
Bronek
Użytkownicy-
Postów
41 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Bronek
-
Dzięki za dobre słowa i po przemyśleniu poprawiam, może ta wersja będzie bardziej przejrzysta.... JABŁKO zostań te głodne dotyki to nic zupełnie nic to tylko moja niecierpliwość wychudła na kość budzik dostaje w rozdarty łeb i jak zwykle szukam kapci powieki przecieram na słono obieram twarz z zarostu molestuję zęby wychodzę gotowy na ugryzienia otwarty na zadziory słów mentalnie obierany aż do rdzenia pestek uciekam w siebie w krainę pieczonych gołąbków a tam pod kwitnącym drzewem twarz obmywam w deszczu płatków ręce wkładam pod głowę gdzie jesteś moja połówko schniemy na susz
-
te głodne dotyki to nic zupełnie nic to tylko moja niecierpliwość wychudła budzik dostaje w rozdarty łeb jak zwykle szukam kapci powieki przecieram na słono obieram twarz z zarostu molestuję zęby wychodzę wystawiony na ugryzienia gotowy na zadziory słów mentalnie obmacywany aż do rdzenia pestek uciekam w krainę pieczonych gołąbków a tam pod jabłonią ręce wkładam pod głowę gdzie jesteś moja połówko zasuszona na kość
-
Jesienne wspomnienie
Bronek odpowiedział(a) na Bronek utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dzięki za dobre rady i poprawiam liście zżółkły już tęsknią za rumianym obliczem słońca park wycięty w pamięć nasz spacer zaplątany we włosach wierzby której skóra spękana do żywicy tętni pod gardłem krew przenika policzki uskrzydlone serca trzepoczące o żebra chcą się uwolnić od wstydu piersi w klatce sukienki uchwycone delikatnie w szpony odleciałaś jak ptak krzycząc jękliwie w uszach mi dzwonisz i pachniesz korą pod powiekami -
Jesienne wspomnienie
Bronek odpowiedział(a) na Bronek utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Początek to wprowadzenie i gra wstępna.... -
Wiersz urwany, jakby komuś się film urwał.... Dokończ go, skoro rzuciłeś flaszką między oczy to pewnie interweniował policja, gościu leży w szpitalu z drabiną na czole i nie wie jak się nazywa....
-
Moim skromnym zdaniem twórca tego utworu powinien dążyć do tego, aby czytelnik poczuł pożądanie, to Ty masz nas wciągnąć w opisany przez siebie świat i w chwilę którą doznałeś, w stan tego co czułeś, a ty opisujesz jakbyś się chwalił i to w sposób mało ciekawy....
-
Jesienne wspomnienie
Bronek odpowiedział(a) na Bronek utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
wącham liście żółte już wdycham głęboko ich zieloną tęsknotę za rumianym obliczem słońca jest tamten dzień nasz spacer do nikąd u celu dobra przystań we włosach wierzby której kora spękana do żywicy jak krew tętni pod skórą twoje serce trzepoczące skrzydłami o żebra piersi w klatce sukienki uchwycone delikatnie w szpony odleciałaś jak ptak krzycząc jękliwie w uszach mi dzwonisz i pachniesz korą pod powiekami -
Dzięki Wszystkim za krytykę, uważam, że poezja, która wszystkim się podoba jest po prostu płytka, bo przecież w sztuce chodzi o to, aby się o niej mówiło, chodzi o dyskusje, która polega na różnicy zdań. Ponadto uważam, że we współczesnej poezji to, co się chce powiedzieć jest między wersami i jest grube jak powieść, dla przykładu – genitalia wydrapane ręką dziecka – to może jest turpistyczne, ale chodziło mi o to, że skoro dziecko wie jak wyglądają genitalia w erekcji to świadczy o tym, że jest molestowane, czyli patologia, która jest obok nas, można oczywiście pisać o kwiatkach i pszczółkach i konikach polnych, o miłości, ale te tematy są już bardzo wyeksploatowane przez Wielkich w poezji. Koła nieskończone, to otwarte ósemki, matematyczny symbol nieskończoności, można to zrozumieć obserwując jak kołują stada gołębi…. Śpiący ludzie, to też dla mnie temat morze i został mi po naukach Gudżijewa. Tak więc mój wiersz napisany w sposób prosty i jasny kryje w sobie wiele zakamarków i zagadek do odkrycia, taki mam styl pisania.
-
na lamperiach klatki schodowej genitalia w erekcji wydrapane ręką dziecka słowa oplute znaczeniem powieszony Żyd na swastyce na szybach muchy śnięte szkłem uwierzyły w brudne niebo byle wyżej przez właz na dach a tam oddech czysty nastroszone samce gardłowo napastują zajęte samiczki na rynnie pełnej rdzawych ran dwa dzioby smakują instynkt w trzepocie skrzydeł odnajdują siebie w planie wolnej przestrzeni otworzę dłonie pełne pszenicy chcę czuć jak dziobią głodne zagwiżdżę na pobudkę śpiących idą z nosami w butach a nad ich głowami gołębie kreślą koła nieskończone
-
Anioł dla mnie jest Kimś niemal doskonałym, piękną, dobrą, mądrą istotą, a w tym wierszu został sprowadzony do roli wampira...
-
Podoba mi się obrazowość tego wiersza i to co jest między wersami
-
Z lotu ptaka to miasto wygląda jak nieregularny stół zastawiony po brzegi potrawami niczym obfity posiłek dla wielkoluda. W centralnej części sterczą drapacze chmur niczym strzeliste torty a na rogach zalegają rozsypane w nieładzie ciastka bloków różnej maści i wielkości. Gdzieniegdzie zielone sałatki parków leżą przywiędłe i ogłuszone spalinami wszechobecnych robaczków z kołami zamiast odnóży i jak to bywa z produktami do spożycia zawsze trafi się coś stęchłego. To stare kamienice, które jakby zawstydzone swoją nieświeżością chowają się w zaciemnionych zaułkach przytłoczone cukierkowymi apartamentami prącymi na siłę w kierunku lukrowanego centrum. Aglomeracja, jakich wiele i kiedyś była posiłkiem obiecanym, dającym pracę i nadzieję na lepszą przyszłość, a jej liczne zakłady niczym parujące gary i gwiżdżące czajniki oznajmiały, że będzie suto i dostatnio. A dzisiaj?... No, ale wystarczy i proszę wybaczcie mi te przydługie metafory, to moja mała słabość. W obecnym stanie wszystko kojarzy mi się z jedzeniem, no i jeszcze z czymś. Wiadomo, z czym, wszyscy przecież znamy teorie Freuda. Postaram się bez zbędnych wywodów przedstawiać to, co widzę i za bardzo nie wnikać w umysły moich bohaterów, aby nie ułatwiać zrozumienia czegokolwiek. Z prostej przyczyny zawsze mnie drażnili wszechwiedzący opowiadacze, czyli ci, co niby wiedzą lepiej i przenikają swym intelektem wszystko i wszystkich, by się dopieścić zachwytem nad samym sobą, co niektórzy wręcz doprowadzają się do szczytowania, ale nie mam zamiaru przeciągać dalej tego wywodu zalatującego twórczym onanizmem. O przepraszam muszę kończyć, coś mnie przyciąga. Co my tu mamy ciekawego? Obniżam lot i ląduję na jednym z osiedli. Wzdłuż bloku nr 33 przemieszczają się dwie dziewczyny i idą w moim kierunku, mają na sobie krótkie spódniczki i barwne koszulki na ramiączka. Dyskutują zawzięcie i wykonując zamaszyste gesty, co chwile wybuchają śmiechem. – Kaśka jesteś pewna, że nas przyjmie? – zapytała z obawą wysoka blondynka, dziewczyna o cielęcych, niebieskich oczach i pokaźnym biuście, który wręcz nie pasował do szczupłego ciała i niemal dziecięcego wyglądu. – Anka jak cię zobaczy ten Tulipan, to ci oda wszystko, o co poprosisz. – Już mnie muli od tej twoje gadki! – Podobno uwielbia małolaty, a ty jesteś taka świeżutka, że tylko palce lizać... – Kaśka złaź ze mnie! – Dobrze wiem, o co biega tym starym prykom, oj wiem – zapewniła brunetka a w jej głosie można było usłyszeć pewność popartą bezpośrednim doznaniem w tym względzie. Zaciekawiła mnie ta ciemnowłosa dziewczyna, była nieco niższa, miała mocniejszą budowę fizyczną i wyróżniała się od koleżanki cienką talią, która podkreślała krągłość bioder. O, no proszę, właśnie w jej oliwkowych oczach zapaliły się iskierki, jakby chowała w nich małe diabełki. – Myślą tylko o jednym, jak się dobrać do jakiejś cielęcinki i smakować, jeść, chrupać – mówiła z przekąsem, nachylając się coraz bliżej do ucha koleżanki, chciała ją ugryźć w ucho, ale chybiła. – Ten Tulipan to jakiś zbokol? – mina Anki, świadczyła o tym, że dziewczyna ma ochotę uciec jak najdalej od tego miejsca. – Ten Tulipan jest właścicielem firmy „Tulipanki”, słynnej na całe miasto rewii erotycznej. – No przecież wiem! – Coś się tak zburaczyła? – zakpiła z niej Kaśka i roześmiała się na głos. – Boję się, że wpadniemy w jakieś kłopoty i to jak zwykle po same uszy. – Przecież my jesteśmy laski pełnoletnie, nie? – No niby tak, ale... – Co ale? – A jak zapyta o dowód osobisty? – A co musisz mieć przy sobie?! – No niby nie. – A jakby, co to jak zwykle, ty masz dziewiętnaście a ja dwadzieścia. – No dobra, ale... – O co ci biega? – A jak się zacznie dobierać to, co? – zapytała z obawą Anka i zaczęła obciągać mini spódniczkę, która jak na złość wspinała się w górę, po jej szczupłych biodrach. – Nie rób siary! – Pytam tylko, jakby, co. – To nie wiesz, co się robi, jak facet w majty grabie wkłada? – No, co, co? – To kopa w ptaszka! – No, co ty? – I poprawka w gniazdo, tak dla jaj żeby się wykluły... Kaśka złapała koleżankę za ramiona i dla zabawy zaczęła ją tarmosić, symulując kopnięcia z kolanka w krocze. Rozbawione dziewczyny wpadły do klatki schodowej i nagle spoważniały. Zobaczyły staruszka, który opierając się o parasolkę schodził powoli, schodek po schodku i sapał jak parowóz. Dziadek rozjaśnił się na pomarszczonej twarzy i skwapliwie poprawił okulary. Najwyraźniej ucieszył się z przypadkowego spotkania. Powstała ślina w kącikach ust dowodziła, że widok młodych kobiet budzi w jego umyśle obrazy, które powinny pozostać tajemnicą, oczywiście ze względu na swoje gęste zabarwienie erotyczne. Tymczasem zgrabne panienki nieświadome tego, że są obserwowane rozglądały się po wizytówkach na parterze, w końcu minęły starszego pana, który ukradkiem śledził ich jędrne uda. Dziewczęce biodra uwięzione w ciasnych spódniczkach zamrugały do niego jędrnymi pośladkami i zanikły na półpiętrze. Staruszek przetarł zaparowane okulary i pokuśtykał za nimi po schodach. Wygląda na to, że nigdzie mu się nie spieszy. Zaczął szeptać pod nosem jak katarynka i jak dobrze zrozumiałem przeklinał swoje dobre maniery i nienaganne wychowanie, które mu wpajano od dzieciństwa. – Tyle lat zmarnowanych. Tyle lat, a teraz zeżre mnie do reszty ta prostata i dobije leniwy zięć. Ale ze mnie pierdoła, straszna... Jeszcze w gimnazjum mogłem degustować do woli, tyle miałem wspaniałych koleżanek, były takie chętne przeżycia tego pierwszego razu. A Renata, ta z drugiej ławki? Ech! Jakie ona miała włosy kręcone i długie, aż po te gruszkowate biodra? A Monika? Ach Monika i te jej drgające pośladki, jak galareta drgały, gdy wycierała tablicę, no normalnie, to był cud cudowny... A Jola? Ach Jola, z ostatniej ławki. Ależ przyjemnie bujały te melony piersi prowadzące ją do odpowiedzi. Od nauczycieli dostawała najwięcej stopni a im dłużej szła tym miała lepszą ocenę… Ech, tyle lat zmarnowanych i to w kwiecie wieku, kiedy jeszcze mogłem i to jak? Co bym dał, żeby to wróciło, no i żeby jeszcze mieć ten rozum, co teraz, to doświadczenie... Miałbym, co wspominać, a tak. Trzeba było mi z życia brać pełnymi garściami... Ech, tyle lat zmarnowanych, tyle lat, a teraz zeżre mnie do reszty ta prostata i dobije leniwy zięć... Pozostawiłem staruszka samemu sobie, jak chce niech się dalej gramoli stopień po stopniu i dźwiga umysł ciężki od erotycznych wspomnień. O już jestem na piętrze. Z wcześniejszych rozmów wywnioskowałem, że dziewczyny szukają jakiejś informacji o firmie, w której mały nadzieję znaleźć pracę i zarobić. – Żebyśmy tylko nie wpadły w jakieś kłopoty – wyraziła swoje obawy Anka już po raz kolejny z rzędu.. – Zapomniałaś, po co tu jesteśmy? – zauważyła rozdrażniona Kaśka, która najwyraźniej miała dość zrzędzenia koleżanki. – Już sama nie wiem, co ja tu robię... – Mamy zarobić na nowe ciuchy, zapomniałaś? – No tak, a może uda się odłożyć na studia... Zauważyłem, że już na pierwszym piętrze jest mieszkanie z dużym napisem reklamowym - Rewia Erotyczna „Tulipanki”. Dziewczyny nagle zamilkły i podeszły do drzwi jakby się skradały. – No pukaj i popraw się łajzo – wyszeptała Kaśka i szarpnęła koleżance spódniczkę, której zamek przesunął się nieznacznie w bok. – Ty też się popraw – warknęła Anka, odwracając się na pięcie. – No pukaj w końcu, jak ci mówię. Anka zaczęła się poprawiać specjalnie powoli, a rozdrażniona Kaśka zwróciła uwagę na drzwi, które posiadały dużą ilość zamków i co ciekawe miały staroświecką dziurkę od klucza. Nachyliła się i zaczęła podglądać przez otwór zamka. Przeliczyłem bezwiednie zabezpieczenia drzwi, to była oczywista przesada. – I co Kasiek, co widać? Są jakieś dziewczyny? Co robią? – dopytywała się nachalnie Anka i nie mogąc wytrzymać z ciekawości zaczęła odpychać koleżankę, która nie dawała za wygraną i broniła się zawzięcie. – Chwile! – Teraz ja! – Kuźwa no mówię chwila! – Kasiek daj luknąć! Tymczasem na półpiętro dotarł zasapany staruszek. Błogi uśmiech rozjaśnił mu twarz i złagodził zmarszczki. Tą metamorfozę spowodował widok, jaki roztoczył się przed nim z miejsca gdzie stał. Zachęcony miną staruszka niezwłocznie spojrzałem z jego punktu odniesienia i rzeczywiście, nie zamieniłbym tego widoku na żaden inny, choćby najpiękniejszy i reklamowany na folderach zagranicznych kurortów. Zresztą wszystkie one były w zasięgu moich możliwości gdyż potrafię podróżować z prędkością myśli, ale mniejsza o mnie wróćmy lepiej do naszego punktu obserwacji. Na piętrze przywitały nas gołe pośladki, wychylające się z pod kusej spódniczki. Dopiero, gdy czarnowłosa dziewczyna nachyliła się jeszcze bardziej stwierdziliśmy z dezaprobatą, że jednak ma na sobie czerwone stringi. Staruszek odetchnął głęboko, bo przez chwilę tak go zatkało, że bezwiednie wstrzymał oddech. W tym momencie druga panienka przepchała pierwszą i pochyliła się. Miała na sobie białe, koronkowe majtki, takie, jakie lubię, podobno już teraz staroświeckie i niemodne. – Ale co oni tam wiedzą, ja tam lubię, to znaczy lubiłem odpakowywać ciastko, a im więcej czasu temu poświęcałem tym lepiej. O Bożesz ty mój, jakie to było smaczne, kiedy już były gołe. Ale bym sobie teraz klepnął, tak delikatnie z wyczuciem, aby sobie pobujały. Jaka szkoda, że jestem duchem, ale szkoda. O przepraszam zdaj się, że zapomniałem was poinformować o mojej przenikliwej naturze, to znaczy ciele astralnym przenikającym materie. No i po co o tym wspomniałem, przecież ta opowieść nie jest o mnie, przynajmniej jeszcze nie...
-
Dzięki wszystkim za dobre słowo! Co do pyska to zostawiam z powodu tego, że ten wiersz jest jakby przedstawieniem siebie i przygotowaniem odbiorcy na dalszą moją twórczość, która jest o codzienności, pełna brutalizmów i turpizmów. A co do i to poprawiam nie byłem nie jestem nikim ważnym dobrze jest jak jest skarbnicą wiedzy też nie jestem i dobrze mi tak ktoś czasem szepnie że mam coś w sobie i dobrze nam a co do popularności to dobre i tyle mam godziny zamyśleń i jest mi lżej miewam minuty uniesień wzlatuje cudownie w sekundy strzeliste uczuć niebosiężnych po których spadam na zbity pysk w błocie jak liść czekam na twój wiatr nie mam żalu że przylepiony do podeszwy zostawiam swój ślad jesienny
-
nie byłem i nie jestem nikim ważnym dobrze jest jak jest skarbnicą wiedzy też nie jestem i dobrze mi tak ktoś czasem szepnie że mam coś w sobie i dobrze nam a co do popularności to dobre i tyle mam godziny zamyśleń i jest mi lżej miewam minuty uniesień i wzlatuje cudownie w sekundy strzeliste uczuć niebosiężnych po których spadam na zbity pysk i w błocie jak liść czekam na twój wiatr i nie mam żalu że przylepiony do podeszwy zostawiam swój ślad jesienny