Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

janusz_pyzinski

Użytkownicy
  • Postów

    1 159
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez janusz_pyzinski

  1. jeden miałem wiatr jedną mgłę jedno niebo wszystkiego po trochę na ziemi jak dobry horoskop rozpostarty żagiel na jutro jedną miałem ciszę jeden śpiew jeden Eden wszystkiego za dużo jak na jeden dzień baśni jeden miałem kamień jeden sznur jedną wodę wszystkiego za mało by odejść jedną miałem łzę jeden śmiech jeden czas za krótko i za mały świat by cię mieć na zawsze
  2. zanim dopali się płomyk jeszcze wyciągnie ramiona jeszcze przygarnie do siebie spalone czasu przestrzenie zanim rozpali księżyca ognisko snopami iskier gwiazdy wytrysną i płomień kuszący rzeczywistość na ziemię zejdzie po schodach drzew zapłoną morza doznań ukrytych dzikich plaż nasza przystań nagością się jawi wśród ogni i spala się miłość do końca na popiół pokutny bez skruchy jak grzech zanim dopali się płomyk ucichnie wiatr zostańmy przed nami dzień
  3. z tobą jest wszystko inaczej rzeka łagodniej pieści brzeg plecy poddają się skałom a jęk jest pieśnią umierania z tobą jest wszystko tak dobrze spacer po niebie wśród gwiazd w Wielki Wóz Niedźwiedzicą zaprzęgnąć i gnać przed siebie przez step gdzie wszystko jest wielkie jak miłość granice przestrzeni niebyłe a koła napędza nam wiatr z tobą jest wszystko inaczej krótki dotyk jaśminowych warg jest wędrówką przez chwilę która nie chce się skończyć gdy brakuje tchu i czas staje w miejscu jak zepsuty parowóz daleki przed peronem -wysiadać- z tobą jest wszystko tak proste fascynujące kolory bezruchu na dobry początek nić Ariadny pieczołowicie zawinięta w kłębek spoconego oddechu jak motyl słońca w kapuściane niebo na paradzie barw z tobą kartki kalendarza z samego nieba zrywane najstarszych grzechów świata do nieskończonej potęgi podniesienia są warte z tobą czekanie na kolejną kartkę jest zawieszeniem pytania o winowajcę piękna a kiedy już przyjdzie darem przestrzeni i cienia możemy w objęciach z pieśnią zasłyszaną od świerszcza spokojnie umierać zanim pobiegniesz do domu upiec drożdżowy placek
  4. nie kwitniesz już jeszcze nie przekwitła jasny punkt na obliczu nieba uśmiech zatrzymany w kadrze szukam cię a ty gonisz z ptakami przez omdlałe od upału miasto łapię pióra opadłe płatki wspomnień składam w czterolistną koniczynę zasuszam w pamiętniku jeszcze pąkiem pisanym w sieć babiego lata łza się zaplątała i drży liściem jeszcze zielonym na dłoni jesieni aż szron zamknie dłonie w różaniec miłości
  5. mów do mnie jeszcze mów zawsze i wszędzie słowa twoje jak balsam kładzione na duszę z koślawych liter postrzępionych wyrazów składaj mapę szeptu i szeptaj jak wieczorem rzeka składająca raport bezdomności nocy jak słońce cieniowi opowiada światło jak księżyc gwiazdom przekazuje kosmos jak ptak spowiadający niebo szeptaj o czym tylko chcesz szeptać czego nie rozumiesz jak bólu przetrąconego kręgosłupa kłosa który powoduje radość uwolnionych ziaren mów do mnie ciepłym piaskiem plazy cierpkim batem rosy omdleniem kwiatka w ramionach szronu wtrącaniem się wiatru w życie trzcin kolor twego głosu odgadnę z oddali i zabiorę go z sobą w sny tylko mów do mnie jeszcze choćby milczeniem i ciszą mów
  6. chłopcy po siedemdziesiątce podpierają laskami szlify komandosów z młodości lubieżnie zaczepiają okulary o krągłość pośladków w mini barze mini spódniczki na wysokich obcasach rozpalają żądze otwartych portfeli dotknąć pogłaskać przykryć odpływają szczęśliwsi o jeszcze jeden port bezimienny nocą podzielą się z żoną młodością
  7. kiedy mnie odprowadzasz za słońce i płaszczem zmroku ramiona odkrywasz dlaczego serce tak dziwnie kołacze do twego czekając byś je otworzyła a kiedy mnie wprowadzasz w noc to chciałbym tak bez końca ze słów budować piękny dom i z tobą tam zamieszkać kiedy zmierzch się do nocy lubieżnie uśmiecha i zapalają się latarnie nieba dlaczego ręka do ręki przywiera splatając palce by poczuć to samo dotknięcie oddechu anioła i niebo dlaczego ciemność odkrywa horyzonty piękna czułym dotykiem receptorów ciepła dlaczego na skrawku zbyt małej powierzchni całości zostawiam dla siebie cząstkę siebie samego resztą cały twój z polnych kwiatów most ci zbuduję abyś do nieba miała bliżej a kiedy już tam będziesz to pozdrów ode mnie anioły niech sobie wreszcie przypomną że mają do załatwienia coś na ziemi nieprzewidywalny nieodpowiedzialny dotyk twoich ust jest kluczem do zamkniętego raju prześcieradłem snów dlaczego odlatują w niepamięć nad ranem kiedy prowadząc mnie przed słońcem pod nogami zostawiasz więdnący kwiat zapomnienia wygaszony nieba kandelabr i pusty śmiech anioła
  8. mogę Cię tylko zacytować Goya "se daruje bo nie kumam",tzn kumam ale chyba nie w tą stronę w którą chciałby Buran
  9. gdzieś tam głęboko w piersiach jest miejsce na serce i na poezję.Masz obydwie te rzeczy,jeśli rzeczami można je nazwać.Gratuluję. serdecznie pozdrawiam i czekam na następne równie dobre
  10. no to się zabawiłaś (przy pisaniu),ale ja nie(przy czytaniu) pozdrawiam z przyspieszonym oddechem
  11. a mnie się (chyba)podoba zwłaszcza ostatnie dwa wersy milutko pozdrawiam
  12. kiedy sie zamyka oczy i pisze to tak wychodzi jak wyszło
  13. tak dużo słów,aż kompletny ich brak robi mętlik w głowie(ze mną tak było kiedy próbowałem składać literki z elementarza).Myślałem,że historia się nie powtórzy,a jednak...
  14. wierzę w autentyczność swoich słów,wszystkiego najlepszego w tym dniu szczególnym a przyczyną łez spływania jest po prostu ten wiersz z lekkością ciała i umysłu pozdrawiam
  15. przeżyjesz,ale co noc będzie Ci się śnił horror tego wiersza
  16. masz rację,na tym forum jest dużo dobrych,obiecujących poetów,ale oni nie obrażają się na konstruktywną krytykę,tylko przyjmują ją z pokorą.Pokory,więcej pokory i wyciągania wniosków. przecież gdy wchodziłaś na forum,musiałaś sobie zdawać sobie sprawę,że nie piszesz już dla siebie tylko dla potencjalnego Czytelnika,do którego należy interpretacja Twojego wiersza i którego nie obchodzą emocje które tobą targały w chwili jego pisania.Dla Czytelnika ważne jest jakie emocje Nim zawładną w chwili jego odbioru.Mną targały tylko te negatywne. A jeśli chodzi o sens tego wiersza to jest tak bezsensowny jak bezsensowne jest Twoje pisanie. Za jakiś czas ,gdy go powtórnie przeczytasz uśmiechniesz się do siebie z politowaniem i przyznasz mi rację.Coś o tym wiem. bez pochylania czoła pozdrawiam
  17. jakoś dziwnie w tym roku pachną orchidee jak samotne wyspy łabędziowo-łagodnie opływają zmysły cztery pory wspomnień zamykają w jednej jak wtedy gdy po raz pierwszy poznały twój uśmiech a przecież która to już wiosna trwa jakiś dziwny ten zapach choć flakon od lat ten sam jak to sie stało że ulotność chwili zamknięta w bukiecie przetrwała mimo burz i wiatr nie rozwiał nadziei na jeszcze i jeszcze nie zwiędły pierwsze orchidee żadne następne tak dziwnie nie pachniały jak tu nie wierzyć snom w których byłaś orchideą na jeden tylko dzień a potem już codziennie na zawsze
  18. masz siłę grawitacji większą niż ma ziemia w tym przypadku nie chciałbym nic zmieniać nie mając nic przeciw lecz na przekór ptakom skrzydeł chciałbym nie mieć by odlatując nie przekroczyć granic teorii istnienia i nie znaleźć się nagle w absolucie niebytu
  19. a ty znowu wędrujesz z gwiazdami przez noc-tabory gwiazd ich ciepłe ogniska mrugają do siebie uśpionym zapachem jaśminu i sennym ziewaniem maciejki uśmiechem oparta o Wielki Wóz nie zwracasz uwagi-tam nie ma naszych ogrodów pełnych róż i nie ma już huśtawki na której kiedyś zaledwie dwie linijki wiersza zgodnym rytmem wybujaliśmy w przestrzeni zgodnych pejzaży -pewnie stamtąd można więcej zobaczyć pustych pocałunków wśród pustych korytarzy i więcej gorących oddechów usłyszeć w cichej miłości kwiatów i pszczół lecz nie ma już wypadki się przecież zdarzają -nawet Bóg pomylił glinę ze skałą i dał mi serce z kamienia idę wśród pustych kościołów pól szukam zgubionego wczoraj pod huśtawką kąkole i osty i ciągły niepokój o niedokończony wiersz w republice poetów w świecie gdzie w ogniu liści jesienią umierają drzewa i słowa zmieniają znaczenie wybacz że zamiast białego obrusu śnieg połozyłem na stół i wino w lód zamieniłem tak szybko zmieniają sie barwy kameleona -teraz namalował nadzieję na powrót do ciebie z taborem gwiazd liśćmi na wiosnę pod huśtawkę maciejki i jasminu
  20. byłyście jak ziarnka maku w zaciśniętej dłoni poprzez palce jedno odzyskało wolność dziś w naszym ogrodzie pielisz grządki i kwitniesz najpiękniejszym kwiatem
  21. to jakaś plama po erotyku pozdro
  22. ja też szczerzę,ze złości na pustkę tego wiersza pozdrawiam
  23. niestety tak,jak w całym wierszu. pozdrawiam
  24. są w życiu,jak i w poezji pewne reguły,którym należy sie podporządkować,a jeśli się nie potrafi,to pozostają jeszcze szuflady. pozdrawiam
  25. nie przepraszaj,to do niczego nie prowadzi.Nie rób tego,czego nie potrafisz;nie pisz. z zatroskanym pozdrowieniem
×
×
  • Dodaj nową pozycję...