Siada pod nią z płaczem serca.
Znów jest o n a, i c h już nie ma.
W końcu po policzkach płyną
Łzy niosące gorycz zimną.
Stromą drogą idzie matka
Z macierzyńskim trudem w siatkach.
Ciężar, tchu brak, upał słońca,
Jednak ktoś jej się przygląda.
Smutna głowa urzędnika
Teraz od słońca zakryta.
Spóźnił się - odwoził dzieci,
Lecz szef punktualność ceni.
Chłopak z lekkim duszy śpiewem
Po maturze siadł pod drzewem.
Krawat wreszcie mógł rozluźnić
I odpocząć, pełen ulgi.
Znasz to miasto, ludzi, domy.
Cieszyn to twój świat znajomy.
I ty w swoją stronę zmierzasz
Zatopiony w myślach świeżych.
Jednak w pewne dni wiosenne
W twoim mieście jakoś piękniej.
Wnet dostrzegasz zmianę dziwną,
Znak to, że magnolie kwitną.
Nie są płoche, ni nieśmiałe,
Sączą za to woń swą stale.
Ona wkrada się bezwstydnie
W twoją jaźń, gdy idziesz chyłkiem.
Delikatne pąki, kwiaty,
Róż i biel dziewiczej szaty.
Ukojenie wlewa skrycie,
Widząc ją, stajesz w zachwycie.
Kto choć raz odwiedził Cieszyn,
Zapamięta z swych odwiedzin
Prócz wiosennej melancholii
Piastów miasto - gród magnolii.