Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ulla

Użytkownicy
  • Postów

    148
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Ulla

  1. i zabolało
    kiedy oparłeś byt o marokańskie wino
    i wsiąkłeś w treść podobieństw
    - bo wydarliśmy różnice
    z kartkami kalendarza o nazwie życie
    żeby nie było zbyt nudno -

    [boleści tłuczonego szkła
    są przy tym niczym]
    od wtedy - wszak pamiętasz?
    jesteśmy cieniem
    tej samej układanki:
    twórczego tanatos – destrudo

    W co gramy ?
    bez tanga
    z toastem za zmarłych
    nurzani w zapachu truskawek
    stylizując noc zaspanych cmentarzysk

    MY:
    ludzie-nieludzie
    którym obca jest ziemska zażyłość

  2. zmęczeni strugami deszczu
    wypełzliśmy z mówieniem nieprawdy
    ponad kieliszki włoskiego kryształu
    -wszak nam kłamać w branży nie wypada–

    całka za całką sączyliśmy wątki
    w których pojawiała się twa matka

    wyższa siła duchowej grawitacji
    wpełzła chyłkiem na puste talerze
    i przewrotnie wywróciła normy
    zostało nam...co zbędne

    potrzeba tworzy iluzję rozkoszy
    wtedy, kiedy ludzie odczuwają potrzebę

  3. straumatyzowana pamięć
    wiecznego podróżowania
    przebudziła się hałasem
    letnich grzmotów

    na łęgu
    strzelisty słup ognia
    wyskoczył ciepłem pod niebo,
    kolejna wierzbna ofiara żywiołu
    spłonęła na pokuszenie
    gubiąc liście w popłochu

    A ona
    w samotni
    sennie
    się po szybie kołacze
    patrząc w ciemne gardło otchłani
    wysysa ciepły sok
    z liter Twojego imienia

  4. - (...)
    logicznym skutkiem
    pogardy dla Amora
    jest walka
    i ujarzmianie naukowego pola znaczeń -

    przez paszcze się im nie przeleje
    słowotok myśli uwikłanych
    w neuronowe uniesienia
    Zbyt dumnie zasklepieni normą
    zamaskowani wsobnie
    piękni, zapudrowani
    milczą
    zdystansowani...
    Bo tak wolą!
    Inaczej - nie wolno!

    Na brukowanych schodach
    paryskiej Sorbony
    ich eleganckie ciała
    całują usta butelczyny

    - subtelny sposób zagłady
    niebezpiecznego podekscytowania sobą
    nocny szach i mat symboli
    poskramiający uniesienie
    Już szósta rano Mario!
    Na mnie pora...
    Czas wracać do czytelni!

  5. Cytat
    szanowna Ullo
    coby nie owijać wełny w bawełnę, tudzież nie międlić lnu i strzępić języków po próżnicy, proszę
    o podanie genezy owej "frazy" (ino nie w guście "mój chłopak to wymyślił" ;) )
    jak wskazuje data w podanym przeze mnie linku, użyłam jej wcześniej,
    nie mam zamiaru zaprzeczać, że skonstruowała pani rower (podobno w zapadłych Chinach jakieś 20 lat temu przydarzyło się to pewnemu wynalazcy), natomiast śmiem twierdzić, że ja skonstruowałam go wcześniej,
    taki "rower" zamieszczony na orgu podlega prawom autorskim, podobnie jak patent
    ;)



    Wiersz po zmianie nie wygląda najlepiej.
    Chiny nie są zapadłe. Prosze nie dyskryminować.
    pozdrawiam
    Ulla
  6. witam,

    dopiero zajrzałam i odpowiadam w punktach, będzie wyraziście:

    1. nie wiem co oznacza komentarz "Maricha." ?
    2. Joli dziękuję za komentarz dot. zakończenia (niestety zakończenie chciałabym dopracować, nie mam jeszcze pomysłu)
    3."nieistotna względność rozdzielności spójniczej" - nie ma nic wspólnego z fakultetami i wykształceniem, a z długonocną imprezą fizyków, zapalonych badaczy nieboskłonu i z porannym powrotem tramwajem...i dotyczy: dwóch zespolonych pożądaniem ciał tkwiących w nieistotnej względności czasoprzestrzeni i jednocześnie dwóch tożsamych rozdzielonych światopoglądem dusz w owych ciałach. Fraza wraz z kontekstem nie dotyczy i nigdy nie dotyczyła spójników (nie ma nic wspólnego z gramatyką, ani innymi sugerowanymi OBCYMI fragmentami).
    "przedostatnia strofa wydaje mi się najbardziej nośna i właściwie jest - może być samodzielnym tekstem, w miarę nośnym" - dziękuje, w takim razie nie będę jej modyfikować.
    "zakończenie jest chyba autokomentarzem - trafnym dla propozycji tu zamieszczonej ale nic więcej..." Jacku (?) - jak pisałam z zakończeniem mam problem, nie jest ono dopracowane.
    4. Nie użyłam Pani frazy - Pani f.isia-u, bo wiersza Pani nie znałam, acz dziwnie nieprzyjemnie się poczułam dotknięta tym Pani podejrzeniem, bo prawa autorskie własne, cudze (nawet kiepskich autorów) szanuję i bardzo poważnie traktuję - proszę więc o to samo (fraza jest moja i mojego chłopaka), a po drugie poczułam się dotknięta skojarzeniem, bo te wiersze i frazy są z zupełnie różnymi podtekstami i prawdopodobnie kontekstami.
    Poza tym, po przeczytaniu zamieszczonego linka z przykrością stwierdzam, że mój ścisły umysł nie rozumie Pani wiersza.
    Proszę siebie i mnie nie frustrować ( w odpowiedzi na fragmenty komentarza/y dot. frustracji).
    Czy język uczuć fizyków "jest językiem księżycowych ludzików i pewnie zrozumiałym jedynie dla lunatyków..." ? Tego nie wiem....
    Niemniej pozdrawiam i dziękuję za komentarze
    Ulla

  7. [czasem nawiedza mnie cisza
    zupełna,
    jak ta przed Średniowieczem ]


    witam Cię u bram mojego psychiatryka
    przy ulicy Niepełnej Wolności
    klauni improwizują pożegnanie życia
    udając anioły
    z których w piekle nie mają pożytków
    bo i po co skrzydlate patroszyć?

    czerwoni wariaci i czarne wariatki
    wyznają na przekór
    pokrewnym do drani - słabości,
    podobniejąc ich cieniom...
    jest taka zależność ziemskiego ‘Dasein’
    nieistotna względność rozdzielności spójniczej
    nie mając genezy w f.isi-nej frazie:
    "nieistotna względność rozdzielności spójnika"
    uderza w ontologiczne repozytorium utopii,
    bo położona o jeden świat za daleko

    słyszysz?
    to One,
    przeklęte alegorie
    ciskanych w nieskończoność
    kroków
    już od dawna mówią do mnie
    wylękłe deliria twórczej awitaminozy

    "zamknij drzwi dziewczę i zamknij laptopa
    kiedy będziesz na zawsze odchodzić..."

  8. uwięzieni w ciałach
    typowi w swej inteligenckiej wyjątkowości
    spacerują samotnymi duetami
    od Hegla do Foucaulta
    od Kartezjusza do Kanta...
    przez Newtona, Baumana i Freuda

    pozornością szkieł
    chłepcą nudę zza okien metra
    poranieni dzieciństwem
    uzurpatorzy śmierci
    niedopasowani „ponadnormalni zboczeńcy”,
    zapici wiedzą o życiu
    wychodzą nocami do światła

    drętwieją
    kiedy im się miłość przydarza
    taka zwyczajna wyjątkowość

    staczają po równi pochyłej
    by kontynuować
    po omacku
    monologi do butelki

    i nie pomoże Kant

  9. [dla niedoszłego kochanka Berty]

    oboje wiemy
    w błazeństwie nocy nie ma granic
    piękno koszmaru
    zaczyna się niespodziewanie
    klikasz….
    a dźwięk kieliszków
    jak głupi śmiech histerii
    rozkłada nasze przypadki
    na heterotropiczne okrucieństwa i namiętność

    dążąc do zmiany
    my - niewolnicy choroby nienazwanej
    w rytmie zegara
    po przebudzeniu
    wstępujemy w ziemskie piekło

    znowu…
    nic się nie stało
    „Let me be your human toy”
    - przerażone powszedniością
    piękno koszmaru …zbiegło

  10. Siedzimy na peronie
    w skorupach zakładowych ubrań
    piękni trzydziestoletni, osieccy
    analizując kolory miejsca
    i smak materii w niebycie

    po drugiej butelce koniaku
    nakręcona spirala ciekawości siebie
    otwiera szerokie już oczy okularników
    ukazując podwójną głębię
    zabawy inteligentne...
    zabawy w inteligentów...

    nie pójdę do łóżka z psychopatą,
    bo dusza upomni się o więcej

  11. Cytat
    Reichstag jest brzydki. Berlin w ogóle też. Do tego mało w nim klimatów nieszarości. Wiersz fatalny, za dosłowny.


    witam
    wiersz nie jest o Berlinie. Za dużo chyba szarej i stereotypowej subiektywności się wydobyło, która nijak się ma do konstruktywnego interpretowania i komentowania treści, a więc zawartości a nie tego, co pozornie widzialne...
    pozdrawiam
  12. patrzyłam dziś w oczy wspomnień
    -przyznaję - nie było radośnie
    stąpać po trawie przy Karl Lybeck Haus
    marzyć bez świadków,
    wspominać bezgłośnie

    wtedy - wybiegliśmy przed szereg
    naiwnie prostując zasadę
    istnienia we dwoje bez zobowiązań
    karą jest
    tu i teraz tęskniące za niewidzialnym
    choć cień
    w odbiciu szklanych berlińskich okien
    pozostał

  13. wołałeś ?
    przyjechałam sylwestrową nocą
    (pociągi do Kanvary kursują bez opóźnienia)
    tłum wepchnął mnie swym ciężarem
    na duszną salę rozpraw

    nieświadoma
    w odświętnej sukience
    stanęłam za twoją matką
    nie dostrzegłam srebrnych włosów staruszki
    rozpoznała
    nasze skrzyżowanie spojrzeń
    kiedy siadając na drewnianej ławie publiczności
    skinęła bezsilnie ramieniem
    w twoją stronę

    rozpoczęto proces:
    Władza kontra Syn, Publika ...Ona i Matka

    po raz trzeci odroczona apelacja
    tym razem z powodu
    nienormowanej ilości pośniegowego błota
    kajdanki, pośpiech
    trzask drzwi policyjnego auta
    wzrok skierowany na kraty
    za którymi bezsilność toczy bój z honorem
    kolejny z dziewięciuset trzynastu
    zwykłych więziennych dni Świstaka...


    już drugi rok
    spacerujemy uliczkami Kanvary
    dwujęzyczne, przygasłe, przerażone
    obca ja i twoja (swoja) Matka

  14. lepiąc świąteczne pierogi
    oczyma umarłych z Fajum
    dostrzegłam na ekranie
    kamienną twarz twej schorowanej matki

    bezradna,
    nic nie mówiła,
    potok słów
    wylewał się z jej przezroczystych oczu
    zamiast łez;
    kosmyki szarobiałych włosów
    zakryły grymas trwogi na twarzy kobiety
    która cztery miesiące czekała na widzenie syna

    za kilka dni,
    Najwyższy twego kraju
    wyda wyrok skazujący
    wpuści cię do grona morderców i katów

    dlaczego
    gdzieś pod muzułmańskim niebem
    karają matkę
    za błędy władzy i walczącego o pokój syna?

  15. połączył nas podręcznikowy przypadek
    psychozy maniakalnej
    towarzysko-imprezowa para samotników
    wpadła na siebie po trzecim piwie
    kichając alergią na ziele chmielu

    odtąd tygodniami
    spacerowaliśmy wzdłuż płotu
    szczęśliwi jak dzieci z kreskówki
    odnalezieni,
    żyjący po omacku prokrastynaci
    kategorycznie odmawiając
    podchodzenia do siebie osobom trzecim

    księżyc, tragiczny romantyk
    zapach deszczu, szum traw azerskiej łąki
    i panienki - bez odpowiednich kwalifikacji....
    tyle pamiętam z naszej pierwszej dyskusji
    o życiu

    od lat wędrujemy
    wyboistą ścieżką doliny Gobustanu
    ciemne postaci
    w kapturach do ramion...

  16. Cytat
    To rzeczywiście opowieść. Epicki świat miłości rozdzielonej geografią, czasem? Nie wiem, czy nie polityką na dodatek! Ładnie metaforyzujesz stany emocjonalne. Pocięłabym, gdyby to był mój tekst, ale nic nie proponuję! Wiem, jak trudno wyrzucić z wiersza słowo, które autorce wydaje się znaczące, a czytelnicy każą ciąć! A może nie tnij:) Pozdrawiam, Para



    dziekuję za komentarz. A jeśli ciąć to jak?
    pozdr.
  17. Cytat
    Poodpominamy... neologizm, który jestem w stanie przełknąć.
    Sama treść... pomimo, że tyle zarzutów, płynie od niej jakiś spokój, może to uporządkowane w jakiś sposób wewnętrzne "burze" bohaterki wiersza.
    Druga strofka, nieco skróciłabym...

    one istnieją w wyobraźni
    płyną w dwuwymiarze
    jak zdublowane klatki życia
    wywoływane amatorsko w ciemni...

    Nigdy nie byłam w Berlinie, więc nazw własnych nie ruszam.
    Ulla, ode mnie tyle, pozdrawiam... :)



    dziekuje za komentarze
    pozdrawiam berlińsko! ;)
  18. dziś
    nasze oczy mogą patrzeć wszędzie
    spojrzenia krzyżują się ponad kratami twojej celi
    i starym błękitem nieba nad moim zaspanym ogrodem
    spoglądamy za sobą w deszczowej i śnieżnej zamieci,
    jak para kochanków, która bez świadomości NAS
    - oddychać nie chce,
    twierdząc, że nie może...

    wpatrujemy się w siebie na granicy dwóch światów
    w mym demokracja Północy
    dyplomatycznie igra z dyktaturą twojego Południa
    wlepiamy wzrok w dźwięczące szepty słów
    których piętno wyrył emocjonalny obłęd
    bakuriańskiego szpitala dla chorych
    w racjonalnym postrzeganiu szarej codzienności

    patrzymy za sobą
    przebijając zmarznięte skały Kazbegi...
    przedzierając się między logiką i sarkazmem ludzkich transcendencji
    odgarniam łzy z policzków,
    ściekają niezdarnie na klawiaturę laptopa
    ty przecierasz zamglone oddechem szkła, czekając na więcej...

    nic nie jest z nami jak wszędzie...
    trudno być duchową kochanką dyktatora

×
×
  • Dodaj nową pozycję...