Siedzę na szczycie góry
u podnóża ludzie
wznoszą złotego cielca
Z jego oczu kapią złote
łzy to dar to cześć to hołd
Głosy ludzi wznoszą się
po sam szczyt
krzyczą i zawodzą i jęczą
Kładę się naga na trawie
źdźbła pieszczą moje ciało
mgła otula suknią zapomnienia
To ja jestem złotym cielcem
Nie chce korony
nie chce modłów
nie chce darów
Chcę znaleźć nieistniejącą studnię
i spojrzeć Ci w twarz