
Martencja M
Użytkownicy-
Postów
77 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Martencja M
-
A mi się baaaardzo podoba. Świetny tekst. Naprawdę fajnie się czytało. Pozdrawiam Martencja M PS, i ja nie mam z kim iść do kina :), dlatego piszę...hi,hi,hi
-
idę heroicznie wśród drzew zastygłych w prozaicznej codzienności nie zważam na bolesne muskanie witek ani na wiatry spychające w przepaść stagnacji nie zatrzymuję się mimo strachu nie słucham ludzkich niepewności tylko wędruję przed siebie z myślami wołającymi stale: „Carpe diem…, Carpe diem…Carpe…“
-
"Splątani..."
Martencja M odpowiedział(a) na Martencja M utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Cóż, może to był jakiś przekaz myśli...? Ciekawe... A co do przerwy to chyba dzisiaj odważę się przesłać nowe płody na forum. :) Do usłyszenia Martencja (bez pani) -
Sonet o młodości
Martencja M odpowiedział(a) na Jacek_P. utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Uwielbiam taką poezję: delikatną, ciepłą, dobrze skomponowaną, skromną w wymyślne epitety i przede wszystkim zrozumiałą !! Dla mnie wiersz bez żadnego "ale"! Pozdrawiam gorąco Martencja M -
Poprawiłam opowiadanie (wyrzuciłam tę utratę przytomności, również i mnie jakoś drażniła :)), ale cytat pozostał, ponieważ przeczytałam całe Pismo Święte ... :) ...i nic nie znalazłam odpowiedniego. Mogłabym z niego ewentulanie zrezygnować, ale czy miałoby to sens? MM
-
Wydawało mi się, że uporałam się z tymi zmianami czasu (w poprzednim opowiadaniu, także miałam ten sam zarzut...), a jednak pomyliłam się. Poprawię te usterki przy najbliższej okazaji... Natomiast, co do cytatu...hm...będzie ciężko, ale spróbuję, może się uda, w końcu "szukajcie a znajdziecie".... I postaram się wreszcie zaciekawić... I oczywiście bardzo dziękuję za szybką reakcję, ale to jest tak oczywiste, że nie powinnam o tym pisać :) hi,hi Pozdrawiam MM
-
Witam serdecznie! Zdaję sobie sprawę, iż to opowiadanie nie jest ani wybitne ani orginalne. Jednakże wystawiłam je dlatego, by usłyszeć od Państwa wskazówki nad czym powinnam popracować i czy w ogóle warto...? Jestem muzyczką i piszę dla siebie, ale w tym co robię, pragnę się rozwinąć, a nie udowadniać całemu światu, że jestem doskonała i nie muszę ćwiczyć, bo słowa same przelewają się na papier. Wiem ,że każda twórczość artystyczna wymaga mozolnej pracy, na którą jestem gotowa, ale od czasu do czasu ważne są praktyczne uwagi, które ukierują mnie na właściwe tory. Dlatego pragnę dowiedzieć się od innych, co powinnam zrobić, by pisać lepiej, ciekawiej i przyjemniej...:). Każdy ma szansę, ale nie każdy posiadą tę wiarę i zawziętość jaką prezentował Martin Eden. Czekam na odpowiedzi. Martencja
-
(z poprawkami) Pracowała w hipermarkecie. Przez cały czas siedziała na tyłku i wybijała ceny. I tak przez osiem godzin. Nawet kiedy się jej chciało do toalety, to musiała dzwonić do kierowniczki i prosić ją o pozwolenie. W ciągu dnia mogła wyjść jedynie góra trzy razy i tylko na pięć minut. O przerwach obiadowych już dawno zapomniała. Kiedyś do jej uszu dotarł strzępek rozmowy, jak pewnej kasjerce, która za często opuszczała swoje stanowisko, wysunięto propozycję, aby zdecydowała się na kupno pieluch dla starszych ludzi i po prostu w nie się wypróżniała. Dziewczyna nie zgodziła się. Następnego dnia wyleciała. Nie znosiła sklepu. Nie lubiła pieniędzy. Nienawidziła ludzi. Ale kogo to interesowało? Każdy wymagał od niej, aby z uśmiechem przez kilka godzin obsługiwała klientów. I ciągle te pretensje, zaczepki. Jedne bywały nawet miłe. Czasami ktoś dobrowolnie się do niej uśmiechnął. Niektórzy mówili: „Dzień dobry”, ale to naprawdę należało do rzadkości. Przeważnie zdarzały się osoby, które coś wrzeszczały i miały pretensję, że wartość danego produktu jest za wysoka, że w innym markecie takie rzeczy są dużo tańsze, że cena po raz kolejny została zmieniona. Krzyczały coś, złościły się, targowały. I tak codziennie. Bez zmian. Bez nadziei. Bez wiary. Kiedyś miała więcej siły w doszukiwaniu się we wszystkim pozytywnych stron. Teraz nic nie widziała dobrego. Wypalona wewnętrznie stała się zwykłą maszyną, która bezmyślnie wypełniała swoje obowiązki. Nawet słowa trzy letniego dziecka: „ Mamuś śpójś na tą panią. Ale ona jest śmutna. Nawet się nie poruśa”, nie zmusiły ją do jakiejkolwiek zmiany. Tkwiąc w tym nieustannym letargu, każdego dnia jeszcze mocniej zapadała się w swojej ciemnej norze, zakopując przy tym resztki, jakie pozostały z jej marzeń. A marzenia miała piękne...młodzieńcze....szczęśliwe.... - Nie, nie, trzeba skupić się na tym, co teraz robię, bo klient jakoś podejrzliwie patrzy. Mam nadzieję, że się nie pomyliłam. Byłaby afera. Zawsze pod koniec każdego miesiąca jeździła do swojej ulubionej księgarni o wdzięcznej nazwie „Poemat”. Na widok ogromnych regałów wypełnionych po same brzegi wspaniale wydanymi tomami opowiadań, wierszy, rozpraw naukowych, ogarniały ją stale te same dreszcze podniecenia. Wszystkie te dzieła były dla niej cenne. Wśród książek czuła się jak dziecko, które w zetknięciu z nimi zapominało o całym świecie. Gdyby nie one, dawno już by zatraciła się w swojej rozpaczy, a tak.... - Dobry wieczór Angeliko – przywitał ją stary sklepikarz - Dobry czy niedobry, ale wieczór – odparła bez wyrazu, oglądając się dookoła. - Czy coś przyszło nowego? - Muszę ciebie zmartwić, ale niestety nie. Nowa dostawa będzie dopiero w piątek. - Szkoda- zasępiła się Angelika – A ja już nastawiłam się na nowe zdobycze… Cóż w takim razie dzisiaj poszperam trochę w psychologii, przecież nie mogę wyjść stąd z pustymi rękami. Podeszła do stojącej z boku szafki i zaczęła swoje poszukiwania, oddając się temu zajęciu w wielkim skupieniu. Nagle przez przypadek potrąciła książkę, która z impetem upadła na ziemię. Ku jej zdumieniu okazało się, że było to Pismo Święte. Zaskoczona faktem, że nie powinno się znajdować wśród psychologicznych dzieł, z czystej ludzkiej ciekawości otworzyła je i przeczytała wybrany przez siebie fragment. Kiedy skończyła, poczuła, że brakuje jej tchu, i że musi w tej chwili stąd wyjść. Jak najszybciej. Już. Teraz. Bez zastanowienia wybiegła z księgarni, sprawiając że zaskoczony sklepikarz jej dziwnym zachowaniem, podszedł do miejsca, w którym jeszcze minutę temu stała ta intrygująca kobieta. Zauważył na ziemi Pismo Święte. Schylił się z trudem i spojrzał na otwartą stronę. Przez jakiś czas lustrował ją bardzo uważnie, ale niestety nic tam nie znalazł interesującego. Lekko zdziwiony zamknął je z wielkim nabożeństwem i wzruszając ramionami w geście niewiedzy, powrócił do swoich codziennych zajęć. Biegnąc całą drogę do domu, dziwiła się sobie, iż nie umiała zapomnieć o tym, co niedawno przeczytała. Zaniepokoiło ją to, ponieważ zawsze z wielką łatwością przychodziło jej wyrzucanie z umysłu niepotrzebnych myśli. Ale nie tym razem. Te słowa miały jakąś niewytłumaczalną władzę, a ich moc zniewalała Angielkę do tego stopnia, że nie potrafiła im się oprzeć. Kiedy wreszcie dotarła do swojego mieszkania, szybko otworzyła drzwi i z wielką ulgą weszła do środka. Obejrzała się z niepokojem dookoła, jakby spodziewała się kogoś bliskiego. Niestety była sama. Tego wieczoru Angelika umyła się szybciej niż zawsze i poszła spać z nadzieją, że następnego dnia wszystko powróci do normy. Jednakże noc okazała się ciężka i o czwartej rano nie miała już siły, aby dalej leżeć. Wstała z łóżka. Podeszła do okna, za którym jeszcze panowała nocna nostalgia i nagle nie wytrzymując, dała upust swoim tłumionym emocjom. Szlochała dotąd, aż w końcu zrozumiała, że tak naprawdę mimo wielkiej wzgardy do życia, jakie prowadziła, nie zrobiła nic, by je zmienić. Nie uczyniła nawet najmniejszego kroku, aby bronić swoich przekonań. Była zbyt dużym tchórzem i dlatego każdego dnia przeobrażała się w wielką bryłę lodu. Natomiast ból i cierpienie to kara za brak wiary w swoje marzenia. Kiedy tak stała nieruchomo przy oknie, a po jej twarzy spływały łzy goryczy, spojrzała w niebo i wyszeptała głosem pełnym rozpaczy: - Boże, nie mam już wiary. Nie chce mi się żyć. Proszę Cię, błagam daj mi jakiś znak. Wskaż drogę. Daj mi odwagę. Siłę, by walczyć… Pomóż mi! Następnego dnia pierwszy raz od pięciu lat nie poszła do pracy, nie zawiadamiając nikogo. Pierwszy raz od pięciu lat poczuła malutką iskierkę istnienia. Pierwszy raz od pięciu lat miała w nosie konsekwencje i wreszcie bez powodu się uśmiechnęła, spoglądając na siebie w lustrze. „ (...) Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą (...)" Ewangelia wg Św. Łukasza 11, 9-11
-
w jesienne wieczory
Martencja M odpowiedział(a) na Julia Zakochana utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Rzeczywiście jesiennie się zrobiło...ale w sercu jest mi ciepło. :) Bardzo ładny wiersz. Pozdrawiam Martencja M -
"Splątani..."
Martencja M odpowiedział(a) na Martencja M utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Cóż to nic orginalnego, więc możliwe, że gdzieś Pan już podobnego czytał... :) (ale zaręczam, że nie jest plagiatem) Chyba zrobię sobie krótką przerwę...dobrze mi zrobi... pozdrawiam i do usłyszenia Martencja M -
Uwielbiam takie wiersze: finezyjne i ciepłe. Moim zdaniem nic dodać , nic ująć. Pozdrawiam Martencja
-
"Splątani..."
Martencja M odpowiedział(a) na Martencja M utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Splątani wspólnym uczuciem, Oddychamy coraz szybciej… Wdech i wydech. Wdech... Już nie ma odwrotu, Ani dalszych pytań. Wdech i wydech. Wdech… I płyniemy bezwstydnie coraz wyżej I wyżej Aż w końcu rozpływamy się Nie ma nas.. -
Od razu mi się lepiej zrobiło i nabrałam większej śmiałości... :)
-
Jak widzę zawsze mogę polegać na Państwa wskazówki :) - Budowa schodkowa wiersza miała służyć raczej pokazaniu wszystkich dni. - Jeśli chodzi o "milczenie z trwogi i z bólu" w pierwszej zwrotce, to rzeczywiście jest to najwyższy stopień przerażenia (antonim krzyku)...Czy to naprawdę jest aż tak rażące? - A gdyby ostatnia zwrotka wyglądałaby następująco: Kiedy ogarnia mnie samotność, Mówię, A każde słowo porywa wiatr Prosto w bezkresność dnia przeszłego… Brzmiałoby lepiej? Pozdrawiam Martencja PS, Pracuję... :)))
-
(poprawione) Kiedy przyglądam się światu, Milczę Z trwogi, Z bólu, Z niepokoju o dzień jutrzejszy…. Kiedy spoglądam na ludzi, Myślę Dokąd idą, Jak żyją, I gdzie jest dzień dzisiejszy…. Kiedy ogarnia mnie samotność, Mówię, A każde słowo porywa wiatr Prosto w bezkresność dnia przeszłego…
-
"Ulicą szarą..."
Martencja M odpowiedział(a) na Martencja M utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
To było miłe i myślę, że spróbuję ten szary kamień oszlifować. W końcu jak powiada przysłowie chińskie: " Największą chlubą nie jest to, aby nigdy się nie potknąć, ale to, by po każdym upadku dźwignąć się i stanąć na nogi" -
"Ulicą szarą..."
Martencja M odpowiedział(a) na Martencja M utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Hej! Cóż ja ino poradzę, żem prostacka dziewucha i zbyt dużo łopatą macham... Postaram się wziąć Państwa uwagi do serca i popracować nad jakością. Może będzie lepiej...? Dziękuję za uwagę. Martencja PS, Przeczytałam wiersz! Bardzo mi się spodobał. -
"Ulicą szarą..."
Martencja M odpowiedział(a) na Martencja M utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Aż tak źle?... Pozdrawiam. Martencja -
Muszę powiedzieć, że zainspirowało mnie to, do zastanowienia się nad swoją twórczością :) Super opowiadanie, które relaksująco oddziałowuje na ludzki umysł. Warto było przeczytać! Pozdrawiam Martenjca M
-
"Ulicą szarą..."
Martencja M odpowiedział(a) na Martencja M utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ulicą szarą idzie człowiek. Ma szarą czapkę, Szare spodnie, Szare buty, Kurtkę szarą, Nawet teczkę w ręku niesie szarą. Cały świat jest szary. Szare uśmiechy, Szare łzy, Szare myśli, Szare drzewa, Nawet mały ptaszek wszystkie nutki szaro śpiewa. A mimo tej szarości coś jednak błyszczy... Tli się przemiennie. Raz jest białe, a potem czarne. Raz jest czarne, a potem białe. Co to takiego? Nie wiesz? To przeciwności. To skrajności, które nie pozwalają, by serce jego stało się szare! -
Witam ponownie. Pragnę po raz kolejny podziękować za słowa, które pomagają mi w udoskonaleniu mojego warsztatu pisarskiego. I jednocześnie chcę poinformować, iż powyższe dostrzeżone błędy zostały przeze mnie poprawione. Myślę,że teraz opowiadanie prezentuje się lepiej. Pozdrowiam. Martencja M
-
Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałam Twoje wiersze i muszę powiedzieć, że jestem pod wielkim wrażeniem. Urzeka mnie Twoja niepospolitość i doskonała forma skojarzeniowa. Oj, wiele przede mną pracy..... Pozdrawiam gorąco. Marta Mlejnek (debiutantka)
-
"Oddychamy światem"
Martencja M odpowiedział(a) na Martencja M utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Moim założeniem było zmuszenie czytelnika do zastanowienia się nad przyczyną naszego cierpienia, dlaczego kochamy, przez kogo płaczemy, z jakiego powodu odczuwamy taką emocję a nie inną. Możliwe, że nie do końca mi się to udało. Popracuję jeszcze nad swoim warsztatem i może następnym razem będzie lepiej. W końcu: "Hominis est errare, insipientis in errore perseverare" Ludzką rzeczą jest błądzić, głupców rzeczą trwać w błędzie. Dziękuję za uwagę i pozdrawiam serdecznie. Marta Mlejnek -
Zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele przede mną pracy, stąd może zauważalna nieśmiałość..., ale mam nadzieję, że dalsze moje wystąpienia będą lepsze. Dziękuję za odpowiedź i parę delikatnych sugestii, które na pewno poprawię... Pozdrawiam Marta Mlejnek
-
(tautogram) " W wagonie"
Martencja M odpowiedział(a) na Martencja M utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
Weszła wyniośle wypełniona wiarą. Wyglądała wyjątkowo: Wysoka, wrażliwa, wzruszająca. Wyobrażała wszechpotężną Wenus. Wyrażała Wieczność. Wymieniliśmy wzrok wypełniony wyznaniem. Wspólnym wtajemniczeniem. Wspaniałym wstydem. Wyczuła winę, więc włożyła woal. Wbrew woli wolno wstała. Wysunęła walizeczkę, wstrzymując wdech… Wyszła, Wyrzucając wszystkie wspomnienia. Westchnąłem...