Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

chimer-A-nielska

Użytkownicy
  • Postów

    37
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez chimer-A-nielska

  1. błyskotliwe, jak zwykle zresztą:) naprawdę świetny pomysł, zabawa na całego pozdrawiam - Dwunożna
  2. Miałam siostrę. Małą trzpiotkę z piątej klasy. Aparatkę, agentkę, aniołka dla niektórych, dla nas- po prostu Anielę. Z dnia na dzień znikła z naszego życia. Zastąpiła ją Nel- zarozumiałe pannisko o artystycznych ambicjach zostania pisarką. * * * * - Mamo, mamciu- Aniela zdyszana zarzuca swe pulchne ramionka na szyi rodzicielki- Pióro. Potrzebuję pióra. Bo, wiesz, w przyszłości będę... - Zgubiłaś to czerwone w kropki? A takie ładne było! Co się stało? Ukradziono je? Takie rzeczy przecież się zdarzają, wczoraj nawet w dzienniku mówiono o tym, więc kochanie nie przejmuj się. Jutro zaraz pójdę do twojej wychowawczyni i jakoś załatwimy tą sprawę. Bo chyba rozumiesz, że tego tak zostawić nie można... - Tak, tak, ale to nie to- jednak udało jej się dojść do głosu. Licząc jak zawsze czas trwania słowotoku mamy nawet nie spodziewałam się, że można mieć tak dobry wynik- tylko 20 sekund! - Więc co się takiego stało? Oj, dziecino, nie trzymaj mnie dłużej w niepewności. To takie niezdrowe, to rozdrażnienie. Wiem dobrze, bo pisało w takiej gazecie zdrowotnej. Mniejsza z tym. Może pękła stalówka? To się zdarza, wierz mi. Nie ma powodów do wstydu. Ja w swoim czasie łamałam średnio dziesięć rocznie, czym doprowadzałam świętej pamięci waszą babkę do szału. Łatwo więc można przyjąć , że to po mnie masz ten, hmm, talent... - Nie- prosto, zwięźle i dobitnie - Co nie? W geny drogie dziecko nie można wątpić. Chromosom ustawił się tak, a nie inaczej i masz przekichane. Nic nie poradzisz... - Geny niech będą jakie są. Z moją stalówką wszystko w porządku. Jeszcze żadnej nie złamałam. - Oj, nie chełp się tym tak. Prędzej czy później to nastąpi. I zapewniam cię- zapamiętasz ten moment na długo. Jeszcze dziś czasem śni mi się jak moja ukochana stalóweczka z trzaskiem upada na podłogę, a atrament leje się niczym krew z rany. Niewątpliwie będzie ci się to śniło- na geny nie ma rady. Pogódź się z tym córeczko. Prędzej czy później... - Nie mam zamiaru łamać stalówek. - Ja też tak mówiłam, ale geny są przecież silniejsze od naszej woli. W gwiazdach masz zapisane, że złamiesz- to w końcu złamiesz. Choćbyś nie wiem jak się starała. - Dobrze, mamusiu, będę uważać. I modlić się będę. Ale tak może na wszelki wypadek załatwić sobie nowe pióro? No bo skoro już niedługo pewnie połamię to czerwone w kropki, to chyba warto... - Oj, niewątpliwie, to logiczne myślenie też ci zostało przekazane w spadku- mamusia przytuliła Anielkę do siebie, po czym złożyła na jej policzku mokrego buziaka- Moja krew. Wcale nie jestem zazdrosna o te dowody wielkiej sympatii. Anielka to Anielka. Nawet każąc mówić sobie Nel nie przestanie być moją chytrą siostra. Taaaa, ona to potrafi przemycić wszystko. Chciała pióro? Będzie je miała. Czy nie tak stoi w gwiazdach? * * * * - Anielko, już kupiłam to nowe pióro! Anielko?- matka rozgląda się po pokoju. Nie widzi swej córki w kącie, więc wydziera się- Anielko! - Ciii, mamo!- siostra konspiracyjnie przysuwa palec do ust- Poza tym nie Aniela tylko Nel.- może mam zwidy, ale moja ruchliwa mama nagle sztywnieje! - Co...co to ma znaczyć? Anielko, bo... - Nel. Nel, mamo, proszę. - Ty chyba nie mówisz poważnie, słonko! Przecież myśmy cię Aniela wychrzcili. Masz chrzestną, spytaj jak zapomniałaś. I bez udziwnień. Bo to mnie przeraża, Anielko... - Nel. Mówcie mi po prostu Nel. Mama sztywnieje już cała. Razem z jej zawsze pobudzonymi kończynami sztywnieje nadpobudliwy język. Nie jest w stanie wyjąknąć ani słowo. Milczy! Ludzie, moja matka milczy!!! Nie mogąc wydusić z siebie nic poza „sekta” i ‘panienko przenajświętsza ratuj!”, matka opuszcza pokój. Przesadza z tym martwieniem się, ale ja też nie rozumiem. Patrzę na Anielę intensywnie, aż cała się rumieni. - Na pewno wszystko w porządku? To tylko wymysł twojej chorej wyobraźni, a nie żadna sekta, prawda? - Wypraszam sobie. Wpadłam, ale w szpony pisarstwa. Jakże mogłabym zapomnieć. Trąbi o tym na okrągło. 25 godzin na dobę. - To chyba równie niebezpieczne, nie sądzisz? Trafiona zatopiona. Aniela zadziera nosa i obrażona wychodzi z pokoju. Wreszcie spokój. Teraz ja zaczynam działać. * * * * - Anielko, co tam...? - Nel, pani Irenko- odpowiadam z półuśmiechem. - Zaraz, chwileczkę. Przecież to jak nic Anielka. Nie usiłuj robić ze mnie ślepej- poprawia na nosie gruuube szkła. Może i niedowidzi, ale w tym wypadku się nie myli. - Tak, to ja. Ale proszę mi mówić Nel. To mój pseudonim. - No więc dobrze, Aniel...aniełeczku. Pamiętam, że chciałaś zostać kosmetyczką i wiesz co? Znalazłam ci praktykę! Pani Zosia z trzeciego skarży się na kurze łapki, o tu, pod oczami, więc... - To już nieaktualne. Będę pisarką. Pani Irenka wytrzeszcza oczy. - Ależ to takie...płytkie! Wiesz ile zawodu sprawisz tym swojej matce? Zwierzała mi się jakie to plany z tobą wiąże. Była taka dumna! Liczyła, że na manicure i pedicure będzie mogła zaoszczędzić nawet 200 zł. miesięcznie! W dzisiejszych czasach, to naprawdę... - Mama wie. Wszystko już postanowione. - A ojciec? Co ojciec na ten szalony pomysł? A ty skarbie, co sądzisz o wygłupach twojej siostry? Pani Irenka pyta, ale na odpowiedź nie czeka. Nie pozna mojego zdania. - To tragedia rodzinna! Taki zawód! Powiedz tylko skąd taki pomysł?! Jeszcze parę podobnych wykrzyknień i odchodzimy. Z ulga. Tylko, że to ostatnie pytanie nie daje mi spokoju- no właśnie, SKĄD wpadło jej do głowy to pisarstwo! Powtarzam pytanie ponownie. - Nie powinnaś się dziwić. Nasi rodzice są przecież ludźmi słowa. Doprawdy chce mi się wybuchnąć śmiechem. Matka ze słowotokiem i ojciec posługujący się półsłówkami. Ludzie słowa! No tak, ale na geny nie ma rady. Skoro chromosomy ułożyły się tak, a nie inaczej... * * * * - Gdzie wychodzisz? - Idę szukać inspiracji. - Na targ rybny? Zbliżają się Święta. Ktoś przecież musi zamówić karpia. W tym roku to Anielka. - A czy to ważne gdzie? Rzeczywiści- to NIE jest ważne. * * * * - Czemu jeszcze nie śpisz? - Tworzę. Rozglądam się. Nie widzę kartki. Ani nowego pióra. - Hmmm, interesujące masz te swoje sposoby na zapisywanie myśli. Trzask. Pięść Anieli ląduje na stole. Jej, ale impulsywna! - Czuję głód tworzenia, ale nie umiem pisać Patrzę ze współczuciem. - Przyzwyczaj się. Latorośle ludzi słowa tak mają. - Nie kpij. To ciężka sprawa. To zżera. Od środka, nieprawdaż? Ale nie mówię tego głośno. Kładę się. A lampka Nel wciąż się świeci. Do pierwszej. * * * * - Czego szukasz? Milczenie. Nel grzebie nadal w półce. - Czego, no powiedz!? Iskry bożej? Aniela spogląda na mnie poważnie. Nieeeee, głupio wyszło. Żart nie na miejscu. - Pióra. Pióra szukam. Powoli, powoli zaczynam pojmować, że klamka zapadła. Moja siostra, moja mała Anielka...ona zostanie pisarką. Nawet z pustym zeszytem i tróją z polskiego. Może nie napisze niczego teraz, ani za rok. Może uda jej się to dopiero za pół wieku. Ale dopnie swego. Bo kto szuka- znajduje. Ja już znalazłam- jej uśmiech, uśmiech mojej poważnej od niedawna siostry. Szczerzy się do mnie i mówi ciepłym głosem. - Ty też pomyśl o pisaniu. W końcu mamy te same geny. Masz taką samą szansę co ja. Mina mi rzednie. Czyżby odkryła? Ona wie? Zaglądam nerwowo do półki, pod podręcznik z chemii. Jest. Dzięki Bogu jest. Moje pióro leży nieporuszone. Czeka.
  3. z pewnością intrygujące, trochę poezji też zawiera. na kolana nie rzuca, ale wrażenie raczej poizytywne...
  4. małe, a cieszy:) no, no, krótka forma, a jaka treściwa i ile radości moze sprawić:) proszę o jeszcze p.s.Leszku, może ty zostaniesz mistrzem miniatur;)
  5. robi się smacznie i magicznie;)))... twoje PRAGnienia i mnie się udzielają. to chyba dobry znak, nie? czekam na dalsze pyszności!!!
  6. nieźle, nieźle, tekst pełen duchowego niepokoju. aż ciarki przechodzą;)! pozdrawiam ps. myślałaś nad zawodem psychoterapeuty;)?
  7. straszne dzieki za komentarze!!! to akurat najstarszy z tekstów ewentualnie nadających się do pokazania komukolwiek, więc chciałam sprawdzić czy takie moje małoletnie wynurznia nadają się w ogóle do odczytu:)
  8. dobrze, że ktoś zwraca uwage na to przykre zjawisko, jakim są gapie. ot, cała natura ludzka! ładna próba ujęcia tych niezbyt pozytywnych ludzkich cech w ramy pozdrawiam:)
  9. sen o Afryce, hmm, nic dodać nic ująć:) co do mruczenia, to aż je słychać w Twoim tekście a czytając wypowiedź ofiary, zrobilo mi się tak miło-melancholijnie, że, cóż, zabrzmi to dziwnie, ale sama zapragnęłam stać się tą leżąco na drzewie zwierzyną;) 3maj tak dalej, mrucząca Renatko!
  10. relacja lustra? jestem za! fajne metafory i epitety, a poza tym jakiś taki empatyczny przebłysk;) czuję się poruszona...
  11. świetna forma- czyta się błyskawicznie i z napięciem. nie bedę się zatrzymywała nad walorami językowymi, artystycznymi, bla, bla, bla- wszystko jest naprawdę w porządku. Ale, jak sam zapewne wiesz, największe wrażenie robi puenta. Moje ukłony:)
  12. Spoglądała z obrazów zawsze ta sama. Bliska i bezpośrednia. Uwielbiał, gdy była tak na wyciągnięcie ręki. Miał w pamięci jej intrygujące rysy, tajemniczy uśmiech. I troskliwe dłonie, którymi za każdym razem ze zwykłą sobie lubością gładziła puszysty dywan, stare krzesło. Taką ją zapamiętał. Żyli bardzo skromnie, ale jednak szczęśliwie. Taka była cena tego, że pragnął być artystą – nie rzemieślnikiem. Miał ją i swoje płótna. Wystarczyło. Jednak potem...nagle, bez ostrzeżenia... zniknęła. Dusza płonęła w rozpaczy. Obrazy rozmywały się w potokach łez. Nie wierzył już zmysłom. Czy była snem? Piękną nimfą, którą znudziło życie śmiertelników, więc niesiona wiatrem udała się na Olimp? Cierpiał. Nastała długa noc. Słońce i księżyc nie pojawiały się. Dzieci rosły. Drobna blondyneczka przestała się już bawić szmacianymi lalkami. Im bardziej stawała się podobna do matki, tym patrzenie na nią sprawiało mu większy ból. Lecz cóż to sprawiło – może głos zza grobu, czy może jakaś inna siła nadludzka – odzyskał zainteresowanie światem. A może była to po prostu mała, biała kuleczka? Niewielki kolczyk? Perła... Zobaczył ją po raz pierwszy od TEGO dnia i... nadal robiła ogromne wrażenie. Mimo upływu lat. Zawołał córkę. – Załóż ją. Teraz usiądź spokojnie i staraj się nie ruszać. O tak... Dziewczyna posłuchała. Sięgnął po pędzel i narzędzie natychmiast ożyło. To straszne otępienie, które dotąd przygniatało go na co dzień, minęło bez śladu. Z każdą sekundą oczy coraz bardziej roziskrzały się. A przecież widok swej córki, ubranej w proste domowe szaty, nie mógł spowodować takiej reakcji! Jakże daleko było jej do wizerunku matki, która zawsze emanowała chłodnym majestatem. Jak przystało na damę. A jednak to jej spojrzenie... Niepewne, nadmiernie łagodne. Tajemnicze. Lekko rozchylone usta, jakby się stale czemuś dziwiła. Rzucił pędzel. Wybiegł. Chciał naprawić te lata zamknięcia w sobie, więc biegał po ulicy oglądając wszystko, co możliwe, zagadując ludzi i śmiejąc się często. Nad szarym oceanem nicości zakrólowało słońce. Był taki, jak wtedy, gdy ramię w ramię przechadzali się po wąskich uliczkach komentując każde wydarzenie i naśmiewając się do woli. Powoli ogarniała go wielka radość. A perła? Po skończeniu obrazu, została ułożona na aksamitnej poduszeczce. Była w końcu rodzinnym skarbem. A wszystko zaczęło się, gdy pewien artysta zrozumiał, że była przyczyną wszystkiego w jego życiu. Nieodmiennie stanowiła część jego duszy. Zrozumiał, że ona trwała w nim zawsze.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...