Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Martencja M

Użytkownicy
  • Postów

    77
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Martencja M

  1. Witam Cię serdecznie, Przyznam się szczerze, że trochę zbiłeś mnie z tropu, jeżeli chodzi o "jedność" i formę "ono"... Ale teraz dochodzę do wniosku, że przemiana bohaterki nastąpiła w sferze emocjonalno-psychicznej, a nie fizycznej. W dalszym ciągu dla Czytelnika jest kobietą, mimo że doświadcza jedności. A po drugie w tej formie łatwiej się pisało ;-D Nie wstydź się tego, co napisałeś, dla mnie było to ciekawe. Chciałabym przeczytać Twoje opowiadanie... Pozdrawiam
  2. Nie zamierzam odpowiadać na ten komentarz, bo bym musiała zniżyć się do poziomu powyższego osobnika, a na to mi szkoda czasu.
  3. Dziękuję za dostrzeżenie tego, czego autor nie zobaczył. Rzeczywiście "ideał edenu" brzmi bardzo pretensjonalnie. Na pewno to poprawię. Też uważam, że zawsze może być lepiej. :) Pozdrawiam
  4. Biegła, biegła przed siebie, za siebie, obok. Chciała zatracić się w bezwładności, aby polecieć w przestworza, uciec od codzienności świata, od jego szarości i smutku na ludzkich twarzach. Czujesz to pragnienie zatarcia swojej osobowości, czujesz to? Nie? To znaczy, że nie pragniesz zmian, czegoś innego, czegoś, co nazywa się wolnością. Ona pożądała jej od tak dawna i teraz ma możliwość, by złapać tę ulotność wieczności, poznać godzinne tykanie sekundnika. Bo czas płynie dla niej inaczej. Jest kimś innym, nie jest ani kobietą ani mężczyzną, jest jednym i drugim. Jest w końcu jednością. Udało się jej, oderwała się od ziemi i z prędkością światła porusza się po orbicie. Co to za uczucie umieć latać. Tu na górze problemy życiowe znikają w obłokach bezsensowności. Tu na górze nic nie ma znaczenia, a tam na dole wszyscy się martwią, by starczyło do pierwszego, by zarobić, kupić, zjeść, wyruchać się. Tak prymitywnie, bez wartości, bez życia i piękna. Tutaj na górze jest stan nieważkości, które sprawia, że człowiek czuje błogość i nieskończoność. Była szczęśliwa. Jej serce wypełnione uczuciem, którego nie można takimi prostackimi słowami opisać. Zbezcześciłoby je, zatraciłoby swoją niepowtarzalność, stałoby się pospolite jak człowiek. A ona nie chciała niszczyć, pragnęła budować, rodzić na nowo, stworzyć inny świat, w którym panowałyby inne priorytety. Każdy byłby z każdym, blisko siebie, nie obok, w sobie. Przez cały czas istniałaby jedność. Czy to możliwe? Czuć stale jedność z sobą, z innymi, przyrodą, światem i z całym kosmosem, który w dalszym ciągu się rozrasta, pęcznieje, aż w końcu zniszczy brudy ludzkich upokorzeń. Będzie kolejny wybuch i po raz kolejny narodzi się świat. Czy wtedy zapanuje eden, miejsce najwyższej szczęśliwości? Czy w końcu człowiek zrozumie, że można zaznać ideału życia? Czy zawsze i wszędzie, będzie utwierdzał się w przekonaniu, iż jest istotą słabą, złą, samotną. I z tego powodu zacznie zabijać, tłumacząc się przy tym, że to jego natura? Odwróciła głowę od tych bolesnych wizji. Raniły ją okrutnie. Jakie to straszne, wbijać bezlitośnie niewidzialny sztylet w słabość drugiego. Słowa krzywdzą, może jeszcze mocniej niż zadanie fizycznego ciosu. Widziała wszędzie krew, pokrywającą całość jej obrazów. Czuła odrazę, ale nie potrafiła się odwrócić, patrzyła na cierpienie, ból, płacz. Jej serce pokrywało się z każdą chwilą malutkimi skaleczeniami, które było gorsze od otwartych ran. Były zbyt głębokie. Docierały prosto do źródła. Czy tak czuje się Bóg, kiedy patrzy na swoje dzieło? Boli go każda śmierć? Czy żałuje, iż dał człowiekowi wolną wolę? Ona żałowała. Głowiła się dlaczego. Nie potrafiła zrozumieć, że otoczony człowiek pięknem, nie widzi go. Jedyne co czuje to nienawiść, zazdrość, smutek. Nic ponad to.
  5. Mam pytanie, czy da się przenieść ten wiersz o dział wyżej? Pozdrawiam Martencja
  6. Cóż, odważyłam się i może nie najlepiej to przedstawiłam, ale powiem jeszcze jedno, że poezja to nie tylko miłosne tryle, żółte słoneczko na niebie, itp. To samo życie, które w większości przypadków potrafi nieźle dać w kość. I to chciałam pokazać, otworzyć oczy na cierpienie i ból, który w tym przypadku jest tematem tabu. Może dlatego mój wiersz Czytelnikom się nie podba? Pozdrawiam również serdecznie Martencja
  7. Dziękuję za komentarz. Chciałam właśnie poruszyć temat bezowocnego życia (dlatego w środku nudy :)) by trochę obudzić ludzi, którzy idą przez życie jak zombi. I jeśli ktoś po przeczytaniu powyższej prezentacji, nie może zasnąć.... :) "bardzom z tego rada". Pozdrawiam Martencja
  8. Cóż, dwie odpowiedzi o podobnym wydźwięku, każe mi się głęboko zastanowić nad wierszem. Na spokojnie przemyślę go i spróbuję ująć tę tematykę w inny sposób z wykorzystaniem właściwego warsztatu. Zobaczymy co z tego wyniknie. Pozdrawiam Martencja
  9. Witam. To miało być brutalne. Jeżeli człowiek przeżył dramat w życiu nie potrafi wypowiadać się racjonalnie. Dlatego słowa, jak to określiłaś "nie trzymają się kupy". Czy życie ciągle musi składać się z przerysowanych emocji i ogromnej liczby metafor? Muszę powiedzieć, że nigdy nie poruszałam takich tematów w swojej "twórczości". Ten był pierwszy i pod wpływem prawdziwych wydarzeń. Może mi się nie udało, a może po prostu natrafił wiersz na niewłaściwego odbiorcę. W pełni to rozumiem i szanuję. Pozdrawiam Martencja Wcześniej była wypowiedź, którą pewna osoba usunęła. By nie było niejasności, wiersz się nie podobał.
  10. Siedziała przy oknie, przyglądając się światu zza zabrudzonej szyby okiennej. Jej wzrok nie wyrażał nic. Nie zachwycały ją ani drzewa pokryte malutkimi wiosennymi listkami ani tym bardziej rozpieszczające promienie słońca. Zobojętniała już dawno temu. Tak po prostu. Bez większego wytłumaczenia. Upiła trochę zimnej kawy, nie odrywając wzroku od okna. Jej umysł mimo myśli przepływających z jednego punktu nerwowego do drugiego, był w stanie całkowitej indolencji intelektualnej. Wolała żyć bez wiedzy o swoim stanie. I dzięki temu przeżyła już trzydzieści lat bez myśli o samobójstwie. Kolejny łyk niesłodkiej kawy. Jeszcze miała pół godziny do wyjścia. Dzisiaj była środa, a we środy, piątki i poniedziałki zawsze sprzątała w biurze od 16 do 20. Nie zarabiała zbyt dużo, ale wystarczająco, by pokryć codzienne wydatki. Dopijając resztki kofeinowego napoju, ubrała się w ciepły płaszcz i wyszła do pracy. W pracy jak to w pracy wykonywała swoje obowiązki rutynowo i bez większego wgłębiania się w to, co robiła. W sumie nie miała nawet powodu, by to czynić. Wypełniała tylko swoją powinność i tyle. Wyrzucanie śmieci, wycieranie kurzu, układanie długopisów i odkurzanie, to zwykłe czynności, jakie musiała zrobić trzy razy w tygodniu na dwunastym piętrze wielkiego biurowca. Czasami wpadała na jakieś sprzątaczki, pracujące na innych poziomach, ale przeważnie nie rozmawiała z nimi dłużej niż pół minuty. Nawet teraz większość z nich nie znała jej imienia. Nie zależało jej na znajomościach. Nie odczuwała potrzeby, by przyjaźnić się z kimkolwiek. Wolała samotność. Nie miała nikogo na świecie. Rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a ją oddano do domu dziecka, w którym była aż do 18 roku życia. Kiedy osiągnęła pełnoletność, szybko znaleziono dla niej jakąś obskurną państwową kawalerkę i całkowicie zapomniano. Od tamtej pory mogła liczyć tylko na siebie. Ograniczona wewnętrznie do życiowego minimum spędzała dzień za dniem. Nie marzyła, nie rozmyślała, nie kupowała sobie nic, co sprawiłoby jej przyjemność. Żyła w czystej wegetacji. I nie przeszkadzało jej to. A przynajmniej tak się jej wydawało. Była osobą, która nie rzucała się w oczy. Ubrana w rzeczy ze sklepów z tanią odzieżą, nie wzbudzała najmniejszego zainteresowania ze strony innych. Była nikim, nie liczyła się w świecie zdominowanym przez sukces, przebojowość, pieniądze. Była tylko sprzątaczką o smutnej przeszłości, która wzbudzała jedynie politowanie. Jej życie powiązane zostało nierozerwalnie z przegraną, a przegrana nie interesowała innych. Gdyby wykorzystała swoją siłę, osiągnęła coś, nie poddała się, wtedy byłoby całkiem inaczej. A tak… Wracając z pracy do domu, zaszła do sklepu całodobowego, by kupić chleb oraz masło. Zawsze ograniczała swoje zakupy do minimum, dlatego nigdy nie wkładała do swojego koszyka kosztownych produktów. Tym razem nie zrobiła wyjątku. Idąc do kasy, spojrzała na grupkę młodych lekko podchmielonych podlotków. Właśnie kłócili się, kto będzie kupował kolejną butelkę taniego wina. Lekko uśmiechnęła się pod nosem, po czym dała kasjerce należność i wyszła. Szła nieśpiesznie, otulając się dokładniej płaszczem. Właśnie zaczął padać deszcz. Przechodząc przez ulicę, rozejrzała się dla pewności, czy nie ma żadnego przejeżdżającego samochodu. Kiedy droga okazała się pusta, weszła na pasy. I wtedy znienacka za zakrętu wyjechał z wielką prędkością samochód osobowy, prowadzony przez jednego z chłopców, którego widziała parę minut temu w sklepie. Nie miała żadnych szans, by uciec. Uderzenie było zbyt szybkie. Zginęła na miejscu, pozostawiając po sobie tylko bezimienność. „Wczoraj kilka minut przed godziną 21 na skrzyżowaniu ulic Wiekowej i Kościelnej zginęła kobieta w wieku 30 lat potrącona przez niepełnoletniego kierowcę – Michała K. Nietrzeźwy sprawca wypadku (1,34 promila) odpowie za swój czyn przed Sądem.(…)”
  11. Witam Cię Noa Muszę powiedzieć, że druga wersja jest naprawdę piękna. Dość ujmująco ukazałaś kontrast pomiędzy pięknymi wspomnieniami zabarwionymi miłością a zranioną rzeczywistością. Cieszę się, że pracujesz, a efekty znakomite...Oby tak dalej. Biorę ten wiersz do ulubionych. Życzę więcej takich wierszy. Pozdrowionka wakacyjne Martencja
  12. przychodzę po spowiedź nagą w prawdę bez łez szczerą w sercu posłuchaj proszę w milczeniu sumienia bezsilności noc krucza żadnych gwiazd niewinnych tylko gniazdo obłudy tuż obok schowane nagle uderzenie upadek na kamień niema cisza w nieświadomości potem strach czystość, niewinność. parzące krople krwi rozwiewają niewiarę pozostały mi tylko słone dni zbezczeszczone czekaniem na rozstaju dróg donikąd widziałeś wszystko choćby jedno pytanie byłoby teraz jest inaczej nie odchodź! proszę, postaraj się zrozumieć zobaczysz, będziemy szczęśliwi we troje zobaczysz, że będziemy szczęśliwi nawet we dwoje _________________________________________________________________________ Powyższy wiersz został już poprawiony.
  13. Druga wersja znacznie lepsza i nie przerażaj się, początki zawsze bywają trudne. Najważniejsze, że jesteś chętna i do pracy, jak również do współpracy. Z zaintersowaniem będę do Ciebie zaglądać... Pozdrawiam Martencja
  14. Na skrzydłach nokturnu unoszę się w przestrzeń wspomnień, by ponownie rozbić się o taflę czasu (nie tym razem) Bezsilną ręką próbuję stopić ostatnie kawałki rozbitego zwierciadła nadziei, raniąc się przy tym boleśnie (nie poddaję się) Akordy zwątpień nie dają spokoju czy odnajdę? spojrzę? uwierzę w ten świat? Zatrzymany zegar molową frazą pieszczotliwie otula szalem melancholii Czekam… Na co? Nie wiem Może na coś, co rozpali mnie wewnętrznie i wypełni usta świadomym słowem: jestem --------------------------------------------------------------------------------------- Pozdrawiam upalnie i czekam na opinie.
  15. Rozsądek ostatnie strzępki świadomości znikają w lawie kofeinowych myśli dzisiaj zaraz teraz zaniedbane uczucia schodzą ze sceny, pozostawiając po sobie zepsute eksponaty przeszłości walka zwycięstwo sukces nienaturalny uśmiech nadaje twarzy chirurgiczne piękno uroda dieta figura tak, teraz widzisz, że nie pozostaje już nic poza… ________________________________________________________________________ :) Pozdrawiam!! Martencja
  16. Ciszę się, że się spodobał. Dziękuję Ci za wcześniejsze :) sugestie, które zmobilizowały mnie do dalszej pracy. Ściskam gorąco Martencja Prosimy wyłącznie o komentowanie wierszy i uzasadnianie wyrażanych opinii. Komentarz narusza regulamin oraz zasady serwisu. Moderator
  17. Rzeczywiście wyliczanka jest trochę męcząca. Troszeczkę popracowałam nad wierszem, który obecnie wygląda następująco: Makijaż paletą zastygłych uczuć tuszuje wyblakły błękit oczu zaciśnięte usta maluje krwistą szminką w kształt zapomnianego uśmiechu jeszcze trochę pudru na zapadnięte policzki głęboki wdech i wyjście na scenę życia Jestem ciekawa opinii. Pozdrawiam Martencja
  18. O rany aż zarumieniłam się. Nie wiem czy ze wstydu, czy z zadowolenia.... :) Niestety studia przed świętami zawsze utrudniają. (w szczególności, jak trzeba duuużo ćwiczyć na wiolonczeli :)) Pozdrawiam Ciebie gorąco Zapracowana Martencja
  19. paletą zastygłych uczuć tuszuje wyblakły błękit oczu krwistą szminką maluje zaciśnięte usta w kształt zapomnianego uśmiechu zapadnięte policzki pokrywają się rutynową warstwą młodzieńczego różu ostatnie poprawki głęboki wdech i wyjście na scenę życia
  20. Pięknie napisane. Po prostu nic dodać, nic ująć. Pozdrawiam świątecznie Martencja
  21. Wreszcie udało mi się poprawić moje powyższe opowiadanie. Myślę, że teraz wygląda trochę lepiej. Pozdrawiam wszystkich. Zmęczona egzaminami - Martencja
  22. ha,ha,ha A wydawało mi się, że będzie lepiej. Chyba rzeczywiście zostawię te wersje w spokoju, zapomnę o nich na jakiś czas, a potem powrócę ze świeżym umysłem i z odmrożonym sercem. Nie ma co na siłę.... Jak coś powstanie innego, to będę mogła zgłosić się do Ciebie po opinię??... Fajnie, że napisałeś. I ja również całuję ... :)) Rozbawiona Martencja
  23. Cieszę się. Ja właśnie udoskonalam powyższą wersję, ale niestety przedłuża się to z powodu egzaminów...Ale mam nadzieję, że wkrótce zakończę i będzie lepiej. Pozdrawiam Cię gorąco i dziękuję Ci za te słowa... :) Do usłyszenia Martencja
  24. A (nie) dziękuję, (nie) dziękuję... :) Wróciłam do normy i przedstawiam kolejną, jak zawsze, wersję swojego wiersza, tylko obawiam się, że już go nikt nie przeczyta.... Biegun zagubiona wędruję na przekór wiatrom ludzkiej obojętności śnieżne burze nienawiści noce polarne jedyni wierni towarze wyprawy odmrożone stopy nie zatrzymują mnie wciąż tli się wytrwałość zdrętwiałymi palcami odkopuję kolejne zmarznięte serce pustka, chłód, ciemno. pragnę ogrzać poczuć bliskość przybliżam je do siebie przeszywa mnie ból to nie serce to tylko sopel lodu słona kropla zastyga odchodzę Pozdrawiam gorąco Martencja
  25. Widzę, że zawsze mogę polegać na Tobie i dziękuję Ci za pomoc w ratowaniu czegoś, co jest prostackie.Jak zawsze Twoja wersja jest dobra. Postaram się w najbliższym czasie, coś zrobić z tym utworem. Na razie nastroje typowo podbiegunowe... Cóż, ćwiczenie na wiolonczeli nie idzie w parze z poezją. Wkrótce egzaminy...:) Pozdrawiam Cię gorąco i jeszcze raz dziękuję Martencja
×
×
  • Dodaj nową pozycję...