Tułam się
Tędy spokojnie
Niosąc swoją
Matkę umarłą
Uciskającą łagodnie
Barki zmęczone
Zyciem uciśnione
Trudną nazywane
Deski kojące
Trumny matczynej
Co domem człowieka
Domem świata
Domem
Wydaj wyrok na nowe doznania
Na zbiegowisko cudzych snów
Obezwładnij i osacz swoją ofiarę
Coraz głębiej wbijaj w nią nóż
Bądż słońcu cudzemu księżycem
Co jak ociemniały dnia jasnego nie zaznał
Mistrzem spójności i gwiazdą i synem
Horyzontem co światło tego słońca zmazał
Chroń przeżycia niewinnej młodości
Bez zbędnych barier czasu i strachu
W magiczne dno swojej wytrzymałości
Brnij słodko w życie jak w morze absyntu
Krwią zostałeś naznaczony
W zawiści cudzy synu spłodzony
Znienawidzony płodzie minionych wojen
Pod ciężarem władzy udręczony pokojem
Krew cudza nasza milcząca zawistna
Spokojna wroga przyjazna błądząca
Krew w moim zamyśle
Ma brutalny zapach
- ukojenie spokój kres
Krew w swoim milczeniu
Przypomina mi rodzinny dom
- wiara oczekiwanie strach
Krew w moim krwawieniu
Jest ukojeniem z najwyższych gór
- wiatr łzy śmierć
Kłamstwa wznosisz nowe katedry
Będąc mistrzem południa swojej gwiazdy
Gasnącym w swym świetle bezwiednie
Ku naszej drodze światła starego
Wspinając się dalej w zawiści
Na wiecznej scenie krwistości świata naszego
Tocząc swój gniew przedwieczny
Na górze świata
I pod ciężarem wielkości jego
Jesteś trwaniem
W moim milczeniu
Jesteś kłamstwem
W moim milczeniu
Jesteś żartem
W moim milczeniu
Jesteś prawdą
W moim milczeniu
Jesteś samotnością
W moim milczeniu
Jesteś mistrzem
W moim milczeniu
Jesteś wiarą
W moim milczeniu
Jesteś światłem
W moim milczeniu
Jesteś pustynią
W moim milczeniu
Jesteś miłością
W moim milczeniu
Jesteś milczeniem
W moim milczeniu