Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

gracjana

Użytkownicy
  • Postów

    90
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez gracjana

  1. druga i czwarta strofka przemawia (-: pozdr. G
  2. ciekawy wiersz. pozdr. G
  3. Pancuś - nie uwazam by to bylo smieszne, moze zbyt pospiesznie przeczytales... to sie nie mialo nic wykluwac. Magnetowit R. - "a jeżeli tej przyszłości nie mogłabyś zmienić?" - to obawy nie mialyby znaczenia!, a tak przeszkadzaja w rozwiazaniu problemu (-; Rafał_Leniar - masz racje z ta furtka ..., ale zeby to bylo latwe, to bym nie powiedziala (-; Magnetowit R. - pociągnę myśl Rafała. obawa to jeden z objawów lęku. jeżeli dotyczy przyszlości, dla mnie jest wyznacznikiem niskiej wiary czlowieka w siebie, w swoje możliwości. ufać sobie to wierzyć, że poradzę sobiec w przyszlej sytuacji, jeżeli jest trudna, przygotować się. prosty zabieg: nie mam problemów, tylko sprawy do zalatwienia. jak już dywagujemy;) - no super!!! ta probe przejscia z niewiary w wiare chcialam ukazac w tych paru slowach. pozdrawiam wszystkich G.
  4. obawy zostawiłabym w domu otwarte okna - przeciągi niech trzaskają drzwiami od sąsiada pożyczyłabym uśmiech od/do ucha przypięła kolczykiem wargi również by umysł w kółko nie paplał
  5. no bo po kapieli w tej podziemnej rzece mozna trafic (juz tylko) nawet do Hadesu (-;
  6. Ona Kot - chciałam jak najwięcej zawrzeć w tych kilku zdaniach, widać nie wyszło )-: dzięki i pozdrawiam. BARBARA JANAS - hm...
  7. nie zainteresował
  8. no to jesteś oczyszczony...musi to być fajne uczucie...(-;
  9. ja to chyba jestem kreską (-; a wiersz fajny
  10. he he...zakłopotanie sędziego (-; pozdrówka
  11. ale kto ma cię zabić ?
  12. Fanaberka - można było pojść w innym kierunku, ale to byłby już inny wiersz (-; - droga do piwnicznej spiżarni , gdzie były przechowywane chleby. dzięki za odwiedziny allena - masz jakieś propozycje? pozdrówka jacekdudek - a co zatrzymuje... Rafał_Leniar - hm...fajnie (-: styks - a dlaczego chrzęści? chodzi o ściekającą żywicę
  13. dumne koguty przechadzały się w towarzystwie swoich licznych dam, a ciocia Marynia znosiła sześć okrągłych bochenków o półmetrowej średnicy. droga była podłużna i ciasna wydeptywana co trzeci dzień. kromce ze smalcem i ogórkiem trzymanej w obu dłoniach przyglądał się żywy inwentarz przypasowany do krajobrazu jak kamasze do wujka Franka. w ogromnym borze wyryte linie torowały drogę ściekając po pniach bursztynowymi kroplami . ucieczka na drzewo kończyła się najczęściej zwycięsko. odskoczył i znikł bez śladu w ciągu paru sekund, a jednak przez jakiś czas byliśmy przyjaciółmi wracając do domu z uczuciem wdzięczności do pól i obłoków ramiona były wypełnione a dłonie nie były puste.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...