Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Natasza Dziedziejak

Użytkownicy
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Natasza Dziedziejak

  1. zanim pomyślę co chciałam powiedzieć
    miałam jeden dzień
    nauczyć się grać na flecie
    jem kalafior
    miałam przechodzi w drugi

    pada deszcz specyfika tego miejsca
    mojego otoczenia
    aura szarości wcale nie od fajek
    śniło mi się parę dni temu że idę
    z chłopakiem przez las jest gęsta mgła
    nic nie widać jestem w knajpie może
    nawet Pani Ka patrzę w lustro i mam
    totalnie duże źrenice czarne ogromne
    nie widać tęczówki
    potem otwieram drzwi

    przygniata mnie słońce jak walec

    [sub]Tekst był edytowany przez Natasza Dziedziejak dnia 21-08-2004 18:38.[/sub]

  2. Jestem w labiryncie luster. Otoczona twarzami.
    Otoczona stęchłym mięsem.
    Rozwieszam skórę jak baldachim.
    Kolejna bezsensowna rzecz.

    Za niedługo będę wyrażać się tylko w ten sposób.
    Wszystko jako symbol.

    Będę czerwonym krzyżem z napisem Caritas.
    Światełka z choinki wokół głowy.

    Ikona. Oto jestem. Proszę czcić.


  3. ciche uśpione popołudniem miasto klei powieki dachów
    ze sobą Łączy się przestrzeń nieba Tekturowy świat
    kolekcja blaszanych pudełek Odwracam wzrok w drugą
    stronę Ale jest jedna strona Zamykam się i powoli
    otwieram Jak powój Otrzepuje z kurzu Wbijam paznokcie
    do krwi głęboko Poczucie czegokolwiek By dało się
    zaspać spokojnie Budzić co rano jak reszta
    Reszty nie ma Istnieje tylko ja Ciche uśpione
    miasto wydłubuje sen zza dziąseł ulic

  4. Zaczęłam się leczyć w zielonym szpitalu.
    Zgniłozielonym. Jak wnętrze duszy.
    Opowiadałam podłodze wszystkie historie
    swojego życia. Przytakiwała.

    Robiłam przerwy na tabletki.
    Dużo piłam. Dużo piję. Nie palę. Święta
    wyrocznia podłogi orzekła: jeśli nie
    połamiesz kości podczas rzucania się

    o ściany to przeżyjesz. Tak się stało.
    Siedziałam w kucki i głaskałam się
    po głowie. Ściągałam skarpety z nóg
    i zakładałam. Przychodzili karmili

    mnie z łyżeczki a ja plułam jedzeniem
    po ścianach. Brałam swoje gówno
    w dłoń i lepiłam z niego rzeźby.
    Ustawiałam potem na parapecie. By

    wyschło na słońcu i skruszało.
    Miałam plany na przyszłość. Więcej
    rzygać mniej czuć. Tak było. Często.
    Najniższy stopień degradacji
    Ciała umysłu ducha.

    Siedziałam na parapecie czekając
    aż skruszy mnie słońce.

    [sub]Tekst był edytowany przez Natasza Dziedziejak dnia 19-06-2004 19:54.[/sub]
    [sub]Tekst był edytowany przez Natasza Dziedziejak dnia 19-06-2004 23:44.[/sub]

×
×
  • Dodaj nową pozycję...