
Martencja M
Użytkownicy-
Postów
77 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Martencja M
-
Dziękuję za ciekawostki polarne. Muszę powiedziedzić, że w tym wierszu coś mnie drażni...Jeszcze nie wiem dokładnie co , ale wkrótce to odnajdę...Mam nadzieję... Co do wiatrów wiejących z południa,a nie z północy, to przyznam szczerze, że o tym nie wiedziałam i następnym razem sprawdzę ,zanim cokolwiek napiszę niezgodznego z prawdą :) I mam pytanie. Powtarza się w tym wierszu dwa razy słowo:"zmarznięty", czy brzmiałby lepiej gdybym użyła wyrazu :"zlodowaciałe serce" "skostniałe", "zastygłe"... Pierwszy raz brakuje mi pomysłu. Tak naprawdę, to do tego utworu straciłam serce. Pozdrawiam z Bieguna Martencja
-
Wiatry zimne, wiejące z północy śnieżne burze, polarne noce towarzysze mojej wyprawy. Dookoła zdradliwe białe kopce zmarzniętego deszczu Zdrętwiałe palce, odmrożone stopy nie zniechęcają mnie. Poszukuję. Jeszcze mam wiarę Tym razem będzie inaczej Rozpalając ogień, rozglądam się po okolicy. Pustka, chłód, ciemno. Szybko odnajduję kolejne Zamarznięte ludzkie serce Ogrzewam je Z oddaniem. Może tym razem…
-
Miłość małżeńska
Martencja M odpowiedział(a) na Martencja M utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
1.Oj, z tym słowem "domyśli" to było wielkie, wielkie niedopatrzenie Już poprawiłam :) 2.Co do edycji oryginalnej wersji. Dochodzę do wniosku (i nie tylko ja), że trochę dziwnie czyta się wiersze, potem komentarze, które dotyczą wcześniejszych błędów, a które zostały już poprawione. Z tego powodu w wielu przypadkach nie mogę prześledzić pracy nad utworem i czegoś nauczyć się, zaobserwować... Ale jeśli komuś to przeszkadza, zawsze można zmienić lub usunąć :) 3. Tak naprawdę, to właśnie te sugestie innych pozwalają mi rozwinąć się, poprawić to, co jest do poprawienia, i jednocześnie sprawiają, że mam ochotę pisać dalej. Dziękuję Ci bardzo za te słowa. :))) Jeszcze raz pozdrawiam Was gorąco Martencja -
Miłość małżeńska
Martencja M odpowiedział(a) na Martencja M utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Przedstawiam drugą wersję wiersza. Wiele nie zmieniłam w treści, ponieważ pierwszy raz miałam z tym problemy...za duże zaangażowanie... Jestem ciekawa dalszych opinii. "Miłość małżeńska" skupieni na swoim ja zatapiamy się bez pamięci we własnym egoizmie gehenna przeżywana w milczeniu odsuwa nas od siebie z premedytacją może się domyśli? dotknie zapyta wracamy do domu cisza chóry aniołów już dawno skończyły swój śpiew porcelanowa miłość ucieka każdego dnia coraz słabsza cieńsza kto pierwszy zbudzi się i poda jej rękę przywróci do życia rozpali ty czy ja? ja czy ty? jak trudno wyjść naprzeciw oczekujemy -
Miłość małżeńska
Martencja M odpowiedział(a) na Martencja M utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Witam :) Myślałam, że nikt tu nie będzie zaglądał... 1. Panie Michale, zawsze może być lepiej. Wiersz powstał pod wpływem emocji, pod wpływem emocji został wysłany i teraz na zimno spróbuję nadać mu kolorów... 2. Oczywiście, że oczywisty Panie Amras, a że pracy się nie boję, to jeszcze porozmyślam nad nim 3. Witam Pana - PanieKtotam. Było mi miło, kiedy zobaczyłam Pański komentarz :), z którym się zgadzam. :) Dziękuję i Pozdrawiam Martencja -
Miłość małżeńska
Martencja M odpowiedział(a) na Martencja M utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
skupieni na swoim ja odwracamy się w stronę zaślepionego egoizmu cierpimy w milczeniu odsuwając się od siebie z premedytacją może się domyśli? dotknie zapyta wracamy do domu pustka chóry aniołów już dawno skończyły swój śpiew drżąca miłość ucieka coraz słabsza cieńsza kto pierwszy poda jej rękę przywróci do życia rozpali ty czy ja? ja czy ty? czekamy zamiast działać obserwujemy zapominając o kompromisie czy nie jest jeszcze za późno? -
Zimowa telenowela
Martencja M odpowiedział(a) na Amras_Elensar utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
A mi się podoba w całości. Bardzo zwiewnie i obrazowo to przedstawiłeś. Uważam, że swoje sformułowanie : "miłość nie przetrwa wszystkiego" nie powinneś zmieniać (ale literówkę tak :)). Nie zgadzam się, że za rok znowu będą "nowe bukiety róż". To już nie będzie to samo, ponieważ wszystko wydarzy się w innym czasie, w innych okolicznościach i z innym Mrozem... Pozdrawiam Martencja -
Zauważyłam, że jeżeli Autor od czasu do czasu stworzy coś "banalnego i oklepanego" musi się od razu tego wstydzić i tłumaczyć. Przecież życie nie składa się z samych górnolotnych słów, oryginalnych wyrażeń, wymyślnych tematów, zaskakujących puent. Jesteśmy sami w sobie banalni, jedynie od czasu do czasu owa niezaprzeczalna banalność przybiera ciekawą postać. I to widzę u Ciebie... :) Pozdrawiam Banalna Martencja
-
Przyznam się, ze lubię ten moment, kiedy nagle pojawia się pewna osoba, która sprawia, że człowiek zaczyna po raz kolejny główkować nad nową formą swojego wiersza... :) Pomyślę, co jeszcze można zrobić nie tylko z grajkiem... :) Dziękuję za Twój komentarz. Pozdrawiam Martencja
-
Jaka miła niespodzianka! Jest to oryginał, który znajdował się w Warsztatach. Wiersz ten z pomocą życzliwych poetów (którym dziękuję :) ) przeszedł znaczną metamorfozę i oto druga wersja po poprawkach: " W metrze" zawstydzeni siadamy obok siebie unikając kontaktu wlepiony wzrok w buty współpasażera jest jedynym wyjściem z tej krępującej sytuacji ignorowanie bezskutecznego wołania o bliskość staje się rutyną słysząc nazwę swojej stacji natychmiast budzimy się z odrętwienia pośpieszne złożenie gazety nerwowy krok ulga wreszcie z dala od tego skostniałego tłumu
-
Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak zakasać rękawy i do roboty... Myślę, że w najbliższym czasie opowiadanie będzie inaczej wyglądać :). Pozdrawiam Martencja
-
zawstydzeni siadamy obok siebie, unikając kontaktu wlepiony wzrok w buty współpasażera jest jedynym wyjściem z tej krępującej sytuacji jedziemy nie słysząc serca wołającego o bliskość zapewne winny jest temu cichy akompaniament żebrzącego grajka o wreszcie moja stacja skostniała wychodzę zostawiając za sobą codzienny widok odosobnienia
-
Ufff, gorąco się mi zrobiło. Cóż, wstyd mi ,aż uszami wychodzi... Przepraszam za swoje okropne błędy, gramatyczne, językowe itp. Człowiek pisze i wydaje mu się, że wszystko jest nawet dobrze...ale cieszę się, że ktoś otworzył mi oczy. Rzeczywiście jak spojrzałam na powyższe uwagi Pani Natalii, to zaczęłam zastanawiać się, czy nie usunąć opowiadania. Ale może zostawię, żeby inni wiedzieli, jak nie powinno się pisać :) (Proszę nie traktować tego, że chcę się tym w jakiś sposób chwalić. Proszę mi wierzyć, że strasznie biję się z myślami, co do tej decyzji...i może ją wkrótce zmienię) Co do centów, to mam z tym problem, bo mieszkam w Berlinie i niestety waluta jest inna niż w Polsce.. Dziękuję Pani bardzo za wszystko. I biorę się ostro do roboty (jeżeli coś tutaj zdziała... :)). Myślę, że na dłuugi czas nie będę zaśmiecać serwisu swoją twórczością. Pozdrawiam Panią i wszystkich czytających ten post. Martencja :)
-
Zgadzam się z Tobą, że lepiej będzie zostawić te dwie wersje. Może być ciekawie i pouczająco Martencja PS, Cieszę się, że coś z tego fajnego wyszło.:) Dziękuję wszystkim za uwagi.
-
I nie ukrywam, że mi się spodobał! Tylko problem będzie taki, iż owe "nożyczki" już nie są moje :) Może wiersz powinien nosić nazwiska dwóch autorów :) hi,hi,hi ...Żartuję Przemyślałam wszystko i powstała, moim zdaniem, satysfakcjonująca wersja, w której zastosowałam swoje i Pańskie nożyczki... :) (nie chciałam wyjść na próżniaka, który cieszy się, że ktoś inny wykonał za niego całą pracę). Czy jest lepiej? Mogę zmienić oryginalną wersję? „Człowiek” zamkniętymi oczami poszukuje światła w pustce własnej egzystencji uśpiony wędruje po labiryncie ścieżek by odnaleźć mistyczną prawdę wpatrzony w nieznany cel nie zważa na ciepło ludzkich serc tylko nieustannie idzie w bezsenną noc dlaczego nie zatrzymasz się nie rozejrzysz? może odnalazłbyś to czego szukasz? wzruszając obojętnie ramionami zakłada ciemne okulary i wyrusza w dalszą drogę
-
Mam nadzieję, że nie dostanę ostrzeżenia za wybraną przeze mnie tematykę. :() Nie ukrywam, iż się trochę tym stresuję. Zaniepokojona Martencja
-
(poprawione) Wszedł cicho do pokoju, niosąc ze sobą dwa kieliszki do wina. Po raz pierwszy w życiu nie czuł wstrętu, że wynajął przez telefon kobietę.” Przynajmniej teraz trafiła mi się naprawdę ładna i młoda”, pomyślał zadowolony i spojrzał ukradkiem na dziewczynę, siedzącą na kanapie. Była ubrana jak większość kobiet z jej branży. Miała na sobie obcisłą sukienkę, podkreślającą ponętną sylwetkę. Usta oraz paznokcie pomalowane były na czerwono. Długie, gęste włosy mieniły się kolorem wiśni. Przyglądał się im przez chwilę, ale nie dostrzegł żadnych śladów odrostów, które zawsze kojarzyły mu się z jednym - z brakiem higieny. Nie znosił kobiet, które po farbowaniu nie wyrównywały sobie koloru. Kiedyś nawet zdarzyło mu się, z tego właśnie powodu, jedną prostytutkę wysłać z powrotem tam, skąd przyjechała, nie płacąc jej przy tym ani centa. Od tamtego incydentu nauczył się przy każdym zamówieniu bardzo dokładnie opisywać swoje wymagania. - Nazywam się Max.- zwrócił się do niej, nalewając czerwone wino. Francuskie, półwytrawne, dwuletnie. Podając kieliszek, usiadł obok niej i bez najmniejszego zażenowania zlustrował jej ciało- A jakie jest twoje prawdziwe imię?- zapytał, podkreślając słowo „prawdziwe”, gdyż z własnego, bogatego doświadczenia wiedział, że wszystkie prostytutki wybierały sobie różne imiona lub pseudonimy, chcąc w ten sposób rozróżnić życie prywatne od zawodowego. - Daria. – odpowiedziała obojętnie, pijąc wolno wino, jakby chciała sobie dodać otuchy. A może mu się tylko zdawało? Przez głowę przemknęła mu myśl, żeby zapalić świece, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. - Myślę, że dobrze będzie jak pójdziemy do mojego salonu.- zaproponował, dziwiąc się sobie, ponieważ nigdy wcześniej nie zapraszał wynajętej kobiety do osobistego pomieszczenia. Przeważnie po każdym stosunku zapominał o nich, jakby nigdy nie istniały. Ale z nią było jakoś inaczej. Zaintrygowała go, ponieważ była obojętna na bieg wydarzeń. Nie zachowywała się jak inne prostytutki, które albo były wulgarne albo udawały parodię słodkiej idiotki. To właśnie pod wpływem jej chłodu czuł się jak alpinista, który wybrał się na wielką wyprawę, by wreszcie zdobyć wymarzony szczyt góry lodowej. Podniecił się przypominając sobie regułę swoich młodzieńczych lat, kiedy zaliczał panienki jedną po drugiej, że zimna kobiet była niepodważalnym synonimem wulkanicznego seksu Przeszli do niedużego pokoju, który całkowicie wyrażał jego osobowość, nie był ani ciepły ani romantyczny. Ascetyczne umeblowanie, w połączeniu z białymi ścianami sprawiało nieodparte wrażenie pustki. Ale i tak go lubił. Był całkowicie jego, co do tego nie było żadnej wątpliwości. Bez ceregieli podszedł do niej i szybkim ruchem zdjął sukienkę, która odsłoniła kształtne piersi. Nieduże i zadziorne. Ciekawe, jak smakują, pomyślał, po czym poprowadził ją do łóżka. Nie czekając na nic, zdjął szybko swoją garderobę i przeszedł od razu do akcji. Pieścili się nerwowo. W swoich ruchach przypominali bardziej zwierzęta niż ludzi. Dzielone przez nich chwile dalekie były od określeń z rodzaju intymność, bliskość, ciepło. Poruszali się szybko. Wsłuchując się w jej nierówny oddech, czuł, jak coraz bardziej zapadał się w swojej nieświadomości, pragnąc tylko jednej rzeczy - rozkoszy. Wbite palce w jego skórę spotęgowały jego doznania, sprawiając, że jego pchnięcia stały się głębsze. Nie przejmował się, że mogły zadać ból. Myślał egoistycznie. Najważniejszy był jego orgazm i kiedy wreszcie go osiągnął z wielką satysfakcją spojrzał na dziewczynę. Jednakże w jej oczach nie dostrzegł żadnej błogości. Uświadomił sobie, że była ona bardzo daleko od tego, czego niedawno doświadczył. Po krótkim wahaniu podjął decyzję, że nie zostawi jej w takim stanie. Przede wszystkim chciał, żeby mówiła innym koleżankom, że miała kiedyś jednego klienta, który sprawił, że była dla niego kobietą a nie tylko dziwką, że rozbudził uśpione rozkosze, że był naprawdę świetny, doskonały, po prostu niezapomniany. Taak, tego właśnie pragnął. Mijały minuty, a ona stawała się coraz bardziej rozpalona, nieobecna. Widać było, że tej nocy poczuje się dobrze. Zaczęła nerwowo przyciskać się do jego ciała. Jej biodra poruszały się niepewnie w górę i w dół, a z każdą minutą te ruchy stawały się coraz intensywniejsze. Położyła swoją rękę na jego dłoni i zaczęła prowadzić go po swoich punktach lekko wzdychając, aż w końcu zaznała rozkosz. Spojrzał na nią i uśmiechnął się. Jej wzrok był tym razem błędny oraz oszołomiony. Wiedział, że nieczęsto to się zdarzało. Oddychała nierównomiernie. - Może teraz napijesz się wina? – zapytał, wciąż gratulując sobie okazanej wspaniałomyślności - Chętnie - odpowiedziała krótko. Od razu wyczuł w jej głosie, jak starała się ze wszystkich sił powrócić do wcześniejszej, opanowanej postawy. Zapewne przypominała sobie teraz o tym, jak jej nie wolno ulegać emocjom, angażować się. Musiała pamiętać, że była tutaj w pracy, a nie na jakieś romantycznej randce ze swoim ukochanym. Poszedł po nową butelkę, która od paru godzin chłodziła się w lodówce. Wracając do pokoju, jeszcze raz ukradkiem spojrzał na nią. W świetle księżyca, które nieśmiało dostawało się przez białe firanki, wyglądała jak zjawa. Jej włosy leżały na ramionach w wielkim nieładzie. Pierwszy raz od wielu miesięcy miał znowu ochotę, aby zagłębić swoją dłoń w kobiecych włosach, a potem pojeździć palcem po idealnie stworzonej linii ciała, ale na odgłos jego kroków odwróciła się w milczeniu. I te jej nieduże piersi… - Proszę oto twój kieliszek. - Dzięki.- po czym dodała - Do której mnie wynająłeś? - Do 10-tej rano – odparł spokojnie. - To co chcesz robić do 10-tej? – zapytała wolno - Może chcesz jakiś pikantniejszy numerek? - Nie, na razie nie chcę - odpowiedział, kładąc się obok niej – ale za to opowiesz mi coś o sobie. - Niestety nie mam o czym. - Zawsze jest „o czym”. - Ale nie w moim życiu. Zamilkli. Postanowił, że nie będzie wymuszał na niej presji. Jak przyjdzie jej ochota, to mu wszystko opowie, a jeżeli nie, no to się rozstaną i zapomną o sobie. Jednakże to czekanie sprawiło, że zamiast wyznań pojawiło się zmęczenie, któremu ulegli, zasypiając głębokim i zasłużonym snem. Obudził się wcześnie. Jeszcze za oknem panowała ponura szarość. Spojrzał na zegarek. Była ósma. Odwrócił głowę w kierunku, gdzie ostatnio leżała Daria. Nie znalazł tam jej, ponieważ stała już od dłuższego czasu przy oknie. Paliła papierosa. Była w dalszym ciągu naga. Przyglądał się jej przez moment i ponownie poczuł, jak jego członek przyjemnie nabrzmiewa. Nie mógł zaprzeczyć, iż nadal go podniecała. - Nie wiem, czy mogę u ciebie palić… – powiedziała cicho, sprawiając, że nie wiedział, czy te słowa były pytaniem, czy tylko czystym stwierdzeniem. - Pal spokojnie – zachęcił ją. - Pamiętasz, jak mnie wczoraj wieczorem prosiłeś, abym opowiedziała ci coś? Potwierdził głową, nie wypowiadając przy tym ani słowa. - Moja historia będzie krótka i brzydka, jak brzydkie jest życie. Ale jeśli cię nadal interesuje, to ci ją opowiem. Nie zaczęła od razu. Najpierw zgasiła papierosa, który zakończył swój żywot przy samiutkim filtrze, po czym sięgnęła po paczkę, leżącą na kredensie koło kryształowej patery. Wolnym ruchem wyciągnęła następnego i zapaliła. Opowiadała sucho i treściwie, jak wyjechała z wioski z nadzieją, że w wielkim mieście wszystko się jej poukłada, gdyż była młoda i atrakcyjna,. Jak zmuszona była do szukania pracy, bo jej wszystkie oszczędności zniknęły po pierwszej wpłaconej racie za studia wieczorowe. W jaki sposób dostała od znajomej numer do pewnego klubu nocnego, do którego zadzwoniła, pojechała i … zaczęła tańczyć przy srebrnej poręczy. Potem jej relacje szybko zmieniały obrazy, że pewnego dnia przyszedł do niej szef i zapytał, czy by nie zechciała pójść do pewnego gościa. Mówił o tym, że dobrze jej zapłaci, że facet nie jest zboczony i inne takie pierdoły. Długo nad tym się zastanawiała i tak jak okazja czyni z człowieka złodzieja, tak też i ta propozycja uczyniła z niej kurwę. Nie mogła na siebie patrzeć w lustrze, ale jednocześnie nie potrafiła z tego zrezygnować. To było jak nałóg. Na szczęście opanowała się, kiedy została wyrzucona ze studiów i wtedy powiedziała stanowczo dość! Już nigdy więcej… Zaczęła swoje życie od nowa. Chodziła od jednego biura pracy do drugiego. Każdy prosił, aby zostawiała jakieś podania oraz życiorysy i jeśli coś znajdą, to zadzwonią do niej. Długo czekała, ale telefon milczał. Już miała się poddać i wrócić tam skąd przyszła, kiedy w gazecie znalazła ogłoszenie. Po długich rozmowach dostała w końcu pracę kasjerki w supermarkecie, ale musiała się przyznać, iż była ona straszna. Nie dość, że człowiek zarabiał tam małe pieniądze, które i tak nie wystarczały do końca miesiąca, to jeszcze traktowali go gorzej niż bezdomnego psa. I mimo że prowadziła tzw. normalne życie, to nadal nie mogła na siebie patrzeć w lustrze. W końcu po półrocznym upodleniu przy kasie, nie mając ani grosza ze swoich wcześniejszych oszczędności, powróciła do swojej branży. Już od ponad dwóch lat spędza wieczory z każdym klientem, którego jej zlecą. Kiedy skończyła, zaciągnęła się papierosem i na pewien czas przytrzymała dym w płucach. Max przez cały czas nie poruszał się. Tak naprawdę to nie wiedział, co jej odpowiedzieć. Zastanawiał się, czy powinien jakoś wyrazić swój żal, czy lepiej zostawić ją osamotnioną. W końcu jego wahania przerwał niewyraźny głos Darii, przypominający o tym, że czas się już kończy. - Jest dziesiąta. Muszę iść. Czy dasz mi ustaloną kasę? - Oczywiście. Już ci ją przynoszę. Poszedł do przedpokoju i wyciągnął z szuflady pieniądze. Kiedy wrócił, zauważył, że była już kompletnie ubrana. Zaciekawiło go, czy rano zmyła z siebie ostatnie dowody ich wczorajszych uniesień, czy też nadal tkwiło w niej jego nasienie? - Proszę oto i one. Jak chcesz możesz je przeliczyć. - Nie trzeba - odparła obojętnie, jakby nie miało to najmniejszego sensu, a przecież zaczęła sprzedawać się właśnie z ich powodu. Ubrała się w płaszcz i jeszcze na do widzenia spojrzała na niego, jakby miała coś do powiedzenia, ale żadne słowo nie padło z jej ust. Odeszła, zamykając za sobą cicho drzwi. Przez pewien czas nie uczynił żadnego ruchu, jedynie wpatrywał się uporczywie w miejsce, gdzie jeszcze niedawno stała kobieta, do której poczuł słabość, a której w ogóle nie znał. Odwrócił się od drzwi i wszedł do swojego salonu. W powietrzu w dalszym ciągu czuło się dym z papierosa oraz zapach ich wczorajszego seksu. Już miał wziąć sobie długi prysznic, kiedy jego oczom ukazała się nieduża, zgnieciona kartka. Podniósł ją z ziemi i zlustrował szybko, po czym skierował się do łazienki, zapominając o wszystkim. „Laura 653-…”
-
Nie potrafię znaleźć lepszego słowa niż "Dziękuję". Tą wypowiedzią sprawiłeś mi ogromną radość :) Co do "śmierdzącego "chciejstwa""...Każdy powinien zastanowić się, czy rzeczywiście słowo "chcieć" kojarzy się nierozerwalnie z "nie móc", czy też właśnie z "móc". A tak ogólnie to lubię właśnie zajmować się tą "bezkształtną masą baranów", do której należę :) I tym optymistycznym akcentem... pozdrawiam Martencja
-
Interesujący wykład, który sprawił, że zaczęłam rzeczywiście poszukiwać odpowiedzi "czym" jest człowiek... Ale zostawmy to na inną okazję... Panie Ktotam (ciekawy pseudonim), dziękuję bardzo za dokładną subiektywną analizę mojego wiersza. Nie ukrywam, iż zadziwł mnie Pan, jak zawsze :) . To było bardzo ciekawe i godne zastanowienia. Zgadzam się z Panem, że i rzeczywiście słowo "obojętność" lepiej wyraziłoby ludzki stan odrętwienia. Natomiast co do "opadających emocji". Głównym założeniem przy pisaniu tego wiersza było właśnie ukazanie monotonności człowieka. Przecież poszukuje on czegoś ważnego w swoim życiu, czegoś co nadałoby jemu jakiś sens i przez to, że tak intensywnie bada, staje się zamknięty i wyzbyty różnorakich emocji. Jest nudny, z klapkami na oczach, a to sprawiło, iż zakończenie wiersza nie posiada owej "dekadenckiej i samobójczej broni skorpona". Ale jeszcze mogę się nad tym zastanowić... Ależ skąd! Po to człowiek wystawia to na forum, żeby właśnie zweryfikować swoją twórczość z innymi opiniami i sugestiami. Dlatego nie czuję urazy za odmienne komentarze i odczucia, a raczej sprawiają one, iż zastanawiam się nad nowym spojrzeniem na dany utwór. Życzę szybkiego powrotu do dobrego samopoczucia... i jak powiedział William Shakespeare (Szekspir): "(...)Nie ma żadnych rzeczy złych ani dobrych, lecz nasze myślenie czyni je takimi (...)" Pozdrawiam Martencja
-
Jestem pod wielkim wrażeniem. Przyznam się szczerze, że w trakcie czytania wzruszyłam się. U mnie masz dwa wielkie plusy!! I czekam z niecierpliwością na dalszą Twoją twórczość. :) Martencja
-
Wigilijna opowieść (pozakonkursowa) - dla Ashera
Martencja M odpowiedział(a) na Wuren utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ciekawe, ciekawe kurna felek...takie inne i wreszcie cosik skumałam...no może za dużo "Zbrodni i kary"...ale oddało... :) Martencja -
Z niecierpliwością czekam na Pana :)) Martencja
-
zamkniętymi oczami poszukuje światła życia w otaczającej pustce własnej egzystencji uśpiony wędruje po nieznanych ścieżkach by odnaleźć mistyczną prawdę wpatrzony w nieznany cel nie zważa na ciepło ludzkich serc tylko niestrudzenie idzie w bezsenną noc dlaczego nie zatrzymasz się na chwilę i nie rozejrzysz dookoła? może odnalazłbyś to, czego szukasz? wzruszając ramionami w geście niewiedzy, zakłada ciemne okulary i wyrusza w dalszą drogę w stronę zapomnienia
-
Poranek z filiżanką herbaty
Martencja M odpowiedział(a) na Kłoska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Bardzo orginalny, ciepły wiersz, sprawiający, że świat mimo jesiennej szarugi staje się kolorowy...:)... U mnie masz ogromnego plusa! Pozdrawiam barwnie Martencja -
Dzisiaj wreszcie znalazłam czas, by sprawdzić dokładnie ten wiersz i niestety muszę poinformować, iż został on całkowicie zmieniony, ponieważ poprzednia wersja posiadała dużo mankamentów i niedociągnięć. Za co przepraszam... :)... Myślę, że utwór prezentuje się teraz dużo lepiej... chociaż nigdy nie wiadomo... :) Pozdrawiam wszystkich Martencja M