Oby był już poranek
taki zwyczajny i rześki
z rosą na trawie
z chłodem pełnym ożeźwienia
którego musi na dzień cały wystarczyć
i rozpocznie się
jaki?
nie wie nikt
nie zgadnie nikt
oprócz Najwyższego
który stwarza mnie
jak każdy dzień,
każdego dnia,
wśród szumu miasta, drzew i samochodów
wśród ogromnych rozczarowań
przechodniów
niespełnionych ludzi,
którzy biegna bez celu
przed siebie,
prawdy nie znając
lub będąc głuchymi
bo tak wygodniej
i lepiej?
I zapada nareszcie noc upragniona,
juz wiedzą, a nie wierzą
już widzą ale czują
bo wreszcie nadeszła
światłość nocy - niepojęta,
prawdziwa
z niewiary upragniona