę i koniunkturę . Konsumpcja w domu, konsumpcja w pracy; Zawsze najlepsze są kąski z tacy: Papka jest smaczna i lekkostrawna, Tę papkę wszyscy już żrą od dawna. Seks dla rozrywki, dla zmiany stanu Daje odetchnąć pani i panu, Miłość dodatkiem jest, a nie celem: Szminką na usta, na włosy żelem Trzeba mieć wszystko: Już!!! Teraz!!! Szybko!!! Daj forsy, banku, daj dupy, rybko! Nie mogę czekać, przegrany czeka Wyścig wychowa cię na człowieka. Podglądaj innych i ucz się życia, Wszak świat nasz nie ma nic do ukrycia! W telewizorze, w multikolorze, Medium skutecznie twój mózg zaorze…
×
×
  • Dodaj nową pozycję...