Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

rumianek

Użytkownicy
  • Postów

    184
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez rumianek

  1. Ciekawy tekst. Z tą interpunkcją się zgadzam. Natomiast przyznam, że czytając się śmiałam, choć list taki smutny, przepełniony śmiercią (raczkami - nie mogę się powsrzymać ;). Dzieci mają czasem bardzo ciekawe przemyślenia i przez chwilę uznałam, że mocno przekombinowałaś, ale po dłuższym zastanowieniu - nie można być niczego pewnym u ośmiolatka.
    Na marginesie, ośmiolatek chyba nie powie "psycholożka", raczej "pani psycholog". Chyba...
    Pozdrawiam :)

  2. Znam to pomieszczenie, duże, puste. Zgniła lamperia, ławka, kabiny. Worki na buty. Znam je. Mój był fioletowy, wisiał w kącie. Pamiętam. Wszedł i zapragnął, próbował posiąść. Krzyk. To ja krzyczałam. Łazienka napełniła się protestem. Protestem dziecka. Nie czas jeszcze…
    To nie twoje wspomnienia. Wyrzuć je, nie myśl. Zgaś światło.
    Zwłoki. Moje ciało. Pokój tak znajomy, szafa. On widzi. Wie, że może wziąć czego pragnie. Nikt nie krzyczy. Przyjmuję karę w milczeniu. Nie ma worków na buty, ani ławki. Jest nadpita butelka i skręt rzucony na biurko.
    Nie kłam, że pamiętasz. To był tylko film, tylko film…
    Moje własne mieszkanie. Pierwsze. Niebieskie ściany, czerwone okna. Tyle tu kolorów. W dzień. W nocy kolory znikają, gdy zaciskam powieki. Przyjmuję go w ciszy i z pokorą. Myślę o zegarze i odliczam sekundy by zapomnieć o uczuciu wstydu.
    Ciii, to tylko zły sen, otwórz oczy. Gdy zaśniesz znowu przyśni Ci się dom. Dom.
    A na ścianie napisałam : kocham ból – on tylko zawsze jest ze mną i nigdy nie pyta dlaczego…

  3. "Nie umiem patrzeć na sposób widzenia świata oczami twojej niewiarygodności" - początek zniechęcił mnie do czytania (tekst uratowało to, że jest krótki ;) ). To zdanie jest mocno przekombinowane. Całość odbieram jako wyrwane kawałki czegoś większego, skrawki myśli, które nie za bardzo są dla mnie zrozumiałe. Pamiętaj, że czytają to osoby, które Ciebie nie znają i nie odczytują pewnych powiązań. Co innego znajomi, rodzina. Niemniej jednak fragment nafaszerowany jest Twoimi emocjami i uważam, że powinnaś go rozwinąć.
    :)

  4. Dziękuję :) Przyznam, że jestem zaskoczona, ale jakże pozytywnie, że ten tekst trafił do panów. Wcześniej wydawało mi się, że to raczej dla kobiet jest. Nie, że mężczyźni nie zrozumieją, ale to takie "babskie gderanie" o ciele, o dylematach. A tu proszę, miłe zaskoczenie. :)

  5. super! Przczytałam jednym tchem. Pisane lekko i ciekawie. Naprawdę jestem pod wrażeniem. I najgorszy jest ten "cdn". Nastąpi, ale kiedy? Gdy czytałam o ostatnim życzeniu Jasia, aż się skrzywiłam. Jakby nie patrzeć to nie jest na dłuższą metę dobre życzenie. Bardzo mnie ciekawi jak to dalej pociągniesz :)
    Ostatnie słowo - bomba :)

  6. Zacznę od tego, że początek kuleje i to mocno. Pełno literówek, błędów ortograficznych, interpunkcyjnych i dziwnych konstrukcji zdaniowych.
    - "od kąt" -> odkąd . Dwa razy powtarzasz ten błąd
    - "dziesięc lat wkuwałam ekonomię" - wieczny student, doktorat, czy może walnęłaś się podając lata?
    - "ciągle zgłdoniała pieniędzy" - głodna/żądna, ale nie zgłodniała
    - "Babcia Elwira mieszkała w centrum miasta, w niewielkiej kamienicy" - lepiej brzmiałoby "Babcia Elwira mieszkała w niewielkiej kamienicy w centrum miasta"
    - pracocholicką -> pracoholiczką
    - "Stałam się jak zwykła, bezrobotna dziewycha" - stałam się zwykłą bezrobotną dziewuchą, albo stałam się biedna, jak zwykła bezrobotna dziewucha
    - "przejdźmy do rzeczy" - dziwnie brzmi. Może "przejdźmy do sedna?"
    - "wyczekiwałam dalszego przebiegu zdarzeń" - dziwne w kontekście zdań poprzednich. Bohaterka puka do drzwi, więc na jakie zdarzenia może oczekiwać? Otwarcie drzwi? Ty wiesz, że zaraz spotka anioła, ale czytelnik nie, więc niepotrzebnie sugerujesz, że zaraz wydarzy się coś niezwykłego
    - głupawi -> głupawki
    - "oba skrzydła miały odmienne barwy" - były odmiennej barwy albo miały odmienną barwę

    Poza tym brakuje wielu przecinków, ale to już musisz sama poprawić. W reszcie tekstu również są pewne niescisłości. Anioł próbuje nauczyć babcię "świętości" podczas, gdy piszesz, że miała ona duszę nieskazitelną jak łza (?)

    Najbardziej podobają mi się ostatnie dwa zdania. Reszta razi przede wszystkim błędami. Zamiast skupić się na tekście, widziałam brak przecinków i tym podobne. Poza tym sytuacja jest mało rozwinięta, bohaterka wpada w skrajne stany podczas rozmowy z aniołem. Trochę to schozofrenią zajeżdża i jest mało naturalne. Tekst powinnaś poprawić. Poprawiony chętnie przeczytam :)

  7. a co to za uśmieszek przy czole? ;) a i owszem bohaterki jest wyjątkowo gadatliwe. :D

    Nie do końca chodzi o to w tym tekście. Tutaj bohaterką jest dziewczyna, która z powodu pewnych przeżyć, o których jest trochę mowa wcześniej, zaczyna popadać w chorobę. Zatraca rzeczywisty pobraz siebie, próbuje poprawiać, zmieniać ciało, ponieważ nie widzi stanu rzeczywistego, a jedynie własne kompleksy. Próbuje odciąć się od ciała, które sprawia jej ból i przykrość. Kazali oddać - oddała, a teraz krzycza "kurwa", przez co czuje się zbrukana i brudna, nieczysta. I to w końcu doprowadza do wyboru - zostawiam ciało. Potem zjawia się On, tratatata. No a koniec to już znany. :)

    Dzięki za komentarz :)

  8. Pan dał mi ciało bez instrukcji obsługi. Zapytałam – na co mi to ciało? – ale Pan zwykł milczeć pytany, więc i tym razem nie odpowiedział. Wzięłam więc ciało i tak to się wszystko zaczęło.
    Najpierw odkryłam, że ciało zdaje się być użyteczne w przypadkach, gdy siła umysłu jest zbyt słaba, by zmusić przedmioty codziennego użytku do działania. Ręka nauczyła się chwytać, noga nauczyła się chodzić, a głowa była jedynie sensownym zakończeniem całości.
    Kilka lat później poinformowano mnie, że ciało pełni funkcje estetyczne. Należy o nie dbać, pielęgnować, rzeźbić, przystrajać. I znowu zbił mnie z tropu brak instrukcji obsługi, bo uwierzyłam. Zaczęłam dbać, pielęgnować, rzeźbić i przystrajać.
    Wtedy rzekli „oddaj swe ciało na użytek innych”, więc oddałam. Cóż tam, kupa mięsa, trochę ścięgien i koścista podstawa. Brali niczym sępy, które dopadną padliny. Ale czym innym jest ciało?
    A Pan zagrzmiał - kobieto, chroń ciało przed sępami!
    -Ale cóż mi po tym ciele, Panie? – niczym mały obłoczek pyknął i po chwili już Go nie było. Nieco zdezorientowana rozejrzałam się wokół
    -Dziwka! – wrzeszczał starszy pan, wymachując energicznie równie zgrzybiałą, co właściciel, laską
    -Kurwa – wtórował mu chór zdewociałych bab
    Zostawiłam krzyki za sobą i poszłam wzdłuż ulicy. Szłam tak po prostu, jak po prostu idzie się ulicą. Nogi, wyuczone sekwencji ruchów, powtarzały je kierując mnie z dala od ludzkiej moralności. Dłonie znalazły bezpieczną przystań w kieszeniach spodni, a głowa? Głowa dalej była jedynie ozdobnikiem, bo głupio wyglądałoby ciało bez głowy.
    Nagle poczułam piekący ból i otworzyłam oczy. Jakże wszystkie elementy ciała się uzupełniają. Same nogi idą bez zastanowienia, gdy oczy zamknięte. Właśnie tak bez zastanowienia weszłam na ścianę.
    -Uważaj co robisz! – wrzasnęło czoło
    Owy mur zdawał się nie mieć końca. Im dłużej stałam, tym bardziej się zacieśniał. Tylko cegły mnie otaczały. I drzwi.
    -Zostaw drzwi – zagrzmiała chmura
    -Dość tej maskarady Panie, wcale mi nie pomagasz! – nie mogłam ukryć irytacji. Ilekroć znajdowałam rozwiązanie, On je krytykował. Nauczyciel, który nie potrafi wskazać właściwiej drogi, a jedynie krytykuje już wybraną. – Nędzną mi jesteś pociechą w tej chwili – chmurka, jak to miała w zwyczaju, rozpłynęła się, pozostawiając nieskazitelnie czyste niebo.
    „Wchodzić bez ciała” głosiła tabliczka na drzwiach. Oczy zwęziły się, a nos węszył w poszukiwaniu podstępu.
    -Chyba nas tu nie zostawisz? – zapytało czoło
    -Zostawię – rzekłam i otworzyłam drzwi. Spodziewałam się światła, albo przynajmniej łąki pełnej kwiatów. Cokolwiek! Ale tam była tylko ulica, którą przed chwilą szłam. Zostawić ciało i wrócić na ulicę, czy tkwić tutaj mając zbrukane ciało za przyjaciela?
    -Ale ja będę dobrym przyjacielem – stęknęło czoło
    -Może wrócę
    Dziwne to było uczucie, tak kroczyć sobie bez ciała. Lekka, wolna, czysta – czegóż chcieć więcej? Minął mnie pan ze zgrzybiałą laską, uśmiechnął się mimochodem i szepnął „gratuluję”.
    Przez kolejnych kilka lat wiodło mi się całkiem nieźle – żadnych grzmiących chmurek, żadnych zgrzybiałych lasek, ani ich właścicieli, żadnych tłustych tyłków zdewociałych bab. Jeżeli tak wygląda szczęście, to byłam szczęśliwa.
    Odwiedzałam czasem ciało. W zasadzie po to tylko, żeby je krytykować, poprawiać, zmieniać. Ciało chudło, mizerniało, zapadało się w sobie. Za każdym razem błagalne oczy odprowadzały mnie do drzwi, dłonie wykrzywiały się w potwornym grymasie, a głowa? Głowa dalej była tylko ozdobnym zakończeniem, bo głupio wyglądałoby ciało bez głowy, nawet tak mizernej.
    Kiedy już zdawało mi się, że osiągam pełnię szczęścia, zjawił się On. Zapytał:
    -Gdzie Twoje ciało?
    -Ciało? A po cóż mi one?
    -Chcę podziwiać to ciało – odparł wpatrując się w miejsce, w którym zwykły znajdować się oczy.
    Ale ono już umierało. Powoli i bezgłośnie mizerniało z każdym dniem bardziej. Dopadłam drzwi w ceglastym murze, które z cichym jęknięciem ustąpiły i ukazały mi obraz ciała.
    -Ciało! – krzyczałam – Ciało wstawaj! Przestań się wydurniać! Chcę Cię stąd zabrać!
    Ale ciało milczało jak zaklęte. Wychudłe policzki zapadły się pod nienaturalnie wielkimi i pustymi oczodołami. Czarne, jak węgiel, dłonie zamarły w kieszeniach brudnych spodni. Nogi leżały w nienaturalnej pozie, jakby od lat nie zaznały chodzenia. A głowa? Głowa zupełnie wyłysiała, stała się kanciasta i jakaś niesymetryczna. Teraz zwieszała się bezwładnie dotykając korpusu. Ozdobne zakończenie godne reszty – równie straszne, równie szkaradne i równie martwe.
    Dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Uciekłam od Niego i zostałam przy tym, co zawsze kochałam najbardziej – ciele. Choć dalej milczy jak zaklęte, dbam o nie, pielęgnuje, poprawiam i przyozdabiam. Jest ono najpiękniejszym ciałem na tych kilku metrach kwadratowych ceglanego świata. Nie ma już tabliczki na drzwiach, które któregoś dnia po prostu zniknęły. Chmurka milczy i czasem tylko pogrzmiewa zadowolona. Nie ma zgrzybiałego pana ze zgrzybiałą laską, nie ma tutaj sepów, ani zdewociałych bab. Jego też tutaj nie ma – trochę żałuję.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...