Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Maggie Grape

Użytkownicy
  • Postów

    49
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Maggie Grape

  1. Maggie Grape

    ****

    dużo tej chemifizacji. wydaje się upchnięta na siłę. w quocie zostawiłam to, co uznałam za bardzo dobre. nie tyle esencję wiersza i coś, co może posłużyć za fundament tegoż samego tematu - po prostu dobrze brzmiące zestawienia. Czasami słownictwo naukowo- techniczne wyłazi z człowieka - i co zrobić? I wyłazi na dodatek na siłę;). Dziękuję za uwagi. Dziwne, bo akurat to, co zaznaczyłaś wydawało mi się zbyt banalne i właśnie trochę upchnięte... Pozdrawiam:)
  2. Maggie Grape

    ****

    Tyle, że pod kłopoty się nie pije, a z treści wiersza chyba dość jasno wynika, że peelka je ma:). Dziękuję za wizytę i również pozdrawiam.
  3. Ojoj, świetna zabawa słowem:). To, co jest w takiej miniaturze w moim przekonaniu najważniejsze czyli pointa - wielkie słowa uznania. Pozdrawiam nad wyraz serdecznie;)
  4. Coś w tym jest, ale trzeba poszukać i poskładać. Ostatni wers nic nie wyjaśnia, a jako pointa (jak mniemam) powinien. Zbyt duża różnorodność słów i nonszalacja. Pozdrawiam:)
  5. Maggie Grape

    Lato odchodzi

    A mnie się właśnie podoba, że to lato odchodzi, nie zima. Bo lato to słońce i ciepło, które poczułam w dwóch ostatnich wersach. A zima? Za chłodem, zwłaszcza w wydaniu, który ja odbieram w kontekście tego wiersza, chyba nikt nie tęskni. Powiało prawie nostalgią, dla mnie to rzecz o przemijaniu w każdej formie i postaci. Szukam głębiej, bo czuję, że "to" jest głeboko. :), chociaż łezka się w oku kręci trochę...
  6. Maggie Grape

    maki

    W drugiej części jest kilka elementów, jakby podczęści, ale moim zdaniem trochę się one zlewają, tworząc taką zbitą masę. Mnie na przykład to zakłóca odbiór, ale to tylko subiektywne odczucia, dotyczące zapisu. Wyrzuciłabym ten "tik-tak" i zastąpiła innym słowem. To ma może i dobrą symbolikę, ale trąci groteską (poważna treść obok tego "tik-taka", wywołującego u mnie z miejsca skojarzenie z programem dla dzieci i "Fasolkami"- chociaż to już kwestia niezależna od autorki). Pozdrawiam serdecznie:)
  7. Pierwsze dwa wersy brzmią jak aforyzm, trzeci jako dopełnienie sprawia, że całość pobrzmiewa w moim odczuciu "Myślami nieuczesanymi" Leca. ( W gwoli wyjaśnienia: uwielbiam je:)). I nie wiem, co więcej napisać. Kocham ironię! Pozdrawiam:)
  8. Nie wiem, czy do końca chwytam ten wiersz, ale intryguje mnie, tak jak wszystkie miniaturki. Trochę jednak jakby mi czegoś brakowało, jakiejś mocnej pointy, sama nie wiem- kropki nad "i"?
  9. Jestem pod wrażeniem. Chyba w dzisiejszych czasach trochę odchodzi się w poezji od form takich jak sonet- w zasadzie do bólu regularnych. Przyznam się szczerze, że po zabaczeniu układu, policzyłam sylaby i sprawdzałam, czy jest średniówka:P. Wszystko jak należy: jedenastozgłoskowiec, średniówka po piątej sylabie. Najwiekszy plus za to, że ta regularność tak dobrze komponuje się z treścią, w ogóle nie widać celowej dbałości o taką, a nie inną formę. Wygląda to naturalnie. Nazwałabym to nienarzucającą się lekkością. Bardzo podoba mi się tak konsekwetne kreowanie treści za pomocą astronomii. Reasumując, zobaczyłam "stary sonet" w nowym świetle:). No i coś takiego, jak w tym wierszu we mnie ostatnio pobrzmiewa..., więc zwyczajnie dziękuję:).
  10. Maggie Grape

    ****

    Nigdy nie zamierzałam być Twoją Beatrycze przewodzić ładunku prądu stałego przez Twoje serce, zasilane do tej pory wyłącznie prądem zmiennym Ja tylko chciałam obłaskawiać prawa natury Teraz wyrzucam śruby prawoskrętne a nabijaną ćwiekami wylinkę zostawiam dumam nad probówką z C2H5OH - czy mi zawsze musi czegoś brakować do stu procent? oglądam komedie, szukając Wergiliusza Nie jest bosko
  11. W fatamorganie weny twórczej czekam na moment zapłodnienia 24 godziny złuszczona komórka jajowa cała moja krwawica
  12. dotknęłam firanki jej niewinność i mój grzech 2 lata temu też umiałam być naiwna udawałam, że nie wierzę głupia gąska, co myślała, że papier zdetronizuje kamienie a przecież już od lat nie nosi wiaderek i foremek do piaskownicy droga była prosta nie oczekiwano tańców na linie nad wnętrznościami dziewczynki grają w klasy nie widzą firanki
  13. W zasadzie tytuł jest jednocześnie pierwszym wersem. Nie wiem, czy powinnam tłumaczyć, co i jak (zdaję sobie sprawę, że...hmmm...tak się nie robi, tylko czy czasem nie warto skonfrontować swoich sądów z tym "co przez to chciał powiedzieć autor"?). No to wyjaśnię. Sex to po łacinie płeć. W rozmaitych ankietach trzeba nieraz pada słowo "Sex" i gdzieś przeczytałam, że ludzie piszą tam właśnie coś w stylu "bardzo chętnie/muszę sie zastanowić/jeszcze nie teraz". No, i w związku z tym nieznajomość łaciny jest żenująca (dla podmiotu lirycznego, to taka jego osobista uwaga, komentarz- stąd nawias). Zgrabniej. Tak, zgrabniej. Dziękuję za uwagę;). No właśnie, ludzka niefrasobliwość. Ale ten fragment zostawiam już do indywidualnego odbioru. W sumie to chciałam zakończyć to na poprzednim wersie, tylko że wtedy to już totalnie wiało mi pustką. A czy się zmienia czy nie? No, i tu jest to pytanie. To już było trochę na siłę dodawane. Reasumując, pomyślę nad tą końcówką. Dziękuję za sugestię. Chyba rzeczywiście wyrzucenie słowa 'sex' byłoby korzystne. Co do przekazu, przelanie myśli i uczuć dotyczących tematu tak szerokiego jak życie płciowe, streszczenie ich w kilku wersach, oddanie w nich pełni- to jest trudne. Przynajmniej dla mnie. To zarys zaledwie. Kilka punktów, z których można (mniemam) co nieco wyłowić. Nie sądziłam, że przebija tu bezemocjonalność i skrajny obiektywizm. Ja to wyczuwam inaczej. W sumie to dawno tak świadomie i z rozmysłem od początku do końca niczego nie napisałam (może właśnie w tym tkwi sęk?). Niestaranność interpunkcyjna jest poniekąd zamierzona. Wielkie litery miały być jakimś sygnałem, podobnie jak brak kropek. Co do reszty, to już polemizować nie będę, bo ja "tu tylko sprzątam", ale się właśnie na żadną wersję nie zgadzam. Dziękuję za wizytę, sugestie i komentarz:). Pozderki:).
  14. Patos? Nie myślałam, że tam gdzieś jest. Chciałam po prostu napisać o akcie płciowym z szacunkiem, ale jednocześnie dosadnie, trochę odrzucić seks jako temat tabu, ukazać go jako coś naturalnego, coś, co w sumie jest niezmienne od zarania dziejów, a mimo to zmienia się. Bo człowiek się zmienia. A dlaczego próba 'zlirycznienia'? Bo czasem trzeba chociaż spróbować napisać nielirycznie w liryce. Jak z tego zrobić prozę? Wyjdzie albo zbyt wulgarnie, albo zbyt nienaturalnie. Co do ironii, więcej może aluzji niż ironii, ale ta druga też była, przynajmniej w chwili tworzenia mi przyświecała.
  15. Nie chciałam w tym wierszu negować dojrzałego seksu, ale niedojrzałego też nie. Szukałam złotego środka, by nie wpaść w którąś z tych dwóch pułapek. Po prostu, by żyć i nie zawsze myśleć o tym, co będzie, jak, gdzie, kiedy. Wszystkiego zaplanować się nie da. Ale też co nieco trzeba, bo może trzeba będzie ponosić odpowiedzialność nie tylko za siebie i partnera.
  16. Jak to na poważnie? Chyba właśnie z przymrużeniem oka i ironią. A chyba do spraw seksualności trzeba podchodzić poważnie i serio. Mało liryczna? Nie zawsze się da poetycko. Co do sklejania się zgadzam. Bezosobowo? Hmmm. Dziękuję za odwiedziny. Pozdrawiam.
  17. Dziękuję za wizytę. W zasadzie to zdaję sobie sprawę, że jest to utwór do obróbki. Za jakiś czas wrócę, to popracuję nad nim. Tylko musi przyjść podobny nastrój.
  18. Ja tak nie odbieram tych spraw. Co znaczy słowo "tak" w ogóle? Nie wiem jak czytelnik odbiera to wierszydło, jakie wnioski wyciąga, co mu w duszy gra. (I co odpowiada na pytanie: Co miał na myśli autor). Jeśli bym wiedziała coś więcej na ten temat, chętnie podejmę polemikę. Ale oczywiście dotyczącą utworu, nie poglądów. Krucjat nie planuję. Dziękuję za wizytę. Pozdrawiam:)
  19. (nieznajomość łaciny jest żenująca) Kopulujemy jakby Kopernik miał wstrzymać Ziemię powielając na czcionce Gutenberga oddechy Adama i Ewy zwierzęca żądza wymierza policzek kontrolowanej prokreacji płodzimy Kaina i Abla lub dzieci bez matek Nie jemy zakazanych owoców wraz z pestkami Bezpośredni dowód ewolucji Darwin w grobie: YES! YES! YES!
  20. Ależ mi się ten moment podoba! Przesłania nie chwytam, ale może przyjdzie to z czasem. Od miejsca, w którym to ona zaczyna mówić, coś się psuje. Uśmiechy:).
  21. Maggie Grape

    tam tam

    Drażni mnie ten rym. A "tam i z powrotem" kojarzy mi się z "Hobbitem". Pozdrawiam:).
  22. Uwielbiam miniatury:), a takie wręcz kocham. Świetne. Krótko i na temat. Dla wielu poezja nie istnieje, bo szukają arcydzieł gdzieś indziej. Z kolei inni arcydzieł nie szukają w ogóle, bo się w pewnym momencie zniechęcili. Szukać czy nie szukać?- oto jest pytanie. Pozdrawiam:).
  23. Maggie Grape

    uśmiech

    jeśli tylko chcemy, wszystko jest dla nas :) milego dnia :) Chyba nie. Zwłaszcza takie delikatne pisanie (bo po kolejnym przeczytaniu ta subtelność jest jeszcze bardziej wyczuwalna), a co się z tym wiąże- odczuwanie. serce które czeka które umie czekać Te dwa werse są śliczne, bardzo mi się podobają. Takie malowane cieniutkim pędzelkiem:).
  24. Z góry zaznaczam, że niezbyt lubię wiersze o miłości. Ale jak jakiś do mnie dotrze, to już zostaje. Kilka lubię szczególnie, więc oto one: Bolesław Leśmian "Dwoje ludzieńków" (klasycznie) Często w duszy mi dzwoni pieśń, wyłkana w żałobie, O tych dwojgu ludzieńkach, co kochali się w sobie. Lecz w ogrodzie szept pierwszego miłosnego wyznania Stał się dla nich przymusem do nagłego rozstania. Nie widzieli się długo z czyjejś woli i winy, A czas ciągle upływał - bezpowrotny, jedyny. A gdy zeszli się, dłonie wyciągając po kwiecie, Zachorzeli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie! Pod jaworem - dwa łóżka, pod jaworem - dwa cienie, Pod jaworem ostatnie, beznadziejne spojrzenie. I pomarli oboje bez pieszczoty, bez grzechu, Bez łzy szczęścia na oczach, bez jednego uśmiechu. Ust ich czerwień zagasła w zimnym śmierci fiolecie, I pobledli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie! Chcieli jeszcze się kochać poza własną mogiłą, Ale miłość umarła, już miłości nie było. I poklękli spóźnieni u niedoli swej proga, By się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga. Więc sił resztą dotrwali aż do wiosny, do lata, By powrócić na ziemię - lecz nie było już świata. Władysław Broniewski "Ze złości" (czyli chyba trochę mniej klasycznie) Kochałbym cię (psiakrew, cholera!), gdyby nie ta niepewność, gdyby nie to, że serce zżera złość, tęsknota i rzewność. Byłbym wierny jak ten pies Burek, chętnie sypiałbym na słomiance, ale ty masz taką naturę, że nie życzę żadnej kochance. Kochałbym cię (sto tysięcy diabłów), kochałbym (niech nagła krew zaleje!), ale na mnie coś takiego spadło, że już nie wiem, co się ze mną dzieje: z fotografią, jak kto głupi, się witam, z fotografią (psiakrew!) się liczę, pójdę spać i nie zasnę przed świtem, póki z grzechów się jej nie wyliczę, a te grzechy (psiakrew!) malutkie, więc (cholera) złości się grzesznik: że na przykład, wczoraj piłem wódkę lub że pani Iks - niekoniecznie. Cóż mi z tego (psiakrew!), żem wierny, taki, co to "ślady po stopach"?... Moja miła, minął październik, moja miła (psiakrew!), mija listopad. Moja miła, całe życie mija... Miła! Miła! - powtarzam ze szlochem... To mi życie daje, to zabija, że ja ciągle (psiakrew!) ciebie kocham. I coś, co powinnam w zasadzie umieścić na samym początku, bo to jest chyba w ogóle mój ulubiony wiersz. Winston Hugh Auden "Funeral Blues" (tłumaczenie i oryginał) Niech staną zegary, Zamilkną telefony, Dajcie psu kość, Niech nie szczeka, niech śpi najedzony. Niech milczą fortepiany, I w miękkiej werbli ciszy, Wynieście trumnę, Niech przyjdą żałobnicy, Niech głośno łkając samolot pod chmury się wzbije, I kreśli na niebie napis "Ona nie żyje!" (albo on, znalazłam 2 wersje) Włóżcie żałobne wstążki na białe szyje gołębi ulicznych, Policjanci na skrzyżowaniach niech noszą czarne rękawiczki. W Niej miałem moją północ, południe i zachód i wschód, Niedzielny odpoczynek i codzienny trud. Jasność dnia i mrok nocy, moje słowa i śpiew, Miłość, myślałem, będzie trwała wiecznie, Myliłem się. Nie potrzeba już gwiazd - zgaście wszystkie - do końca! Zdejmijcie z nieba Księżyc i rozmontujcie słońce, Wylejcie wodę z morza, odbierzcie drzewom cień, Teraz już nigdy na nic nie przydadzą się. ********************** Stop all the clocks, cut off the telephone, Prevent the dog from barking with a juicy bone, Silence the pianos and with muffled drum Bring out the coffin, let the mourners come. Let aeroplanes circle moaning overhead Scribbling on the sky the message She is Dead. (albo he) Put crepe bows round the white necks of the public doves, Let the traffic policemen wear black cotton gloves. She was my North, my South, my East and West, My working week and my Sunday rest, My noon, my midnight, my talk, my song; I thought that love would last forever: I was wrong. The stars are not wanted now; put out every one, Pack up the moon and dismantle the sun, Pour away the ocean and sweep up the woods; For nothing now can ever come to any good
  25. Pierwsza część jest dość jasna, ale końca tej drugiej nie rozumiem. O co chodzi w tym "nazywaniu nieznośną samotnością"? Co ona tak nazywa? Swój stan ducha? On jest pewny swoich uczuć, ona jakby nie. Jego ta niepewność denerwuje. Czyżby chodziło o to, że denerwuje go też samotność, o której ona mówi w jego obecnośći? Czyżby go to bolało? Bo w jego mniemaniu, gdy ona jest z nim, to samotna czuć się nie powinna? Dosyć prosta historia. Klasyczna, co nie znaczy, że zła. Nie mam zdania na temat całego wiersza.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...